sobota, 31 maja 2014

Rozdział trzydziesty piąty

ROZDZIAŁ, ROZDZIAŁ... No, jeszcze nie...
ALE pisze się, jest w przygotowaniu, tyle że pojawi się tak jakby najprawdopodobniej na pewno coś około w nocy...

A teraz mam jeszcze małe pytanie.
Ostatnio ktoś się mnie pytał, czy nie myślałam nad publikowaniem opowiadania na wattpad.
Cóż... Konto już miałam od dawna, ale używałam go tylko do czytania.
Ale ostatnio pomyślałam sobie, że po zakończeniu DA, może mogłabym go opublikować jeszcze raz.
W poprawionej wersji, może z jakimiś dodatkowymi scenami gdyby mnie nie daj Bóg natchnęło...
Cóż... Nie wiem czy to dobry pomysł... I nie wiem czy w ogóle wypali.
Eh... Nie potrafię sama podejmować decyzji :(

+ ZAKOCHAŁAM SIĘ LUDZIE!
NO BŁAGAM WAS, TERAŹNIEJSZE THEME JEST CUDOWNE *-*
(ostatni wers możecie śmiało pominąć x cóż, chwila mojej słabości... zdarza się)

EDIT.

Rozdział dokończę jutro, dlatego też jutro się pojawi (w zasadzie to już dzisiaj)
Przepraszam, jestem wykończona :(

niedziela, 25 maja 2014

Chapter 34.

Chwyciłam ostatnią już torbę i ruszyłam z nią do sypialni, gdzie na łóżku leżała wykończona Gemma.
- Nie o tyle męczące jest to wypakowywanie, co sprzątanie po tym smarkaczu. - Jęknęła, przecierając dłonią czoło. - Czy on kiedykolwiek zaglądał do tej szafy?
- Przypuszczam, że od kiedy zatrudnił mnie w agencji, bardzo sporadycznie. - Zaśmiałam się, zwinnie rozsuwając zamek torby, następnie wypakowując swoje ostatnie ubrania.
Uśmiechnęłam się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, jak daleko zaszliśmy z Harrym. Na początku naszej znajomości w życiu bym nie pomyślała, że będziemy parą narzeczonych, która za kilka miesięcy zostanie rodzicami.
- Miałaś już wizytę u lekarza?
- Tak, wczoraj byliśmy. Na stoliku masz zdjęcia, jeżeli chcesz.
- Jeszcze się pytasz. - Zaśmiała się, szybko przekręcając na brzuch i chwytając z szafki kopertę z wydrukami. - Ja chcę żeby była już duża.
- Po pierwsze, nie wiadomo jeszcze czy to chłopiec czy dziewczynka, - zaczęłam rozbawiona - a po drugie, to dopiero końcówka pierwszego miesiąca.
- To musi być córka. No bo kogo będę miała rozpieszczać? I z kim będę rozmawiać na niedozwolone tematy, kiedy rodzice będą musieli wyjść i zostawić dzidziusia z ciocią?
- Jesteście z Harrym tacy sami. - Zaśmiałam się głośno na jej słowa, jednocześnie chowając torbę do szuflady pod szafą, następnie podchodząc do łóżka i kładąc się obok dziewczyny. - Dokładnie te same geny.
- U mnie jednak z mądrzejszym wyjątkiem. - Dodała rozbawiona, odkładając zdjęcia na miejsce. - Mam nadzieję, że będziecie dzisiaj na kolacji.
- Harry coś wspominał, ale nie wiem czy się wyrobi. - Wzruszyłam ramionami, patrząc na zegarek. - Zależy od tego kiedy wróci z agencji.
- To ja cię zabiorę. - Uśmiechnęła się szeroko. - Skoro już tutaj jestem.
- No nie wiem. Chciał dzisiaj zaczynać malować pokój i...
- On i malowanie? - Wtargnęła mi rozbawiona w słowo, następnie wybuchając głośnym śmiechem. - Przecież on i plastyka nigdy nie szły ze sobą w parze.
- Cóż, dzieci zmieniają ludzi. - Uśmiechnęłam się szeroko, gładząc dłonią delikatnie brzuch. - A co u ciebie i Paula. Cały czas mówimy o mnie, a ty siedzisz tak cicho. Nie myśl, że czegoś od ciebie nie wyciągnę. - Zmrużyłam oczy rozbawiona, tym samym poprawiając się na miejscu.
- Za tydzień jedziemy razem na wakacje, dlatego wtedy masz się jeszcze wstrzymać z rodzeniem, jasne? - Spojrzała na mnie surowo. - A tak poza tym to po staremu czyli idealnie. Też dzisiaj będzie, więc jeśli się nie zjawisz, będzie mu zapewne bardzo smutno.
- Dobra, dobra, nie szantażuj mnie tu. - Zaśmiałam się, podnosząc i wstając z łóżka. - Masz ochotę na coś do jedzenia albo do picia?
- Sok wystarczy. - Uśmiechnęła się, następnie odbierając telefon, który zupełnie znienacka zaczął dzwonić.
Przeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać tosty oraz jogurt dla siebie i sok dla Gemmy.
Usłyszałam ciche zamykanie drzwi, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Równie dobrze Gemma mogła pójść do łazienki.
Jednak dopiero gdy poczułam jak czyjeś ramiona oplatają mnie w talii, oderwałam się od przygotowywania śniadania.
- Już jesteś? - zapytałam zaskoczona, jednak szczęśliwa, że mam go w końcu przy sobie
- Uwinęliśmy się ze wszystkim bardzo szybko. Kilka zdjęć, dwa podpisy i jestem z powrotem. - Zaśmiał się, następnie całując długo i delikatnie mój policzek. - Gemma jest u nas?
- Tak. Pomogła mi się wypakować i poukładać ten bajzel, który po sobie zostawiłeś.
- No przepraszam, ale nie mieszkałem tu ostatnimi czasy za często. - Zaśmiał się, chwytając jednego tosta z talerza. - A poza tym ja nie przywiązuję wagi do porządku w szafach.
- Jak dobrze, że mnie ostrzegasz. Mam jeszcze przynajmniej trochę czasu na ucieczkę. - Oznajmiłam rozbawiona. - Masz jakieś plany na popołudnie?
- Myślałem, że pójdziemy do moich rodziców. No i mieliśmy zaczynać malować pokój.
- Wiesz, z tym urządzaniem myślę, że możemy jeszcze trochę poczekać. A do twoich rodziców przydałaby mi się jakaś sukienka. Nie wiem czy w cokolwiek się zmieszczę. - Zmarszczyłam czoło, przegryzając tosta między łyżeczkami jogurtu. - Zupełnie nie mam pojęcia jak to się dzieje. 
Na moje słowa tylko głośno się zaśmiał, następnie podchodząc bliżej i przyciągając mnie do siebie za biodra.
- Wiesz, sądzę że tam w brzuchu siedzi takie malutkie, wiecznie głodne dziecko. To pewnie dlatego.
- Naprawdę? Co ty nie powiesz. - Zaśmiałam się, następnie stając na palcach i muskając delikatnie jego usta, na co on tylko uśmiechnął się szeroko. - A może pójdziesz ze mną i Gemmą?
- Na zakupy? - Zmarszczył czoło, zapewne starając się wymyślić jakąś dobrą wymówkę
- Będę mierzyć sukienki. Dużo sukienek. Bardzo dużo. W większości z zamkiem z tyłu.
- W ostateczności dlaczego nie. - Oznajmił szybko, chwytając drugiego tosta.
Spojrzeliśmy na dziewczynę, która właśnie weszła do kuchni, jednocześnie kończąc rozmowę przez telefon, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Harry, nasza mama bardzo prosi abyście przyjechali. Chce zobaczyć się z Mel.
- Właśnie rozmawialiśmy na temat zakupów. Jedziesz z nami?
- Jeszcze się pytasz. - Wywróciła rozbawiona oczami. - Muszę się jakoś wystroić dla Paula. W zwyczajnym ubraniu nawet nie wypada się pokazać.
- Bo jego w sypialni będzie to dużo obchodzić. - Mruknął na tyle cicho, że tylko ja byłam w stanie go usłyszeć.
Dokończyliśmy we trójkę śniadanie i następnie szybko się ubierając, udaliśmy się na Times Square.
- Nie wiem jaki kolor. Jaki krój. - Westchnęłam, przeglądając sukienki na wieszakach. - Nie mam zielonego pojęcia co wybrać.
- Mel, to tylko kolacja u moich rodziców. Nie musisz stroić się jak na wybieg.
- Ale też nie mogę pójść w worku na ziemniaki.
- Jestem przekonany, że nawet w tym będziesz wyglądać przepięknie. Ale skoro wolisz sukienkę, ja osobiście jestem za tą.
Spojrzałam na turkusową, zwiewną kreację, której talia była podkreślona jedynie czarnym cienkim paskiem.
- No nie wiem. Nie jest za bardzo wycięta tu z tyłu? Sam powiedziałeś, że idziemy do twoich rodziców, a nie na wybieg.
- Jest idealna. Zaufaj mi. - Uśmiechnął się, następnie całując delikatnie mój policzek i puszczając do przebieralni.
Weszłam do wolnej kabiny, jednocześnie przebierając się w sukienkę, którą wybrał dla mnie Harry.
Osobiście stwierdzam, że powinnam go częściej słuchać. Był naprawdę wspaniała. Idealna na kolację.
- Nie musisz mi dziękować. - Zaśmiał się gdy tylko odsunęłam kotarę, na co wywróciłam oczami i od razu objęłam go mocno w pasie, kiedy poczułam na sobie wzrok kilku młodych dziewczyn.
Nie wiem dlaczego, ale od pewnego czasu zaczęło mi to... Przeszkadzać? Traciłam pewność siebie w przeciągu kilku sekund. Czułam się w pewien sposób ograniczana.
Pewnie dlatego, że zapewne wiele z nich nie tolerowało mnie jako jego narzeczonej, a tym bardziej naszego dziecka.
Ale chyba nie to jest w tym momencie najważniejsze.
- Słuchajcie, umówiłam się z Paulem, więc tutaj was chyba zostawię. - Podeszła do nas, jednocześnie odpisując na SMSa. - W takim razie do zobaczenia wieczorem. - Uśmiechnęła się szeroko, następnie całując nas w policzki i żegnając, jak to określiła, z małym ktosiem.
- Masz na coś ochotę? - zapytał, chwytając torbę z moją sukienką i ruszając tym samym do wyjścia ze sklepu.
- Nie. Jedźmy do domu i po prostu spędźmy razem trochę czasu.

- Jak sobie życzysz. - Szepnął, uśmiechając się szeroko i całując delikatnie w skroń 

|DA|

- I jak się miewa mój wnuk? - zapytał z szerokim uśmiechem, przechodząc ze mną do salonu.
- Mały głodomorek nam rośnie. - Zaśmiałam się, siadając z nią na łóżku
- Nie wiecie jeszcze czy to chłopiec albo dziewczynka?
- Nie, nie. Jeszcze za wcześnie. Ale przypuszczam, że po następnej wizycie wszystko się wyjaśni.
- Czy ja dobrze słyszę? Moja ulubiona synowa?
- Ulubiona, bo jedyna. - Zaśmiałam się, tym samym wstając i przytulając mocno do ojca Harry'ego.
- Była jeszcze jedna kandydatka, ale osobiście od początku mi w niej coś nie pasowało.
- Jak nam wszystkim. - Oznajmiła Gemma razem z mamą, na co tylko uśmiechnęły się do siebie szeroko.
Przywitałam się z Paulem, który właśnie przyjechał, po czym razem ze wszystkimi ruszyłam do jadalni, gdzie czekał już na nas w pełni zastawiony stół.
- Widziałeś może Harry'ego? - szepnęłam do chłopaka, jednak on tylko pokręcił przecząco głową, jednocześnie instynktownie rozglądając się dokoła.
- Chociaż może i tak. - Zmrużył oczy. - To nie on? - Wskazał w kierunku przedpokoju, na co momentalnie się odwróciłam.
Rozmawiał przez telefon.
- Nie będę mu teraz przeszkadzać. - Oznajmiłam cicho, tym samym zajmując miejsce obok szatyna, uśmiechając się do niego ciepło.
- A zastanawiałaś się już nad imionami?
- Nie. Nie miałam do tego nawet głowy. - Zaśmiałam się, odchylając nieznacznie, aby zrobić miejsce gosposi, która nakładała nam posiłek. - Myślę, że będziemy się nad tym zastanawiać z Harrym, kiedy będziemy wiedzieć na sto procent czy to chłopiec czy dziewczynka. Tak będzie najłatwiej.
- No tak, tak, oczywiście. - Przytaknęła. - Chociaż wiesz, Gemma do końca mojej ciąży cieszyła się z siostrzyczki. - Zaśmiała się głośno, na co dziewczyna wywróciła tylko oczami. 
- Oj, słyszałam tę historię. - Oznajmiłam rozbawiona, nabijając na widelec kwiat brokuły. - Mam jednak nadzieję, że u nas nie będzie takiej sytuacji. Chociaż przyznam, że Harry chyba bardziej chciałby dziewczynkę. Kwestia rozpieszczania i całej masy innych rzeczy. - Pokręciłam głową z rozbawienia. - Żebym tylko dała sobie z nimi radę.
- Pomyśl sobie, gdybyś musiała wychowywać dwójkę takich samych chłopaków. To dopiero gwóźdź do trumny.
- Moja siostra znowu cię mną straszy? - Zmrużył oczy, tym samym siadając koło mnie. - Gemma, dostałaś kolację, więc ją jedz, bo ci ucieknie.
- Spokojnie, Styles. Brokuła nie zając, nie podskoczy.
- Mam wrażenie jakbyśmy się cofnęli kilkanaście lat wstecz. Kolacja bez ich kłótni, to nie kolacja. - Westchnęła, patrząc na ich dwójkę. - A wydawałoby się, że tacy dorośli. Powinniście brać przykład z rodzeństwa Melanie, a nie...
- Oj, Brad i Lucy też się kłócą. Z resztą Harry był ostatnio świadkiem walki o czystą umywalkę. - Zaśmiałam się, na co reszta tylko mi zawtórowała. 
- Nie wiem czy słyszałaś o tym jak Harry w zemście za swojego misia, obciął włosy wszystkim lalkom Gemmy.
- Kochana, czyżbyś coś przede mną ukryła? - Uniosłam rozbawiona brew, spoglądając tym samym na zaczerwienioną dziewczynę.
- Mamo, błagam. - Jęknęli jednocześnie, na co kobieta tylko pokręciła przecząco głową z szerokim uśmiechem.
- Nie ma mowy, aby Mel i Paul o tym nie wiedzieli.
I tak właśnie zaczął się wspaniały wieczór, gdzie wszyscy opowiadali swoje historie z dzieciństwa, śmiejąc się tym samym do rozpuku, starając się tylko nie rozpłakać, co po drugiej opowieści mamy Harry'ego i Gemmy, było naprawdę niemożliwe.

|DA|

- Będę to powtarzać do końca życia, a może i jeszcze dłużej. Byłeś cudownym dzieckiem. - Uśmiechnęłam się szeroko, gdy tylko weszliśmy do apartamentu.
- To było strasznie kompromitujące spotkanie.
- Harry, daj spokój. Dobrze wiesz, że nie musisz przede mną niczego ukrywać. Ba, ty w ogóle nie powinieneś tego robić.
Na moje słowa tylko wywrócił oczami, po czym powolnym krokiem przeszedł do kuchni, nalewając sobie soku do szklanki.
- Masz jeszcze na coś ochotę?
- Chyba tylko i wyłącznie na spanie. - Westchnęłam, ściągając swoją kurtkę i odwieszając ją na wieszak, następnie przechodząc do tego samego pomieszczenia. - Wezmę prysznic i się położę. 
- W takim razie czekam. - Uśmiechnął się, spoglądając na mnie, następnie dopijając do końca swój napój.
Dotarłam szybko do łazienki, gdzie od razu zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, gdzie odkręciłam ciepłą wodę, aby nieco się rozluźnić i odprężyć po dzisiejszym dniu.
Tego mi właśnie w tym momencie było trzeba.
Wyszłam po dwudziestu minutach, owinięta ręcznikiem, kolejno stając przed szafą w naszej sypialni, szukając świeżej koszulki do spania.
W ostateczności jak zwykle wybrałam t-shirt Harry'ego, w których spało się nadzwyczajnie dobrze.
Położyłam się na łóżku, przykrywając kołdrą i odwróciłam głowę w kierunku drzwi, słysząc kroki chłopaka, na którego widok tylko szeroko się uśmiechnęłam.
- Już zrelaksowana?
- Jak nigdy dotąd. - Przesunęłam się, gdy podszedł do łóżka, tym samym zapraszając go do siebie. - A ty?
- Cóż, było mi trochę zimno i samotnie, ale dało się znieść. - Zaśmiał się, całując mnie krótko. - Myślałem ostatnio o wszystkim. O tobie, o nas i o dziecku?
- I do czego doszedłeś? - zapytałam niepewnie, na co on jednak tylko się uśmiechnął.
- Że chciałbym mieć już to dziewięć miesięcy za sobą. Że chciałbym już leżeć w tym łóżku razem, we trójkę.
- Harry, - zaśmiałam się cicho, mocno w niego wtulając - kiedy ty w końcu nauczysz się być cierpliwym?
- No chyba właśnie nigdy. - Jęknął niezadowolony. - Ja od zawsze taki byłem.
- To już wiem. Ale pomyśl sobie jak szybko minie ten rok. A nawet niecały. A później będziesz miał ją albo jego tylko dla siebie już do końca życia. No, powiedzmy, że do osiemnastki. - Dodałam po wcześniejszym zastanowieniu.
- Ale za to mamę będę miał przy sobie. - Uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie, następnie nachylając się i czule mnie całując. - Weźmiemy ślub kiedy mały albo mała się urodzi?
- No nie oświadczyłeś mi się chyba z kaprysu. Chociaż, z tobą to nigdy nic nie wiadomo. - Oznajmiłam rozbawiona, na co on tylko pokręcił głową z dezaprobatą. - Oczywiście, że tak. Myślałam, że to jasne.
- Wiesz, z tobą to nigdy nic nie wiadomo.

---------------------------------------------------------------
Zaległe dodatki:
Rozdział krótki oraz strasznie "skaczący" w czasie, ponieważ
  1. nie stać mnie na nic lepszego
  2. jutro mam egzaminy do liceum i jedyne o czym teraz marzę to ciepłe łóżko
  3. obiecałam rozdział dzisiaj i dotrzymuję słowa, aby nie było kolejnej sytuacji jak ostatnio, przez co rozdział nie jest ani dopracowany, ani przemyślany

czwartek, 22 maja 2014

Kolejna drama. Kolejne nerwy. Bo życie bez dramy jest jak pączek bez kalorii.

Jako że pojawiło się kilka osób, które najechały na mnie za brak rozdziału oraz jakiegokolwiek wytłumaczenia, pragnę powiedzieć, iż (uwaga, dla niektórych może to być szok) moje życie nie opiera się tylko i wyłącznie na opowiadaniu pt.:,,Dark Angel".
Wiecie, akurat wczoraj miałam wycieczkę do Krakowa, o której zapomniałam na śmierć, ale starałam się napisać rozdział, aby wstawić go wieczorem na bloga.
Niestety zasnęłam zaraz po tym jak wyszłam spod prysznica i usiadłam na łóżku.
No serdecznie was przepraszam. Oczywiście, że nie powinnam spać. W ogóle jak mogłam być zmęczona?!
Powinnam teraz na kolanach przemierzyć chyba cały świat. Chociaż... Pewnie nawet to nie byłoby wystarczającą karą...

LUDZIE, DO CHOLERY!
Ja naprawdę się staram i chcę wywiązywać się z obietnic jak najlepiej, no ale błagam! Ja też jestem tylko człowiekiem, który popełnia błędy, zasypia na siedząco ze zmęczenia, tym bardziej, że teraz mam strasznie ciężki okres w szkole, szukanie liceum itp.
NIE mam najmniejszego zamiaru marnować sobie trzech kolejnych lat tylko i wyłącznie z powodu jakiegoś cholernego bloga, który ma być TYLKO I WYŁĄCZNIE przyjemnością w WOLNYM CZASIE. Chociaż jeśli mam być szczera, już dawno straciłam przyjemność z pisania tego opowiadania.
Cały czas coś robię nie tak, nigdy nie jestem w stanie wam do godzić, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto się do czegoś doczepi.
Mnie również jest przykro z tego powodu, że nie jestem idealna, że nie potrafię pisać perfekcyjnie, albo chociażby tak, żeby każdy był zadowolony.

Poza tym nie zgodzę się z wami, że nie poinformowałam o braku rozdziału, ponieważ to
jest idealny dowód na to, że jednak NAPISAŁAM GDZIEŚ o braku rozdziału i o nim POINFORMOWAŁAM.
To, że miałam dostęp w telefonie tylko i wyłącznie do aplikacji z askiem, a nie bloggerem nie jest już moją winą. 
(Napiszcie do Microsoft, aby wprowadzili aplikację blogowania na Windows Phone, bo niestety cała darmowa reszta nie spełnia moich oczekiwań. Przykro mi bardzo.)
Wystarczyło po prostu zajrzeć gdzieś indziej, a nie ograniczać się tylko do bloga.
Ja rozumiem, że blogger jest głównym źródłem informacji o DA, ale to nie znaczy, że macie się tylko do niego ograniczać.
Z resztą gdyby naprawdę wam zależało, zajrzelibyście gdziekolwiek (ask lub tt) i nie byłoby w ogóle tematu.
To zajmuje mniej niż pięć minut.

W odpowiedzi napisałam, że rozdział pojawi się jutro (dzisiaj), no ale cóż... Rozdziału nie będzie.
Pragnę wam przypomnieć, że środa to termin dodatkowy. Terminem głównym jest sobota.
Jednak nawet teraz nie jestem przekonana, czy w ogóle publikować dalej te kilka pozostałych rozdziałów. Czy w ogóle jest sens je pisać.
No bo po co?
Skoro nie jesteście w stanie docenić mnie chociażby odrobinę?
Ja nie uważam się za Bóg wie kogo, ale naprawdę nie każda autorka publikuje rozdziały REGULARNIE.
Pomyślcie chociażby o tym, bo to chyba jedyna rzecz, która jest tutaj w tym momencie czegokolwiek warta.

Przepraszam teraz osoby, które potrafią mnie zrozumieć i które nie miały mi niczego za złe.
Przepraszam, że musicie teraz cierpieć przez taką debilkę jaką jestem, bo jest wściekła i nie opublikuje rozdziału tylko i wyłącznie przez kilka osób.
Przepraszam was za to strasznie.

Zapewne 3/4 teraz odejdzie, no bo jakżeby mogło być inaczej?
Przecież nawet kiedy informuję o tym, że nie mam internetu, kiedy męczę się z telefonem, pisząc mikroskopijne literki na stronie bloggera, wy i tak odchodzicie... Bo raz dodałam rozdział dzień później.
Mhm... Taaa...

Cóż... Może napiszę jeszcze jakiś rozdział, a może po prostu opublikuję podziękowanie i na rozdziale 33 skończy się całe opowiadanie.
Tak, będę taką zdzirą i tak, jestem w tym momencie do tego zdolna.
Tak, pojedźcie teraz po mnie w komentarzach poniżej.
Tak, teraz nadchodzi właśnie ten moment.
Tak, to koniec tej dupiatej notki.
Tak, możecie już zacząć mnie wyzywać.



sobota, 17 maja 2014

Chapter 33.

Na samym początku chciałabym złożyć życzenia urodzinowe pewnej stałej czytelniczce.
Kochana, nie mam pojęcia jak masz na imię, ponieważ dostałam informację tylko o twoich urodzinach.
Wiedz jednak, że życzę ci z całego serca wszystkiego co najlepsze. Zdrowia przede wszystkim, miłości, wielu wspaniałych przyjaciół, spełnienia wszyściuteńkich marzeń (co do jednego) i 1000000000000000000000000000000 wspaniale przeżytych lat x




Dzisiejszy rozdział dedykowany specjalnie tobie x


|DA|

Przekręciłam się na bok, czując nieprzyjemny ból w karku i dolnej części pleców. Zmarszczyłam czoło, czując coś twardego pod głową. No tak... Jechaliśmy do Los Angeles.
- Harry, zatrzymałeś się chociaż na chwilę? - westchnęłam patrząc na niego.
Oczywiście, że nie.
- Harry... - zaczęłam ponownie, zanim zdążył odpowiedzieć - Zatrzymaj się, ja poprowadzę dalej.
- Mel, naprawdę dam radę.
- Młody człowieku, wieziesz siebie, mnie i małe dziecko, które jeszcze nawet się nie urodziło, więc masz się zatrzymać teraz, w tym momencie. Już.
Na moje słowa tylko się zaśmiałam, po czym zjechał na pobocze i zgasił samochód, odwracając głowę w moim kierunku.
- A ty i małe dziecko nie jesteście głodni?
- Nie. Jest w porządku. - Uśmiechnęłam się, następnie nachylając nad nim i delikatnie całując - Zamiana, panie Styles. - Zaśmiałam się, tym samym wychodząc z samochodu i ruszając do drzwi od strony kierowcy. Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka gdy wyszedł, następnie szybko zajmując swoje nowe miejsce, czekając aż Harry wsiądzie do samochodu.
Ruszyłam spokojnie, co jakiś czas spoglądając ukradkiem na bruneta, który w tym momencie spokojnie spał.
Pomimo że prowadziłam ponad cztery godziny, miałam wrażenie jakby minęło dopiero trzydzieści minut. Dziękujemy za autostrady!
Zaparkowałam samochód na parkingu, a następnie usiadłam tak, że miałam idealny widok na śpiącego chłopaka.
Westchnęłam cicho z uśmiechem, nieświadomie gładząc swój brzuch kciukiem, na czym złapałam się dopiero po kilku minutach.
To niesamowite, że za kilka miesięcy będę miała przy sobie malutką osóbkę, która będzie odzwierciedleniem naszej dwójki.
Tak szybko to wszystko się potoczyło.
Przecież ja dopiero co wsiadłam do limuzyny i pożyczałam od Harry'ego telefon, bo w pośpiechu zapomniałam swojego.
- Mogę się dowiedzieć o czym piękna pani od rana myśli? - Wyrwał mnie z transu, uśmiechając się promiennie
- O nas. O wszystkim. - Westchnęłam cicho, patrząc na swoją dłoń
- Chodź do tyłu. - Oznajmił, następnie przechodząc na tylne siedzenia.
Ruszyłam ostrożnie za nim, w efekcie końcowym kładąc się na chłopaku, który objął mnie mocno w pasie.
- Wiesz, myślałam o tym jak szybko to wszystko zleciało. Pamiętam moment zawarcia umowy jakby to było dosłownie wczoraj. A dzisiaj? Po części obydwoje już jesteśmy rodzicami. - Zaśmiałam się cicho, wtulając w jego tors - Zastanawiam się też jaka będzie nasza kruszynka.
- Piękna po mamie i szalona po tacie.
- Boże, błagam na odwrót. - Jęknęłam rozbawiona, podnosząc się i patrząc na niego - Chyba bym sama zwariowała z dwójką takich szaleńców.
- Ja ostrzegałem.
- Ale już po fakcie!
- Liczą się szczere chęci. - Uśmiechnął się szeroko, następnie delikatnie muskając moje usta - Mel, zdajesz sobie sprawę, że musimy powiedzieć o tym rodzicom?
- Cholera, zapomniałam o tym. - Zmarszczyłam nos, jednocześnie przecierając dłonią czoło
- Zawsze możesz zrobić to teraz. - Uśmiechnął się niewinnie, wyciągając mój telefon z kieszeni, trzymając go tuż przed moim nosem.
Zmrużyłam oczy i usiadłam na jego biodrach, jednocześnie chwytając komórkę i wybierając numer Lucy.
- Halo? - usłyszałam jej zaspany, na co tylko jęknęłam, zaciskając mocno powieki i przygryzając wargę.
Cholerne strefy czasowe.
- Mel streszczaj się, bo chcę spać.
- Okej, w takim razie tylko mówię, że zostaniesz ciocią. Cześć.
- Cze... Eeee! E! E! E! Stop! - krzyknęła do słuchawki, czym wywnioskowałam, że już się rozbudziła - Powtórz to jeszcze raz.
- Zostaniesz ciocią.
- Czyją? - pisnęła, znając życie marszcząc również czoło
- No chyba nie moją ani Harry'ego. - Wywróciłam oczami.
Nocą rozmawiało się z nią naprawdę źle.
- O mój Boże! O Boże, Boziuniu! Boże, ty jesteś w ciąży!
- Wow, załapałaś szybciej niż się spodziewałam. Jestem dumna. Czynisz postępy, Lucyndo Grey.
- Ty nie Lucynduj mnie tutaj, tylko mów mi jak! Jak to się stało!
- Lucy, przez wychowanie seksualne już chyba przebrnęłaś. - Zmarszczyłam nos - Uświadamiać na nowo chyba cię nie muszę.
- Do cholery, Melanie ja chcę wiedzieć kiedy! Chociaż jak, nie powiem, że również mnie nie ciekawi.
- Lucy... - Jęknęłam, kładąc się ponownie na klatce piersiowej Harry'ego, czując jak róż powoli zaczyna wpływać na moje policzki - Sama nie wiem. Nie byłam jeszcze u lekarza.
- No to na co czekasz! Ja chcę mieć już zdjęcie kolejnego z potomków Styles i Grey!
- Bo zaraz jeszcze do rodziny królewskiej znajdziesz jakieś nawiązanie. - Przerwałam jej, zanim zdążyła cokolwiek dopowiedzieć.
Jednak chyba nie zwróciła na mój komentarz zbytniej uwagi, bo nie minęło kilka sekund, jak zaczęła wrzeszczeć na cały dom, że za kilka miesięcy mogą się mnie tam spodziewać z małym potomkiem.
Już widzę jak mój tata skacze pod sufit z radości. O taaaak....
- Mel, ja zadzwonię później, bo teraz muszę obudzić te niedźwiedzie, które poza spaniem świata nie widzą.
- Ale Lucy...
- Pa. - Rozłączyła się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć
- No to moja rodzina dostanie informacje kurierem.
Na moje słowa Harry tylko się zaśmiał, bawiąc delikatnie moimi włosami, na co automatycznie przymknęłam oczy, bardzo szybko się relaksując.
- Jestem święcie przekonany, że Gemma pierwsze co zrobiła, to zadzwoniła do moich rodziców. Oczywiście gdy już jej było wolno. - Dodał rozbawiony, na co tylko wywróciłam oczami - Takie uroki starszych sióstr.
- A teraz wracając do rzeczywistości, nie powinniśmy przypadkiem iść do pracy?
- Mamy jeszcze chwilkę. - Zaśmiał się, obejmując mnie mocniej - Chciałbym żeby była podobna do ciebie. Niezależnie od tego czy to będzie dziewczynka czy chłopiec.
- A ja mam cokolwiek do podwiezienia w tym temacie?
- No raczej nie. - Odpowiedział rozbawiony - Wiesz, że ja kiedy chcę, to po prostu chcę i tak ma być.
- A jeżeli będzie podobne do ciebie, to co wtedy?
- Szybciej sprawimy mu rodzeństwo.
Na jego słowa obydwoje się zaśmialiśmy, wtulając w siebie nawzajem.
- Ciekawi mnie reakcja twoich rodziców.
- Przypuszczam, że będą nieco zdziwieni, że to ja mam dziecko, a nie Gemma. No i w końcu w czymś ją uprzedziłem. - Zaśmiał się, na co tylko pokręciłam głową z rozbawienia
- Będą się cieszyć z wnuka, no ale z twojej wybranki to nie wiem.
- Mam cię wysłać na Księżyc? Chcesz tego?
- No cóż, okazja więcej może się nie powtórzyć. - Uśmiechnęłam się niewinnie, odgarniając mu loki z czoła
- Oni cię pokochali od pierwszej sekundy, gdy przekroczyłaś próg naszego domu. A może nawet jeszcze wcześniej.
- Miło, że tak sądzisz.
- Moja droga, ja to wiem. - Mruknął, następnie czule, ale i zachłannie mnie całując.
Wsunął delikatnie dłonie na moje plecy, pod koszulkę, kreśląc opuszkami drobne kółka, na co przez mój kręgosłup razu przebiegło stado przyjemnych dreszczy.
- Harry, musimy się zbierać. - Szepnęłam, przygryzając delikatnie jego wargę, na co mruknął cicho
- Już?
- Mhmnm. - Zaśmiałam się pod nosem, muskając ustami jego szyję - Moja ostatnia sesja.
- A to bardzo dobrze pamiętam z kolei.
- Szlag, miałam nadzieję, że jednak zapomniałeś. - Zmarszczyłam czoło, podnosząc się z niego nieznacznie
- Moja droga, jeżeli chodzi o dobro i bezpieczeństwo twoje oraz naszego dziecka, dobrze wiesz, że ja od zawsze byłem przewrażliwiony na tym punkcie.
- Tak, tak, wiem.
- No właśnie. Dlatego proszę mi tu nie dyskutować, tylko ładnie i grzecznie maszerować na ostatnią sesję na najbliższy rok.
- Jak pan sobie życzy. - Wywróciłam oczami, tym samym zsuwając się z niego do końca, następnie wychodząc z samochodu.
Przeszliśmy razem do małego domku, który znajdował się nieopodal na wzgórzu, gdzie mogliśmy się spokojnie przygotować do dzisiejszej sesji.
Burberry i PepeJeans, czyli klasyka.
Elegancja w zjawiskowo prostym wydaniu.
Zdjęcia przebiegały spokojnie i przyjemnie. Kolejne godziny mijały, a ja nawet nie wiedziałam kiedy. Z kilku strojów nagle zrobił się jeden, końcowy, i tyle. Koniec. Moja ostatnia praca na najbliższy rok właśnie dobiega końca.
- I jak się czujesz?
- Trochę dziwnie. Dopiero co zaczynałam, a już kończę.
- Mel, to tylko na czas ciąży. Pozwolę ci wrócić do pracy. Obiecuję. - Objął mnie od tyłu, całując delikatnie moje ramię
- Tylko teraz czy ktoś będzie mnie jeszcze chciał zatrudnić.
- Oj moja droga, zobaczysz jak się będą o ciebie bić. Kiedy ogłosiłem twój urlop, część projektantów do pracy zaczęła chodzić w czerni. Dlatego zaufaj mi. Po raz kolejny.
- Niech ci będzie. - Zaśmiał się cicho, następnie uśmiechając szeroko, gdy poczułam jak gładzi mój brzuch
- Jest jeszcze takie malutkie, a już za chwilę będzie takie duże.
- Skoro dziewięć miesięcy uważasz za chwilę. - Oznajmiłam rozbawiona na co on tylko pocałował mnie w policzek, następnie pozwalając się ubrać do końca.
Zaczekałam aż się spakuje, po czym chwytając jego dłoń ruszyłam do drzwi, gdzie zupełnie znikąd zgromadziły się dziesiątki dziennikarzy, przekrzykujący się nawzajem.
Ciężko było wychwycić jakiekolwiek pytanie, dlatego też obydwoje staliśmy i milczeliśmy, dając im do zrozumienia aby się uspokoili.
Poczułam jak Harry zacieśnia uścisk naszych dłoni, następnie biorąc głęboki oddech i zaczynając przemawiać.
- Na pytanie czy myślimy o ślubie, odpowiedź brzmi tak. Jesteśmy zaręczeni od prawie miesiąca.
Po wypowiedzeniu tych słów, flesze zaczęły błyskać jak zwariowane. Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś takiego.
- A teraz jeśli pozwolicie, udamy się do samochodu i do domu. Z Los Angeles do Nowego Jorku jest bardzo spory kawałek, a nasza trójka chce po prostu porządnie odpocząć.
- Jaka trójka?
- Czy Mel jest w ciąży?
- Harry co miałeś na myśli?
- Harry?
- Mel?
Matko Boska, co im do tego?! Ja rozumiem, jestem osobą publiczną, ale jestem tylko modelką! Żadną gwiazdą muzyki pop, albo słynną aktorką nominowaną po milion razy do Oskarów! Ludzie, no!
- Jak oni mnie wkurzają. - Westchnął siadając za kierownicą - Nie możesz mieć prywatnego życia. Te hieny zawsze wszystko na twój temat wyciągną.
- Harry, spokojnie. - Chwyciłam jego dłoń, delikatnie ją gładząc - Jedźmy do domu. Naprawdę marzymy o wspólnej kąpieli i porządnej porcji snu w wygodnym łóżku. - Uśmiechnęłam się do niego, na co nachylił się nade mną, całując szybko i ruszając z powrotem do Nowego Jorku.

|DA|

- Proszę bardzo. Zapraszam państwa.
Weszliśmy obydwoje do gabinetu, jednocześnie zajmując swoje miejsca.
- Widzę, że to pierwsza wizyta, tak?
Skinęłam głową w odpowiedzi, uśmiechając się lekko do mężczyzny, który zaczął przygotowywać mnie do badania.
Po minie Harry'ego widziałam, że nie podobało mu się to za bardzo, ale cóż, obiecał mi, że nie piśnie ani słówkiem i jak do tej pory, trzyma się doskonale.
- Dobrze. - Oznajmił, przykładając urządzenie do mojego brzucha, jednocześnie szukając tego co interesowało nas najbardziej. - O, proszę bardzo. Mamy tutaj naszego małego bohatera, albo bohaterkę. - Uśmiechnął się, zatrzymując obraz - Rośnie prawidłowo. Rozwija znakomicie. I mamy tu już koniec pierwszego miesiąca. - Dodał, tym samym naciskając kilka przycisków i drukując zdjęcia - Oczywiście zalecenia, które wszyscy znamy już na pamięć, to znaczy proszę na siebie uważać, nie denerwować się, stopniowo przestawać nosić ciężkie rzeczy i brać witaminy, które zaraz wypiszę, codziennie, według zaleceń. - Oznajmił, zapisując coś na kartce - Tabletki, dawkowanie, oraz data kolejnej wizyty. No i zdjęcie oczywiście.
- Już? To wszystko? - zapytał, rozglądając się po powieszeniu, jakby przed sekundą ktoś go wybudził ze snu
- Panie Styles, w pierwszym miesiącu za wiele pan jeszcze nie zobaczy ani się nie dowie. Proszę być cierpliwym. - Zaśmiał się, wstając i żegnając z nami uściskiem dłoni.
- Skoro to koniec pierwszego miesiąca, to sprawiłeś mi trzy niespodzianki. Wcześniejszy przyjazd, oświadczyny i mały bohater lub bohaterka. - Zaśmiałam się cicho, cytując słowa lekarza, na co chłopak objął mnie z uśmiechem i przyciągnął do siebie.
- Jak to mówią, do trzech razy sztuka. - Oznajmił, następnie nachylając się nade mną i czule oraz delikatnie całując.

-----------------------------------------------

A to
jest Zoe "Zoella" Sugg
(po raz kolejny dla zainteresowanych)

Do środy, kangurki x

środa, 14 maja 2014

Chapter 32.

Ja wiem. Ja wiem. Ja wiem?!
Co wiesz?! Jaki dzisiaj dzień? Ile masz lat?
Och Boże, przecież to oczywiste, że się dowiedział idiotko!
Przełknęłam nerwowo ślinę, starając się utrzymać na nogach najlepiej jak tylko potrafiłam.
Czułam jak kręci mi się w głowie i robi niedobrze z nerwów.
Przytrzymałam się, szybko ściany, na co uścisk chłopaka również się zacieśnił.
- Nie. - Szepnął, tym samym dając mi do zrozumienia, że mam się uspokoić.
Przytaknęłam niemrawo, odrywając się od zimnych kafelek i ruszając z nim powoli do szatni. 
Wyciągnęłam ubrania ze swojej szafki i zaczęłam się w nie przebierać, nie potrafiąc się uspokoić, co tylko skutkowało coraz to bardziej odczuwalnym bólem w podbrzuszu.
Przygryzłam nerwowo wargę, przeczesując palcami wilgotne włosy, następnie ostrożnie ruszając do suszarek.
I co ja mam mu teraz powiedzieć? Skoro wszystko już wie? I to w dodatku nie ode mnie.
Przymknęłam powieki, starając się wyrzucić z głowy wszystkie niepotrzebne myśli, jednak to one właśnie w niej pozostawały.
Po dziesięciu minutach w końcu wzięłam głęboki oddech i chwytając swoją torbę, zaczęłam się kierować do wyjścia z szatni, gdzie czekał już na mnie Harry.
Szliśmy ramię w ramię, nie odzywając się chociażby najcichszym słówkiem.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, od razu uderzyła mnie fala chłodnego powietrza, która tak jakby sprowadziła mnie z obłoków na ziemię.
Na dworze było już ciemno. Jedynie lampy dawały jakiekolwiek światło.
Poczułam na swoich ramionach bluzę chłopaka, którą zwinnie mnie otulił, dodatkowo zakładając mi na głowę jej kaptur.
- Usiądź z tyłu. Będziemy jechać całą noc. - Oznajmił, otwierając przede mną drzwi, na co tylko posłusznie przytaknęłam i nie zwlekając dłużej zajęłam tylne siedzenia, rzucając swoją torbę na podłogę.
Ściągnęłam buty i wyciągnęłam swój telefon łącznie ze słuchawkami, szybko wkładając je do uszu i kładąc się wygodnie z tyłu samochodu.
Zamknęłam oczy, chcąc jak najszybciej uciec od tego wszystkiego.
Nie daję rady już na samym początku, więc co będzie za kilka miesięcy?
Poczułam jak samochód rusza, co z dźwiękami muzyki wydobywającymi się ze słuchawek bardzo szybko i skutecznie zaczęło mnie usypiać.


|DA|

Obudziłam się rano, otulona kocem w pokoju, który jednak nie należał ani do mnie ani do Harry'ego.
Otworzyłam leniwie oczy, uważnie przypatrując się pomieszczeniu. Drewniane ściany, drewniane podłogi, za oknem morze i las.
Byliśmy zdecydowanie z daleka od miasta.
Właśnie, byliśmy, czy może raczej byłam sama? Miejsce obok mnie było idealnie posłane. Nietknięte, więc Harry na pewno nie spał ze mną.
Westchnęłam cicho, przewracając się na bok i wpatrując w pierścionek zaręczynowy, którym po chwili zaczęłam się nerwowo bawić.
Co teraz będzie? Każe mi go oddać i się wynosić? Odejść z jego życia raz na zawsze i już nigdy więcej nie wracać?
Skuliłam się na środku łóżka, wtulając w bluzę, która nadal pachniał nim. To jedyne co mi zostało.
Nie minęło pięć minut, jak usłyszałam ciche, ostrożnie stawiane kroki.
Czyli jednak nie zostałam sama.
Po chwili widok za oknem przysłoniła mi sylwetka chłopaka, który właśnie siadał na krześle przy łóżku.
- Jak się czujesz? - zapytał, uporczywie się we mnie wpatrując, co tylko stresowało mnie jeszcze bardziej.
- Dobrze. - Odpowiedziałam cicho, starając się opanować drżenie głosu
- Co chcesz na śniadanie?
- Nie jestem głodna. Nie zawracaj sobie głowy.
- Melanie, musisz jeść.
- Nie mam ochoty. - Westchnęłam, zamykając tym samym oczy
- Musimy porozmawiać.
- Powiedz mi tylko co chcesz żebym zrobiła. - Wyznałam szybko, nie otwierając oczu ani na moment - Wyjadę najszybciej jak się da. O to możesz być spokojny.
- Co? Co ty wygadujesz? - zapytał, zapewne nie bardzo rozumiejąc o czym mówię. Chociaż może to do niego po prostu nie docierało? Wszystko jedno.
- Harry, nie wierzę, że teraz dziecka potrzebujesz właśnie najbardziej. Jestem w ciąży. Stało się i raczej już się nie odstanie, dlatego chcę...
- Ale ty nie rozumiesz. - Szybko mi przerwał, przez co rozchyliłam powoli powieki, patrząc na niego niezrozumiale. Wstał z krzesła i podszedł do łóżka, siadając na nim tak, że miałam na niego idealny widok - Bardzo dobrze wiesz, że na punkcie tych spraw mam naprawdę niezłego bzika. Zawsze byłem ostrożny i zapewniam cię, że nigdy się nie zagapiłem.
- Harry, chyba nie muszę ci przypominać, że ostatnie dwa razy...
- Nie. - Przerwał mi ponownie - Ja zawsze wiem co robię.
Usiadłam powoli, patrząc na niego i starając się zrozumieć słowa, które przed chwilą wypowiedział.
Ja zawsze wiem co robię.
- Próbujesz mi w tym momencie wmówić, że specjalnie się nie zabezpieczyłeś?
Na moje pytanie skinął niemrawo głową, na co moje źrenice rozszerzyły się do granic możliwości
Specjalnie?! Ale jak to?!
- Harry, zdajesz sobie sprawę, że to jest dziecko? Żywy człowiek, którym w tym momencie zakładasz ze mną rodzinę. - Oznajmiłam spanikowana, zupełnie nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć
- Wiem to doskonale, Mel.
- I jesteś pewien tego co zrobiłeś? To jest rodzina. Chcesz ją zakładać ze mną?
- Oświadczyłem ci się. Od dłuższego czasu nie widzę poza tobą świata. Za niedługo urodzi nam się dziecko. W przyszłości pewnie się pobierzemy i możliwe, że będziemy mieć jeszcze dwójkę takich maluchów. Co jeszcze mam powiedzieć, żebyś zrozumiała tą odpowiedź już do końca życia?
Nie potrafiłam się odezwać. Wydusić z siebie chociażby najmniejszego słówka.
Podeszłam do niego na klęczkach, następnie mocno się do niego przytulając, nie hamując już łez.
- Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? Wiesz jak się bałam, że będę musiała odejść? Że zostanę ze wszystkim sama?
- Przepraszam. - Szepnął, całując mnie w czubek głowy, delikatnie bawiąc się moimi włosami, aby mnie uspokoić - Przepraszam, nie zrobię tego więcej.
- A skąd się w ogóle dowiedziałeś? - Zapytałam, odrywając się od niego, tym samym wycierając mokre policzki
- W pośpiechu zawsze coś nam wypadnie. Znalazłem ulotkę, ale podejrzewałem już wcześniej. Od kilku dni kiedy zaczęłaś jeść więcej, miałaś humorki i te nieszczęsne bóle brzucha. - Zmarszczył czoło na wspomnienie - Dzieci chyba nie lubią stresu.
- No chyba nie. - Zaśmiałam się na jego słowa, wtulając w niego delikatnie - W takim razie dlaczego byłeś wczoraj taki zły?
- Ten chłopak wyprowadził mnie z równowagi. Przepraszam, że na tobie się to odbiło.
- Jest w porządku. - Szepnęłam, całując go krótko w szyję
- W takim razie teraz coś zjecie?
- Jakiś jogurt w ostateczności. - Zaśmiałam się, na co odwrócił głowę w moim kierunku, patrząc na mnie z uśmiechem, następnie czule i delikatnie całując.
Przymknęłam powieki, czując jak powoli zaczynam się uspokajać pod wpływem jego pocałunku i dotyku.
Nie mogłam być na niego zła. Nawet nie potrafiłam. Może i zadecydował za naszą dwójkę równocześnie, ale teraz wiem, że nie zostawi mnie z tym samej. Że zostanie ze mną... Z nami na zawsze.
Oderwałam się od niego, opierając głowę na jego ramieniu, splatając razem nasze palce. Po chwili Harry położył mnie delikatnie na materacu, jednocześnie zajmując miejsce obok mnie i przykładają dłoń do mojego brzucha, zaczynając kreślić na nim kciukiem przeróżne wzory.
Wpatrywałam się intensywnie w jego twarz, na której malowały się tylko i wyłącznie spokój i szczęście.
- Jak myślisz, to będzie dziewczynka czy chłopiec? - zapytał, nie odrywając wzroku od swojej dłoni.
- A kogo byś chciał?
- Cóż, jestem pewien, że pierwszą córkę rozpieszczę do granic możliwości. - Zaśmiał się - Będzie definitywnie moim oczkiem w głowie.
- No proszę, jeszcze nawet nie zaczęło kopać, a ja już jestem zazdrosna. - Oznajmiłam rozbawiona, na co on tylko pocałował mnie w policzek, przyciągając do siebie jeszcze bliżej - A z chłopca byś się nie cieszył?
- Oczywiście, że tak. Wtedy z kolei miałabyś w domu dwóch takich samych humorzastych zbójów.
- Moi mali mężczyźni. - Zaśmiałam się, przeczesując jego loki, następnie wtulając się w niego - Harry, a jeśli to będą bliźniak? Albo trojaki, czworaki? Albo je...
- Mel, zatrzymaj się, bo zaraz ci się liczby skończą. - Oznajmił rozbawiony - Ilekolwiek by ich nie było, będę je kochał najmocniej na świecie. Tak jak ciebie.
- Masz szczęście, że to dodałeś. - Zmrużyłam oczy, starając się ukryć rozbawienie - Tato, jesteśmy głodni. - Jęknęłam po chwili, tym samym siadając na łóżku i patrząc na niego smutnym wzrokiem
- W takim razie jeszcze raz... Na co macie ochotę? - Podniósł się rozbawiony, wyciągając w moim kierunku dłoń
- Myślę, że jogurt i tosty nas zadowolą. Dużo jogurtu i tostów. - Otworzyłam szerzej oczy na samo wyobrażenie.
Usłyszałam jego cichy chichot, na co tylko szeroko się uśmiechnęłam i chwytając jego dłoń ruszyłam za nim do kuchni.
Wskoczyłam szybko na blat, przypatrując się chłopakowi i jego ruchom, co chwilę podkradając mu owoce, które kroił.
- My możemy tu w ogóle być? - zapytałam, rozglądając się po kuchni - Czyj jest ten dom?
- Mój.
- Twój? - uniosłam brew - Dużo masz jeszcze takich niespodzianek?
- Nie. - Zaśmiał się - To pierwsza i ostatnia.
- Harry, a jak damy jej ma imię? No albo jemu?
- Mel, pójdziemy najpierw do lekarza, a później zaczniemy myśleć nad imionami, dobrze? - oznajmił rozbawiony, stając przede mną i splatając razem nasze dłonie - Jak na razie zjedzcie śniadanie.
- A usiądziesz z nami? - uśmiechnęłam się, przeczesując delikatnie jego loki.
Chłopak przytaknął tylko, po czym pocałował mnie krótko i pociągnął do salonu, gdzie czekał na nas zastawiony już stół.
Usiadłam na kanapie po drodze chwytając swoją porcję jogurtu, następnie wtulając się chłopaka, który obejmował mnie ramieniem.
- Będziemy musieli załatwić jakoś kwestię mieszkania. - Zaczął, bawiąc się delikatnie moimi włosami - Uważam, że powinnaś wprowadzić się do mnie. Mam większy apartament. Będziemy mieli więcej miejsca.
- Jesteś pewien?
- Mel, nie będziemy mieszkać chyba osobno. - Zaśmiał się - Z resztą chyba już najwyższy czas aby zamieszkać razem. Nie sądzisz?
Przytaknęłam z szerokim uśmiechem, zaczynając powoli jeść swoje śniadanie.
Naprawdę nie myślałam, że kiedykolwiek będę tak szczęśliwa i to w dodatku dzięki najcudowniejszemu chłopakowi na całym świecie, o którym do niedawna mogłam tylko pomarzyć.
- Harry, a co z pracą? Nie sądzę aby ktoś chciał mnie zatrudniać w czasie ciąży. - Zmarszczyłam czoło, odkładając pustą miskę na stół i chwytając talerz z tostami.
- I tak nie pozwoliłbym ci biegać po wybiegu w szpilkach. - Zaśmiał się chwytając jedną kromkę - Umarłbym tam chyba ze strachu o was.
- O nas. - Uśmiechnęłam się szeroko pod nosem - Harry, naprawdę ci dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Mam tylko nadzieję, że jesteś szczęśliwa.
- Najbardziej pod słońcem. - Spojrzałam na niego z uśmiechem, następnie całując czule i delikatnie.


-----------------------------------------------------

Attention, attention!
Miśka założyła wczoraj snapchata!

(ile ja bym dała żeby wyglądać jak chodząca perfekcja z gifu powyżej *-*)

Whoaye!
Normalnie jakaś apokalipsa, czy tam koniec świata...


Whatevs...
So


Jeżeli ktokolwiek z was również posiada to... Coś... możecie mnie dodać (jeżeli oczywiście chcecie x) do znajomych, czy co się tam z tym robi...
Ja i tak nadal żyję instagramem (alwayscoldhands), a snapa ściągnęłam tylko dlatego, że podobają mi się zdjęcia z tym napisem na tym paseczku.


Jako iż osoba, która jest mało inteligentna i nie potrafi poradzić sobie nawet z taką idiotyczną aplikacją, nie mam pojęcia jak się na tym kogokolwiek dodaje... Niby wysyłam zaproszenia, ale w zasadzie to nie jestem pewna czy do dobrych osób (KATARZYNO, SPRAWDŹ SWOJEGO SNAPA I POWIEDZ MI CZY COKOLWIEK ODE MNIE OTRZYMAŁAŚ :O)
Tak więc nazwa taka sama jak na tt, czy też ig: alwayscoldhands


No i co do następnego rozdziału, to pojawi się on oczywiście w sobotę i do tego czasu macie okazję komentować to """""""""arcydzieło""""""""".
No i dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze. Do tej pory nie potrafię wyjść z podziwu ich ilości, jakości... No wszystkiego *Miśka płacze*
kocham was, serduszka moje kochane
Do soboty x


P.S. Czy tylko ja jaram się jak pisanka w farbach wyobrażeniem Harry'ego jako tatusia z takim malutkim brzdącem podobnym do niego, na spacerze w parku. Bawiących się razem w berka albo w piaskownicy?












Coś czuję, że moje serce właśnie eksplodowało *-*