wtorek, 17 czerwca 2014

Wasze pytania...

...dotyczące Dark Angel 2


Taaaaak... Cóż, nie ja wcale nie zachowuję się jak ta pani na obrazku...
Cóż...
No...
Właśnie...


Jest to już ostatni post (bitch please hahaha, zapewne nie ze mną xd) na tym blogu.
Jako że pod ostatnim postem przywitało mnie kilka dosyć istotnych pytań, postanowiłam na nie odpisać tutaj, ponieważ nie każdy pamięta, aby sprawdzić odpowiedź :)
(post będzie aktualizowany z każdym nowym pytaniem)


|DA|

Q: DA 2 będzie publikowane tylko na wattpadzie?
A: Tak, ale wattpad jest dostępny dla wszystkich, dokładnie tak samo jak blogger :)

Q: Czy tu będziesz pisała jeszcze jakieś opowiadanie?
A: Nie. Jest to blog tylko z jednym opowiadaniem. Nie chciałabym robić zamieszania. Poza tym nie jestem wielką fanką technologii bloggera i pisałam już kiedyś, że po DA przenoszę się całkowicie na tumblra. Pomijając DA 2, poza tm NIC z mojej twórczości nie będzie publikowane. (oprócz oczywiście imaginów na oficjalnym blogu, gdzie należę do załogi)

Q: Czy jest możliwość bycia informowaną przez e-mail?
A: Przykro mi, ale informuję tylko przez tt lub w ostateczności ask. Ale rozdziały będą dodawane również w soboty, dlatego nie powinno być z tym chyba problemu :)

Q: Kiedy zaczyna się DA 2?
A: Startujemy po wakacjach! Dokładnie 13.09 :D

Q: Dasz tu linka do DA 2?
A: Te fioletowe literki to właśnie są linki

Q: Podasz link do bloga, na którym piszesz imaginy? 
A: Normalne imaginy http://imagin1d.blogspot.com/; one shots - bromance myallstories-majkelina22.tumblr.com

Q: Dlaczego DA 2 nie wyświetla się na wattpadzie?
A: Zrezygnowałam z drugiej części. Nie pisałam o tym tutaj, ponieważ nie zauważyłam potrzeby. Większość zapomniała już o tym opowiadaniu, co widać było po wyświetleniach pierwszego rozdziału. Poza tym doszłam do wniosku, że nie potrafię już niczego napisać. Wypaliłam się jeśli chodzi o opowiadania hetero. Nie mam już na nie pomysłu. Przykro mi. Może jeszcze kiedyś mnie olśni, natchnie i powrócę do tego opowiadania, ale raczej się żegnam.


sobota, 14 czerwca 2014

DARK ANGEL 2 !

LUDZISKA ME KOCHANE!
Pamiętacie jak pisałam, że na wattpad napiszę jeszcze raz Dark Angel z dodatkowymi scenami?
NO TO OCZYWISTE JEST TO, ŻE PISAĆ BĘDĘ :D
Ale nie do końca to co obiecałam.
So, tak sobie kiedyś leżałam i myślałam, i myślałam, no i jeszcze raz myślałam, aż w końcu wymyśliłam, że napiszę Dark Angel. Jeszcze raz. Z perspektywy Harry'ego.
TAK!
W zasadzie będzie to całkiem nowe opowiadanie, jednakże o tym samym przebiegu zdarzeń/tematyce/z tym samym zakończeniem, JEDNAKŻE z mnóstwem dodatkowych scen oraz wątków, o których nikt z was nie wiedział ^^
Już teraz zacznę pisać opis, aby zastąpić czymś ten bełkot na stronie tytułowej, a przed moim wyjazdem, czyli przed 19.06, powinien się pojawić prolog :)
Ogólnie z całym opowiadaniem ruszę po wakacjach. Będę miała czas aby je napisać, poukładać wszystko w głowie. Przemyśleć.
Proszę także osoby, które wpisały się do informowanych, aby zweryfikowały swoje nazwy i napisały mi, czy nadal chcą być informowane.
Piszę w zasadzie tę notkę, bo zauważyłam, że wiele z was się żegna i smuci z tego powodu, że DA się już skończyło.
Moi drodzy... Ta część to był dopiero początek ^^ *złowieszczy śmiech*


P.S. Jeżeli macie jakieś dobre wspomnienia z tą częścią DA, podzielcie się nią ze mną na tt :) #DarkAngelHS


Chapter 37.

NAJWAŻNIEJSZA NOTKA POD POSTEM, W HISTORII CAŁEGO
#DarkAngel

Dziewczyna westchnęła cicho i przekręciła na bok, otwierając zmęczone oczy i podnosząc się powoli do pozycji siedzącej.
Spojrzała z uśmiechem na chłopaka, poprawiając jego kołdrę, następnie wstając i ruszając do pokoju dziewczynki.
- No już, spokojnie. - Szepnęła, wyciągając ją z łóżeczka i ścierając drobne łezki z jej policzków, tym samym siadając w fotelu i układając ją sobie do karmienia.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy Amy się uspokoiła i uniosła delikatnie kąciki ust.
Była drobną i uroczą dziewczynką, podobną do Melanie. W zasadzie po Harrym miała jak na razie tylko małe dołeczki w policzkach, które zdobiły jej radosny i szeroki uśmiech.
Była zdecydowanie ukochaną córeczką taty. Chłopak nie wyobrażał sobie bez niej życia.
- Zaśniesz jeszcze na sekundkę? - Szepnęła, ziewając cicho, gdy Amy skończyła jeść. - Położymy się przy tacie. Co ty na to?
Dziewczynka zachichotała, chwytając w rączki swoje nóżki, nie do końca jeszcze rozumiejąc wszystkie słowa mamy. Jednak gdy tylko słyszała słowo tata, od razu stawała się szczęśliwa. Potrzebowała w zasadzie tylko ich dwójki. Harry'ego i Melanie.
Dziewczyna przeszła z nią po cichu do sypialni i położyła między sobą a chłopakiem, następnie mimowolnie zamykając powieki.
Amy wpatrywała się w nią zainteresowana przez chwilę, jednak po chwili ponownie zaczęła bawić się nóżkami, gaworząc i chichocząc co chwilę.
Odwróciła szybko główkę, czując leniwe ruchy chłopaka, na co przeturlała się tak, aby swobodnie się w niego wtulić.
- Małe rączki, małe nóżki, czyżby córeczka stęskniła się za tatą?
Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, pocierając noskiem o jego klatkę piersiową, na co Harry tylko zaśmiał się cicho, rozczulony.
- A może damy dzisiaj mamie wolne? Pojedziesz z tatą do pracy? - Wziął ją na ręce i posadził sobie na brzuchu, przez co oczka dziewczynki rozszerzyły się z radości jeszcze bardziej.
- Odbieram to jako tak. - Zaśmiał się, następnie spoglądając na dziewczynę, wyciągając do niej dłoń i gładząc delikatnie jej policzek, na co Amy wydęła wargę, chwytając twarz chłopaka w rączki i odwracając z powrotem do siebie.
- Amy, nie bądź zazdrosna. - Pokręcił rozbawiony głową, chwytając jej dłonie i całując je delikatnie. - Przecież tata kocha cię najbardziej na świecie. - Szepnął, przez co policzki dziewczynki przyozdobiły dwa malutkie dołeczki, po których przejechał delikatnie opuszkami. - Chodź, nie będziemy mamie przeszkadzać. - Podniósł się, następnie całując krótko córkę, która od razu szczelnie objęła jego szyję.
Harry wstał i przeszedł z nią do jej pokoju, kładąc ją na przewijaku i rozbierając z piżamki, kolejno zmieniając jej pieluchę.
- Pobaw się chwilę, - mówił wkładając ją do łóżeczka - a tata pójdzie się przygotować. - Ucałował ją w główkę i podał misia, następnie ruszając do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic, dodatkowo wykonując wszelkie niezbędne poranne czynności, po których przeszedł do sypialni, cicho wyciągając z szafy czyste ubrania.
- Harry, gdzie jest Amy? - szepnęła zaspana, podnosząc się szybko.
- Spokojnie. Bawi się grzecznie w łóżeczku. Zabiorę ją dzisiaj ze sobą do agencji żebyś mogła odpocząć. - Oznajmił siadając na krawędzi łóżka, delikatnie zaczesując włosy dziewczyny za ucho.
- Amy nie da ci pracować. - Westchnęła, przymykając nieco powieki na jego gest. - Więc to chyba nie jest dobry pomysł.
- Mel, zaufaj mi. Wiem co robię. - Zaśmiał się, układając ją z powrotem na poduszkach. - Dzisiaj ja się nią zajmuję, a ty masz dzień wolny.
- Gdybyś miał jakieś problemy, to dzwoń. - Spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem, gdy pochylił się nad nią i czule pocałował.
- Śpij ile tylko możesz. - Zaśmiał się cmokając ją w nos, następnie ruszając do pokoju dziewczynki, która rozmawiała zawzięcie z misiem.
- Chodź księżniczko, pora się ubrać. - Oznajmił rozbawiony, wyciągając ją z łóżeczka i podchodząc z nią do szafy. - No to w co dzisiaj się ubieramy, hmm?
Dziewczynka spojrzała na wszystkie swoje ubranka, po chwili chwytając wieszak z bordową sukienką z krótkim rękawem, na co chłopak uśmiechnął się szeroko, kładąc ją na łóżku i szybko przebierając, następnie pakując jej torbę i na końcu ubierając jej płaszczyk i buciki.
- Pożegnaj się z mamą. - Szepnął, kucając z nią w sypialni, tuż przed twarzą dziewczyny.
Amy wyciągnęła do niej rączki, tym samym obejmując delikatnie mamę i śliniąc jej policzek, co było jej dotychczasowym pocałunkiem.
Melanie uśmiechnęła się pod nosem i otworzyła powoli oczy, jednocześnie gładząc policzek dziewczynki.
- Bawcie się dobrze. Tylko nie przeszkadzaj tacie, dobrze? - Zaśmiała się, gdy mała uśmiechnęła się szeroko na to jedno słowo. - Uważajcie na siebie. - Spojrzała na chłopaka, na co Amy załkała, domagając się jej uwagi. Dziewczyna pstryknęła ją w nosek i cmoknęła krótko w usta, na co ta zachichotała.
- Do zobaczenia wieczorem. - Uśmiechnął się, całując ją czule, na co dziewczynka patrzyła z zainteresowaniem, po chwili jednak pociągając za koszulę chłopaka.
Wstał i poprawił ją sobie na rękach, następnie ruszając z nią do wyjścia, tym samym zamykając za sobą drzwi na klucz.
Amy rozglądała się dokoła, otwierając szeroko oczka, po chwili kładąc główkę na ramieniu taty i wzdychając cicho, zasnęła gdy tylko wszedł z nią do windy.

|DA|

- Dziewczyny, ja na prawdę muszę już wracać. - Zaśmiał się głośno, kiedy dziewczynka ponownie zaczęła się głośno śmiać, gdy jedna z modelek zaczęła ją łaskotać. - Mała patrzy ledwo na oczy.
- Mogę ją zabrać zawsze ze sobą. - Powiedział rozbawiona, podnosząc ją z kanapy i podchodząc do chłopaka. - To malutki aniołeczek.
- Dopóki nie jest głodna, albo tata nie wyjdzie do pracy. - Zaśmiał się odbierając ją i całując w policzek, na co zachichotała jeszcze głośniej. - Jedziemy do mamy. - Chwycił torbę i przewiesił ją sobie przez ramię, następnie żegnając się ze wszystkimi i wracając z małą do domu, gdzie po wieczornej zabawie zasnęli razem w salonie, wtuleni w siebie na dywanie.

***

Trzylatka wbiegła szybko do sypialni rodziców, siadając okrakiem na boku chłopaka.
- Tatuś, wstawaj. - Szepnęła mu do ucha, odgarniając jego włosy z czoła, na co ten tylko jęknął cicho i zmarszczył czoło, nie otwierając oczu ani na sekundę, przez co dziewczynka westchnęła, opadając na niego bezsilnie. - Tatuuuuuś, halooo.
- Amy, błagam, wczoraj nie chciałaś zasnąć do trzeciej w nocy. - Wymamrotał w poduszkę.
- Ale tatuś, dzisiaj lecimy samolotem. - Wydęła wargę, zsuwając się z niego i zajmując miejsce obok. - Do babci i dziadka i cioci i wujka. - Wymieniała, jednak posmutniała niemalże od razu gdy chłopak nie zareagował w żaden sposób. - Tatusiu, burczy mi w brzuszku. - Westchnęła, przykładając rączkę do jego policzka, na co chłopak w końcu otworzył oczy, co tylko przywitało się z jej szerokim uśmiechem.
- Na co masz ochotę?
- Jogurt i tosty. - Zachichotała radośnie, całując jego policzek i wyskakując szybko z łóżka, biegnąc do kuchni.
- Słyszę, że nasz aniołek już na nogach. - Zaśmiała się, nie otwierając oczu. - Ja poproszę to samo, jeśli to oczywiście nie problem. - Mruknęła, składając delikatny pocałunek na jego szyi. - Bardzo bym prosiła.
- Nawet po jedzeniu widać, że to nasza córka. - Zaśmiał się, całując dziewczynę w głowę. - A z charakteru to już w ogóle.
- Tato, no! - pisnęła niecierpliwie
- To ma zdecydowanie po tobie. - Zaśmiał się głośno, następnie złączając delikatnie ich usta.

***

Pięcioletnia dziewczynka naśladowała z szerokim uśmiechem kroki wszystkich modelek, które szły po wybiegu, tym samym przyprawiając wszystkich projektantów w pobliżu o szerokie uśmiechy zauroczenia.
Podbiegła szybko do chłopaka, jednocześnie przyglądając się zaciekawiona temu jak pracował.
Przez te kilka lat bardzo sie do niego upodobniła. Usta zrobił dokładnie taki sam uśmiech z parą dołeczków w policzkach. Z kolei jej włoski układały się w delikatne fale, które dodawały jej uroku i niewinności.
- Tatusiu, a ja kiedyś też będę jak mamusia? - szepnęła, wspinając się na krzesło obok, jednocześnie patrząc jak dziewczyna idzie po wybiegu. - Ma taką ładną sukienkę. I fryzurę. I buty. - Westchnęła rozmarzona, na co brunet tylko się zaśmiał i posadził ją sobie na kolanach, na co automatycznie mocno objęła jego szyję, patrząc zafascynowana na pokaz, który powoli dobiegał już końca.
- Chodź mała modelko. - Szepnął jej z uśmiechem na uszko, tym samym wstając i poprawiając jej włoski, kolejno wychodząc na wybieg, gdy wszyscy zaczęli bić brawo i powoli wstawać z miejsc.
Amy pomachała do nich z szerokim uśmiechem, drugą rączką cały czas obejmując chłopaka, który zaśmiał się głośno razem z Melanie, przy której stanęli.
Harry spojrzał na nią, tym samym uśmiechając się szeroko, podchodząc jeszcze bliżej.
- Dziękuję za to co mi dałaś. Że zmieniłaś mnie na lepszego. Że ze mną wytrzymałaś i nie zostawiłaś mie wtedy, kiedy na to zasługiwałem. Jesteś najwspanialszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem. Dziękuję ci. Za wszystko. - Szepnął, następnie całując ją długo i czule, mocno przytulając do siebie Amy, która objęła ich dwójkę z szerokim uśmiechem na ustach.

-------------------------------------------------
No i na tym etapie historia Harry'ego i Melanie się kończy.
Zacznę od ogólnego podsumowania.
Blog Dark Angel kończy swoją działalność [data + godzina] z łączną liczbą:

  • wyświetleń: 273049
  • obserwatorów: 159
  • komentarzy (pod postami. strony nie są wliczane): 1240

Dane z 22:41
No to teraz czas na coś ode mnie.
Przede wszystkim chcę podziękować wszystkim, którzy byli ze mną od początku do końca i którzy dochodzili do mnie w trakcie opowiadania i ze mną pozostali do tego momentu. Bez was ten blog by nie istniał. To w zasadzie dzięki wam dotarliśmy do końca opowiadania. Nie raz chciałam tym wszystkim po prostu rzucić i niech się dzieje wola nieba...
Wiecie co, dziękuję nawet tym, którzy odeszli. Każdemu, kto chociażby raz zajrzał na tego bloga i poświęcił swój czas, aby przeczytać chociażby fragment rozdziału.

WIELKI szacunek i podziękowania należą się również osobom, które prowadziły konta postaci:
oraz cała reszta, której niestety nazw prywatnego tt nie pamiętam. Proszę, wybaczcie mi to :( nie mam pamięci wlanej, ale wiedzcie, że ja o was pamiętam i jestem wam cholernie wdzięczna za te konta.
Pokłony w waszą stronę.
Kocham was bardzo mocno <3

Kolejna sprawa, wszystkie osoby, które rozgłaszały bloga:
i wszyscy inni... DZIĘ-KU-JĘ WAM bardzo, bardzo, bardzo... Nawet nie wiecie jak miło robi się autorce bloga, gdy ktoś poleca opowiadanie. To naprawdę niesamowite uczucie. Wtedy na serio ma się poczucie, że pisze się DLA KOGOŚ.
Więc was też kocham <3

Teraz moment na osoby, które wspierały mnie w sytuacjach kryzysowych, kiedy to już na 80% chciałam zawieszać bloga:
Jestem wam tak bardzo wdzięczna, że mi pomagałyście, podtrzymywałyście na duchu, wspierałyście mnie w ciężkich chwilach. Przez to jesteście dla mnie naprawdę jak rodzina. Każda z was tak samo ważna.

Na tym opowiadaniu, moja przygoda z pisaniem się nie kończy. Drugą część znajdziecie tutaj
Jednakże postanowiłam, że po Dark Angel kończę z opowiadaniami heteroseksualnymi i zaczynam pisać same bromance. Po prostu uznałam, że coraz trudniej jest mi pisać opowiadania typu DA...
Całą moją twórczość znajdziecie tutaj i to się na pewno nie zmieni.

Ach... No i zapomniałabym podziękować wszystkim bohaterom, a zwłaszcza Harry'emu i Selenie, za to że wiemy o ich istnieniu, przez co możemy pisać wszystkie opowiadania.

Jeszcze raz massive thank you for everything. Love ya all <3

~@majkelina22~




sobota, 7 czerwca 2014

Chapter 36.

- Wiesz, ja naprawdę nie wiem jak to się dzieje, że mała tak szybko rośnie. - Wzruszyłam ramionami, tym samym zaczynając jeść drugiego pączka.
- Cóż, może właśnie dlatego. - Zaśmiał się wskazując ciastko, którego połowy już prawie nie było. - Styles naprawdę aż tyle je? Bo mała raczej nie może mieć tego po tobie.
- Max, ona wcale nie je tak dużo.
- A rośnie jak na drożdżach. - Dodał rozbawiony na co tylko wywróciłam oczami. To naprawdę nie moja wina, że ostatnimi czasy mam ochotę na więcej niż powinnam.
- Pomożesz mi poukładać ostatnie rzeczy w pokoju małej? Zostało kilka misiów i trochę ubranek.
- Jasne. - Uśmiechnął się, następnie dopijając swoją herbatę i wstając aby ruszyć za mną do pokoju naprzeciwko sypialni. - A Harolda gdzie ci wcięło?
- Załatwia wszystkie sprawy związane z wyjazdem.
- Wyjazdem? - Uniósł brew, tym samym podnosząc z ziemi maskotkę, którą posadził na komodzie. - To wychowanie już go przerosło?
- Nie, idioto. - Wywróciłam oczami, układając w szafie buciki. - Wieczorem leci na kilka dni do Los Angeles. Zlecenie długoterminowe.
- Osobiście gdybym był nim, siedziałbym w domu na tyłku i nigdzie nie jeździł. No bo, do cholery, lada chwila urodzi mu się dziecko, a on na drugim końcu kontynentu.
- Max, to jego praca. - Westchnęłam rozbawiona jego reakcją. - A fakt, że jest swoim własnym, nie zwalnia go z jego obowiązków.
- A Melanie Grey jak zawsze go broni. Kiedy ty z tego w końcu dziewczyno wyrośniesz, co?
Na jego słowa obydwoje głośno się zaśmialiśmy, co tylko spotkało się z mocnym kopnięciem dziewczynki.
- Wszystko w porządku? - Zmarszczył czoło, widząc że chwytam się za brzuch.
- Tak, tak. Po prostu mała ostatnio jest tak jakby... Nadpobudliwa.
- Pewnie już by chciała tutaj być. I bawić się z wujciem. - Uśmiechnął się szeroko, gładząc delikatnie mój brzuch, na co mała zaczęła dosłownie wariować. - Bo to wujka będziemy kochać najbardziej, prawda? No jasne, że tak.
- Oj mój drogi, - zaśmiałam się - jak na razie jej pierwszym poważnym zauroczeniem jest definitywnie tatuś.
- Ale ta wersja jest już przereklamowana. - Jęknął, na co tylko pokręciłam głową z rozbawienia, przeczesując jego włosy.
- Cóż, skarbie. Takie życie. Brutalne i bez żadnych skrupułów.
- Jakbym tego nie wiedział. - Wywrócił oczami, rozglądając się po pomieszczeniu. - Twój cudowny narzeczony sam wyremontował pokój dla małej?
- Co do najmniejszego szczegółu. - Zaśmiałam się, powracając do składania ubrań. - Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
- Poprosiłabyś o pomoc mnie. Proste.
- No tak. Jak mogłam o tym nie pomyśleć.
- Ja też się nad tym zastanawiam.
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, po całym mieszkaniu rozniósł się donośny krzyk, na którego dźwięk ponownie poczułam kilka mocniejszych kopnięć.
- I się zaczyna. - Zaśmiałam się, gładząc brzuch, aby chociaż odrobinę uspokoić małą.
- O, widzę że znalazłaś sobie pomocnika. - Uniósł rozbawiony brew, tym samym podchodząc do mnie i nachylając się, standardowo na początku delikatnie całując mój brzuch, a następnie usta.
- Harry, obydwoje wykończycie mnie tym zachowaniem. - Westchnęłam gdy poczułam silne skurcze, na co chłopak momentalnie objął mnie w talii, abym mogła się o niego oprzeć.
Ostatnimi czasy to była codzienność.
- Ja was na razie zostawiam. Wpadnę jeszcze wieczorem. - Uśmiechnął się, następnie z nami żegnając i ruszając do wyjścia.
- O której musisz jechać?
- Za dwie godziny.
Westchnęłam cicho na jego słowa, potakując niemrawo, składając ostatnie ubranka, których właśnie w tym momencie było zdecydowanie za mało.
To oczywiste, że nie chciałam aby wyjeżdżał. Kto normalny by chciał?
- Tylko cztery dni. Obiecuję. Ani sekundy dłużej. - Szepnął, obejmując mnie w pasie, na co mimowolnie zachichotałam.
- A tylko spróbuj się spóźnić, to my już ci pokażemy gdzie raki zimują.
- Dwie kobiety to potężna złość. - Zaśmiał się głośno, całując delikatnie mój policzek. - Położysz się ze mną na chwilę?
- Jasne. - Uśmiechnęłam się, chowając ostatnie ubranka do szafy, następnie chwytając jego dłoń i ruszając do sypialni, gdzie po chwili obydwoje leżeliśmy już w łóżku. - Wiesz, ciekawi mnie jak zareagujesz kiedy zacznę rodzić. - Oznajmiłam rozbawiona, wtulając się w niego delikatnie. - Mogę się założyć, że pierwsze co, to popadł byś w panikę.
- Ja? Ja? Błagam cię. Ja byłbym najspokojniejszym człowiekiem na całym...
- O mój Boże, Harry ja rodzę. - Krzyknęłam, jednocześnie mu przerywając na co on tylko zerwał się gwałtownie z miejsca, krążąc w tę i z powrotem, mówiąc coś do siebie. - No faktycznie, bardzo spokojny. - Zaśmiałam, na co on tylko gwałtownie się zatrzymał i spojrzał na mnie mrużąc oczy.
- Kiedyś za to oberwiesz. Obiecuję ci.
- Oj, Harry. Ja tylko testuję. - Uśmiechnęłam się niewinnie, klepiąc dłonią wolne miejsce. - Chodź do nas tatusiu i już się nie gniewaj.
- Zobaczysz. - Mruknął, opadając na materac i przyciągając mnie do siebie, tym samym mocno obejmując.
Wtuliłam się w niego, kładąc głowę na klatce piersiowej Harry'ego, jednocześnie oddychając spokojnie, słysząc miarowe bicie serca chłopaka.
Westchnęłam cicho gdy poczułam, jak leniwie bawi się moimi włosami, co tylko i wyłącznie zaczęło mnie usypiać.
|DA|
Jęknęłam głośno, czując potworny skurcz w podbrzuszu, na co momentalnie skuliłam się na łóżku, gdzie również byłam sama. Harry’ego już ze mną nie było.
Wypuściłam drżący oddech, gładząc delikatnie brzuch, następnie odwracając się powoli na plecy i chwytając swój telefon z szafki, wybierając numer Maxa.
- Hej, Mel. Już sama? – Usłyszałam jego radosny głos, na co tylko i wyłącznie się uśmiechnęłam.
- Tak. Harry pewnie pojechał już kilka godzin temu. Co porabiasz?
- Właśnie szedłem pod prysznic, ale zadzwoniłaś. – Zaśmiał się, jak przypuszczam, siadając na kanapie. – A ty?
- Przed chwilą wsta-ał. – Syknęłam czując kolejny skurcz, na co chłopak tylko zaczął się dopytywać, czy wszystko jest w porządku.
Jednak nie odpowiedziałam. Skurcze nasilały się z każdym nowym, przez co było mi ciężej złapać jakikolwiek oddech.
- Ja... Max... Ja chyba rodzę.
|DA|
- Jesteś taka malutka. - Usłyszałam znajomy głos, jednak byłam zbyt zmęczona, aby otworzyć oczy. - I taka dzielna. Aż tak ci się do mamy śpieszyło? - zaśmiał się. - Nie mogłaś zaczekać jeszcze tych dwóch tygodni? Tata by wtedy z tobą był. A tak to się ciebie dzisiaj jeszcze nie spodziewał. Ale za to jesteś u wujka na rękach. Bo mama jeszcze śpi, widzisz?
Westchnęłam cicho przekręcając głowę na bok, tym samym zmuszając się aby podnieść powieki.
Uśmiechnęłam się szeroko, widząc spokojnie śpiącą dziewczynkę w ramionach Maxa. Była prześliczna.
- Max, to jest ona? - szepnęłam, tym samym przykuwając jego uwagę.
- Mama już się obudziła. - Oznajmił cicho z szerokim uśmiechem, podając mi dziewczynkę, która od razu wtuliła się w moją pierś, zaciskając dłoń w piąstkę.
Nachyliłam się nad nią, całując delikatnie w główkę, następnie gładząc ją w tym samym miejscu.
- Jest taka drobna. - Westchnęłam. - Taka śliczna. Dziękuję Max za pomoc.
- Mel, to drobiazg. Dzwoniłem do Harry'ego, ale nie odbierał telefonu. Nie wiem, może odczyta wiadomość. - Oznajmił na co tylko przytaknęłam.
Po chwili do sali weszła pielęgniarka, przez co chłopak musiał wyjść.
Wykonała kilka podstawowych badań, po których kazała mi nakarmić małą.
Usłyszałam ciche i niepewnie pukanie do drzwi, na co tylko spojrzałam w ich kierunku, gdzie po chwili zobaczyłam jak brunet niepewnie wychyla zza nich głowę, uśmiechając się szeroko niemalże od razu, gdy tylko nas zobaczył.
- Harry, co tu robisz? Nie powinieneś być w LA?
- Jak mógłbym być w Los Angeles, skoro urodziła mi się najpiękniejsza na całym świecie, malutka córeczka? - Szepnął, podchodząc do łóżka i siadając obok, na krześle. - Wszystko z nią w porządku? Z wami?
- Tak. Wszystko dobrze. Widzisz, nie mogła się już doczekać, a jak nie słyszała cię dłużej, to pewnie chciała cię poszukać. - Zaśmiałam się cicho, na co dziewczynka otworzyła powoli oczka, mrugając leniwie. - No tato, pora przywitać się z córką. - Uśmiechnęłam się, podając mu ją ostrożnie.
- Nadal nie mamy dla niej imienia. - Szepnął, gładząc delikatnie jej policzek. - A nie może być chyba bezimienna do końca życia.
- Harry, nazwijmy ją Amy. - Poprawiłam się na miejscu, spoglądając na niego.
Uśmiechnął się po chwili, nachylając nad nią i całując delikatnie w nosek, następnie pocierając o niego swoim.

- Moja malutka Amy. Amy Styles.

niedziela, 1 czerwca 2014

Chapter 35.

Pytanie na końcu notki.

- W takim razie jesteśmy umówieni? - Uśmiechnęłam się szeroko, przeglądając swoje ubrania w szafie.
- Tak. Za godzinę jestem u ciebie. Nie mogę się już doczekać. - Zaśmiał się, na co tylko pokręciłam głową z rozbawienia. - Strasznie się za tobą stęskniłem odkąd się wyprowadziłaś.
- Max, mieszkam w budynku na przeciwko. To nie jest koniec świata.
- Wiesz, kiedyś to spaliśmy na jednej kanapie. Teraz musiałbym przejść przez ulicę, a nie miałbym pewności czy Styles mnie wpuści.
- Jakby nie wpuścił, to wtedy on by spał na kanapie. - Zaśmiałam się, wyciągając z szafy parę krótkich spodenek oraz t-shirt do kompletu. - Ach, Max, dołączy do nas jeszcze Gemma. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Coś ty. Dla mnie to ona jest tym milszym z rodzeństwa. Mówiąc bardzo dosłownie.
- No to cieszę się, że jesteśmy zgodni. W takim razie widzimy się za godzinę.
- Co za godzinę? Kto za godzinę? Gdzie ty się wybierasz za godzinę? - Usłyszałam głos Harry'ego, na co tylko wywróciłam oczami, następnie żegnając się z przyjacielem i kończąc połączenie.
- Umówiłam się z twoją siostrą i Maxem na zakupy. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. I tak nie będzie cię w domu, a nie chcę siedzieć sama. - Wydęłam wargę, podchodząc do niego i zarzucając dłonie na jego szyję.
- Ale mamy jeszcze godzinę? - Uniósł brew na co szeroko się uśmiechnęłam, potakując energicznie głową.
Poczułam jak odgarnia moje włosy do tyłu, jednocześnie gładząc delikatnie mój policzek, na co mimowolnie przymknęłam powieki, czując przyjemne dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa. - To sporo czasu, nie sądzisz?
- Zależy na co. - Przygryzłam mocno wargę, czując jak wycofuje się ze mną na łóżko. - Zawsze wszystko planujesz co do sekundy, prawda?
- Ale ja wcale tego nie zaplanowałem. - Zaśmiał się, opadając ze mną na materac, muskając delikatnie moje usta. - Ja zawsze działam pod wpływem impulsu.
- Wiesz, że jesteś niemożliwy? - mruknęłam, szybko siadając na jego biodrach i przyciskając jego dłonie do łóżka. - I wiesz, że ja zamierzam to teraz wykorzystać?
- Zamierzasz?
- Ta-ał. - Skrzywiłam się, czując mocne uderzenie w brzuch.
- Czy... Czy ona właśnie...
- Kopnęła. - Przerwałam mu, przykładając dłoń do miejsca gdzie poczułam kolejne kopnięcie.
Chłopak podniósł się szybko, jednocześnie przykładając rękę do mojej, na co dziewczynka pobudziła się do ruchów jeszcze bardziej.
- Ona kopie. - Pisnął radośnie, uśmiechając się szeroko. - Ona żyje.
- Harry, to chyba oczywiste. - Zaśmiałam się. - Myślisz, że kto jadł tak dużo przez te pięć miesięcy, co?
- Ale teraz już wiem, że ona na pewno tam jest. I że mnie słyszy. I że mnie kocha. Ja chcę żeby była już z nami. - Wydął wargę, kręcąc się niecierpliwie
- Zaczekaj jeszcze trochę. - Oznajmiłam rozbawiona, przeczesując jego loki. - Ale chyba wiem kto będzie jej ulubieńcem.
- Ż-że ja?
- Nie pozwoliła mi cię nawet pocałować. - Zachichotałam, gładząc jego policzek. - Jak się urodzi, to jej pokój chyba będzie przeznaczony dla mnie. Nie opuści cię nawet na krok.
- Moja mała księżniczka. - Uśmiechnął się szeroko, czule gładząc mój brzuch. - Będzie taka malutka. Nie skrzywdzę jej? - Spojrzał na mnie przerażony
- Harry, będziesz wspaniałym tatą. Zobaczysz, że mała nie oderwie się od ciebie chociażby na sekundę. Ona już cię kocha. Spójrz na to, ty za nią szalejesz. Nie ma mowy żebyś ją skrzywdził. - Uspokoiłam go, muskając delikatnie jego usta, na co na jego twarzy pojawił się uśmiech ulgi. - Pójdę na zakupy i kupię ci coś ładnego. Co ty na to? - Uniosłam brew, na co chłopak tylko cicho się zaśmiał, bawiąc się delikatnie moją koszulką.
- Po prostu wróć szybko. Tylko tyle mi trzeba.

- Harry, idziesz ze mną do lekarza? - zapytałam, jednocześnie pakując wszystkie potrzebne rzeczy do torby, następnie patrząc na chłopaka, który uniósł wzrok znad telefonu.
- Masz dzisiaj wizytę? - Uniósł brew. - I ja o tym nic nie wiem?
- Oj, przepraszam cię, wyleciało mi z głowy.
Harry wstał szybko z kanapy i ruszył do przedpokoju, ubierając szybko swoje buty i kurtkę.
- Nie sądziłaś chyba, że tak szybko ci odpuszczę. - Zaśmiał się, chwytając moją dłoń i ruszając do wyjścia.
Uśmiechnęłam się szeroko, tym samym splatając nasze palce, czekając aż zamknie mieszkanie.
- Myślisz, że dzisiaj nam powiedzą czy to chłopiec albo dziewczynka?
- Mam taką nadzieję. - Przysunęłam się do niego nieco bliżej, gdy stanęliśmy już w windzie. - Harry, bądź ze mną szczery. Chciałbyś mieć córkę czy syna?
Zastanowił się przez chwilę, patrząc w spokoju na ziemię, następnie przenosząc na mnie swój wzrok.
- Chciałbym bardzo mieć taką małą wersję ciebie. - Zaśmiał się, na co tylko dźgnęłam go w bok, starając się powstrzymać śmiech. - Ale oczywiście jeżeli będzie to chłopiec, będę tak samo szczęśliwy.
Chłopak otworzył przede mną drzwi samochodu, na co tylko podziękowałam skinieniem głowy.
Jechaliśmy rozmawiając w zasadzie o wszystkim, zaczynając od tematu pokoju dla dziecka, kończąc na powrocie do pracy.
Czasami zastanawiałam się, czym zasłużyłam sobie na takie życie. Takie wspaniałe życie, ze wspaniałym narzeczonym przy sobie. Naprawdę, nie każdy ma takie szczęście, aby trafić na chłopaka takiego jak Harry.
Oparłam się wygodniej o oparcie fotela i westchnęłam cicho, z uśmiechem wyglądając przez okno, czując jak chłopak chwyta delikatnie moją dłoń, i zaciska na niej swój uścisk.
- Myślisz, że ona albo on mnie polubią?
- Harry. - Spojrzałam na niego, marszcząc tym samym czoło. - Przecież jesteś tatą. Jak mogliby cię nie lubić? Nie kochać?
- No wiesz, różnie z tym bywa.
- Wiesz, z tego co mi wiadomo, to ja jestem w ciąży i to ja powinnam mieć wahania hormonalne, które jak na razie masz tylko ty. - Zaśmiałam się, na co on tylko wywrócił oczami, mrucząc coś niezrozumiale pod nosem.
Po kilku kolejnych minutach jazdy w końcu dotarliśmy do szpitala, gdzie od razu ruszyliśmy do gabinetu lekarza, z którym byłam umówiona.
- Dzień dobry ponownie. - Uśmiechnął się przyjaźnie, ściskając nasze dłonie na powitanie. - Tata pewnie niecierpliwy, co?
- Niech mi pan tylko powie czy dziecko jest zdrowe i jakiej jest płci. Tyle mi wystarczy. - Oznajmił, przygryzając nerwowo wargę, jednocześnie podchodząc ze mną do kozetki, mocno ściskając moją dłoń.
Ktoś tu się chyba stresuje bardziej niż ja. A myślałam, że to jest niemożliwe.
- Dobrze, w takim razie pana zapraszam na drugą stronę, bo inaczej niczego się nie dowiemy. - Zaśmiał się, gdy chłopaka zagradzał miejsce jego pracy.
Zajęło to jednak dłuższą chwilę, zanim zorientował się o co lekarz go poprosił.
W tym momencie chciało mi się z niego śmiać. Był taki kochany. Bezbronny i zdenerwowany.
Poczułam jak mężczyzna podwija nieznacznie moją koszulkę i zsuwa odrobinę spodnie, następnie smarując mój brzuch chłodnym żelem, na którego uczucie nieco zadrżałam, przez co Harry tylko mocniej ścisnął moją dłoń, nerwowo bawiąc się jej palcami.
- Co do zdrowia, tak jak poprzednio, wszystko w jak najlepszym porządku. I mamy chło... A nie, nie, to będzie dziewczynka. - Uśmiechnął się, przybliżając obraz. - Tutaj jest główka, tu nóżki, a tutaj rączki. 
- T-to z-znaczy, że będzie córka? Moja?
- Gratuluję. - Przytaknął, podając mi kilka ręczników papierowych, abym mogła pozbyć się chłodnej substancji z ciała. - Na następną wizytę zapraszam dopiero za dwa miesiące, chyba że coś by było nie tak. Wtedy proszę przyjechać od razu.
- Coś nie tak? - Spojrzał na niego przerażony. - Przecież mówił pan, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, więc dlaczego coś miałoby być nie tak? - Mówił szybko, na jednym oddechu
- Panie Styles, czasami tak się zdarza. Jakieś przedwczesne skurcze, bóle. Nie powinny wystąpić, ponieważ ciąża przebiega poprawnie, ale nigdy nie mamy stuprocentowej pewności. Proszę być jednak spokojnym. Jeśli coś byłoby nie tak, zareagujemy od razu, tak? Jedyne co, to proszę uważać na narzeczoną i pomagać jej w miarę możliwości. Oczywiście proszę też nie przesadzać. Jeśli raz posprząta kuchnię, nic się jej nie stanie. - Zaśmiał się. - A co do leków, proszę nadal brać wcześniej wypisane witaminy. To wszystko czego trzeba. - Uśmiechnął się, tym samym wstając i wychodząc zza swojego biurka. - Do zobaczenia.
- Dziękuję, do widzenia. - Pożegnałam go uśmiechem, czekając na Harry'ego, który ściskał jego dłoń, następnie prowadząc mnie do wyjścia.
- Czyli będziemy mieć córkę. Taką malutką. - Oznajmił, opierając się o ścianę, gdy wyszliśmy z gabinetu. - Malutką córeczkę.
- Cieszysz się?
- Czy się cieszę? Mel, ja nie mogę sobie wyobrazić niczego piękniejszego. - Uśmiechnął się szeroko, następnie przyciągając mnie do siebie i mocno przytulając. - Czuję się wspaniale.
- Czyli jesteś szczęśliwy?
- To mało powiedziane. - Zaśmiał się, całując mnie w czubek głowy. - Będę miał małą córeczkę...

- O czym myślisz? - Usłyszałam jego głos, na co momentalnie zostałam wyrwana z zamyślenia
- Wiesz, przypomniało mi się jak byliśmy u lekarza i dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli córkę.
- Oh, to. - Uśmiechnął się szeroko na wspomnienie. - A pamiętasz wszystko dokładnie?
- No tak. Raczej tak.
- I wieczór też pamiętasz?
Na jego słowa wciągnęłam głośno powietrze, następnie przygryzając wnętrze swojego policzka, gdy poczułam jak jego opuszki zwinnie wkradają się pod moją koszulkę.
- Harry, błagam. - Zacisnęłam dłonie na jego podkoszulku, chowając zaczerwienioną twarz w zagłębieniu jego szyi. - Dobrze wiesz jak reaguję na takie rozmowy.
- Nic nie poradzę na to, że kocham twoje rumieńce. - Zaśmiał się, całując delikatnie moją szyję. - Są cudowne.
- Wiesz, że muszę się powoli zbierać?
- Nic nie musisz. - Mruknął, na co wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegło stado lodowatych dreszczy.
O nie. Tak się Styles bawić nie będziemy.
- Harry, jestem ciężka. Za chwilę nie wstaniesz. Nogi ci zdrętwieją.
- Przestań gadać głupoty, Mel. - Zmarszczył czoło. - Wiesz, czasem zastanawiam się, czy ty masz tam coś w tej główce.
- No właśnie chyba nie. - Zaśmiałam się, opierając swoje czoło o jego. - Jedź do pracy. Ja wrócę szybko. - Musnęłam delikatnie jego usta, następnie wstając i chwytając swoje ubrania, z którymi ruszyłam do łazienki.
Przebrałam się w nie szybko i związałam wysoko włosy, po czym ruszyłam do przedpokoju, gdzie czekał już na mnie Max, który rozmawiał z Harrym.
- No to oddaję je w twoje ręce. Uważaj na nie. - Zaśmiał się, przybijając piątkę z Mulatem, na co uniosłam wysoko brew ze zdziwienia.
- Okazuje się, że jednak potrafimy się dogadywać.
- No własnie widzę.
Przytuliłam bruneta na pożegnanie, jednocześnie całując go krótko w usta.
Zaczekałam jeszcze aż pożegna się z Maxem, po czym ruszyłam z przyjacielem do windy, rozmawiając z nim radośnie na niemalże wszystkie tematy, co idealnie wypełniło całą drogę do centrum handlowego.
- Mel! - usłyszałam znajomy głos, który należał do Gemmy. Odwróciłam się szybko napotykając jej ciepłe spojrzenie, na co automatycznie uśmiechnęłam się szeroko. - Cześć Max. - Zaśmiała się, gdy objęłam ją mocno, co tylko odwzajemniła, po chwili witając się całusem w policzek z chłopakiem. - Obkupimy dzisiaj moją bratanicę tak, że do końca życia nie będziecie jej musieli zaopatrywać w ubrania.
- Gemma, daj spokój. - Wywróciłam rozbawiona oczami. - Rozpieścisz mi ją i co ja wtedy zrobię?
- Ja właśnie od tego jestem. - Zaśmiała się donośnie, na co nasza dwójka tylko jej zawtórowała.
Pomimo, że sama nie chciałam, to było silniejsze ode mnie.
Niemalże po godzinie cała nasza trójka chodziła po centrum obładowana torbami po same uszy.
No ja naprawdę nic nie poradzę, że te wszystkie ubranka i zabawki dla dzieci są takie śliczne. Nie wińcie mnie, tylko producentów.
- A imię już wybraliście? - zapytał, upijając łyk swojej kawy
- Nie. I obawiam się, że nie wybierzemy go tak szybko. Jest tyle ładnych imion, a córka tylko jedna. - Zaśmiałam się, biorąc do ust kolejną porcję ciasta.
To naprawdę nie było takie łatwe. Myśleliśmy nad tym z Harrym już od kilku miesięcy i nadal nic nam nie wpadło do głowy.
Poczułam delikatne kopnięcie, na co mimowolnie zmarszczyłam czoło, przykładając dłoń do brzucha.
- Wszystko w porządku? - spojrzała na mnie zmartwiona
- Tak, tak. Po prostu mała odkryła dzisiaj, że może ruszać nóżkami i chyba zaczyna wykorzystywać te zdolności.
- Zaczęła kopać? - Uśmiechnęli się szeroko, na co tylko przytaknęłam rozbawiona.
Zaczęli rozmawiać zawzięcie między sobą, wymieniając się przeróżnymi pomysłami na rozpieszczanie małej, gdzie nawet nie miałam szansy się wtrącić.
Po niecałej godzinie zebraliśmy wszystkie torby, tym samym ruszając do apartamentu mojego i Harry'ego, po drodze wstępując jeszcze do kilku sklepów, przez co tylko przybyło nam bagażu.
- Gemma, może wejdziesz? - zaproponowałam, gdy stałyśmy już pod drzwiami.
- Nie, nie. Paul na mnie czeka. Idziemy dzisiaj na pokaz, także muszę wracać.
- Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę. - Westchnęłam, wyciągając swoje klucze. - Harry nigdzie nie chce mnie puścić.
- Ma totalnego bzika na waszym punkcie i szczerze, nie dziwię mu się. - Odpowiedziała rozbawiona. - Ale już niedługo. Za kilka miesięcy to ciocia będzie się zajmować małym aniołeczkiem, a mamusia będzie śmigać po wybiegu.
- Tak, już to widzę jak Harry chętnie i szybko wywiązuje się z obietnicy. - Wywróciłam oczami, jednocześnie otwierając drzwi. - No ale cóż. Z nim nie wygram. - Zaśmiałam się, chwytając torby. - W takim razie miłej zabawy. I pozdrów Paula.
- Jasne. A ty Harry'ego.
Weszłam do mieszkania, zamykając za sobą drzwi nogą, następnie zostawiając zakupy w przedpokoju i ruszając do sypialni, chcąc się przebrać w wygodne rzeczy, jednak moją uwagę przykuła dłoń w pokoju małej.
Zmarszczyłam nieznacznie czoło, wchodząc powoli do pomieszczenia, uśmiechając się szeroko, zauroczona widokiem.
Podeszłam po cichu do chłopaka umazanego farbą i kucnęłam obok, odgarniając mu loki z czoła, na co westchnął cicho i przekręcił się na bok, otwierając powoli oczy.
- Skończyłeś pokój. - Szepnęłam z szerokim uśmiechem. - Przecież powinieneś być w pracy.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę, i odwołałem dzisiejsze spotkanie. Ale nie chciałem ci zabraniać wyjścia, więc skończyłem malować, poskładałem meble. Tak, żeby wszystko było już gotowe.
- Jesteś wspaniały. - Westchnęłam przeczesując jego włosy, następnie nachylając nad nim i całując czule, kładąc się na ziemi obok niego.
Objął mnie mocno ramieniem i pozwolił, abym położyła głowę na jego klatce piersiowej.
- Jak było na zakupach?
- Cały przedpokój toreb.
- Wypuścić cię z Gemmą i Maxem na trzy godziny. - Zaśmiał się, całując mnie w czubek głowy. - Zapamiętam, żeby więcej tego nie robić.
- To tylko trochę ubrań. Sukienek. Koszulek. Bucików, skarpetek, spodenek, spódniczek. To nic takiego. - Uśmiechnęłam się do niego słodko, następnie muskając delikatnie jego usta, co od razu spotkało się z mocniejszym kopnięciem. - Już mi ciebie zabiera, a jeszcze się nie urodziła. - Wydęłam wargę.
- Nie martw się. Tata obiecuje, że dla mamy też znajdzie czas.
- Trzymam cię za słowo, tato.

----------------------------------------------------

Ponawiam pytanie. Czy mam publikować DA (po zakończeniu) na wattpad, w poprawionej wersji, ewentualnie z dodatkowymi scenami?

sobota, 31 maja 2014

Rozdział trzydziesty piąty

ROZDZIAŁ, ROZDZIAŁ... No, jeszcze nie...
ALE pisze się, jest w przygotowaniu, tyle że pojawi się tak jakby najprawdopodobniej na pewno coś około w nocy...

A teraz mam jeszcze małe pytanie.
Ostatnio ktoś się mnie pytał, czy nie myślałam nad publikowaniem opowiadania na wattpad.
Cóż... Konto już miałam od dawna, ale używałam go tylko do czytania.
Ale ostatnio pomyślałam sobie, że po zakończeniu DA, może mogłabym go opublikować jeszcze raz.
W poprawionej wersji, może z jakimiś dodatkowymi scenami gdyby mnie nie daj Bóg natchnęło...
Cóż... Nie wiem czy to dobry pomysł... I nie wiem czy w ogóle wypali.
Eh... Nie potrafię sama podejmować decyzji :(

+ ZAKOCHAŁAM SIĘ LUDZIE!
NO BŁAGAM WAS, TERAŹNIEJSZE THEME JEST CUDOWNE *-*
(ostatni wers możecie śmiało pominąć x cóż, chwila mojej słabości... zdarza się)

EDIT.

Rozdział dokończę jutro, dlatego też jutro się pojawi (w zasadzie to już dzisiaj)
Przepraszam, jestem wykończona :(

niedziela, 25 maja 2014

Chapter 34.

Chwyciłam ostatnią już torbę i ruszyłam z nią do sypialni, gdzie na łóżku leżała wykończona Gemma.
- Nie o tyle męczące jest to wypakowywanie, co sprzątanie po tym smarkaczu. - Jęknęła, przecierając dłonią czoło. - Czy on kiedykolwiek zaglądał do tej szafy?
- Przypuszczam, że od kiedy zatrudnił mnie w agencji, bardzo sporadycznie. - Zaśmiałam się, zwinnie rozsuwając zamek torby, następnie wypakowując swoje ostatnie ubrania.
Uśmiechnęłam się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, jak daleko zaszliśmy z Harrym. Na początku naszej znajomości w życiu bym nie pomyślała, że będziemy parą narzeczonych, która za kilka miesięcy zostanie rodzicami.
- Miałaś już wizytę u lekarza?
- Tak, wczoraj byliśmy. Na stoliku masz zdjęcia, jeżeli chcesz.
- Jeszcze się pytasz. - Zaśmiała się, szybko przekręcając na brzuch i chwytając z szafki kopertę z wydrukami. - Ja chcę żeby była już duża.
- Po pierwsze, nie wiadomo jeszcze czy to chłopiec czy dziewczynka, - zaczęłam rozbawiona - a po drugie, to dopiero końcówka pierwszego miesiąca.
- To musi być córka. No bo kogo będę miała rozpieszczać? I z kim będę rozmawiać na niedozwolone tematy, kiedy rodzice będą musieli wyjść i zostawić dzidziusia z ciocią?
- Jesteście z Harrym tacy sami. - Zaśmiałam się głośno na jej słowa, jednocześnie chowając torbę do szuflady pod szafą, następnie podchodząc do łóżka i kładąc się obok dziewczyny. - Dokładnie te same geny.
- U mnie jednak z mądrzejszym wyjątkiem. - Dodała rozbawiona, odkładając zdjęcia na miejsce. - Mam nadzieję, że będziecie dzisiaj na kolacji.
- Harry coś wspominał, ale nie wiem czy się wyrobi. - Wzruszyłam ramionami, patrząc na zegarek. - Zależy od tego kiedy wróci z agencji.
- To ja cię zabiorę. - Uśmiechnęła się szeroko. - Skoro już tutaj jestem.
- No nie wiem. Chciał dzisiaj zaczynać malować pokój i...
- On i malowanie? - Wtargnęła mi rozbawiona w słowo, następnie wybuchając głośnym śmiechem. - Przecież on i plastyka nigdy nie szły ze sobą w parze.
- Cóż, dzieci zmieniają ludzi. - Uśmiechnęłam się szeroko, gładząc dłonią delikatnie brzuch. - A co u ciebie i Paula. Cały czas mówimy o mnie, a ty siedzisz tak cicho. Nie myśl, że czegoś od ciebie nie wyciągnę. - Zmrużyłam oczy rozbawiona, tym samym poprawiając się na miejscu.
- Za tydzień jedziemy razem na wakacje, dlatego wtedy masz się jeszcze wstrzymać z rodzeniem, jasne? - Spojrzała na mnie surowo. - A tak poza tym to po staremu czyli idealnie. Też dzisiaj będzie, więc jeśli się nie zjawisz, będzie mu zapewne bardzo smutno.
- Dobra, dobra, nie szantażuj mnie tu. - Zaśmiałam się, podnosząc i wstając z łóżka. - Masz ochotę na coś do jedzenia albo do picia?
- Sok wystarczy. - Uśmiechnęła się, następnie odbierając telefon, który zupełnie znienacka zaczął dzwonić.
Przeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać tosty oraz jogurt dla siebie i sok dla Gemmy.
Usłyszałam ciche zamykanie drzwi, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Równie dobrze Gemma mogła pójść do łazienki.
Jednak dopiero gdy poczułam jak czyjeś ramiona oplatają mnie w talii, oderwałam się od przygotowywania śniadania.
- Już jesteś? - zapytałam zaskoczona, jednak szczęśliwa, że mam go w końcu przy sobie
- Uwinęliśmy się ze wszystkim bardzo szybko. Kilka zdjęć, dwa podpisy i jestem z powrotem. - Zaśmiał się, następnie całując długo i delikatnie mój policzek. - Gemma jest u nas?
- Tak. Pomogła mi się wypakować i poukładać ten bajzel, który po sobie zostawiłeś.
- No przepraszam, ale nie mieszkałem tu ostatnimi czasy za często. - Zaśmiał się, chwytając jednego tosta z talerza. - A poza tym ja nie przywiązuję wagi do porządku w szafach.
- Jak dobrze, że mnie ostrzegasz. Mam jeszcze przynajmniej trochę czasu na ucieczkę. - Oznajmiłam rozbawiona. - Masz jakieś plany na popołudnie?
- Myślałem, że pójdziemy do moich rodziców. No i mieliśmy zaczynać malować pokój.
- Wiesz, z tym urządzaniem myślę, że możemy jeszcze trochę poczekać. A do twoich rodziców przydałaby mi się jakaś sukienka. Nie wiem czy w cokolwiek się zmieszczę. - Zmarszczyłam czoło, przegryzając tosta między łyżeczkami jogurtu. - Zupełnie nie mam pojęcia jak to się dzieje. 
Na moje słowa tylko głośno się zaśmiał, następnie podchodząc bliżej i przyciągając mnie do siebie za biodra.
- Wiesz, sądzę że tam w brzuchu siedzi takie malutkie, wiecznie głodne dziecko. To pewnie dlatego.
- Naprawdę? Co ty nie powiesz. - Zaśmiałam się, następnie stając na palcach i muskając delikatnie jego usta, na co on tylko uśmiechnął się szeroko. - A może pójdziesz ze mną i Gemmą?
- Na zakupy? - Zmarszczył czoło, zapewne starając się wymyślić jakąś dobrą wymówkę
- Będę mierzyć sukienki. Dużo sukienek. Bardzo dużo. W większości z zamkiem z tyłu.
- W ostateczności dlaczego nie. - Oznajmił szybko, chwytając drugiego tosta.
Spojrzeliśmy na dziewczynę, która właśnie weszła do kuchni, jednocześnie kończąc rozmowę przez telefon, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Harry, nasza mama bardzo prosi abyście przyjechali. Chce zobaczyć się z Mel.
- Właśnie rozmawialiśmy na temat zakupów. Jedziesz z nami?
- Jeszcze się pytasz. - Wywróciła rozbawiona oczami. - Muszę się jakoś wystroić dla Paula. W zwyczajnym ubraniu nawet nie wypada się pokazać.
- Bo jego w sypialni będzie to dużo obchodzić. - Mruknął na tyle cicho, że tylko ja byłam w stanie go usłyszeć.
Dokończyliśmy we trójkę śniadanie i następnie szybko się ubierając, udaliśmy się na Times Square.
- Nie wiem jaki kolor. Jaki krój. - Westchnęłam, przeglądając sukienki na wieszakach. - Nie mam zielonego pojęcia co wybrać.
- Mel, to tylko kolacja u moich rodziców. Nie musisz stroić się jak na wybieg.
- Ale też nie mogę pójść w worku na ziemniaki.
- Jestem przekonany, że nawet w tym będziesz wyglądać przepięknie. Ale skoro wolisz sukienkę, ja osobiście jestem za tą.
Spojrzałam na turkusową, zwiewną kreację, której talia była podkreślona jedynie czarnym cienkim paskiem.
- No nie wiem. Nie jest za bardzo wycięta tu z tyłu? Sam powiedziałeś, że idziemy do twoich rodziców, a nie na wybieg.
- Jest idealna. Zaufaj mi. - Uśmiechnął się, następnie całując delikatnie mój policzek i puszczając do przebieralni.
Weszłam do wolnej kabiny, jednocześnie przebierając się w sukienkę, którą wybrał dla mnie Harry.
Osobiście stwierdzam, że powinnam go częściej słuchać. Był naprawdę wspaniała. Idealna na kolację.
- Nie musisz mi dziękować. - Zaśmiał się gdy tylko odsunęłam kotarę, na co wywróciłam oczami i od razu objęłam go mocno w pasie, kiedy poczułam na sobie wzrok kilku młodych dziewczyn.
Nie wiem dlaczego, ale od pewnego czasu zaczęło mi to... Przeszkadzać? Traciłam pewność siebie w przeciągu kilku sekund. Czułam się w pewien sposób ograniczana.
Pewnie dlatego, że zapewne wiele z nich nie tolerowało mnie jako jego narzeczonej, a tym bardziej naszego dziecka.
Ale chyba nie to jest w tym momencie najważniejsze.
- Słuchajcie, umówiłam się z Paulem, więc tutaj was chyba zostawię. - Podeszła do nas, jednocześnie odpisując na SMSa. - W takim razie do zobaczenia wieczorem. - Uśmiechnęła się szeroko, następnie całując nas w policzki i żegnając, jak to określiła, z małym ktosiem.
- Masz na coś ochotę? - zapytał, chwytając torbę z moją sukienką i ruszając tym samym do wyjścia ze sklepu.
- Nie. Jedźmy do domu i po prostu spędźmy razem trochę czasu.

- Jak sobie życzysz. - Szepnął, uśmiechając się szeroko i całując delikatnie w skroń 

|DA|

- I jak się miewa mój wnuk? - zapytał z szerokim uśmiechem, przechodząc ze mną do salonu.
- Mały głodomorek nam rośnie. - Zaśmiałam się, siadając z nią na łóżku
- Nie wiecie jeszcze czy to chłopiec albo dziewczynka?
- Nie, nie. Jeszcze za wcześnie. Ale przypuszczam, że po następnej wizycie wszystko się wyjaśni.
- Czy ja dobrze słyszę? Moja ulubiona synowa?
- Ulubiona, bo jedyna. - Zaśmiałam się, tym samym wstając i przytulając mocno do ojca Harry'ego.
- Była jeszcze jedna kandydatka, ale osobiście od początku mi w niej coś nie pasowało.
- Jak nam wszystkim. - Oznajmiła Gemma razem z mamą, na co tylko uśmiechnęły się do siebie szeroko.
Przywitałam się z Paulem, który właśnie przyjechał, po czym razem ze wszystkimi ruszyłam do jadalni, gdzie czekał już na nas w pełni zastawiony stół.
- Widziałeś może Harry'ego? - szepnęłam do chłopaka, jednak on tylko pokręcił przecząco głową, jednocześnie instynktownie rozglądając się dokoła.
- Chociaż może i tak. - Zmrużył oczy. - To nie on? - Wskazał w kierunku przedpokoju, na co momentalnie się odwróciłam.
Rozmawiał przez telefon.
- Nie będę mu teraz przeszkadzać. - Oznajmiłam cicho, tym samym zajmując miejsce obok szatyna, uśmiechając się do niego ciepło.
- A zastanawiałaś się już nad imionami?
- Nie. Nie miałam do tego nawet głowy. - Zaśmiałam się, odchylając nieznacznie, aby zrobić miejsce gosposi, która nakładała nam posiłek. - Myślę, że będziemy się nad tym zastanawiać z Harrym, kiedy będziemy wiedzieć na sto procent czy to chłopiec czy dziewczynka. Tak będzie najłatwiej.
- No tak, tak, oczywiście. - Przytaknęła. - Chociaż wiesz, Gemma do końca mojej ciąży cieszyła się z siostrzyczki. - Zaśmiała się głośno, na co dziewczyna wywróciła tylko oczami. 
- Oj, słyszałam tę historię. - Oznajmiłam rozbawiona, nabijając na widelec kwiat brokuły. - Mam jednak nadzieję, że u nas nie będzie takiej sytuacji. Chociaż przyznam, że Harry chyba bardziej chciałby dziewczynkę. Kwestia rozpieszczania i całej masy innych rzeczy. - Pokręciłam głową z rozbawienia. - Żebym tylko dała sobie z nimi radę.
- Pomyśl sobie, gdybyś musiała wychowywać dwójkę takich samych chłopaków. To dopiero gwóźdź do trumny.
- Moja siostra znowu cię mną straszy? - Zmrużył oczy, tym samym siadając koło mnie. - Gemma, dostałaś kolację, więc ją jedz, bo ci ucieknie.
- Spokojnie, Styles. Brokuła nie zając, nie podskoczy.
- Mam wrażenie jakbyśmy się cofnęli kilkanaście lat wstecz. Kolacja bez ich kłótni, to nie kolacja. - Westchnęła, patrząc na ich dwójkę. - A wydawałoby się, że tacy dorośli. Powinniście brać przykład z rodzeństwa Melanie, a nie...
- Oj, Brad i Lucy też się kłócą. Z resztą Harry był ostatnio świadkiem walki o czystą umywalkę. - Zaśmiałam się, na co reszta tylko mi zawtórowała. 
- Nie wiem czy słyszałaś o tym jak Harry w zemście za swojego misia, obciął włosy wszystkim lalkom Gemmy.
- Kochana, czyżbyś coś przede mną ukryła? - Uniosłam rozbawiona brew, spoglądając tym samym na zaczerwienioną dziewczynę.
- Mamo, błagam. - Jęknęli jednocześnie, na co kobieta tylko pokręciła przecząco głową z szerokim uśmiechem.
- Nie ma mowy, aby Mel i Paul o tym nie wiedzieli.
I tak właśnie zaczął się wspaniały wieczór, gdzie wszyscy opowiadali swoje historie z dzieciństwa, śmiejąc się tym samym do rozpuku, starając się tylko nie rozpłakać, co po drugiej opowieści mamy Harry'ego i Gemmy, było naprawdę niemożliwe.

|DA|

- Będę to powtarzać do końca życia, a może i jeszcze dłużej. Byłeś cudownym dzieckiem. - Uśmiechnęłam się szeroko, gdy tylko weszliśmy do apartamentu.
- To było strasznie kompromitujące spotkanie.
- Harry, daj spokój. Dobrze wiesz, że nie musisz przede mną niczego ukrywać. Ba, ty w ogóle nie powinieneś tego robić.
Na moje słowa tylko wywrócił oczami, po czym powolnym krokiem przeszedł do kuchni, nalewając sobie soku do szklanki.
- Masz jeszcze na coś ochotę?
- Chyba tylko i wyłącznie na spanie. - Westchnęłam, ściągając swoją kurtkę i odwieszając ją na wieszak, następnie przechodząc do tego samego pomieszczenia. - Wezmę prysznic i się położę. 
- W takim razie czekam. - Uśmiechnął się, spoglądając na mnie, następnie dopijając do końca swój napój.
Dotarłam szybko do łazienki, gdzie od razu zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, gdzie odkręciłam ciepłą wodę, aby nieco się rozluźnić i odprężyć po dzisiejszym dniu.
Tego mi właśnie w tym momencie było trzeba.
Wyszłam po dwudziestu minutach, owinięta ręcznikiem, kolejno stając przed szafą w naszej sypialni, szukając świeżej koszulki do spania.
W ostateczności jak zwykle wybrałam t-shirt Harry'ego, w których spało się nadzwyczajnie dobrze.
Położyłam się na łóżku, przykrywając kołdrą i odwróciłam głowę w kierunku drzwi, słysząc kroki chłopaka, na którego widok tylko szeroko się uśmiechnęłam.
- Już zrelaksowana?
- Jak nigdy dotąd. - Przesunęłam się, gdy podszedł do łóżka, tym samym zapraszając go do siebie. - A ty?
- Cóż, było mi trochę zimno i samotnie, ale dało się znieść. - Zaśmiał się, całując mnie krótko. - Myślałem ostatnio o wszystkim. O tobie, o nas i o dziecku?
- I do czego doszedłeś? - zapytałam niepewnie, na co on jednak tylko się uśmiechnął.
- Że chciałbym mieć już to dziewięć miesięcy za sobą. Że chciałbym już leżeć w tym łóżku razem, we trójkę.
- Harry, - zaśmiałam się cicho, mocno w niego wtulając - kiedy ty w końcu nauczysz się być cierpliwym?
- No chyba właśnie nigdy. - Jęknął niezadowolony. - Ja od zawsze taki byłem.
- To już wiem. Ale pomyśl sobie jak szybko minie ten rok. A nawet niecały. A później będziesz miał ją albo jego tylko dla siebie już do końca życia. No, powiedzmy, że do osiemnastki. - Dodałam po wcześniejszym zastanowieniu.
- Ale za to mamę będę miał przy sobie. - Uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie, następnie nachylając się i czule mnie całując. - Weźmiemy ślub kiedy mały albo mała się urodzi?
- No nie oświadczyłeś mi się chyba z kaprysu. Chociaż, z tobą to nigdy nic nie wiadomo. - Oznajmiłam rozbawiona, na co on tylko pokręcił głową z dezaprobatą. - Oczywiście, że tak. Myślałam, że to jasne.
- Wiesz, z tobą to nigdy nic nie wiadomo.

---------------------------------------------------------------
Zaległe dodatki:
Rozdział krótki oraz strasznie "skaczący" w czasie, ponieważ
  1. nie stać mnie na nic lepszego
  2. jutro mam egzaminy do liceum i jedyne o czym teraz marzę to ciepłe łóżko
  3. obiecałam rozdział dzisiaj i dotrzymuję słowa, aby nie było kolejnej sytuacji jak ostatnio, przez co rozdział nie jest ani dopracowany, ani przemyślany

czwartek, 22 maja 2014

Kolejna drama. Kolejne nerwy. Bo życie bez dramy jest jak pączek bez kalorii.

Jako że pojawiło się kilka osób, które najechały na mnie za brak rozdziału oraz jakiegokolwiek wytłumaczenia, pragnę powiedzieć, iż (uwaga, dla niektórych może to być szok) moje życie nie opiera się tylko i wyłącznie na opowiadaniu pt.:,,Dark Angel".
Wiecie, akurat wczoraj miałam wycieczkę do Krakowa, o której zapomniałam na śmierć, ale starałam się napisać rozdział, aby wstawić go wieczorem na bloga.
Niestety zasnęłam zaraz po tym jak wyszłam spod prysznica i usiadłam na łóżku.
No serdecznie was przepraszam. Oczywiście, że nie powinnam spać. W ogóle jak mogłam być zmęczona?!
Powinnam teraz na kolanach przemierzyć chyba cały świat. Chociaż... Pewnie nawet to nie byłoby wystarczającą karą...

LUDZIE, DO CHOLERY!
Ja naprawdę się staram i chcę wywiązywać się z obietnic jak najlepiej, no ale błagam! Ja też jestem tylko człowiekiem, który popełnia błędy, zasypia na siedząco ze zmęczenia, tym bardziej, że teraz mam strasznie ciężki okres w szkole, szukanie liceum itp.
NIE mam najmniejszego zamiaru marnować sobie trzech kolejnych lat tylko i wyłącznie z powodu jakiegoś cholernego bloga, który ma być TYLKO I WYŁĄCZNIE przyjemnością w WOLNYM CZASIE. Chociaż jeśli mam być szczera, już dawno straciłam przyjemność z pisania tego opowiadania.
Cały czas coś robię nie tak, nigdy nie jestem w stanie wam do godzić, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto się do czegoś doczepi.
Mnie również jest przykro z tego powodu, że nie jestem idealna, że nie potrafię pisać perfekcyjnie, albo chociażby tak, żeby każdy był zadowolony.

Poza tym nie zgodzę się z wami, że nie poinformowałam o braku rozdziału, ponieważ to
jest idealny dowód na to, że jednak NAPISAŁAM GDZIEŚ o braku rozdziału i o nim POINFORMOWAŁAM.
To, że miałam dostęp w telefonie tylko i wyłącznie do aplikacji z askiem, a nie bloggerem nie jest już moją winą. 
(Napiszcie do Microsoft, aby wprowadzili aplikację blogowania na Windows Phone, bo niestety cała darmowa reszta nie spełnia moich oczekiwań. Przykro mi bardzo.)
Wystarczyło po prostu zajrzeć gdzieś indziej, a nie ograniczać się tylko do bloga.
Ja rozumiem, że blogger jest głównym źródłem informacji o DA, ale to nie znaczy, że macie się tylko do niego ograniczać.
Z resztą gdyby naprawdę wam zależało, zajrzelibyście gdziekolwiek (ask lub tt) i nie byłoby w ogóle tematu.
To zajmuje mniej niż pięć minut.

W odpowiedzi napisałam, że rozdział pojawi się jutro (dzisiaj), no ale cóż... Rozdziału nie będzie.
Pragnę wam przypomnieć, że środa to termin dodatkowy. Terminem głównym jest sobota.
Jednak nawet teraz nie jestem przekonana, czy w ogóle publikować dalej te kilka pozostałych rozdziałów. Czy w ogóle jest sens je pisać.
No bo po co?
Skoro nie jesteście w stanie docenić mnie chociażby odrobinę?
Ja nie uważam się za Bóg wie kogo, ale naprawdę nie każda autorka publikuje rozdziały REGULARNIE.
Pomyślcie chociażby o tym, bo to chyba jedyna rzecz, która jest tutaj w tym momencie czegokolwiek warta.

Przepraszam teraz osoby, które potrafią mnie zrozumieć i które nie miały mi niczego za złe.
Przepraszam, że musicie teraz cierpieć przez taką debilkę jaką jestem, bo jest wściekła i nie opublikuje rozdziału tylko i wyłącznie przez kilka osób.
Przepraszam was za to strasznie.

Zapewne 3/4 teraz odejdzie, no bo jakżeby mogło być inaczej?
Przecież nawet kiedy informuję o tym, że nie mam internetu, kiedy męczę się z telefonem, pisząc mikroskopijne literki na stronie bloggera, wy i tak odchodzicie... Bo raz dodałam rozdział dzień później.
Mhm... Taaa...

Cóż... Może napiszę jeszcze jakiś rozdział, a może po prostu opublikuję podziękowanie i na rozdziale 33 skończy się całe opowiadanie.
Tak, będę taką zdzirą i tak, jestem w tym momencie do tego zdolna.
Tak, pojedźcie teraz po mnie w komentarzach poniżej.
Tak, teraz nadchodzi właśnie ten moment.
Tak, to koniec tej dupiatej notki.
Tak, możecie już zacząć mnie wyzywać.