sobota, 30 listopada 2013

Chapter 9.

- Wyspana?
- Tak. - Odpowiedziałam krótko, jednocześnie nie łapiąc z nim żadnego kontaktu wzrokowego
- Nadal obrażona?
- Tak.
- Boże, Melanie! Ile razy mam cię przepraszać za te telefony? Na prawdę robisz problem z niczego. - Wyrzucił, tym samym odwracając się do mnie bokiem.
Tak, nie ma to jak zacząć dzień od kłótni o moją siostrę. Wprost cudownie.
- A może ty jesteś po prostu zazdrosna! - krzyknął tak, że kilka osób z załogi zwróciło na nas swoje spojrzenia. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę
- Ty sobie ze mnie Styles teraz żartujesz, tak?
- Nie? Po prostu stwierdzam fakt...
- Jeśli myślisz, że skrycie się w tobie podkochuję, to przykro mi kochanie, ale niestety nie spełniam twoich oczekiwań. - Oznajmiłam, ponownie odwracając swoją głowę do okna
Kolejne kłamstwo.... Cudownie! Ile to się jeszcze będzie ciągnąć?! Do końca mojego życia?! Odkąd wyprowadziłam się do Nowego Jorku, bez przerwy kłamię. Nie było dnia, w którym nie powiedziałabym czegoś fałszywego... Po raz kolejny, cudownie!
Poczułam wibrację swojego telefonu. Westchnęłam zdenerwowana, kiedy pomyślałam o kolejnej, idiotycznej wiadomości od tego niestety cudownego kretyna, który siedzi obok.

Od: Max
Hej :) Co tam słychać? Siedzisz już w samolocie? Nie przyszłaś do mnie wczoraj :( No cóż... Kiedy się deklarowałaś, musiałaś być już nie źle wstawiona, mogłaś zapomnieć. Tym razem wybaczam. Zadzwoń jak wrócisz do NY i napisz jak dolecisz do UK.
xxx

Szeroko się uśmiechnęłam na jego wiadomość. Dotknęłam ekranu, aby napisać odpowiedź, jednak nie było mi to dane.
- Mmmm, jakie to słodkie. - Zaczął, gdy tylko wyrwał mój telefon - Siedzisz już w samolocie? No cóż za troska. Nie przyszłaś do mnie wczoraj. Oh, jak przykro. - Mówił przesadnie przesłodzonym głosem - Napisz jak dolecisz do UK. Całuski. Powiedz mi szczerze. Sypiasz z nim?
- Nie twoja sprawa! Oddaj mi to! - krzyczałam, jednocześnie próbując odzyskać telefon
- Jak długo!
- On jest gejem...
- O! A więc sypiasz z gejem! No cudnie! Jeszcze lepiej! Może mi jeszcze powiesz, że masz mu urodzić dziecko, bo jego kochaś nie będzie w stanie tego zrobić!
- Posłuchaj człowieku... Załatwmy to jak normalni ludzie, dobrze? Nie zależy mi na tym aby po wyjściu z samolotu wytykano nas palcami z powodu twoich idiotycznych napadów. Zaczynając od kwestii kłótni o telefony do mojej siostry. Przyznaję, poniosło mnie. Mogłeś mi jednak powiedzieć sam o tym, że do niej dzwonisz, a nie przez przypadek się jej wymsknęło i ty przez przypadek rozmawiałeś z nią przy mnie myśląc, że o niczym nie wiem, beznadziejnie zacierając po tym ślady... Max jest homoseksualistą, jest szczęśliwym osiemnastolatkiem z dziewiętnastoletnim Carl’em przy boku i nie potrzebuje takiego kogoś jak ja po to żeby wyżyć się seksualnie. Oj uwierz mi, że wiem co mówię. A tym bardziej nie zatrudniłby mnie do rodzenia swoich dzieci, o których i tak jeszcze nie myśli. Mogę teraz łaskawie dostać moją własność i spędzić lot spokojnie? Nie musimy rozmawiać. Cisza pomiędzy nami może panować, jak najbardziej. Tylko proszę, żadnych kłótni.
Harry spojrzał na mnie jakby był pod wrażeniem tego jak spokojna byłam. Tak naprawdę to gotowało się we mnie niczym w piekle, ale nie chciałam okazywać mu tej słabości. Powoli i najwyraźniej nie chętnie oddał mi telefon, po czym poprawił się na swoim miejscu.
- Wiesz co mówisz? W sprawie jego wyżycia seksualnego? - odchrząknął
- Kiedy przychodzi weekend, studenci są wolni od wszelkich zajęć, a ja jestem jego sąsiadką i nasze sypialnie dzieli tylko jedna, cienka ściana...
- Skończ! - przerwał mi - Ohyda...
Ja tylko zaśmiałam się na jego słowa, po czym szybko przed startem odpisałam na wcześniej otrzymaną wiadomość.
- Melanie! Jak miło cię widzieć! - usłyszałam głos, na którego dźwięk zamarłam. Westchnęłam cicho, po czym przykleiłam na usta sztuczny uśmiech i odwróciłam się w jego kierunku
- Lou. Co tu robisz?
- A wiesz... Postanowiłem, że polecę z wami. Wstałem wyjątkowo wcześnie, więc pomyślałem, że zdążę się jeszcze wyrobić na wcześniejszy lot.
Spojrzałam znacząco na Harry’ego, ale on tylko pokiwał przecząco głową, że nic o tym nie wiedział. Projektant wcisnął się między naszą dwójkę, jednocześnie spychając Harry’ego z kanapy.
- Och, wybacz mi. Masz wolne naprzeciwko. - Zaśmiał się, po czym powrócił do rozmowy ze mną, w której i tak nie uczestniczyłam.
Chłopak posłał mu mordercze spojrzenie. Następnie szybko otrzepał spodnie i zajął wcześniej wspomniane miejsce.
Lot strasznie się dłużył. Do samego wieczora Louis nadawał o swojej pracy, wszelakich pokazach, sesjach. Osobiście miałam tego dosyć. Z grzeczności tylko potakiwałam głową i od czasu do czasu powiedziałam jakieś krótkie zdanie. Sądząc po śpiącym Harry’m, on także przysłuchiwał mu się uważnie. Ach, tak ironia...
Cała nasza trójka, na noc, zajęła specjalnie wyznaczone kabiny z dosyć wygodnymi, jak na samolot, łóżkami, gdzie mogliśmy się spokojnie przespać.
Jednak ja nie potrafiłam. Cały czas przekręcałam się z boku na bok, starając się wyrzucić z głowy ten parszywy głos mężczyzny.
Westchnęłam zrezygnowana, patrząc bezczynnie w sufit. Następnie skierowałam swój wzrok na telefon. Szybko chwyciłam go ze stolika i otworzyłam skrzynkę nadawczą.

Do: Harold
Śpisz?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Jak zwykle przyszła po kilku sekundach.

Od: Harold
Teraz już nie... -.-

Do: Harold
Sorry, nie chciałam cię budzić :/ No nic... Śpij dalej...

Od: Harold
Skoro i tak już nie śpię możesz mi powiedzieć co było aż tak ważnego żeby mnie budzić...

Do: Harold
Nie mogę spać :( Pieprzony głosik Louis’a w mojej idiotycznej główce! UGH!

Od: Harold
Zaczekaj sekundę :)

Po dosłownie niecałej minucie usłyszałam jak drzwi się otwierają i zamykają. Dostrzegłam wysoką postać oświetloną tylko czerwonymi małymi lampkami. Jednak po zapachu wszędzie mogłabym poznać kto to jest.
Przysunęłam się bliżej ściany, aby zrobić chłopakowi odrobinę miejsca.
Zwinnie wskoczył pod kołdrę i objął mnie ramieniem, jednocześnie przyciągając bliżej siebie.
Mogę przysiąc, że moje serce w tym momencie biło jakbym sprintem przebiegła całą Ziemię bez żadnego odpoczynku.
Całe ciepło z mojego ciała jakby wyparowało, tym samym pozostawiając okropne uczucie chłodu.
Wtuliłam się mocniej w gorące ciało chłopaka.
Normalnie jak kaloryfer!
- O co chodzi? - zapytał nieco zdezorientowany
- Po prostu mi zimno. - Zaśmiałam się, jednocześnie wywołując u niego cichy chichot. Automatycznie zacieśnił swój uścisk i przyciągnął mnie bliżej siebie.
Mhmm... Jakby tylko to jeszcze było możliwe...

- Melanie, jesteśmy już na miejscu. Obudź się. - Usłyszałam głos, który przez całą noc dudnił w mojej głowie.
Niechętnie otworzyłam oczy aby ujrzeć nad sobą wręcz przeszczęśliwą twarz Louis’a.
Rozejrzałam się po wnętrzu samochodu, następnie spojrzałam przez okno. Moim oczom ukazał się wielki, kamienny dom, który przypominał średniowieczny zamek.
Na sam widok moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
Powoli wysiadłam z samochodu i stanęłam koło Harry’ego. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na zamyśloną twarz chłopaka, który wpatrywał się w dal.
- Kto mnie przeniósł z samolotu do auta? - zapytałam jeszcze zaspanym głosem
- Twój cudowny książę z bajki i wybawiciel w jednym.
- Lou, nie musiałeś. Mogłeś mnie obudzić. - Zawołałam, na co on posłał mi tylko szeroki uśmiech
- Chodziło mi o mnie. - Westchnął, wywracając jednocześnie oczami i zakładając ręce na klatce piersiowej
- No przecież wiem. - Zaśmiałam się, po czym objęłam go ramieniem - Coś ty taki zły?
- Ta góra mnie przeraża...
Mój wzrok automatycznie powędrował w tym samym kierunku, w który uparcie wpatrywał się chłopak.
- Meli! - usłyszałam głos, na którego dźwięk od razu szeroko się uśmiechnęłam
- Cześć, emmm... Jak masz w ogóle na imię? - zaśmiałam się, mocno przytulając dziewczynę
- Sarah... Sorry. Nie przedstawiłam się za pierwszym razem. Idziemy?
- Jasne!
Chwyciłyśmy nasze torby i rozmawiając na przeróżne tematy ruszyłyśmy na sam szczyt góry.
- Drogie panie, witajcie w moim rodzinnym domu. - Oznajmił Lou, otwierając przed nami ogromne drzwi
Spojrzałam za siebie. Widok dosłownie zwalił mnie z nóg. Oczywiście ze śmiechu.
- Nie śmiej się ze mnie, bo to nie ładnie, pani Grey. - Wydyszał brunet z burzą loków, które w tym momencie były poczochrane jakby Harry został wystawiony na jakąś wichurę, albo tornado.
Po kilku minutach w końcu stanął na schodach gdzie odetchnął z ulgą.
- Mam tylko nadzieję, że łóżka są wygodne. - Powiedział jakby sam do siebie, po czym ruszył wgłąb zamczyska.
- Poznajcie moją rodzinę... To jest Cloe, moja siostra. - Zaczął, tym samym wskazując po kolei na stojące przed nami osoby - To Miranda, jej córka, no i oczywiście Jose, brat Mirandy i tym samym syn Cloe.
- Miło was poznać. - Przywitała nas kobieta nie wiele młodsza od Lou - James, mój mąż jest w garażu. Naprawia samochód, ale za nie długo powinien do nas dołączyć.
- Pewnie jesteście zmęczeni po podróży. - Oznajmiła śliczna blondynka w moim wieku, uporczywie wpatrując się w Harry’ego - Pokażę wam wasze pokoje.
Wszyscy ruszyliśmy za nastolatką, która poruszała się z niesamowitą gracją.
- Pierwszy po prawej to pokój Harry’ego. Mój jest zaraz obok. - Uśmiechnęła się do niego słodko - Naprzeciwko ciebie mieszka idiota Jose, a obok niego Sarah. Melanie mieszka na końcu korytarza.
- Przyjdź do mnie wieczorem to pogadamy, co? - zaproponowała mi Sarah, kiedy zaczęłyśmy żegnać
- Jasne. Jak tylko wezmę prysznic, przyjdę. - Uśmiechnęłam się. Przytuliłyśmy się jeszcze na pożegnanie, po czym dziewczyna zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
- Cześć, jestem Jose. - Przedstawił się, tym samym szeroko się do mnie uśmiechając - Odprowadzić cię do pokoju?
- Emm... Ja... - Zaczęłam, wyglądając za jego ramię, aby spojrzeć na Harry’ego. Rozmawiał z Mirandą i nie zapowiadało się aby ich konwersacja szybko się zakończyła - Jasne. Dlaczego nie?
- Więc, pochodzisz z Anglii?
- Tak. Konkretnie to z Manchesteru.
- Jak ci się mieszka w USA?
- Wiesz, nie jest tak źle. Co prawda to była diametralna i dosyć pochopna zmiana, ale przyznaję, że czuję się tam świetnie. - Zaśmiałam się - Miranda jest twoją siostrą bliźniaczką?
- Tak... Nie chce mi się wierzyć, że przez dziewięć miesięcy żyliśmy ze sobą w jednym brzuchu. Ohyda. - Oznajmił oburzony, na co ja przyjaźnie się zaśmiałam - A ty masz rodzeństwo?
- Tak. Starszą siostrę, młodszego brata i dwójkę bliźniąt. Też młodszych. I też chłopak i dziewczyna.
- Nie dziwię się, że wyjechałaś.
- Ale nie. Nie kłóciliśmy się.
Na moje słowa szczęka opadła mu dosłownie aż do ziemi.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Ani trochę. Wiesz... Jedno troszczyło się o drugie. To chyba normalne.
- No nie w naszym domu. Najchętniej to zabiłbym tą przeklętą żmiję. Jest okropna. Flirciara, małpa, bezuczuciowa tapeciara. No ale nieważne. - Zaśmiał się pod nosem - W każdym bądź razie... Kolacja jest o 7 pm. Rozpakuj się i wykonaj tam te swoje babskie czynności po podróży i ogólnie czuj się jak u siebie.
- Dzięki, wiesz? - uśmiechnęłam się szeroko, mocno się do niego przytulając.
Następnie odwrócił się na pięcie i zbiegł po schodach na dół.
Napotkałam na swojej drodze pytające spojrzenie Harry’ego.
- Co?!
- To chyba raczej ja powinienem się o to zapytać...
- O co ci chodzi?
- O niego? - zapytał ironicznie - I o wasze zachowanie?
- Nadal nie rozumiem o co ci chodzi.
- Nie powinnaś flirtować z rodziną swojego pracodawcy...
- To samo tyczy się ciebie. - Oznajmiłam, po czym nie czekając dłużej weszłam do swojego pokoju.
Z trzaskiem zamknęłam za sobą drzwi, do których następnie przywarłam plecami.
Nienawidzę go takiego. Nienawidzę tej jego zazdrości i nadopiekuńczości.
Musi się liczyć z tym, że prędzej czy później w końcu sobie kogoś znajdę... Nie będę sama do grobowej deski!
Odepchnęłam się od drewna i energicznym krokiem przeszłam przez pokój.
Torbę zostawiłam przy szafie, która swoją drogą była ogromna.
Opadłam na miękkie łóżko jednocześnie wyciągając z kieszeni telefon.

Do: Max, Lucy
Hej :) Jestem już w UK. Podróż minęła w miarę spokojnie (oprócz wykładu Louis’a na temat jego życia który trwał w nieskończoność). 3/4 przespałam :)
Całusy...

Wysłałam wiadomość, po czym rzuciłam komórkę na miejsce koło mnie.
Niby łóżko dwuosobowe, a mam wrażenie, że mogła by na nim spać co najmniej połowa wojska.
Szybko przebrałam się we wzorzastą, zwiewną sukienkę w odcieniach turkusu i granatu, sięgającą do samej ziemi. Następnie związałam włosy w wysokiego, luźnego koka, pozostawiając kilka krótszych pasm luzem. Fryzurę przyozdobiłam również turkusowym, sztucznym kwiatem.  Nałożyłam na ramiona ciemnoniebieski sweterek, natomiast stopy wsunęłam w czarne, delikatne sandały.
Tak oto gotowa wyszłam z pokoju, tym samym napotykając dwa spojrzenia. Jedno lazurowe, należące do Jose oraz jedno szmaragdowe, należące do Harry’ego.
- Jezusie słodki. Chyba śnię. - Wymamrotał blondyn, tym samym powoli ruszając w moją stronę
- Nie przesadzaj znowu. Aż tak świetnie nie jest. Osobiście miałam na sobie kilka lepszych kreacji...
- Jak na przykład?
- Emmm... Dres do dżogingu...
Na moje słowa obydwoje się zaśmialiśmy, na co w oczach chłopaka zatańczyły radosne iskierki.
- O, Harry! Idziesz? - usłyszałam piskliwy głos dziewczyny. Obydwoje spojrzeliśmy na dwójkę oddaloną od nas o dosłownie kilka kroków. Brunet jak zwykle wyglądał obłędnie. Prosto, z klasą, ale i na luzie. Granatowe rurki i turkusowa koszula.
Czy on mi czyta w myślach, albo co gorsza, podgląda mnie jak się ubieram?!
Z kolei Miranda ubrana była w czarną sukienkę bez ramion, sięgającą do połowy jej ud.
Włosy miała wyprostowane co do centymetra, związane w kucyka z tyłu głowy. Z kolei jej stopy ozdabiały wysokie, różowe szpilki, na których widok od razu się skrzywiłam.
Nienawidzę tych butów!
- Czy twoja siostra chodzi na solarium? - szepnęłam do chłopaka, widząc opaleniznę Mirandy. No bo bądźmy szczerzy... Anglia nie jest najlepszym miejscem do opalania...
- Dwa razy w tygodniu po 15 minut. - Oznajmił rozbawiony - Chodź. Kolacja już czeka.
Chwyciłam chłopaka pod ramię i ruszyłam z nim w stronę schodów w tym samym momencie co Harry i Miranda.
- Cześć Mel. - Uśmiechnęła się - Ładna sukienka. Pasuje do ciebie. Wiesz, jestem pod wielkim wrażeniem twoich włosów. Są naturalne?
- Emm... Tak.
- Naprawdę cudo. Długie, mocne, gęste. Nie to co moje...
- Wiesz... Twoim włosom też... Nie wiele... Emm... Brakuje?
Na moje słowa i Harry i Jose parsknęli śmiechem, który jak najszybciej i jak najskuteczniej starali się stłumić. Dziewczyna chyba tego nie usłyszała i Bogu dzięki.
- A kosmetyki? Jakich używasz? Wyglądasz tak pięknie i naturalnie.
- No więc.. Ja nie używam kosmetyków. Jedynie na wybiegi, albo jakieś specjalne okazje, ale też znikoma ilość.
- Nie gadaj! - Oznajmiła, tym samym się zatrzymując. Następnie odwróciła mnie do siebie przodem i uważnie zaczęła lustrować moją twarz. Po chwili poczułam jak jej tipsy dotykają mojego policzka, powieki oraz ust - To jest ekstra! Jak ty to robisz?!
- Zazwyczaj nie mam czasu na makijaż. - Zaśmiałam się nerwowo, tym samym ruszając dalej. Zauważyłam triumfalny uśmiech na ustach Harry’ego, którego ręka zaczęła wędrować w kierunku mojej talii. Ja jednak szybko ją wyminęłam i przeszłam na drugą stronę blondyna.
- Wybaczcie nam na chwilę. - Oznajmił, tym samym, wbrew moim protestom, pociągając mnie za rękę w jakieś ustronne miejsce - Czekam...
- Czekasz na co?
- Na wyjaśnienia...
- Co mam ci wyjaśniać? Bo nie bardzo rozumiem.
- Unikasz mnie. To niepodobne do ciebie. Ostatnim razem mnie unikałaś, kiedy byłaś na mnie wściekła, więc chcę wiedzieć o co chodzi ci tym razem.
Na jego słowa moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Poczułam jak całe moje ciało oblewa fala zimna. Momentalnie przerwałam kontakt wzrokowy, wbijając swój wzrok gdziekolwiek byle nie w jego oczy.
- Jest mi ciężko. - Zaczął, jednocześnie ponownie przykuwając moje spojrzenie - Jest mi ciężko patrzeć na ciebie i tego całego Jose. Jest mi ciężko patrzeć na to jak się ze sobą dogadujecie, pomimo że znacie się od niecałej godziny i zdążyliście zamienić ze sobą tylko i wyłącznie kilka zdań. Nie mam pieprzonego pojęcia dlaczego, ale tak jest. Jest mi ciężko patrzeć an ciebie i jakiegokolwiek innego mężczyznę. Nawet jeśli tylko i wyłącznie z tobą rozmawia. Od pewnego czasu mam wrażenie, że... Że... - urwał, tak jakby walcząc ze sobą od środka
- Że?
- Nieważne. - Oznajmił, jednocześnie się ode mnie odsuwając.
Wypuściłam ze świstem powietrze, które chyba nawet nieświadomie wstrzymywałam.
W tym momencie podłoga wydawała się być jeszcze bardziej interesując niż kiedykolwiek.
W mojej głowie roiło się od wszelakich myśli, których za żadne skarby świata nie potrafiłam się pozbyć.
Pokręciłam głową, tym samym zaprzeczając samej sobie i jednocześnie wyrzucając z mojego umysłu jedno, najbardziej absurdalne zdanie.
- Wiesz... Najpierw się zastanów czego chcesz, a dopiero później mi to powiedz. Bo takim systemem jaki praktykujesz ty, nigdzie nie zajdziemy. To tak na przyszłość. - Oznajmiłam, następnie odrywając się od ściany i ruszając przed siebie, z trudem powstrzymując łzy.
Usłyszałam za sobą jeszcze jakiś huk, ale nie byłam na tyle odważna żeby się odwrócić.
Szłam szybkim krokiem przez chłodny korytarz, jednocześnie szukając łazienki.
Kiedy w końcu do niej trafiłam, zamknęłam drzwi na klucz, po czym usiadłam w kącie i dałam upust emocjom.
Płakałam jak małe dziecko.
Ile razy jeszcze dojdzie do takich sytuacji wywołanych tylko i wyłącznie zazdrością?
Ile razy jeszcze będę żałować wypowiedzianych słów? Ile razy będę jeszcze płakać z tego powodu, że kocham swojego pieprzonego szefa, który jest kobieciarzem na potęgę?
To całe życie miłosne jest beznadziejne. Najlepiej jest się nigdy nie zakochiwać. Mieć święty spokój.
Podeszłam do dużego lustra, w którym dostrzegłam swoje odbicie.
Wyglądałam okropnie. Jedna, wielka kupa nieszczęścia.
Szybko otarłam łzy, a następnie przemyłam twarz zimną wodą, którą wytarłam białym, miękkim ręcznikiem.
Jako tako wyglądając opuściłam łazienkę i ruszyłam do jadalni.
- Melanie, nareszcie jesteś. - Uśmiechnął się Lou, jednocześnie odsuwając dla mnie krzesło
- Przepraszam. Trochę się pogubiłam w tym... Zamku. - Uśmiechnęłam się niepewnie. Jednak mój komentarz rozbawił wszystkich siedzących przy stole.
Oprócz jednej osoby, która w tym momencie wyglądała jakby dosłownie przed sekundą ktoś z jego rodziny umarł.
- Harry, rozchmurz się. - Uśmiechnęła się przyjaźnie Cloe, wyrywając go z zamyślenia. Posłał jej blady i sztuczny uśmiech, po czym z powrotem powrócił do swojego własnego świata.
Usiadłam między Mirandą a Jose, który swoją drogą nie potrafił oderwać wzroku od Sahry.
Z resztą z wzajemnością.
Zaśmiałam się pod nosem, co nie uszło uwadze blondynce siedzącej koło mnie.
- O co chodzi?
- No spójrz tylko na nich. - Zaśmiałam się, dyskretnie wskazując na romansującą dwójkę
- Proszę, proszę. W końcu jakaś dziewczyna zwróciłam na niego uwagę. A już myślałam że umrze samotnie.
- Widać jak bardzo się kochacie.
- Co nie?
Podczas kolacji rozmawialiśmy na różne tematy. Zaczynając od pracy, kończąc na rodzinie. Jedynie Harry ograniczał się do minimum. Odpowiadał tylko wtedy, kiedy go o to proszono.
- Możemy pójść do mnie? Pokażę ci te zdjęcia. - Zwróciła się do niego blondynka, na co on tylko przytaknął w odpowiedzi - Dziękujemy za kolację. Obiecałam Harry’emu, że pokażę mu te zdjęcia, które chcę dostarczyć na uczelnię.
- Jasne, nie ma sprawy. Może podpowie ci co zmienić. Da jakieś cenne wskazówki. - Oznajmił James. Miranda posłała mu ciepły uśmiech, po czym nachyliła się nade mną i pocałowała na pożegnanie w policzek - Wpadnij wieczorem jak będziesz miała czas. Poznamy się lepiej. - Zaśmiała się, po czym pomachała ostatni raz i ruszyła razem z chłopakiem na górę.

- To za pół godziny u mnie? - zapytała Sarah, kiedy wracałyśmy do naszych pokoi
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam do swoich drzwi, na końcu korytarza.
Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic, po którym przebrałam się w nieco cieplejszą piżamę.
Zarzuciłam na plecy bluzę i chwytając z łóżka telefon ruszyłam do przyjaciółki.
Po drodze wpadłam na Harry’ego, który właśnie wychodził wpół nagi z pokoju Mirandy. Nie powiem, widok nieco mnie zaskoczył.
- Mel.. To.. To nie jest tak jak myślisz. - Zaczął, jednocześnie zakładając swoją koszulę
- Harry... Nie rozumiem dlaczego się przede mną tłumaczysz. Jesteś dorosły, robisz co chcesz. Jesteś swoim własnym szefem.
- Ale ja...
- Naprawdę nie musisz. - Przerwałam mu, po czym bez pukania weszłam do pokoju koleżanki, byle by być jak najdalej do tego przeklętego chłopaka
- Co się stało? Melanie! Ty płaczesz! - krzyknęła, tym samym do mnie podbiegając i mocno przytulając
- Mów ciszej. Nie chcę żeby o tym wiedział...
- Wiedział kto?!
- A jak myślisz?
- Harry... - wyszeptała, następnie przytulając mnie jeszcze mocniej - Chodź. Powiedz mi o co chodzi.
Przeszłyśmy na łóżko, na którym następnie się położyłyśmy.
Wpatrywałam się w sufit i pozwalałam łzom swobodnie spływać po moich policzkach. W tym momencie były rzeczą najmniej istotną.
- Wszystko zaczęło się tego durnego dnia w kawiarni. Wiesz... Gdyby wtedy nie przyszedł do Sweet Heaven, dzisiaj wszystko było by w jak najlepszym porządku. No przynajmniej nie czułabym się jak za przeproszeniem sprana szmata, która nie nadaje się już do niczego...
- Melanie, uspokój się i po drugie nie waż się tak o sobie mówić.
Wzięłam kilka głębszych oddechów i kontynuowałam.
- Harry ma w sobie coś takiego, że pomimo swoich największych starań, i tak się w nim zakochasz. Wystarczyło tylko, że wszedł do kawiarni, w której pracowałam. Później było tylko gorzej. Nie będę ci teraz tego wszystkiego mówić, bo szkoda na to czasu.
- Kochasz go.
- Nawet nie wiem jak to możliwe, ale... Tak. I co gorsza, nie potrafię spojrzeć na żadnego innego chłopaka w taki sam sposób ja na niego. Każdemu czegoś brakuje. Z kolei on... Co noc inna dziewczyna wychodzi z jego apartamentu. Chciałabym od tego uciec, ale nie wiem jak. Wyprowadzić się nie mogę, bo taka jest moja umowa. Z kolei z pracy rezygnować też nie chcę, bo pieniądze są mi naprawdę potrzebne. Próbuję wybić go sobie z głowy i wyrzucić z siebie wszystkie uczucia skierowane pod jego adresem, ale... Nie potrafię. A jego zachowanie, gesty tylko i wyłącznie sprawiają, że kocham go jeszcze bardziej. Troszczy się o mnie, jest w zasadzie na każde moje zawołanie, żałuje swoich błędów jeśli tylko widzi, że mnie tym krzywdzi... Ale ja nie potrafię żyć tak, że raz jest świetnie, a później zjawia się jakaś pudernica i wszystko rozpieprza za przeproszeniem!
- Meli, posłuchaj... - zaczęła, jednocześnie ocierając kolejną łzę z mojego policzka - Posłuchaj teraz relacji obserwatora... Od samego początku wiedziałam, że go kochasz i to nie na żarty. Widać to było w sposobie w jakim na niego patrzyłaś. Ilekroć widziałam Harry’ego w twoim towarzystwie zawsze był szczęśliwy. Uśmiech nie schodził z jego ust ani na sekundę. Z kolei kiedy nie było cię w pobliżu, był tak jakby przybity. W każdym bądź razie czegoś mu brakowało. Zmieniłaś go Mel. Uczyniłaś z niego lepszego człowieka. Wątpię w to żeby czuł do ciebie tylko i wyłącznie przyjaźń... Zaufaj mi.
Przekręciłam głowę tak, aby spojrzeć na rudowłosą dziewczynę, która w tym momencie pocieszająco się uśmiechała.
- Dziękuję ci. - Wyszeptałam, na co ona tylko przytaknęła i uśmiechnęła się jeszcze szerzej
- Dobra. Dosyć użalania się nade mną. Ty mi lepiej powiedz co z Jose...
Na moje słowa jej policzki momentalnie zrobiły się czerwone niczym pąsowa róża.
Usiadła na łóżku po turecku i zaczęła się nerwowo bawić palcami.
- Oho!
- Co oho? Jakie oho? Jaki Jose? Nie wiem o kim ty w ogóle mówisz? - zaczęła, tym samym jeszcze szybciej przebierając palcami. Spojrzałam na nią jak na idiotkę, na co Sarah tylko ciężko westchnęła.
- Podoba mi się jak cholera. - Wyszeptała, następnie chowając swoją bordową twarz w dłoniach
- W takim razie teraz posłuchaj opinii obserwatora. - Przedrzeźniłam ją głosem niczym jakiegoś profesora, któremu zawsze wydaje się, że ma rację we wszystkim - Kobieto! On się w tobie buja i to widać na odległość! Dzisiaj na kolacji nie mógł od ciebie wzroku oderwać.
- Na serio? - zapytała z wyraźnie słyszalną nadzieją.
- Oczywiście, że tak. - Zaśmiałam się - Swoją drogą wyglądacie razem wspaniale. Jesteście dla siebie stworzeni. Nie żebym się bawiła w swatkę. Broń Boże. - Dodałam, starając się zachować poważną minę. Sarah tylko szeroko się uśmiechnęła, po czym mocno mnie przytuliła.
Z tego cudownego uścisku przyjaźni wyrwał nas dźwięk mojego telefonu.
- Masz wiadomość. - Oznajmiła ożywiona, podając mi komórkę

Od: Harold
Możemy porozmawiać? Proszę...

Westchnęłam ciężko kiedy odczytałam SMS’a. Wszystko powoli zaczęło odchodzić w niepamięć, aż tu nagle BAM! I powraca jak jakiś cholerny bumerang!
- To on? - zapytała, na co tylko przytaknęłam - Czego chce?
- Porozmawiać.
- No to na co czekasz?! Osobiście cię wyganiam z mojego pokoju. - Zaczęła, jednocześnie pociągając mnie za rękę tak, że postawiła mnie na równe nogi. Następnie wypchnęła mnie za drzwi, żegnając się krótkim Dobranoc, za to szerokim uśmiechem.
Pokręciłam głową z rozbawienia. Leniwie ruszyłam do swojego pokoju. Jednak zatrzymałam się przed drzwiami chłopaka, który wprowadza mnie w te całe wahania uczuciowe.
Westchnęłam ciężko, po czym uniosłam dłoń aby zapukać. W ostatniej chwili się powstrzymałam. Po prostu chwyciłam klamkę i bezszelestnie weszłam do środka.
Usłyszałam cichą melodię, która dochodziła z balkonu.
Śpiewał.
Właśnie skończył It Will Rain Bruno Mars’a.
Usłyszałam kolejne słowa wydobywające się z jego ust, dodatkowo przyozdobione delikatną melodią.
The A Team.
Uśmiechnęłam się pod nosem na jego wybór. Pamiętam jak mi mówił o jego obsesji na punkcie Sheeran’a.
Podeszłam do niego najciszej jak tylko potrafiłam. Chyba mi się to udało, bo nie przestał śpiewać, a nie robi tego ani często ani tym bardziej publicznie.
Zaczekałam w bezpiecznej odległości aż piosenka się skończy. W tym samym momencie osunął się po szybie i usiadł na ziemi.
Zebrałam w sobie całą możliwą odwagę i ruszyłam w jego ślady. Gdy tylko weszłam na balkon, gwałtownie odwrócił głowę w moim kierunku.
Zanim jednak zdążył się podnieść, ja usiadłam koło niego, jednocześnie nie pozostawiając pomiędzy nami żadnego dystansu.
- Jak długo tu jesteś? - zapytał jakby bał się usłyszeć odpowiedzi
- Wystarczająco długo. - Odpowiedziałam nadzwyczaj spokojnie, tym samym przymykając powieki i zaciągając się głęboko powietrzem. Idealnie czułam na sobie jego wzrok.
- I słyszałaś...
- Tak. - Przerwałam mu, z małym uśmiechem malującym się na moich ustach
- Niech to szlag. - Przeklnął pod nosem, jednocześnie chowając swoją zaczerwienioną twarz w swoich kolanach
Przyjrzałam mu się z rozbawieniem. Jednak on musiał być na prawdę sobą zażenowany.
Odwróciłam się do niego przodem i przyjrzałam mu się uważniej. Po raz kolejny widziałam go w postaci małego dziecka.
Niepewnie zaczęłam go głaskać po jego lokach, jednocześnie zakręcając kilka z nich na swoje palce.
- Mnie się osobiście podobało. - Zaśmiałam się cicho, na co Harry powoli przekręcił głowę w moją stronę. Przez chwilę przyglądał się mojej twarzy, po czym leniwie się uśmiechnął, tym samym ukazując swoje cudowne dołeczki w policzkach.
- Mogę się przytulić? - zapytał, czym mnie naprawdę zaskoczył. Ostrożnie przytaknęłam, na co Harry momentalnie znalazł się przy mojej piersi. Delikatnie go obięłam i przycisnęłam do siebie mocniej.
- Wiesz, że akurat o to nie musisz się mnie pytać. - Zaśmiałam się, następnie całując go w czubek głowy
- Wolę się upewnić. - Oznajmił ożywiony - Słyszę jak bije twoje serce.
Na jego słowa zaniemówiłam.
- I-i co?
A gówno idiotko!
- Mnie osobiście się podoba. - Zaśmiał się, po czym podniósł tak, że spoglądał prosto w moje oczy. Poczułam jego dłoń na swoim policzku, który po chwili zaczął delikatnie gładzić.
Mój brzuch momentalnie wypełniło stado motyli.
Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Tak samo jak i on.
Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Aktualnie nic innego nie było mi do szczęścia potrzebne.
Poczułam jego ciepłe usta na moim czole, na co automatycznie przymknęłam powieki.
Tym razem to ja się w niego wtuliłam.
- Przepraszam. - Wyszeptał, jednocześnie obejmując mnie jeszcze mocniej - Zostań na noc. Proszę...
- Jeśli chcesz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Zaśmiał się, następnie całując mnie w czubek głowy

---------------------------------------------
Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 
+ uruchomiłam ponownie swojego ask'a więc jeśli macie jakieś pytania do mnie lub do opowiadania, PISZCIE :) Ask meeeee

A/N: Wiem, że ma się to nijak do opowiadania, ale no... KURWA JASNA MAĆ! *-* DAJCIE MI POWIETRZA *-*


Oj na MiniSeries&Imagines NA BANK pojawi się z nimi jakoś shot'cik... a może nawet dwa? ^^ hfvhfnvhcnbmuhvnvhnvhjnvjhfbvbn *-*

21 komentarzy :

  1. O jejku,końcówka strasznie mi się podoba!
    Czekam na następny rozdział !
    Natalia xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. omg to takie asdfghjkl i zazdrosny Harry *-* kiedy coś zacznie się dziac?! xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. czytam tego bloga od początku, ale teraz dopiero się zmobilizowałam, żeby go skomentować.
    JESTEŚ GENIALNA !
    a rozdział jak zwykle fantastyczny
    Harry ma wahania nastrojów jak kobieta w ciąży, mam nadzieję, że wszystko się ułoży i w końcu zacznie się coś dziać między nim, a Mel, chociaż lubię jak są takie ''dramatyczne'' sceny jnfcjhfjgfjolkjsdojkf nie mogę się doczekać następnego

    ~ @HeroHarreh xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam sposób w jaki piszesz! Masz świetne pomysły, a fabuła jest fascynująca. Szkoda tylko, że dodajesz raz w tygodniu rozdział :(

    + zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww jacy oni sa słodcy *.*
    Mimo ze przez większości rozdziału się kłócili to i tak to było słodkie
    Oby dwoje sie w sobie zakochali tylko nie potrafia sobie tego wyznac .... Do czasu xd
    Codziennie wchodziłam patrzac czu jest juz nowy rozdział
    zdecydowanie ten blog należy do jednego z moich ulubionych <3
    Czekam na następny ;3
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeeju! To jest takie... słodkie, piękne, cudowne! <33
    No ale czemu Harry nie powiedział jej że ją kocha?! :D
    Czekam na następny (z niecierpliwością! xD) !
    Dziękuje za informację! ;** @klaudia_0304

    OdpowiedzUsuń
  8. O moj Boże ! Niesamowite! Już nie moge się doczekać nn :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś cudowna... Misia, pokochałam Dark Angel tak mocno jak kocham Ciebie. Nie wyobrażam sobie, że ta historia kiedyś dobiegnie końca.. Chcę więcej i więcej. Czekam z niecierpliwością na rozdział 10 i... kocham Cię xx
    @suuunshine_

    OdpowiedzUsuń
  10. boże to jest genialne,nie moge doczekać się nextu

    OdpowiedzUsuń
  11. ZAJEBIASTYCZNE ♥ czekam na ciąg dalszy :)

    @labilex

    OdpowiedzUsuń
  12. Daj nn plisss <3

    OdpowiedzUsuń
  13. "- I-i co?
    A gówno idiotko!"
    Hahahahahahahaha kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Ej no ja myślałam że oni sie wreszcie pocałują ;c ale i tak rozdział jest świetny i dużo się w nim dzieje nie no kocham twojego bloga <33
    to urocze gdy Harry jest tak zazdrosny o Mel a ona o niego. Jeszcze ta scenka w samolocie gdy on przyszedł do jej kabiny... w sumie myślałam że to Lou tam do niej przyjdzie żeby wiesz.. małe co nieco xD hahah xd a wtedy hazz by przyszedł i mu wpierniczył xd
    Nie wiem co już mam napisac więcej, po prstu ubustwiam twojego bloga. Przepraszam że tak długo trwało zanim go przeczytałam, ale rozumiesz, natłok obowiązków i po prostu leń do takich granic że nie masz ochoty nic i to kompletnie nic robić :D

    http://unmasked-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zajebistość!!! I nie mam więcej słów... kochana kocham cię. ty moja ćpunko. A właśnie moze i jesteś ćpunką ale jesteś kuuurna the best! kocham cię ponad zycie don't forget honey x ^·^

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku niech oni się w końcu pocałują, rozdział super. Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny!
    Trafiłam niedawno i muszę przyznać... Jestem pod wielkim wrażeniem!!! Oby tak dalej! :)
    Ps.
    Zrobisz twittera dla Briana? To takie urocze dzieckooo *.*
    Pozdrawiam "*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiedziałam że ona kocha Harrego. On też ją kocha tylko się nie przyzna i się boi.
    PODOBA MI SIĘ ROZDZIAŁ
    @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  19. Ej zapomnialas ?:((

    OdpowiedzUsuń