piątek, 27 grudnia 2013

Chapter 13.

Króciutkie i w zasadzie zapewne mało ważne ogłoszenia parafialne pod rozdziałem x

- Garderoba numer 512, tak? – zapytała z uśmiechem – Halo… Wszystko w porządku? – pstryknęła palcami przed moim nosem czym wybudziła mnie z transu,
- Tak, tak… Emm… Ja przepraszam. Po prostu ja…
- Daj spokój. Wszyscy tak reagują na najlepszą modelkę na całym świecie. – Prychnęła po czym zaśmiała się widząc moją zdezorientowaną minę – Żartuję oczywiście. Dawno nie szłam już po wybiegu. – Westchnęła następnie wchodząc do środka – Ty jesteś pewnie Melanie Grey.
- T-tak. – Wykrztusiłam, ściskając jej dłoń wyciągniętą w moim kierunku
- Słyszałam o tobie naprawdę wiele. Nie tylko z gazet. – Dodała nieco ciszej – Maya Momens.
Na jej imię momentalnie przeszedł mnie lodowaty dreszcz. Na szczęście tego nie zauważyła.
- Ja o tobie też. No w końcu jedna z lepszych, znaczy się najlepszych modelek.
- Daj spokój. To już przeszłość. – Uśmiechnęła się ciepło – Teraz ty jesteś na topie.
- Ja?! Pff… Tcss… Ja?! Przecież ja dopiero zaczynam. To jest mój dopiero drugi pokaz.
- Dopiero? – uniosła z rozbawienia brew – Kochana, wiele dziewczyn chciałoby pójść dwóch prestiżowych pokazach, w tym samym tygodniu, dopiero zaczynając naukę. O sesji już nie wspominając.
- Skąd wiesz o sesji? – zapytałam zdziwiona na co nieznacznie się spięła, a jej uśmiech nieco przygasł   
- Ja… Ostatnio odnowiłam współpracę… Emmm... Z Lou.
- To znaczy, że idziesz dzisiaj w pokazie?
- Tak. Mamy razem garderobę. To chyba nie problem?
- Nie. No coś ty. A z resztą, co ja mam do gadania. – Zaśmiałam się pod nosem
- No, muszę przyznać, że Styles naprawdę ma dobry gust. Wie jak dobierać modelki. Zobaczysz, że agencje będą się dosłownie o ciebie bić. Jeszcze wspomnisz moje słowa. – Uśmiechnęła się następnie podchodząc do jednej z toaletek, ściągając skórzaną ramoneskę.
Spojrzałam na nią i niemalże od razu cicho jęknęłam. Była idealna. Piękna, o figurze, już nie mówię. Długie idealnie ułożone fale opadające przez jej ramię. I ona była w ciąży? Ta dziewczyna? Ta chodząca perfekcja? Dziękuję bardzo, wracam do Sweet Heaven.
- Mieszkacie razem? – zapytała ni stąd ni zowąd
- Kto?
- No ty i Harry.
- N-nie… My… Nie, nie. – Szybko zaprzeczyłam widząc ewidentną zazdrość w jej oczach – My jesteśmy tylko znajomymi.
Na moje słowa nieco się uspokoiła i powróciła do rozpakowywania torby.
- Ma kogoś?
- Nie wiem. Ale chyba raczej nie. W każdym bądź razie z nikim do tej pory go nie widywałam. – Odpowiedziałam, czując się tym samym niezręcznie
- Wierzę ci. Nie potrafisz kłamać. No w każdym bądź razie nie wyglądasz na taką osobę.
Och tak, mów więcej. Przed sekundą okłamałam cię w siedemdziesięciu procentach, ale tak, tak. Kłamać to ja nie potrafię.
Westchnęłam po czym chwyciłam telefon. W tym samym momencie zaczął dzwonić. Świetnie. Akurat jego mi tutaj jeszcze w tym wszystkim brakowało.
- Halo? – westchnęłam gdy tylko zaakceptowałam połączenie
- A pytałem się czy to coś poważnego, to nie. Oczywiście nie łaska odpisać, albo odebrać telefon, tak? Wydzwaniałem do ciebie chyba z tysiąc razy!
- Uspokój się.
- Jak mam być spokojny! – krzyknął. Zapanowała cisza jednak wiedziałam, że tam jest. Słyszałam jak wzdycha z politowaniem – Błagam cię, nie rób mi tego nigdy więcej. Za chwilę do ciebie przyjdę.
- Nie. – Szybko zaprzeczyłam przez co spotkałam się z pytającym spojrzeniem dziewczyny – Chcę się w spokoju przygotować do pokazu.
- No jak chcesz. Naciskał nie będę.
Wow, co za zmiana. Jeszcze niedawno dosłownie by mi się wciskał na siłę. Wyszedł by normalnie z tego telefonu. A teraz tak po prostu odpuszcza? Co z nim nie tak?
- W takim razie do zobaczenia.
- Tak. Cześć. – Wymamrotałam po czym się rozłączyłam. Rzuciłam telefon z powrotem na kanapę   
- Musi cię strasznie kochać. – Zaśmiała się na co momentalnie zamarłam – Twój chłopak?
- N-nie. Nie. Skąd. Na razie mi nie w głowie romanse.
- Mhmmm, nie w głowie, czy może raczej Harry ci na to nie pozwala?
- Emmm… No.. Powiedzmy, że jedno i drugie.
Na moje słowa cicho się zaśmiała następnie związując wysoko swoje włosy.
- Idę pod prysznic. – Posłała mi ciepły uśmiech po czym zniknęła za białymi drzwiami łazienki. W tym samym momencie go garderoby wpadł Harry. Dzięki Bogu, że zachciało się jej prysznica.
- Co się dzieje? Błagam cię, powiedz mi. Nie mogę przestać się martwić. Coś jest nie tak? Lou ci coś zrobił? A może…
- Harry. – Przerwałam mu rozbawiona – Po pierwsze, weź oddech. A po drugie, ja… Ja już sama nie pamiętam o co mi chodziło. – Szybko go spławiłam, odwracając się do niego tyłem, wypakowując potrzebne rzeczy z torebki
- Ktoś tu jest?
Na jego słowa zamarłam. Gwałtownie odwróciłam się w stronę krzesła na której wisiała skórzana kurtka.
- Emmm. Tak. Dzielę garderobę z inną modelką.
- Którą? – zapytał z ciekawości, wolnym krokiem chodząc po pomieszczeniu
Westchnęłam i skrzywiłam się nieco jednocześnie siadając w fotelu, podpierając dłonie na toaletce.
- Nawet nie mam cię co prosić żebyś przyjął to spokojnie. – Wymamrotałam. Zauważyłam jak do mnie podchodzi i kuca przy mnie
- Jeżeli chcesz mi powiedzieć, że przespałaś się na tej imprezie z jakimś przypadkowym facetem i…
- Na miłość boską, nie! – krzyknęłam jednocześnie zrywając się z miejsca
- I to ja mam być spokojny. – Zaśmiał się jednocześnie kładąc dłoń na moim ramieniu co nieco mnie uspokoiło. Usłyszałam jak drzwi łazienki się otwierają. Mój wzrok od razu powędrował na dziewczynę owiniętą samym ręcznikiem. Od razu zrobiło mi się słabo. Miałam wrażenie, że zaraz, tu i teraz padnę na podłogę i już nigdy więcej nie wstanę.
Chłopak się odwrócił i zamarł w bez ruchu. Zabrał swoją dłoń z mojego ramienia i stanął do mnie tyłem tym samym uważnie patrząc na dziewczynę, u której zauważyłam cień uśmiechu na ustach.
- Maya.
- Harry. – W końcu się uśmiechnęła
- Tyle lat.
- Tak. Wystarczająco dużo.
- Pewnie tyle się u ciebie zmieniło.
- U ciebie pewnie też. – Westchnął nie odrywając od niej wzroku. Zaczęła do niego podchodzić tym samym powodując u mnie automatyczne cofanie się. Chwyciłam telefon z kanapy i ruszyłam do wyjścia.
- Gdzie idziesz? – zapytał stanowczo. Nienawidzę go takiego!
- Obiecałam Lucy, że do niej zadzwonię. – Wytłumaczyłam po czym nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wyszłam z garderoby. Zamknęłam za sobą drzwi do których od razu przywarłam.
- Strasznie jej pilnujesz. Daj dziewczynie żyć. Jest dorosła.
- Ona nic nie wie o tym świecie. Mogłaby się łatwo zagubić.
- Harry. – Zaśmiała się – Nie wierzę, że to ty. Nigdy nie byłeś taki.
- No cóż. Życie potrafi zmienić człowieka.
- Oj tak.
- Poznałem wczoraj twojego syna.
Między nimi zapanowała cisza. Jednak wystarczyło mi tylko kilka zdań aby usłyszeć różnicę w jego głosie. Przy mnie nigdy taki nie był. Pomimo, że starał się unikać jej odpowiedzi, ton jego głosu był spokojny, łagodny i mimo wszystko przepełniony uczuciem.
- Nie wiedziałam, że będziecie w Oksfordzie i to akurat akurat domu Lou.
Na jej słowa chłopak się zaśmiał.
- Masz wyrzuty z tego powodu, że poznałem twojego syna? – zapytał rozbawiony – Ja bym się raczej przejmował tym, że kogoś okłamałem, no ale to ja.
- Harry, ja naprawdę tego wszystkiego żałuję. Nie jeden raz chciałam cofnąć czas.
- Ale jednak to zrobiłaś. Wiesz… Ponoć ten kto kocha…
- Ja nadal cię kocham, Harry. – Przerwała mu
Ponownie zapanowała cisza. Czułam jak moje serce prawie wyskakuje mi z piersi.
- Ja cały czas o tobie pamiętam, Maya. Wiesz kim dla mnie byłaś. I… Zawsze będziesz. Nigdy to się nie zmieni.
Po jego słowach znowu żadne z nich się nie odzywało tyle że tym razem przez dłuższą chwilę. Przełknęłam gulę, która urosła w moim gardle, ostatkami sił hamując łzy.
- W tej kwestii też nic się nie zmieniło. – Usłyszałam jej cichy śmiech.
O mój Boże! Oni się pocałowali. Oni! On ją! Ona jego! Błagam was, wyrwijcie mi serce i zakopcie gdzieś głęboko pod ziemią. Nie chcę tego czuć!
- A co z nią? – zapytała
- Z kim.
- No z Mel. To przecież oczywiste, że pytam o nią. Kim dla ciebie jest.
- Ona tylko dla mnie pracuje. Nie jest nikim ważnym jeżeli o to ci chodzi.
- Nie jest nikim ważnym. – Szepnęłam sama do siebie tym samym wypuszczając swoje łzy. Szybko zbiegłam po schodach i weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia, którym okazał się schowek na miotły. Usiadłam w kącie i podciągnęłam kolana pod brodę. Nie wydawałam z siebie żadnego dźwięku. Jedynie płakałam. W mojej głowie cały czas dudniły słowa Harry’ego oraz malowały się obrazy z dzisiejszego ranka. Jedno zaprzeczało drugiemu. Słowa były prawdziwe. Wspomnienia, jednak nie.
Wypuściłam głośno powietrze jednocześnie pociągając nosem.
Nie chce mnie krzywdzić, a nawet nie zdaje sobie sprawy ile razy już to zrobił.
Przygryzłam dolną wargę aby zahamować łzy cisnące się do moich oczu.
Usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS’a. Szybko odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość, która należała do Lou.

Od: Lou
Witaj piękna.
Czekam na ciebie przed wejściem. Nie słyszę odmowy.
Xxx

Szybko podniosłam się z ziemi i wyszłam z pomieszczenia. Po drodze zahaczyłam jeszcze o łazienkę, aby jako tako się poprawić po czym ruszyłam do umówionego miejsca.
- Zabieram cię na lunch czy ci się to podoba czy nie.
- A wiesz. Z miłą chęcią. – Uśmiechnęłam się, biorąc go pod ramię
- Nie masz żadnej torebki? Okularów?
- Kiedy do mnie napisałeś nie było mnie w garderobie, a nie mam zamiaru teraz tam wracać.
- Trzymaj. – Zaśmiał się, wręczając mi parę okularów, które od razu założyłam na nos
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się pewnie
Usłyszałam dźwięk dzwonka, na który niemalże od razu wywróciłam oczami z poirytowania.
Harry.
Odrzuciłam połączenie. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Nie teraz. Jednak znając jego temperament, będzie wydzwaniał do mnie dopóki nie odbiorę. Chociaż… Teraz ma przecież Mayę…

Do: Harold
Nie mogę teraz rozmawiać.

Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i zaczęłam się przysłuchiwać temu co Lou miał do powiedzenia.
Zatrzymaliśmy się w małej, uroczej, włoskiej restauracji jednocześnie zamawiając coś do jedzenia.
- Mam dla ciebie propozycję. Mianowicie… Chciałbym podpisać z tobą umowę. – Oznajmił, podsuwając mi dokument pod nos.
- Chcesz abym należała do twojej agencji? – zapytałam z szeroko otwartymi oczyma
- Tak. Oczywiście nie będziesz rezygnować z agencji do której teraz należysz. Z tego co wiem, to umowa dla początkujących modelek u Styles’ów zawiera punkt, który mówi, że możesz przynależeć jednocześnie do pięciu różnych agencji, tak?
- Tak, tak. Nie chodzi mi o rezygnację. Nawet nie miałabym sumienia. Harry’emu zawdzięczam… Wszystko. Gdyby nie on, zapewne nie byłoby mnie tutaj. Nie mogłabym tak po prostu odejść. Jestem… Po prostu zaskoczona twoją propozycją.
- Nie powinnaś być zaskoczona, moja droga. Jesteś fantastyczną modelką i chcę cię po prostu mieć w swojej agencji. To wszystko.
Spojrzałam jeszcze raz na umowę, ponownie uważnie ją czytając. Po chwili chwyciłam długopis i złożyłam podpis w dolnym, lewym rogu.
Uśmiechnęłam się szeroko do mężczyzny, który chwycił moją dłoń i pocałował jej wierzch.
Wyjrzałam przez szybę tym samym wpatrując się w piękny rynek Mediolanu. Włochy to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych państw. Mój wzrok zatrzymał się na szmaragdowych tęczówkach, które w tym momencie zawzięcie się we mnie wpatrywały.
- Idź, bo wolę cię mieć żywą. – Zaśmiał się również spoglądając na chłopaka
- Dziękuję ci Lou. – Westchnęłam uśmiechając się do niego ciepło następnie nachylając się nad nim i krótko całując w policzek – Do zobaczenia na pokazie.
- Do zobaczenia.
Wolnym krokiem ruszyłam do wyjścia, gdzie niemalże od razu wpadłam na wściekłego Styles’a.
- Co robiłaś w tej restauracji z tym pieprzonym dupkiem?! Miałaś ponoć tylko zadzwonić do siostry!
- Oj no przepraszam. – Wywróciłam oczami – Zaprosił mnie na lunch. To wszystko.
- Mam wrażenie, że rozmawiam z małym dzieckiem, do którego nic nie dociera! – krzyknął przez co kilka osób nakierowało na nas swój wzrok
- Tak, tak… Zapewne od obiadu się zacznie, jutro sesja i zaliczy mnie prędzej nim się obejrzę, tak?
- Rozmawiaj ze mną jak powinnaś ze mną rozmawiać!
- Czyli jak? Wytłumacz mi jak mam z tobą rozmawiać. Tylko proszę, spokojnie. Inaczej nie mam o czym mówić. – Oznajmiłam następnie ruszając w kierunku katedry
- Po pierwsze, dlaczego twój telefon jest wyłączony?
- Nie chciałam żeby ktoś mi przeszkadzał.
Na moje słowa tylko parsknął śmiechem.
- Nienawidzę, po prostu nienawidzę kiedy ktoś mi się sprzeciwia i robi rzeczy, które w dodatku nie są rozsądne!
- Posłuchaj. – Zaczęłam tym samym się zatrzymując i stając z nim twarzą w twarz – Jestem dorosła. Pełnoletnia. Nazywaj to jak tam sobie chcesz. Jestem rozsądniejszą osobą od ciebie, więc przestań się tak mną przejmować! Daj mi żyć! Jesteś tylko moim szefem, rozumiesz to? Nie muszę się stosować do twoich życiowych rad. Od dzisiaj to ja będę decydować co chcę robić, z kim chcę to robić, gdzie a nawet jak! Jeżeli ci to nie odpowiada, proszę bardzo! Zwolnij mnie! Na bruku nie zostanę skoro podpisałam kolejną umowę z Lou! Nie będziesz miał wyrzutów sumienia! Chociaż przypuszczam, że i tak byś ich nie miał. Jestem twoją kolejną modelką taką, jak każda inna! No nie, przepraszam. Nie jestem tak dobra.
- Jakim prawem podpisałaś umowę z agencją Lou! – krzyknął jednocześnie mocno chwytając mnie za nadgarstek
- Wszystko jest zgodne z prawem. W umowie, którą dałeś mi do podpisania było wyraźnie napisane, że jednocześnie mogę współpracować z pięcioma agencjami.
- Wiem co daję pracownikom do podpisania. Chcę wiedzieć dlaczego akurat Lou!
- Zaproponował mi to, więc podpisałam umowę. Nie będę się oglądać na jego przeszłość. Harry, rozumiem, że spieprzył ci życie, ale to nie mnie skrzywdził. Nie mam zamiaru wciskać mu się do łóżka ani broń Boże omotać. Ja tylko będę dla niego pracować.
- Co się stało, że taka jesteś? Chodzi ci o Mayę?
- Nie! Oczywiście, że nie!
Kłamstwo!
- Maya to naprawdę sympatyczna dziewczyna. Złamała ci serce, rozumiem to, ale ja nie mam powodu aby być o nią zła. Będziesz chciał do niej wrócić, umawiać się z kimkolwiek zechcesz, to jest twoja sprawa. Mnie to nie obchodzi. – Oznajmiłam po czym wyrwałam dłoń z jego uścisku i ruszyłam przed siebie.
Byłam pod wrażeniem tego jak spokojna w tym momencie byłam. Może właśnie tego potrzebowałam? Powiedzieć mu to wszystko prosto w twarz. Przestać w końcu wszystko w sobie dusić? Szybko dotarłam na miejsce pokazu gdzie od razu ruszyłam do garderoby, aby
 założyć swój dzisiejszy strój. Unikając wszystkich znanych mi osób dotarłam do charakteryzatorni gdzie w przeciągu godziny zostałam pomalowana i uczesana.
Po wszystkim usiadłam na dużej czarnej walizce za sceną czekając na rozpoczęcie pokazu. Kiedy w końcu usłyszałam interesujący mnie komunikat, ustawiłam się za wszystkimi dziewczynami.
Zauważyłam, że na dworze było już zupełnie ciemno, a wybieg był oświetlony tylko granatowymi i fioletowymi neonowymi światłami.
Z głośników zaczęła się wydobywać muzyka, tym samym rozpoczynając pokaz. Jako pierwsza ruszyła Maya. Wyglądała naprawdę idealnie. Nie dziwię się, że była najlepszą modelką młodego pokolenia. A z resztą bądźmy szczerzy, pomimo długiej przerwy, nadal nią jest.
Przejścia zajmowały dzisiaj o wiele więcej czasu niż na moim pierwszym pokazie. Pewnie dlatego, że wybieg był po prostu dłuższy. W końcu nadeszła moja kolej. Wyszłam na podświetloną białą, szklaną taflę i ruszyłam przed siebie pewnym krokiem.
Jedno jest pewne. Koniec z grzeczną Melanie. Ułożona dziewczynka z Holmes Chapel, to już odległa przeszłość.
Po raz ostatni razem z resztą dziewczyn wyszłam dzisiejszego wieczoru na wybieg tym samym kończąc całe show. Jak zwykle Lou wyściskał nas wszystkie, publiczność była zachwycona i bla, bla, bla. Tak jak zwykle.
- Lou? – zawołałam go gdy tylko zeszliśmy ze sceny
- Tak?
- Czy ktoś mógłby przywieść moje bagaże pod katedrę. Chciałabym od razu stąd pojechać na lotnisko.
- Harry już to załatwił. Myślałem, że ci powiedział.
- No… Chyba nie zdążył. – Zaśmiałam się – W takim razie do zobaczenia jutro?
- Tak. Wyślę ci jeszcze SMS’a o której godzinie.
- Jasne, do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – Uśmiechnął się następnie całując mnie w policzek
Szybko pobiegłam do garderoby. Jednak jak szybko do niej weszłam tak szybko chciałam z niej wyjść.
- No proszę. Nasza idealna Melanie Grey zaszczyciła nas swoją obecnością.
- Daj spokój Cara. – Upomniała ją Maya – Mel to bardzo sympatyczna dziewczyna.
- Zależy dla kogo. – Burknęła, obracając w palcach jakiś kosmetyk
Wywróciłam tylko oczami po czym przeszłam obok Hary’ego i zaczęłam wrzucać rzeczy do torby.
- Słyszałam, że jutro masz sesję z LouLou. – Zaczęła, jednocześnie odstawiając przedmiot na stolik
- Owszem. – Oznajmiłam krótko tym samym ściągając z siebie sukienkę, pozostając w samej bieliźnie. Widziałam, że widok nieco ją zadziwił
- Miałam tu powiedzieć stos argumentów przeciw, ale… Widzę, że raczej ich nie znajdę.
- No widzisz skarbie. – Zaśmiałam się sztucznie – Następnym razem poznaj mnie lepiej zanim zaczniesz o mnie w ogóle myśleć.
- No i w końcu jest wyszczekana. Nie wiem jak ty to zrobiłeś Styles, ale jestem z ciebie naprawdę dumna. Co nie zmienia faktu, że i tak cię nie lubię, dziwko.
- Ej, hamuj się Cara, jasne. – Stanął w mojej obronie
- Oj kochana. – Zaczęłam do niej podchodzić. Poczułam jak chłopak łapie moją rękę, jednak zanim zdążył zacieśnić uścisk, szybko ją wyrwałam – Jest tyle słów, które mogłabym teraz powiedzieć. Ale nie. – Zaśmiałam się cicho – Nie zniżę się do twojego poziomu, bo gdybym nawet chciała, chyba brakłoby mi podłogi. – Uśmiechnęłam się słodko następnie ubierając swoje ubrania. Chwyciłam torbę i ruszyłam do wyjścia
- Cześć Maya. – Pożegnałam się z nią, ostrożnie do niej przytulając – Cześć Cara. – Wymamrotałam będąc już jedną nogą na korytarzu.
Zeszłam na dół i wyszłam tylnym wyjściem aby uniknąć wszystkich fotografów i dziennikarzy. Taksówka już na mnie czekała.
- Cześć Lucy. – Uśmiechnęłam się, gdy tylko odebrała telefon
- Mel! O mój Boże, ty żyjesz! Tak dawno się nie odzywałaś!
- Przepraszam, miałam strasznie dużo pracy. I problemów po drodze. – Zaśmiałam się – No ale nie dzwonię po to.  Chciałam się zapytać co u was słychać i oznajmić iż jutro przylatuję do mojego ukochanego siostrzeńca, bo mam akurat cztery dni wolnego.
- O mój Boże! Brian! Ciocia przyjedzie do ciebie jutro!
Zaśmiałam się słysząc odgłosy w słuchawce.
- Halo, ciociu? Halo?
- Cześć skarbie. Przyjadę jutro do ciebie. Cieszysz się?
- Ciociu! Nawet nie wiesz jak bardzo! Tak strasznie tęsknię! A Harry też przyjedzie?
Na imię wypowiedziane przez chłopca moja mina automatycznie zrzedła. Westchnęłam ciężko i przymknęłam powieki.
- Nie wiem, skarbie. Porozmawiam z nim, ale… Dzisiaj się trochę pokłóciliśmy.
- Tak bywa w związkach. – Oznajmił
- Ty mały smyku! – zaśmiałam się – Po pierwsze, nie jesteśmy w żadnym związku, a po drugie, skąd ty takie rzeczy wiesz, co?
- Mama tak mówi, kiedy pokłóci się z Tom’em.
- Z Tom’em?
- Znaczy się tatą. – Poprawił się
- Słucham? – zapytałam rozbawiona
- Miałam ci o tym powiedzieć, ale… Nie było okazji.
- Masz ją teraz.
- No bo… Spotykamy się z Tom’em od dłuższego czasu. Brian bardzo go polubił. Z resztą z wzajemnością. Uwielbiają się.
- No siostrzyczko. Gratuluję ci. – Zaśmiałam się – Luc, ja muszę kończyć. Za chwilę mam samolot. Zadzwonię do ciebie jutro, okej?
- Jasne. W takim razie całujemy cię. Doleć bezpiecznie i pozdrów Harry’ego.
- Oczywiście. – Wywróciłam oczami następnie się rozłączając.

-----------------------------------------

Pokaz mody ~Mediolan~

Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 
 Mój ask x


Dać dziecku program do robienia zwiastunów hahah xd

Na tumblr z moimi wszystkimi opowiadaniami znajdziecie też opcję aby zapytać postaci z DA. Pytać mogą wszyscy, nawet osoby, które nie mają konta :) jeśli macie czas i chcecie się pobawić w takie coś to wpadnijcie tutaj :) (jak by się wam chciało to możecie podrzucić mi prompty. bardzo mi się nudzi -.- hehe x)

Na my all stories  gdzie był publikowany House Of Boys pojawił się nowy shot tym razem z #Zouis'em. Zapraszam na Orphan :)

Mam nadzieję, że wasze święta były udane tak samo jak i prezenty ^^
Tym razem życzę wam udanego Sylwestra ^^ Tylko nie upijcie mi się tam za bardzo, kotki x

Kocham was wszystkich x BEZ WYJĄTKU <3



sobota, 21 grudnia 2013

Chapter 12.

- Jesteś dzika. Tak! Dokładnie! O tak. - Kontynuował Lou, co chwilę skacząc jak jakaś pantera
- Lou... Mógłbyś... Przygotować salę na kolejne zdjęcia? Byłbym ci bardzo wdzięczny. - Uśmiechnął się słodko, co tylko wywołało u mnie napad śmiechu. Lou spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale szybko się uśmiechnął.
- Muzyka dla moich uszu. - Wyszeptał jednak na tyle głośno, aby mój nastrój zmienił się o całe 180 stopni. Niechętnie ruszył w kierunku budynku gdzie miały się odbyć ostatnie już dzisiaj zdjęcia.
- Co w nim jest takiego, że na sam dźwięk jego głosu chce mi się wymiotować? - zapytałam jednocześnie przybierając kolejną pozę
- On taki już jest. Osobiście jest mi go żal. - Zaśmiał się, odkładając aparat na stolik - Świetnie ci dzisiaj poszło. Możesz być z siebie dumna. - Uśmiechnął się szeroko
- Oh, panie Styles... Niech pan nie chwali dnia przed zachodem słońca. - Oznajmiłam puszczając do niego oczko, następnie biegnąc w kierunku zamku gdzie miała się odbyć ostatnia część sesji.
Zrobiliśmy dosłownie kilka zdjęć. Każdy z nas był już okropnie zmęczony i jedyne o czym myślał to ciepłym łóżku.
Szybko się zebraliśmy i po półtorej godziny wracaliśmy do domu Lou.
- Mel, nie chcę cię męczyć kochanie, - zaczął - ale bardzo bym chciał abyś poszła w moim jutrzejszym pokazie w Mediolanie.
- Ja? - zapytałam zdziwiona. Rozumiem wybrać mnie raz, ale dwa? I to w dodatku kiedy dopiero się uczę?
- Oczywiście. Od teraz jesteś moją twarzą i będę cię angażował w większość moich pokazów, jak nie we wszystkie. - Zaśmiał się - Kiedy przyjedziemy spakuj się jak najszybciej. Samolot jest o 4 am.
Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam błagalnym wzrokiem na Harry'ego, który tylko uniósł ręce w celu protestu i spasowania.
- Twoja prośba jest dla mnie rozkazem. - Odpowiedziałam najbardziej uradowanym głosem jakim tylko w tym momencie mogłam. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce szybko pobiegłam do pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Oczy mi się dosłownie zamykały. Nie miałam na nic siły. Chyba dopiero teraz zaczęłam odczuwać czym naprawdę jest zawód modelki.
Usłyszałam ciche pukanie, na które nawet nie miałam okazji odpowiedzieć, bo po kilku sekundach chłopak już do mnie podchodził.
- Pomóc ci? - zapytał chwytając jedną z upuszczonych przeze mnie koszulek
- A ty? Nie pakujesz się?
- Od dwóch dni się nie rozpakowałem. - Zaśmiał się, jednocześnie składając moje ubrania i układając je w walizce
- Lecisz z nami?
- Nie dostałem wcześniej żadnej informacji o tym pokazie, więc chyba wrócę do Nowego Jorku. - Wzruszył ramionami. Momentalnie zaprzestałam pakowania i spojrzałam na niego pytająco
- Próbujesz mi powiedzieć, że zostawiasz mnie z tą bestią samą?
- Mel, to nie jest takie hop siup dostać się na pokaz.
- Nawet dla ciebie?
- Nawet dla mnie. - Zaśmiał się
- Nie chcę tam jechać sama. - Zaczęłam marudzić jednocześnie siadając na łóżku. On tylko westchnął i usiadł koło mnie
- Mogę go w ostateczności przekonać. Wcisnąć jakiś kit...
- Tak, tak! - krzyknęłam tym samym przerywając jego wypowiedź. Następnie rzuciłam mu się na szyję, siadając mu na kolanach i mocno go przytulając.
- Spokojnie, bo mnie udusisz. - Zaśmiał się
- Trudno. - Oznajmiłam obojętnie, nie mając najmniejszego zamiaru się od niego oderwać.
Usłyszeliśmy jak ktoś zaczyna się wspinać po schodach na piętro. Odsunęliśmy się od siebie, jednak odległość między nami nie była wielka. Cały czas wpatrywaliśmy się w siebie, dosłownie zapominając o bożym świecie. Wzrok Harry'ego powędrował na moje usta, jednak bardzo szybko ponownie nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Dystans pomiędzy nami z każdym ułamkiem sekundy zaczął maleć. Poczułam jak jego dłonie delikatnie i niepewnie oplatają mnie w pasie. Z kolei ja swoje przeniosłam na jego kark.
W ostatniej sekundzie drzwi gwałtownie się otworzyły i do pokoju wpadła Sarah wraz z Lou.
- Ale Lou! - kłóciła się z nim podczas gdy ja razem z Harry'm doprowadziliśmy się do normalnej postawy, stając w bezpiecznej odległości - Dwie godziny to za mało! Mel, poprzyj oł... - Przerwała gdy nas zobaczyła - Chociaż w zasadzie to chyba się wyrobię. Nie traćmy czasu! -klasnęła w dłonie - Lou, wychodzimy.
- Tak, tak... Emm, Harry, potrzebuję fotografa na pokazie. Mam nadzieje, że nie jesteś zajęty.
- Nie, jasne. Jestem do twojej dyspozycji. Możemy teraz obmówić szczegóły, jeśli chcesz. - Oznajmił,na co mężczyzna po raz pierwszy od kąd go poznałam, szczerze się uśmiechnął
- Tak, chodź. W pokoju mam całą rozpiskę.
Cała trójka bez słowa opuściła mój pokój zostawiają mnie w nim samą. Bezsilnie opadłam na łóżko. Naprawdę obydwoje prawie przekroczyliśmy granicę.
Przymknęłam powieki i zakryłam twarz dłońmi. Już sama nie wiedziałam co robię. Wszystko działo się tak szybko. O wiele za szybko.
Energicznym ruchem podniosłam się z materaca i dokończyłam się pakować. Zarzuciłam na siebie tylko cieplejszą bluzę i razem z bagażem w ręce ruszyłam na dół gdzie Jose właśnie żegnał się z Sarą.
- Zadzwoń jak dolecicie. Uważaj na siebie. No i ubieraj się ciepło. - Mówił cicho płacząc. Mimowolnie zaśmiałam się pod nosem na ten widok
- Jose, ona nie umiera. Za niedługo się zobaczycie. - Oznajmiłam na co on oderwał się od dziewczyny i wytarł mokre od łez policzki. Po schodach zeszła zaspana Miranda, która nie wiem jakim cudem, ale mimo niewyspania wyglądała niesamowicie.
Po chwili już wszyscy w komplecie żegnaliśmy się ze sobą.
- Uważajcie na siebie. I wypocznijcie. - Prosiła Cloe przytulając mnie do siebie
- Przyjedziesz jeszcze kiedyś? - dopytywała Miranda tym samym mocno przytulając Harry'ego, na co od samego patrzenia zachciało mi się wymiotować
- Czas pokaże. - Uśmiechnął się, następnie mocniej ją obejmując.
Natychmiast odwróciłam wzrok i czym prędzej ruszyłam za Lou do samochodu. W tym momencie nie kontrolowałam się. Po prostu robiłam rzeczy bez wcześniejszego przemyślenia.
- Lou, miejsce z przodu wolne?
- Tak. Chcesz je zająć?
- Z przyjemnością. - Uśmiechnęłam się szeroko jednocześnie wsiadając do samochodu.
Od razu spotkałam się ze zdziwionym spojrzeniem Harry'ego, który właśnie zajmował tylne siedzenie.
- Co ty robisz? - zapytał kiedy mężczyzna nieznacznie oddalił się od pojazdu
- Siedzę. Chyba mi wolno.
- Koło człowieka przez którego jeszcze godzinę temu błagałaś mnie żebym pojechał z tobą do Mediolanu.
- To tylko podróż na lotnisko. Uspokój się. - Tłumaczyłam obojętnie, wyglądając za okno. On tylko parsknął śmiechem i opadł,na oparcie. Nie zdążył powiedzieć już niczego, ponieważ mężczyzna zajął miejsce kierowcy i ruszył w kierunku centrum.
Przez całą drogę starałam się udawać jak najbardziej zainteresowaną wszystkim co do mnie mówił i pomimo zmęczenia, o dziwo dobrze mi to wychodziło.
- Idźcie się już odprawić, a ja oddam samochód. - Oznajmił po czym z piskiem opon odjechał. Poprawiłam na ramieniu torbę i ruszyłam w kierunku wnętrza lotniska. Poczułam jednak, że ktoś skutecznie mnie ogranicza.
- Możesz mnie puścić? - poprosiłam patrząc na niego mogę się założyć, że z idealnie wymalowaną w oczach furią
- W co ty pogrywasz, co? Co chcesz przez to osiągnąć?!
- Przez co?!
- Przez flirt z Lou! Co, chcesz mnie tym za coś ukarać, czy jak?!
- Nie wiem dlaczego tak ci to przeszkadza.
- Do cholery, Mel! - krzyknął na tyle głośno, że kilka osób zwróciło na nas swoją uwagę - Ile będziemy się w to bawić?! W te całe podchody?! Nie dotarło do ciebie to do czego prawie dzisiaj doszło?! Kurwa mać! Ja też mam jakieś uczucia!
- To może w końcu je wykorzystaj! Nikt wiecznie na ciebie czekał nie będzie! - wykrzyczałam - Widzisz! Znowu to samo! Znowu skaczemy sobie do gardeł! Dlaczego, powiedz mi dlaczego nie może być między nami normalnej relacji?! Co stoi na przeszkodzie?!
- Fakt, że żadne z nas nie może mieć tego czego chce. - Odpowiedział nieco spokojniej. Jego słowa spowodowały u mnie nagły przypływ łez, które ostatkami sił starałam się powstrzymać. Było w tym tyle prawdy. Bolesnej jak cholera prawdy. Wyrwałam ramię z jego uścisku i pociągając nosem ruszyłam w kierunku lotniska. Gdy tylko znalazłam się w jego wnętrzu od razu podbiegła do mnie Sarah i zaprowadziła do łazienki gdzie łzy lały się już strumieniami.
- Dlaczego to wszystko jest jakie skomplikowane! - krzyknęłam uderzając pięścią w drzwi jednej z kabin
- Mel, cśiii. Uspokój się. Oddychaj głęboko. - Tłumaczyła
- Dlaczego on musi być taki uparty?! Dlaczego zawsze musi postawić na swoim?!
- A nie zauważyłaś przypadkiem tego, że jesteście identyczni? - zapytała na co ja posłałam jej zdezorientowane spojrzenie - Jesteście jak wzajemne kopie charakteru.
Na jej słowa parsknęłam śmiechem. Ja i Harry tacy sami? Ona sobie chyba żartuje.
- Spójrz na to Mel. Przeanalizuj krok po kroku, a zobaczysz, że mam rację.
Stanęłam przed lustrem i spojrzałam w swoje odbicie. Otarłam ręcznikiem łzy i jako tako doprowadzając się do porządku opuściłam toaletę. Nogi od razu poniosły mnie na dwór do chłopaka, który aktualnie siedział na murku i... Palił?
- Astma i papierosy nie idą chyba ze sobą najlepiej w parze. - Zaczęłam, siadając koło niego
- Na serio cię to obchodzi? - zaśmiał sarkastycznie - Jakoś nie sądzę. - Dokończył następnie zaciągając się papierosem. Westchnęłam na jego słowa, które nie wiedząc dlaczego, zabolały mnie. Przecież to było oczywiste, że się o niego martwiłam. Wyrwałam mu skręta i wyciągnęłam najwyżej jak tylko potrafiłam gdy próbował go odzyskać.
- Mel, nie mam ochoty na zabawę. Oddaj mi to.
- Nie. To że sam nie potrafisz zadbać o swoje zdrowie, nie znaczy, że ja tego nie zrobię. - Oznajmiłam stanowczo na co spasował.
Spojrzałam na tlącego się papierosa. Wzięłam jeden głębszy oddech i zaciągnęłam się nim ostatni raz, po czym zgasiłam jego ostatek. Wiedziałam, że patrzył na mnie zszokowany.
- Nie robiłam tego od drugiej liceum. - Zaśmiałam się na wspomnienie - Niewiele się w każdym bądź razie zmieniło. - Dodałam, na co on również cicho się zaśmiał - Nie wiedziałam, że palisz.
- Nie jestem nałogowcem. - Sprostował - Palę tylko wtedy, kiedy jestem naprawdę zdenerwowany.
- Ile papierosów wypaliłeś od naszego pierwszego spotkania?
- Zdecydowanie więcej niż przez ostatnie trzy lata.
- Świetnie. - Burknęłam pod nosem czując jak wyrzuty sumienia zżerają mnie od środka - Sorry za to wszystko. Zaczynam ci na serio współczuć, że masz na głowie taką zołzę jak ja.
No moje słowa Harry tylko się zaśmiał i objął ramieniem, przyciągając bliżej siebie.
- Wolę mieć taką zołzę niż inną. - Uśmiechnął się szeroko następnie długo i czule całując mnie w policzek. W moim brzuchu od razu zaczęły tańczyć stada motyli. To było silniejsze ode mnie. Powstrzymywanie się przed miłością do tego człowieka było po prostu niemożliwe.
Niechętnie wyrwałam się z jego uścisku, słysząc o ostatnich minutach odprawy dla osób z naszego lotu. Ramię w ramię doszliśmy do Lou i Sary, którzy czekali na nas w kolejce.
Po niecałych dwóch godzinach siedzieliśmy już w samolocie.
- Potrzebujesz snu. - Oznajmił, patrząc na mnie z góry - Odpocznij. - Wyszeptał wprost do mojego ucha, na co po moim ciele przeszły salwy przyjemnych dreszczy. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. On z kolei objął mnie ramieniem i delikatnie zaczął gładzić po plecach. Nawet nie widziałam kiedy zasnęłam.


Obudziłam się w wygodnym łóżku, przykryta puchową, świeżą pościel, która aż prosiła żeby się w nią wtulić. Leniwie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Szczególną uwagę przykuł tylko jeden szczegół. Mianowicie spokojnie śpiący Harry, zaraz przy mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i przekręciłam na bok tak, aby mieć na niego idealny widok. Przejechałam delikatnie palcem po jego ramieniu i obojczyku następnie cofając dłoń, aby go nie obudzić.
Gdyby tak było zawsze. Było by idealnie. Właśnie... Za łatwo. Zawsze trzeba dostać jakiegoś kopa w dupę.
Ale tak bardzo pragnęłam żeby był mój. Tak bardzo tego chciałam. Niestety nie zawsze dostajemy to czego chcemy.
- Dlaczego już od rana jesteś smutna? - usłyszałam głos, który był zachrypnięty jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Podniosłam na niego swój wzrok
- Nie, dlaczego tak sądzisz? - zapytałam bawiąc się skrawkiem poduszki.
Chłopak chwycił moją dłoń i mocno ją ścisnął.
- Przecież widzę.
Westchnęłam.
- Niektóre sprawy i myśli mnie przerastają.
Niemalże natychmiast poczułam jego palce na moim policzku, które następnie umiejscowił na moim karku, przyciągając mnie bliżej siebie. Delikatnie chwyciłam jego podbródek i spojrzałam w oczy, które w tym momencie były spokojne, ciepłe i radosne.
Uwielbiałam go takiego.
- Puk, puk, halo? - usłyszeliśmy głos zza drzwi, na którego dźwięk obydwoje westchnęliśmy zirytowani. - Wstaliście już? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Lou.
- Tak. Przed chwilą. - Oznajmiłam tym samym wstają z łóżka i okrywając ramiona bluzą ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę, która po chwili zaczęła rozluźniać moje spięte ciało.
Stałam w strumieniu bez ruch przez dobre piętnaście minut, tylko i wyłącznie myśląc o zdarzeniach, które miały dzisiaj miejsce. To zdecydowanie nie powinno zmierzać w tym kierunku.
Przekręciłam kurki jednocześnie zakręcając wodę. Stanęłam mokrymi stopami na chłodnej posadzce przez co przez moje ciało przebiegło stado lodowatych dreszczy.
Owinęłam się ręcznikiem i szybko przeszłam do pokoju gdzie zastałam tylko i wyłącznie Lou. Po Harry'm nie było ani śladu.
- Za piętnaście minut wyjeżdżamy do katedry, gdzie odbędzie się pokaz. - Oznajmił, lustrując mnie uważnie od stóp po głowę - Słuchaj Mel, mam dla ciebie propozycję. - Oznajmił jednocześnie zmniejszając dzielący nas dystans. - Potrzebuję modelki dla Victoria's Secret. Chciałem im wysłać zdjęcia Cary, ale  jak wiesz, nasza współpraca się nieco pokomplikowała. Sesja była by jutro wieczorem. W agencji. Na totalnym luzie. Bez żadnego stresu. Co ty na to?
- Emmm, jasne. - Uśmiechnęłam się przelotnie - Skoro uważasz, że dam sobie radę.
- Będziesz idealna. - Zaśmiał się, całując mój policzek - Z resztą Harry sam to zaproponował, a bądź co bądź, jest moim szefem. No i czasami ma rację. - Zaśmiał się głośniej - Ubierz się. Czekamy na dole.
Podeszłam do swojej walizki i wyciągnęłam z niej krótkie spodenki oraz luźną koszulkę z krótkim rękawem, sięgającą do pępka. Stopy wsunęłam w krótkie trampki, natomiast włosy związałam w luźnego koka. Założyłam na nos jeszcze okulary, torebkę przewiesiłam przez ramię i w pełni gotowa ruszyłam na dół, do lobby.
Posłałam ciepły uśmiech mężczyźnie, który otworzył przede mną drzwi hotelu.
Na podjeździe czekała na mnie długa, czarna limuzyna. Młody chłopak otworzył drzwi pasażera, tym samym wpuszczając mnie do środka pojazdu.
Ulice nie były o dziwo zatłoczone więc po niecałych trzydziestu minutach byliśmy pod dużym, białym budynkiem z kopułowatym zadaszeniem.
- Pokaz również będzie na świeżym powietrzu. - Wtrącił Lou - Sceneria będzie cudowna. A nasza Mel ponownie uhonoruje kreację.
Na jego słowa zaniemówiłam. Znowu miałam mieć na sobie jedną z najważniejszych kreacji. Naprawdę?
Zostałam zaprowadzona do jednej z garderób. Gdy tylko zostałam sama od razu bezsilnie opadłam na kanapę. Nie docierało do mnie to wszystko. Jeszcze miesiąc temu pracowałam jako nijaka kelnerka w Sweet Heaven, a dzisiaj idę w kolejnym już pokazie Louis'a de Marco i to w dodatku w honorowej kreacji.
Przetarłam dłonią twarz i ciężko odetchnęłam.
Usłyszałam dosyć intensywne pukanie do drzwi mojej garderoby, na co od razu się skrzywiłam.
Wyłożyłam wygodnie nogi na oparcie sofy i przeciągnęłam się leniwie.
- Proszę! - krzyknęłam jednocześnie przymykając powieki.
Usłyszałam ciche i ostrożnie stawiane kroki, które od razu mnie rozbawiły.
- Harry, przecież nie śpię. - Zaśmiałam się tym samym otwierając oczy niemalże od razu napotykając się na parę niebieskich tęczówek. Gwałtownie podniosłam się z miejsca, co tylko rozbawiło dziewczynę.
- Co ty tutaj robisz? Czego ode mnie chcesz? - pytałam nerwowo
- Spokojnie Mel. - zaśmiała się, zajmując moje miejsce na kanapie - Przyszłam po prostu porozmawiać.
- Nie wydaje mi się abyśmy miały wspólne tematy do rozmowy.
- A mnie wręcz przeciwnie. - Przymrużyła oczy jednocześnie uważnie mnie obserwując - Skąd ty się w ogóle wzięłaś, co? Z kawiarni w jakimś małym, zapyziałym miasteczku? Harry cię zauważył i tak od razu, bez żadnych kwalifikacji cię zatrudnił? Za długo go znam. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił. On wymaga czystej, stu procentowej perfekcji. Przyznaj się lepiej ile razy musiałaś się z nim przespać żeby w końcu dał ci ten pieprzony kontrakt, co?
- Cara, nie mam pojęcia o co ci chodzi.
- Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi! - krzyknęła - Jak często i od jak dawna pieprzysz mojego chłopaka?!
- Chyba raczej byłego chłopaka.
-  Dla twojej informacji, ja tak łatwo się nie poddaję. To co było moje, zawsze pozostanie moje. I chociażby ktoś miał ucierpieć, zrobię wszystko żeby osiągnąć cel.
- Oh, to dlatego sypiałaś z ojcem Harry'ego, tak? Później z Harry'm. Zapewne z Lou również. Wymieniać dalej?! - wymieniałam kolejno, starając się zapanować nad emocjami. Nachyliłam się nad nią tak, że patrzyłam prosto w jej zimne oczy - Posłuchaj... Nikt, a tym bardziej ty nie będzie mi mówił co mam robić a czego nie. Prędzej skoczę z mostu niż posłuchałam się takiej... Dziwki jaką jesteś ty, rozumiesz?
- Jeszcze tego pożałujesz. Zobaczysz do czego potrafię być zdolna. To wcale nie jest koniec. To dopiero początek. - Wysyczała następnie wstając, tym samym popychając mnie na stolik - Radzę ci uważać. I wszystko przemyśleć. - Dodała po czym szybko opuściła garderobę, zatrzaskując za sobą drzwi.
Przełknęłam ciężko ślinę i wyciągnęłam z kieszeni telefon, w którym po chwili już wpisywałam wiadomość.

Do: Harold
Jesteś bardzo zajęty?
Od: Harold
Z lekka. Coś się stało?

Nie odpisałam nic. Rzuciłam telefon na kanapę i schowałam twarz w dłoniach. W tym momencie miałam ochotę wziąć torbę i jak najszybciej wrócić do Holmes Chapel aby do końca życia pracować jako człowiek orkiestra w Sweet Heaven.
Usłyszałam dzwonek telefonu. Jednak nie miałam siły aby chociaż po niego sięgnąć. Siedziałam na stoliku tylko i wyłącznie czekając aż irytujący dźwięk umilknie. Kiedy nastał w końcu ten moment odetchnęłam z ulgą i wstałam aby zacząć się powoli przygotowywać do pokazu. Nie było mi to jednak dane, bo ktoś zaczął ponownie pukać do drzwi. Pewnie to Harry. Chociaż nie. On by wszedł bez pukania. W takim razie powtórka sprzed pięciu minut? Blond zdzira zapomniała czegoś dodać? A może stoi za drzwiami z nożem, którym będzie próbowała mnie zadźgać?
Żwawym krokiem ruszyłam do drzwi, które energicznie otwarłam tym samym biorąc głęboki wdech i zamykając oczy.
- Cara, odczep się w końcu ode mnie! Nie dociera do ciebie jak ktoś prosi raz?! - krzyknęłam następnie rozchylając powieki aby spojrzeć jej w twarz. Jednak to kogo przede mną zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

-------------------------------------------------
Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 
+ jeśli macie jakieś pytania do mnie, PISZCIE :) Ask meeeee

Na tumblr z moimi wszystkimi opowiadaniami znajdziecie też opcję aby zapytać postaci z DA. Pytać mogą wszyscy, nawet osoby, które nie mają konta :) jeśli macie czas i chcecie się pobawić w takie coś to wpadnijcie tutaj :)

Jeśli ktoś z was lubi czytać DŁUGIE ONE SHOT'Y i to w dodatku Bromance, przeczytajcie House Of Boys. Może akurat wam się spodoba :) #Zarry

~*~

Teraz główny powód, dla którego właściwie pisze tą notkę pod rozdziałem :)
IIIIIIDĄ ŚWIĘTA! CHOINKĘ STROIĆ CZAAAAAAAS
#MiśkaŚpiewa xd

Chcę wam życzyć wszystkiego co dobre!
Dużo zdrówka, szczęścia i spełnienia wszystkich marzeń.
Wiary w nie i wytrwałości, aby wszystkie się spełniły.
Nawet te (według nas) nierealne.

A teraz skoro miło już było, musi być też drama :(
Ja nie wiem... Może coś robię źle, może piszę coraz gorzej, może coraz mniej interesujące są te rozdziały, NAPRAWDĘ NIE WIEM :(
No bo wiecie... Nie chcę żeby wyszło, że jestem jakaś pazerna albo zachłanna na komentarze. Nie.
Nie będę też wyskakiwać z tekstem pt.: ,,No! Wiecie! Jak pod tą notką nie będzie co najmniej 17981464166176881 komentarzy to normalnie wiecie, nie? Rozdziału brak, blog usunięty i martwcie się sami, bo to nie mój biznes!". Nie. 
Chodzi mi tylko o to, że pod rozdziałem dziesiątym było 21 komentarzy, a pod jedenastym zaledwie (i to w dodatku w porywach) 13 :/
Czasami wchodzę na inne blogi i tych komentarzy jest na serio więcej. Nie mówię już tu nawet o blogach jak Dark, Cold/Chills czy After. 
Tam tych komentarzy jest ponad 300 pod rozdziałem, ale nie będę się porównywać do tłumaczeń opowiadań, którym autorkom, moim Dark Angel, mogłabym buty czyścić. 
Nie wiem... Jeśli faktycznie psuję to opowiadanie, to napiszcie mi co robię źle. Zrobię wszystko żeby wszystko było znowu dobrze :(
Tak by mi się marzyło dostać pod choinkę trochę fajnych komentarzy. Pytania do postaci też by były fajne.
Ale trudno... Przepraszam, że nie potrafię napisać czegoś tak zajebistego jak powyżej wymienione tłumaczenia.
#MiśkaMaDepresjeZaCoPrzeprasza

Wesołych Świąt!
Szczęśliwego Nowego Roku!


         










piątek, 13 grudnia 2013

Chapter 11.

Włóczyłem się bez celu po ulicach Oxfordu już kolejną z rzędu godzinę. Czasami nienawidziłem siebie za te niekontrolowane wybuchy złości. Robiły jeszcze więcej szkody. Jakby było mi tego wszystkiego mało...
Moją uwagę przykuł podświetlony napis jednego z nielicznych tu klubów.
Upić się? W zasadzie dlaczego nie?
Jutro sesja... A, chrzanić to.
Już od samego wejścia czuć było zapach alkoholu wymieszanego z dymem papierosowym i innymi używkami.
Czyli jak wszędzie.
Usiadłem przy barze, tym samym dając barmanowi gest, którym oznajmiłem co chcę zamówić. Odwróciłem się przodem do tańczących na parkiecie ludzi. Głównie studenci.
Wypiłem swoją pierwszą kolejkę i zamówiłem kolejną. Ponownie zlustrowałem klub, jednak tym razem dokładniej. Moją uwagę przykuł jeden stolik przy którym siedziała grupa ludzi. Kilku z nich wydawało się być znajomych. Przymrużyłem lekko oczy, aby wyostrzyć obraz.
Pili, palili, niektórzy nawet ćpali. No tak. Studenci odreagowują tydzień. Zdziwił mnie jednak fakt, że Mel..
Chwila, moment, zaraz... Co?!
Gwałtownie zerwałem się z miejsca i potrącając kogoś co chwilę, przedzierałem się przez tłum, aby dotrzeć do dziewczyny, która na przemian piła i paliła mam nadzieję, że tylko alkohol i papierosy.
Kiedy dotarłem do stolika wszyscy się z czegoś śmiali. Mój wzrok powędrował do chłopaka, który mocno obejmował Melanie w pasie.
Od razu zaczęła się we mnie zbierać złość.
Szczerze, to nie mam pojęcia dlaczego tak reagowałem. Przecież nic szczególnego nas nie łączy. Ja jestem tylko jej szefem, ona tylko dla mnie pracuje. To wszystko. Ale jednak pomimo to coś mnie do niej ciągnie. Może dlatego, że po prostu dobrze się z nią rozmawia? W zasadzie mogę jej powiedzieć wszystko i wiem, że zawsze mi pomoże. Czułem się za nią w pewnym sensie odpowiedzialny.
- Melanie?
Na dźwięk mojego głosu dziewczyna spojrzała na mnie, po czym, tak jak cała reszta, ponownie wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Idziemy. - Oznajmiłem chwytając ją za rękę i pomagając wstać.
- Ej no, gościu. Znajdź sobie swoją laskę. - Protestował ten, który ją obejmował. Ja natomiast zupełnie go zignorowałem i razem z Mel ruszyłem do wyjścia.

- I wiesz co?
- Nie mam pojęcia. - Westchnąłem, tym samym pomagając dziewczynie jako tako iść
- W zasadzie to sama nie wiem. - Odpowiedziała, po czym zaczęła się śmiać
- Coś ty piła, paliła, albo ćpała? - zaśmiałem się pod nosem.
No bo pomimo wszystko jej niektóre zachowania były przekomiczne.
- No i wiecie, Harry Styles był w klubie, ale wyszedł z tą nową modelką. A tak chciałam z nim pogadać.
- Mhmmm... Pogadać. - Usłyszałem rozmowę kilku dziewczyn, która odbijała się echem od ścian kamienic. Automatycznie skręciłem w jedną z węższych uliczek. Nie zależało mi teraz na spotykaniu napalonych dziewczyn, które były nieprzewidywalne.
- Wiecie co? Stawiam stówę, że oni mają ze sobą romans. - Oznajmiła jedna z nich, na co parsknąłem śmiechem. Czego to ludzie dzisiaj nie wymyślą
- Steve, co ty robisz? Ja chcę na plażę. - Marudziła, próbując się wyrwać z mojego uścisku
- Nie jestem Steve.
- Nie? - zapytała z przerażeniem - To kim ty jesteś i... Kim jestem ja?
- Muszę chyba ci kupić jakiś łańcuch i przywiązać nim do łóżka, bo nie wyrobię zdrowotnie przy tobie. - Zaśmiałem się, jednocześnie zaczesując pasemko jej włosów za ucho.
Przyjrzałem się jej uważnie. W tym momencie stała nieruchomo. Jedynie oddychała i wpatrywała się we mnie jak zahipnotyzowana. Dokładnie skanowałem jej twarz. Wychwytywałem każdy detal.
Muszę przyznać, że była idealna. Naprawdę. Przyznaję się bez bicia. I osobiście nie dziwi mnie to, że Lou ją tak uwielbia. Co też nie zmienia faktu, że ani trochę mi się nie podoba.
Przejechałem kciukiem po jej policzku i zatrzymałem się na podbródku, który delikatnie uniosłem do góry.
- I tak niczego nie zapamiętasz. - Uśmiechnąłem się po czym nachyliłem nad nią i pocałowałem.
Nie był to pierwszy raz. Pamiętam jak pocałowała mnie po pokazie. Co prawda tego nie pamięta, ale mnie jak na razie to nie przeszkadzało.
Poczułem jak jedną dłoń kładzie na moim karku, a drugą wplątuje we włosy. Przez mój kręgosłup przebiegł delikatny, lekko wyczuwalny dreszcz, jednak tyle wystarczyło abym się od niej oderwał.
- Musimy wracać. - Oznajmiłem po czym ponownie chwyciłem ją w pasie i pomogłem doprowadzić do domu.
Wyjście pod tą sakramencką górę nie było wcale takie łatwe biorąc pod uwagę stan Melanie i moją miłość do wspinaczki. Jednak jakoś się udało.
Najciszej jak tylko potrafiłem dotarłem do mojego pokoju, gdzie przeszliśmy od razu do łóżka. W tym samym momencie straciliśmy równowagę, więc opadliśmy na poduszki, tym samym znajdując się w dosyć dwuznacznej sytuacji. Żadne z nas nie hamowało w tym momencie śmiechu. Jednak po pewnym czasie ponownie tej nocy zaczęliśmy się w siebie wpatrywać. Nie potrafiłem dłużej wytrzymać tej presji. Pocałowałem ją. Znowu. Wiem, że nie powinienem się tak bawić, ale w tym momencie to było silniejsze ode mnie.
Jej dłonie powędrowały do mojej koszuli, której guziki powoli zaczęła rozpinać. Z kolei moje ręce wędrowały w górę jej ud.
Szybko jednak wyrwałem się z transu i zdałem sobie sprawę do czego to zmierza. Delikatnie się od niej oderwałem i oparłem swoje czoło o jej tym samym uspokajając swój nieco przyspieszony oddech.
- Nie możemy. - Wyszeptałem jednocześnie składając na jej ustach drobne pocałunki
- Dlaczego? - zapytała wyraźnie rozczarowana co tylko mnie rozbawiło
- Bo nie wiesz co się wokół ciebie dzieje.
- Wiem!
- Tak? No to powiedz jak masz na imię, jak na imię mam ja i gdzie jesteśmy.
- Ja jestem Kiera, ty jesteś Emett i jesteśmy w Londynie.
- No.. Z ostatnim prawie trafiłaś. - Zaśmiałem się pod nosem po czym po raz ostatni krótko ją pocałowałem i usiadłem na jej biodrach. Powoli zacząłem ściągać jej ubrania, pozostawiając ją w samej bieliźnie. Naprawdę powstrzymywałem się ostatkiem sił. Nie moja wina, że Melanie Grey jest tak cholernie pociągającą fizycznie dziewczyną. Jakimś cudem udało mi się ją ubrać w moją koszulkę. Jak najskuteczniej starałem się zmyć jej makijaż, co nie powiem, w miarę mi się udało. Po dziesięciu minutach już spała.

***

 Nie za bardzo wiedziałam co się ze mną dzieje. Od momentu dotarcia do klubu i wypicia pierwszej kolejki miałam totalną pustkę w głowie. Nie pamiętałam niczego.
Ostrożnie się podniosłam i usiadłam na łóżku. Byłam w pokoju Harry'ego, to pewne, ale dlaczego?
Przeczesałam palcami nerwowo włosy, które opadły na lewą stronę mojej twarzy.
- Widzę, że śpiąca królewna już wstała.
Szybko odwróciłam głowę w kierunku, z którego dobiegał głos, jednak okazało się to największym błędem w całym moim życiu.
- Czy przed śmiercią zdążę jeszcze powiedzieć rodzicom, że ich kocham? - zapytałam jednocześnie opadając na poduszki, na co on tylko się zaśmiał.
Jasne pieprzony perfekcjonisto. Śmiej się ze mnie. Jasne.
- Pamiętasz coś? Cokolwiek?
- Nie bardzo...
- Mhmmm...
- 'Mhmmm' czyli dobrze, czy 'mhmmm' trumna już czeka?
- Zależy z której strony spojrzeć.
- Bardzo narozrabiałam? - dopytywałam tym samym na niego spoglądając. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. Radosny jak nigdy dotąd.
- Nie. Powiedziałbym, że prawie w ogóle. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej
- Co ci się stało, że jesteś taki szczęśliwy, co?
- Nie musisz tego wiedzieć. - Zaśmiał się
- Wytłumacz mi jedno. Dlaczego TY musisz wiedzieć o mnie wszystko łącznie z najbardziej prywatnymi sprawami, a ja zaledwie wiem tylko jak się nazywasz.
- Tyle ci wystarczy. A poza tym wiesz o mnie więcej niż ci się wydaje.
Między nami zapanowała cisza, ale nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Uspokajała mnie. Harry przekręcił głowę na bok i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Wiesz... Do twarzy ci w... Pościeli. - Oznajmił, następnie zaczynając się śmiać. Po pewnym czasie ja także do niego dołączyłam.
Nie trwało to jednak za długo, kiedy do pokoju wtargnął pełny energii, przeszczęśliwy Lou.
- Melanie, moje słońce najdroższe. Najmocniej cię przepraszam za mojego syna.
Zauważyłam, że na jego słowa Harry automatycznie się spiął. Jego spojrzenie było przepełnione nienawiścią, złością i potwornym bólem. Bądź co bądź, było mi go naprawdę szkoda.
- Louis... To żaden problem. Swoją drogą to cieszę się, że poznałam Mike'a. To wspaniały chłopiec.
- Powiem ci coś w tajemnicy. - Uśmiechnął się szeroko następnie się nade mną nachylając - Mikey jest tobą wprost zauroczony. - Zaśmiał się chrapliwie, na co mimowolnie się skrzywiłam. - No to co? Za godzinę spotykamy się na dole? - zapytał Harry'ego, który w tym momencie zajmował się jednym ze swoich aparatów. Spojrzał na niego zdezorientowany.
- Słucham?
Mężczyzna tylko westchną zirytowany.
- Pytam się czy godzina wystarczy abyś się przygotował do sesji.
- W zupełności.
Lou przeniósł swój wzrok ponownie na mnie, posyłając mi szeroki uśmiech.
- W takim razie do zobaczenia kochana. Już nie mogę się doczekać. - Oznajmił po czym ruszył do wyjścia.
Kiedy zostaliśmy z Harrym sami, tym razem w pokoju zapanowała ta niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. O czym rozmawiać.
Jednak w końcu na mnie spojrzał i przerwał dotychczasowe milczenie.
- Więc... Emmm... Boli cię głowa?
- Jakoś nie bardzo. Pomimo, że zapewne nie wypiłam najmniej. - Zaśmiałam się pod nosem, na co przez jego usta przemknął cień uśmiechu - Masz ze mną istne piekło. Same kłopoty.
- Uwierz mi, bywały gorsze.
- Harry, ja naprawdę przepraszam. Po prostu... Wiedziałam jak zareagujesz na to, że Maya...
- Nie ma o czym mówić. - Przerwał szybko, zanim zdążyłam dokończyć.
Miałam do niego mnóstwo pytań. Już od dłuższego czasu. Codziennie przybywało ich jeszcze więcej, ale... Bałam się jakiekolwiek z nich zadać. No bo spójrzmy prawdzie w oczy. Nie wiedziałam czy jesteśmy chociażby przyjaciółmi...
- O czym myślisz? - zapytał ni stąd ni  zowąd
- A, o wszystkim i o niczym. Jak zwykle zresztą.
- Jakieś szczególnie trudne tematy?
- No... Kilka by się znalazło. - Westchnęłam ciężko - Ale... Wątpię żebyś mi z nimi pomógł.
- Ej! Aż takim idiotą nie jestem!
- Przecież niczego takiego nie powiedziałam.
- No ale chyba pomyślałaś?
- Chodziło mi raczej o... Twoją reakcję niż głupotę. Ale... Nieważne. Chyba powinniśmy się zbierać. Godzina to na dobrą sprawę wcale nie tak dużo czasu. - Oznajmiłam szybko wstając z łóżka następnie zabierając swoje rzeczy i wychodząc z pokoju.

Owinięta ręcznikiem stanęłam przed szafą, z której wygrzebałam pierwsze, lepsze, jako tako nadające się do założenia ubrania.
- Jak to o moją reakcję? - zapytał gdy tylko zamknęłam drewniane drzwi. Podskoczyłam w miejscu kiedy go zobaczyłam.
- Możesz straszyć gdzieś indziej?
- Możesz odpowiedzieć na moje pytanie?
- To... To nie jest ważne.
- No nie byłbym tego taki pewien?
- Harry, to nie są moje sprawy i nie mam zamiaru cię tu teraz tym męczyć. To są po prostu moje myśli i kiedyś prędzej czy później same się wyjaśnią.
- Myślisz o mnie. - Stwierdził z zadziornym uśmiechem
- Tak? - odpowiedziałam ostrożnie, bojąc się, że coś co powiem, mogłoby być jednak nieodpowiednie.
- Ach te kobiety. Tylko by się zakochiwać mogły.
- Co? Czekaj, co?! Nie! To nie tak! To... Czy ty sobie przypadkiem nie myślisz za dużo, Styles?
- No to spróbuj zaprzeczyć. - Zaśmiał się, krzyżując ręce na piersi
- Właśnie to robię.
- Myślisz, że każda dziewczyna rozmawia ze swoim szefem owinięta tylko ręcznikiem?
- Przepraszam cię bardzo, ale to ty bez pytania wtargnąłeś do mojego pokoju.
- Mogłaś się ubrać.
- Przed tobą? Centralnie? Czy ty siebie w ogóle słyszysz?
- Tak, tłumacz to sobie jak chcesz. - Uśmiechnął się tym samym próbując dosięgnąć mojego policzka
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cię nienawidzę.
- To zabolało. - Oznajmił z teatralnym smutkiem, co nieco mnie rozbawiło. Ale nie dałam tego po sobie poznać
- Wyjdź z mojego pokoju. Już! - krzyknęłam tym samym dosłownie wypychając go na korytarz
- A buziaka chociaż dostanę?
- Nie. - Odpowiedziałam następnie zatrzaskując mu drzwi nosem.
Na prawdę go nie rozumiałam. Raz  się wkurza tak, że prawdopodobnie potrafił by mnie zabić. Z kolei później dosłownie mnie uwielbia.
Osobiście mu współczuję. Mieć takie wahania nastrojów przez całe życie... To tak jak by był w ciąży przez 23 lata! Straszne...
Szybko się przebrałam w czarne dżinsy, koszulę w granatowo-czerwoną kratę oraz ciemne trampki, po czym rozczesałam porządnie włosy i pozwoliłam im swobodnie opaść na ramiona.
Kiedy zbiegłam na dół wszyscy już siedzieli przy stole.
- Słyszałem Mel, że nie źle wczoraj zabalowaliście. - Zaśmiał się Lou następnie biorąc do ust kęs jajka na bekonie
- No... Może troszeczkę.
- Ach ten Jose. Nigdy więcej nie zostawię cię z nim samego. - Oznajmił rozbawiony tym samym spoglądając na czerwonego już od wstydu chłopaka
- Każdy człowiek, zwłaszcza taki młody jak my, czasami potrzebuje rozrywki.
- Ależ oczywiście, że tak. - Uśmiechnął się szeroko, uporczywie się we mnie wpatrując, co było dosyć niezręczne - Cudnie dzisiaj wyglądasz. Jak zwykle zresztą.
Na jego komplement posłałam mu blady uśmiech po czym spojrzałam na swój pusty talerz. Wzięłam do ręki jogurt, który powoli zaczęłam jeść. Jednak nie bardzo byłam w nastroju do jedzenia czegokolwiek. Po opróżnieniu połowy zawartości plastikowego pojemnika, położyłam go na talerzu i odsunęłam od siebie.
- Tylko tyle? - zapytała ze zdziwieniem Cloe
- Przepraszam, nie jestem jakoś specjalnie głodna.
- Ale musisz mieć siłę kochana. - Wtrącił Lou - Czeka cię kilka, jak nie kilkadziesiąt godzin ciężkiej pracy.
- Bardzo dobrze to wiem. Jednak wpychanie w siebie na siłę też nie jest najlepszym rozwiązaniem
- Ależ oczywiście. Po prostu nie chcę żeby moja dziewczynka źle się czuła.
- Tak, tak. - Wymamrotałam po czym bezsilnie opadłam na oparcie krzesła
- Zjedz coś jeszcze. Proszę. - Wyszeptał dosłownie błagalnym tonem. Spojrzałam na bruneta błagalnym wzrokiem, ale on chyba nie miał zamiaru odpuścić. Dzięki Bogu, Louis wstał od stołu i zaczął nas poganiać, żeby zrobić zdjęcia na dobrym tle. To chyba jak na razie pierwsza rzecz, za którą byłam mu naprawdę wdzięczna.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju, aby zabrać torbę i po niecałych pięciu minutach już siedziałam w samochodzie.
Wyciągnęłam słuchawki, które następnie włożyłam do uszu. Włączyłam muzykę i opierając głowę o szybę przymknęłam powieki, aby ostateczne zebrać w sobie wszystkie możliwe siły. Nie przecież mogłam nawalić na swojej pierwszej sesji.
Nie jechaliśmy długo. Na miejscu byliśmy niemalże po pół godziny.
- Dobrze. Twoja garderoba to ta po prawej. My z Harry'm jesteśmy zaraz po lewej. - Uśmiechnął się, klepiąc tym samym chłopaka po ramieniu - Sarah, do charakteryzatorni zaprowadzi cię Conrad. - Uśmiechnął się po czym ruszył w kierunku pomieszczenia, którym zapewne była jego garderoba. Odetchnęłam z ulgą na co chłopak tylko się zaśmiał pod nosem.
- Też bym tak chciał. - Westchnął rozbawiony - Przygotuj się. Za godzinę zaczynamy. - Oznajmił puszczając tym samym oczko i odchodząc.
Powoli i ostrożnie chwyciłam za klamkę, którą następnie pociągnęłam w dół, otwierając przed sobą drzwi pokoju. Był ogromny. Urządzony w stylu późnego średniowiecza, co nadawało mu niebywały urok. Mój wzrok niemalże od razu powędrował w kierunku wieszaka z masą ubrań. Wolnym krokiem do niego podeszłam i zaczęłam przeglądać kreacje, które niczym nie przypominały tych z pokazu.
Przeważały długie, zwiewne sukienki, odpowiednie w zasadzie na każdą okazję zaczynając od czerwonego dywanu, poprzez urodziny koleżanki, kończąc na zwykłych zakupach.
Rzuciłam torbę na podłogę i przygryzając dolną wargę zaczęłam intensywnie myśleć nad wyborem pierwszej kreacji.
Postawiłam na zwiewną, beżową sukienkę do ziemi, wiązaną z tyłu na szyi.
Gdy miałam już ją na sobie, nie ubierając jeszcze butów, szybko pobiegłam do charakteryzatorni.
- No nareszcie! Ileż moż... Wow! - przerwała gdy tylko mnie zobaczyła - Ta sukienka jest niesamowita.
- Prawda?
- No muszę powiedzieć, że Lou się postarał z tą nową kolekcją. Cara nie wie co traci...
- Cara?
- No tak. Przecież to zawsze ona była twarzą jego kolekcji, ale po ostatnim numerze jaki wykręciła, Louis powiedział w końcu dość.
- Tak, tak. Słyszałam o tym. - Przytaknęłam tym samym przymykając oczy, aby dać przyjaciółce łatwiejszy dostęp do moich powiek
- Powiem ci, że sława potrafi zniszczyć człowieka doszczętnie. Przecież Cara była taką fajną dziewczyną. Później zaczęła romansować z Dess'em, Harry'm.
- Kim był Dess?
- Stary Styles.
- Serio?!
- Mhmmm... Żona prawie się z nim przez to rozwiodła, ale związek z Harry'm tak jakby załagodził całą sytuację.
- A... Myślisz, że... No wiesz... Są nadal razem? - zapytałam starając się brzmieć obojętnie
- Przecież nasz seksowny fotograf poluje teraz na ciebie. - Zaśmiała się zadziornie, na co ja dałam jej tylko kuksańca w bok - Uważaj, bo rozmażę tusz i co ja wtedy zrobię?!
- Pomalujesz mnie jeszcze raz. - Zaśmiałam się, na co ona mi zawtórowała
- Mel..lanie Grey? - zapytał chłopak około dwudziestki
- Tak?
- Jesteś proszona na plan.
- Jasne. Dzięki. - Podziękowałam mu  ciepłym uśmiechem co on od razu odwzajemnił
- Idź i pokaż im kto tu rządzi.
- Oczywiście. - Westchnęłam po czym podniosłam się z krzesła i najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam po buty a następnie na plan.
- Melanie, bogini ty moja. - Zaczął gdy tylko mnie zobaczył. Kątem oka zauważyłam też Harry'ego, który chyba nie bardzo wierzył w to co widzi.
- Już znowu nie przesadzajmy z tymi bóstwami. - Zaśmiałam się nerwowo, niechętnie odwzajemniając jego uścisk
- Ale co ja poradzę, że jesteś chodzącą... Afrodytą? - dodał po chwili zastanowienia
- Możemy już zaczynać? - dotarł do nas znużony głos Harry'ego, na co, mogę przysiąc, że Lou przeklnął pod nosem
- Oczywiście. - Oznajmił ze sztucznym uśmiechem, co chłopak, równie sztucznie odwzajemnił
- Twarda jesteś. - Szepnął kiedy go mijałam
- To znaczy?
- Jeszcze nie dałaś się Lou. Podziwiam cię. - Zaśmiał się, czym wywołał u mnie szeroki uśmiech. - Tak trzymaj.
Dyskretnie przybiliśmy sobie po piątce, po czym słysząc wołanie mężczyzny pobiegłam na wzgórze, na którym już na nas czekał.
- Tak myślę o formie zdjęć. Chodzi o to, żeby wydobyć kobiece piękno. -Tłumaczył zawzięcie - Bądź naturalna. Zaczniemy może na tych skałach. Usiądź na nich. - Instruował mnie. Spojrzał na mnie przechylając głowę. - Nie, nie... Hmmm... Co by tu...
- Niech się położy. - Zasugerował Harry
- Człowiek geniusz. - Klasnął w dłonie następnie delikatnie mnie popychając, abym się położyła. Odszedł, zostawiając mnie samą. Usłyszałam dźwięk aparatu, który dał znak, że chłopak zaczął robić zdjęcia.
Starałam się wykonać pracę najlepiej jak tylko potrafiłam, co sądząc po minie Lou, bardzo dobrze mi wychodziło.
- Okej. Teraz wstań i przejdź odrobinę do tyłu. - Poprosił Harry, zmieniając tym samym aparat - Chwyć sukienkę w obie ręce. Okej. Tak. - Mówił cały czas wykonując fotografie - Unieś ją delikatnie do góry. O tak. Super.
- A gdyby zrobić zdjęcia na polanie?
- Nie obraź się Lou, ale myślę, że... Nie będą one najlepsze.
- To znaczy? - zapytał najwyraźniej nie rozumiejąc jego uwagi
- Najprościej mówiąc, będą wieśniackie. Chcesz wydobyć piękno Mel. Wpychając ją na łąkę, tylko ją pogrążysz.
- Jak chcesz. To ty jesteś szefem.
Harry tylko mu przytaknął, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.
- Przebierz się w kolejny kostium.
Nie minęło pięć sekund jak Conrad ciągnął mnie w kierunku jakiegoś namiotu.
- Przenieśliśmy się tutaj, żeby wszystko szło szybciej. - Wyjaśnił, wręczając mi sweter
- Jasne, nie m problemu. - Wzruszyłam ramionami, po czym szybko przebrałam się w kolejną sukienkę.
Zmieniłam makijaż oraz fryzurę i po pół godziny byłam prowadzona w kolejne miejsce sesji.
Tym razem zdjęcia robione były na plaży. Od razu pomyślałam o Brian'nie. Pamiętam jak zawsze opowiadał mi o jego wymarzonym domu nad morzem. Zaśmiałam się na to wspomnienie.
- Melanie, możemy? - zapytał Lou, tym samym wybudzając mnie z transu
- Tak. Oczywiście. - Uśmiechnęłam się. Stanęłam na swoim miejscu i zaczęłam pozować do zdjęć. Szczerze, to nie przypuszczałam, że będzie to takie proste i przyjemnie. Naprawdę świetnie się przy tym bawiłam.
- Dobrze. Na razie dziękuję. Musimy poczekać aż odrobinę się ściemni. Kolejne zdjęcia będą robione pod zamkiem. Dziękuję. - Oznajmił, po czym ruszył z dół, zapewne do naszego wcześniejszego miejsca zatrzymania.
Spojrzałam na Harry'ego, który w tym momencie wgrywał zdjęcia do komputera. Podeszłam do niego i zaczęłam się przyglądać jego pracy. Był niesamowicie skupiony. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Po około piętnastu minutach w końcu podniósł na mnie swój wzrok.
- Mamy sporo dobrych zdjęć, a to zdarza się naprawdę bardzo rzadko. - Zaśmiał się - Idziemy się przejść?
- Jasne. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. Ruszyłam jako pierwsza. Postanowiłam to dobrze wykorzystać, dlatego też po dziesięciu minutach podziwialiśmy panoramę całego Oxfordu.
Chłopak usiadł na skale i starał się uspokoić swój oddech. W tym momencie przypomniały mi się słowa Gemmy Harry ma astmę.
Szybko podeszłam do niego i usiadłam na miejscu obok.
- Wszystko w porządku? - zaczęłam wypytywać - Boże, Harry przepraszam cię. Na śmierć zapomniałam o astmie.
- Wiedziałaś? - zapytał zdziwiony, ale i jednocześnie przerażony
- Tak. Gemma mi powiedziała.
- No oczywiście. - Zaśmiał się pod nosem
- Naprawdę przepraszam.
- Nic się nie stało. To już nie jest to samo co kiedyś. Udusić się raczej nie uduszę.
 Dlaczego nie wybiłeś mi tego pomysłu z głowy?! - zapytałam z wyrzutem
- Panie mają pierwszeństwo.
- Głupek. - Wymamrotałam na co on tylko się zaśmiał. Ściągnął z szyi aparat i położył go po drugiej stronie. Zwinnie wstałam i chwyciłam go w ręce. Niestety karta okazała się być już pusta. Westchnęłam z niezadowoleniem i zaczęłam kombinować jak wykorzystać sprzęt.
- Więc... - zaczęłam po chwili namysłu - Opowiesz mi w końcu coś o sobie? -  zapytałam jednocześnie robiąc chłopakowi zdjęcie. Spojrzał na mnie rozbawiony.
- A co konkretnie chcesz wiedzieć?
- To co wiesz o mnie ty. - Powiedziałam, przechwytując aparatem kolejną sekundę dzisiejszego dnia. Zaczął nad czymś intensywnie myśleć. Jednak po chwili w końcu zaczął mówić.
- Jestem Harry Styles, mam dwadzieścia trzy lata i jeszcze więcej nieudanych związków za sobą. Biznesem związanym z modelingiem zajmuje się teoretycznie cała moja rodzina. Mama jest menagerem korporacji, tata szefem wszystkich agencji, siostra modelką, a ja fotografem i szefem oddziału w Nowym Jorku.
- Czyli biznes rodzinny?
- Chyba najprościej można to tak nazwać. -  Zaśmiał się - O moim dzieciństwie zapewne wiesz już wszystko z każdym najdrobniejszym szczegółem. Kiedy byłem nastolatkiem porządnie się buntowałem. - Uśmiechnął się na wspomnienie - Hulałem, szalałem, imprezowałem. Coś mi chyba z tego okresu zostało. Ale pomimo wszystko w miarę wyrosłem na ludzi. Zakochany tak na poważnie byłem tylko raz, ale wiesz jak się to skończyło. Dużo podróżuję, ale tego wymaga mój zawód.
- Dlaczego dzwonisz do mojej siostry? Jaki masz w tym cel? - zapytałam przeglądając zdjęcia, które mu zrobiłam. Spojrzałam na niego kiedy nie odzywał się przez dłuższy czas.
- Czuję się w pewny sposób odpowiedzialny.
- Odpowiedzialny? -  zapytałam, wyraźnie nie rozumiejąc co ma na myśli
- Zarówno za ciebie jak i całą twoją rodzinę. Ja... - przerwał na moment - Ja wiem co to znaczy być chorym na zanik mięśni.
Na jego słowa zaniemówiłam. Szybko się otrząsnęłam i podeszłam do niego, stając naprzeciwko.
- Jak to?
Chwycił moją rękę i pociągnął mnie tak, że siedziałam na skale obok niego.
- Lekarze wykryli u mnie tą chorobę kiedy miałem cztery lata. Na rehabilitację chodziłem do szesnastego roku życia. Wtedy okazało się, że wszystko zaczyna wracać do normy. Że zaczynam zdrowieć. Dlatego chodzę codziennie wieczorem na siłownię. Żeby się nie cofnąć, pomimo że po chorobie nie ma już praktycznie ani śladu. Po prostu... Nie mógłbym przechodzić przez to jeszcze raz.
Między nami zapanowała cisza. Harry cały czas wpatrywał się w swoje palce, natomiast ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.
Autentycznie byłam w szoku. Nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego słowa.
W końcu na mnie spojrzał. Starał się wyczytać jakąkolwiek reakcję z mojej twarzy, jednak na marne.
Po około pięciu minutach w końcu się otrząsnęłam.
- Przepraszam... Gdybym wiedziała, w ogóle nie zaczynałabym tej ro...
- Nie. W zasadzie cieszę się, że o tym wiesz.
- Masz ze mną same problemy. Jak nie uciekam to wymuszam. Osobiście ci współczuję.
Na moje słowa on tylko donośnie się zaśmiał i objął mnie ramieniem.
- Przynajmniej potrafisz się do tego przyznać. - Uśmiechnął się szeroko - Ale powiem ci, że cieszę się, że cię mam. Może ja dla ciebie jestem tylko szefem, ale ty dla mnie... - przerwał na chwilę - Jesteś jak druga siostra. Chociaż nawet Gemmie tyle o sobie nie mówię.
- Emmm... Wiesz... - zaczęłam zakłopotana - Polecam się na przyszłość. - Oznajmiłam z dorodnymi rumieńcami na policzkach.
- Zapamiętam. - Zaśmiał się, delikatnie zacieśniając uścisk

------------------------------------------------------------

Sesja zdjęciowa ~Oxford~

Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 
+ jeśli macie jakieś pytania do mnie, PISZCIE :) Ask meeeee
Pytania postaciom możecie zadawać tutaj.
Tłumaczenie OMN
Chcę podziękować @MyBooBear_xx za ostatni komentarz pod rozdziałem :) nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło kiedy go przeczytałam x
Chcę ogólnie podziękować osobom, które to komentują. Każdy komentarz, nawet ten najkrótszy wiele dla mnie znaczy.
Przynajmniej wiem, że czyta to ktoś jeszcze oprócz moich dwóch koleżanek z klasy :D
Dodaję dzisiaj, bo jutro moja mama ma premierę w teatrze, na którą idę, a spektakl trwa ponad 3h, więc... Raczej bym nie zdążyła go wstawić w sobotę xd

P.S. Przepraszam jeśli pojawiły się jakiekolwiek błędy. Starałam się poprawić wszystkie, ale dzisiaj... Jestem nie do życia :( Przepraszam :(