sobota, 29 marca 2014

Chapter 26.

Z głębokiego i wspaniałego snu, wybudził mnie dźwięk telefonu, który uporczywie brzęczał mi za uchem.
Leniwie i niechętnie przewróciłam się na drugi bok, jednocześnie chwytając urządzenie i wyłączając przypominajkę, mrużąc oczy, aby rozczytać małe, podświetlone literki.
Urodziny Harry'ego xxx
Jęknęłam cicho, przeciągając się leniwie, chcąc jak najszybciej ponownie odpłynąć, jednak gdy zdałam sobie sprawę jaki dzisiaj dzień, moje plany trafił szlag jasny.
Momentalnie oblał mnie lodowaty dreszcz, a oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
HARRY MA DZISIAJ URODZINY!
Zaczęłam się nerwowo rozglądać dokoła, do czasu kiedy poczułam czyjeś ruchy.
Spod kołdry wyłoniły się rozczochrane loki, które sterczały w każdą możliwą stronę.
Chwała Bogu, że jeszcze śpi.
Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka, po cichu biegnąc do kuchni.
Nie zauważając progu, z hukiem runęłam na ziemię, błagając tylko, aby drzwi zagłuszyły wszelkie odgłosy. Podniosłam się szybko i ruszyłam już nieco wolniej do jadalni, gdzie zaczęłam przygotowywać stół.
Następnie otworzyłam lodówkę, zastanawiając się nad odpowiednim śniadaniem.
Co on lubi jeść najbardziej?
Tosty i jajecznica? Z bekonem czy bez? Niech go trafi szlag! Że też musiał się rodzić właśnie dzisiaj i jeść śniadania w pracy... Skąd ja mam to wiedzieć?!
Szybko wyciągnęłam jajka i bekon, który pokroiłam w cieniutkie plasterki i wrzuciłam na rozgrzaną patelnię, w między czasie wstawiając wodę na herbatę.
Zamarłam kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi sypialni.
W te pędy zerwałam się z miejsca i pognałam do przedpokoju, gdzie Harry najprawdopodobniej właśnie zmierzał do kuchni.
- Harry, skarbie, nie za wcześnie to na ciebie? - zaśmiałam się nerwowo, obejmując go ramieniem, kierując się z nim z powrotem do sypialni - Toż to przecież jeszcze świt.
Spojrzał na mnie rozbawiony, zatrzymując się przed drzwiami.
- Mel, jest już 9 am. Świt miał swój koniec kilka godzin temu.
- Ale słońce jeszcze wschodzi, więc nie wyjdziesz stąd, dopóki ci nie pozwolę. - Oznajmiłam wpychając go do pokoju, zatrzaskując za nim drzwi - Boże, gorzej niż z dzieckiem.
Szybko przeszłam do jadalni, od razu wbijając jajka na patelnię i mieszając je aby przygotować jajecznicę.
Włożyłam do tostera pieczywo tostowe, kończąc mieszać jajka.
Przykryłam patelnię pokrywką, następnie wyciągając z szafki dwa kubki i wsypując do nich herbatę, którą zalałam wrzątkiem.
Położyłam na jego talerzu gotowe tosty i przełożyłam z patelni jajecznicę, niosąc jego śniadanie ostrożnie do stołu.
Przed posiłkiem postawiłam jeszcze gotową herbatę oraz szklankę z sokiem jabłkowym i spoglądając ostatni raz na zastawiony stół, ruszyłam do sypialni.
Powoli i ostrożnie otworzyłam drzwi, rozglądając się po pomieszczeniu.
Chłopak leżał na łóżku przeglądając coś w telefonie, jednak gdy usłyszał dźwięk drzwi, od razu skupił na mnie swój wzrok.
- Już? Mogę? Mam pozwolenie? - uniósł brew rozbawiony, na co tylko wywróciłam oczami, otwierając drzwi nieco szerzej
- Rusz ten tyłek, bo inaczej wszystko wystygnie.
- No już idę, mamo. - Zaśmiał się szybko wstając z łóżka, ruszając do wyjścia.
Szłam kilka kroków za nim, przygryzając nerwowo wargę, zastanawiając się, czy aby na pewno wszystko jest przygotowane jak należy.
- A z jakiej to okazji? - odwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem, przez co zdałam sobie sprawę, że staliśmy już w jadalni
- Ja... Znaczy... Umm... Wszystkiego najlepszego.
- Zapomniałaś o tym, prawda? - zaśmiał się, patrząc na mnie uważnie.
Jęknęłam cicho, marszcząc przy tym czoło.
- Nie. Ja... Po prostu przypominajka dała o sobie znać odrobinkę za późno.
- A nie właśnie to powiedziałem przed chwilą?
- Cóż, może i tak, ale moja wersja stawia mnie w lepszym świetle i po prostu brzmi lepiej. - Wzruszyłam ramionami na co on tylko się zaśmiał i mocno przytulił
- Dziękuję za zapewne wspaniale urodzinowe śniadanie. Ale i tak najlepszym prezentem jest możliwość spędzenia tego dnia z tobą.
- Oj, Harry, przestań, bo mnie zawstydzasz. - Zarumieniłam się nieznacznie, chowając twarz w jego ramieniu
- Uwielbiam na to patrzeć. - Szepnął, całując mnie w czubek głowy. Oderwałam się od niego z uśmiechem, spoglądając na jego radosną i szczęśliwą twarz.
- Chodź, bo wystygnie. - Chwyciłam jego dłoń, ruszając do stołu.
Gdy tylko usiadł, wyciągnęłam z lodówki dla siebie jogurt, chwyciłam swój kubek z herbatą i usiadłam naprzeciwko chłopaka.
- Więc na co masz ochotę? Jestem otwarta na twoje propozycje. - Uśmiechnęłam się, otwierając kubeczek.
- Nie myślałem nad tym. - zaśmiał się cicho, biorąc do ust porcję jajecznicy - Ale zdecydowanie powinnaś mi robić takie śniadania częściej.
- Czyli smakuje?
- I to jak.
- A może poszlibyśmy na lodowisko? - zaproponowałam, biorąc łyżeczkę jogurtu do ust - Chyba umiesz jeździć na łyżwach?
- Grając w hokeja w szkolnej drużynie, nie masz wyjścia. - Zaśmiał się, gryząc tosta
- No proszę. I ilu nowych rzeczy się dodatkowo dowiem.
- Wiesz już wystarczająco dużo. - Sprostował, patrząc na mnie znacząco - W takim razie po śniadaniu łyżwy, po łyżwach jakiś bardzo, ale to bardzo niezdrowy obiad, a po obiedzie gorąca czekolada i kanapa w salonie? - uniósł brew czekając na moją odpowiedź
- Harry, to twoje urodziny. Powinieneś się zabawić, a nie siedzieć ze mną w domu
- Jeśli mam być szczery, wolę ciepłe skarpety z tobą, niż obcisłe koszule na dyskotece z tysiącem osób.
- Jesteś pewny?
- Absolutnie. - Uśmiechnął się szeroko, kontynuując konsumowanie śniadania.
Chwyciłam ciepłą herbatę, ogrzewając zimne dłonie gorącym kubkiem, powoli upijając kilka łyków.
- Czyli teraz masz już ile? Dwadzieścia cztery lata?
- Mhmm. - Mruknął z pełną buzią
- Boże, z jakim staruchem się zadaję. - Oznajmiłam rozbawiona, na co on tylko się zaśmiał, chowając twarz w dłoniach - Ale muszę przyznać, że jak na swój wiek, trzyma się doskonale i cholernie przystojnie.
- Masz szczęście, że to dodałaś. - Spojrzał na mnie z radosnym uśmiechem, który dosłownie zapierał dech w piersi.
Uwielbiałam widywać go kiedy był szczęśliwy. Wprost kochałam.
Szybko dokończyłam jogurt, odstawiając kubeczek i dopijając swoją herbatę.
- W takim razie jedz spokojnie, a ja idę się już przygotować.
- Mel, to tylko łyżwy. - Zaśmiał się, patrząc na mnie rozbawiony
- Łyżwy, łyżwy. - Wywróciłam oczami - Ale nie wiesz kogo na tych łyżwach spotkasz.
- Idziesz tam ze mną, będziesz jeździć ze mną i do domu też wrócisz ze mną.
Na jego słowa głośno się zaśmiałam, powoli wstając i podchodząc do niego.
Objęłam go i ucałowałam w czubek głowy.
- To przecież oczywiste. Ale dla ciebie też chcę ładnie wyglądać.
- Dla mnie zawsze jesteś piękna.
- Wszyscy tak mówicie. - Wywróciłam rozbawiona oczami - To tylko prysznic, lekki makijaż i wygodne ubranie. Nie wystylizuję się jak na wybieg. Bądź spokojny.
- No skoro tak mówisz. - Uśmiechnął się odchylając głowę tak, aby na mnie spojrzeć.
Od razu wykorzystałam okazję i przybliżając się do niego, delikatnie pocałowałam.
Od razu odwzajemnił pocałunek, uśmiechając się nieco szerzej.
Cmoknęłam go w nos, następnie się prostując i ruszając do łazienki. Po drodze ściągnęłam z siebie koszulę, którą odrzuciłam gdzieś w kąt na chłodne kafelki.
Spięłam wysoko włosy następnie napuszczając do wanny gorącej wody, dolewając różanego płynu, z którego powstała piana.
Zanurzyłam się w niej powoli, opierając głowę o zagłówek, przymykając powieki.
Chwyciłam płyn, którego odrobinę wylałam na dłoń następnie namydlając nim całe ciało.
- Nie wolałabyś żebym ja to zrobił? - Usłyszałam jego głos, na którego dźwięk gwałtownie się odwróciłam
- Mogłeś zapukać. - Zaśmiałam się, robiąc mu miejsce, widząc, że się rozbiera.
- Ale to miała być niespodzianka. - Uśmiechnął się siadając obok, obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, uśmiechając się pod nosem.
Nie potrzebowałam wiele do szczęścia. Wystarczył mi on.
- Lubię tak po prostu z tobą posiedzieć i się poprzytulać. - Zaśmiałam się - Kiedy mamy czas tylko dla siebie i możemy go spędzić razem.
- Dlatego nie jeździsz nigdzie sama. - Oznajmił rozbawiony, całując mnie w czubek głowy - Strasznie się od ciebie uzależniłem.
- Mogę powiedzieć dokładnie to samo o sobie. - Uśmiechnęłam się szeroko - Nawet nie wiesz jak ciężko mi było przez te miesiące kiedy relacje nie były takie jak teraz. A ty spraw wcale nie ułatwiałeś. - Dźgnęłam go w bok na co się skulił
- Przecież ja jestem święty.
- Niby gdzie. - Zmarszczyłam nos rozbawiona - Chyba tylko jak śpisz. - Podniosłam się, spoglądając na niego
- To już coś. - Uśmiechnął się, całując mnie krótko, następnie oblizując usta - Uwielbiam cię całować.
- Tak teraz będziemy wymieniać co lubimy ze sobą robić?
- A czemu nie.
- Gdybym miała powiedzieć wszystko co w tobie uwielbiam, chyba zabrakło by mi życia. - Zaśmiałam się, kładąc się głowę na jego ramieniu - Na pewno nie chcesz nigdzie wyjść wieczorem?
- Już mówiłem, że nie. Od kilku lat spędzałem urodziny tak samo, więc chociaż raz chcę żeby różniły się od poprzednich. Tym bardziej, że mam wspaniałe towarzystwo do świętowania.
- Już tak mnie nie chwal, bo mnie zawstydzasz. - Musnęłam delikatnie jego ramię - Nie chcę cię poganiać, ale chyba powinniśmy już wyjść. Zrobiło się trochę zimno.
Na moje słowa zaśmiał się cicho pod nosem, sięgając po ręcznik.
Wyszedł jako pierwszy, szybko się nim owijając, następnie rozkładając przede mną frotowy materiał.
Podziękowałam mu uśmiechem, od razu wchodząc w ręcznik, zawijając jeden z rogów.
Stanęłam przed umywalką, chwytając szczoteczkę i pastę, następnie zaczynając szorować zęby.
Harry stanął za mną i objął w pasie, na co mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Uwielbiam twój zapach. - Mruknął, jeżdżąc delikatnie nosem po mojej skórze, na co przeszedł mnie delikatny dreszcz.
Wyplułam pianę i opłukałam buzię, następnie odwracając się do niego przodem.
Położyłam dłonie na jego ramionach, patrząc na niego z uśmiechem.
- Co się z panem stało. Nie poznaję pana.
- No cóż. Miłość zmienia ludzi. - Zaśmiał się
- Ta dziewczyna to chyba wielka szczęściara. - Westchnęłam, przeczesując mu włosy
- Powiedziałbym raczej, że to ja jestem tym szczęściarzem.
Na jego słowa uśmiechnęłam się szeroko, następnie szybko go do siebie przyciągając i czule całując. Przymknęłam powieki czując przyjemne motylki w brzuchu na jego pocałunek.
- Naprawdę bardzo cię kocham. - Oparł swoje czoło o moje, jednocześnie gładząc opuszkami mój policzek
- No proszę bardzo. - Zaśmiałam się cicho - I kto to mówi? Jestem pod wrażeniem, panie Styles.
- Och, cicho bądź. - Oznajmił rozbawiony, całując mnie delikatnie w nos. - Nie jestem taki straszny i bezuczuciowy na jakiego wyglądam.
- Zdążyłam się już przekonać. - Zaśmiałam się, szybko chowając twarz w zagłębieniu jego szyi
- No i powiesz mi jak ja mam to teraz odebrać? - zapytał, starając się pohamować śmiech - Co ci w tej główce siedzi. Same niegrzeczne rzeczy, co?
- Nieprawda. - Oburzyłam się, patrząc na niego z wyrzutem - To ty tak odbierasz to co mówię.
- A nie tak miałem to zrozumieć? - uniósł brew
- Może. - Mruknęłam cicho pod nosem, starając się wyswobodzić z jego uścisku, jednak on zacieśnił go jeszcze bardziej
- No i powiedz co ja mam z tobą zrobić, co? - Uśmiechnął się szeroko, delikatnie muskając moją szyję, na co automatycznie zacisnęłam dłonie na jego biodrach.
- Harry, błagam. - Westchnęłam, odchylając głowę do tyłu, nie potrafiąc się powstrzymać - Mieliśmy iść na łyżwy.
- Mogą zaczekać. Poza tym to ponoć moje urodziny, tak?
- Wykorzystujesz to teraz przeciwko mnie. - Jęknęłam, czując jak przygryza delikatnie skórę na moich obojczykach.
Rozwiązał mój ręcznik i chwycił jego rogi, przyciągając mnie do siebie.
Przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej tak, że między naszymi ciałami nie było najmniejszego dystansu.
Poczułam jak jego ciepłe i rozgrzane wargi delikatnie muskają miejsce za moim uchem, na co mimowolnie jęknęłam.
Nie potrafiłam się powstrzymać.
Zarzuciłam dłonie na jego kark i przyciągnęłam bliżej do siebie czule i namiętnie go całując.
Wsunął delikatnie koniuszek języka w moje usta, przejeżdżając nim po mojej dolnej wardze, na co ja tylko przygryzłam jego.
- Tyle musi pany wystarczyć, panie Styles. - Mruknęłam, szybko zakrywając się ręcznikiem i ruszając do sypialni.
Stanęłam przed szafą i zaczęłam toczyć zaciętą walkę z moim codziennym dylematem.
W co ja się ubiorę?
Przygryzłam nerwowo wargę, uważnie rozpatrując każdą opcję, rozpisując w głowie każdy plus i minus danego stroju.
Kobiety są jednak strasznie niezdecydowane. No ale z drugiej strony co zrobić, skoro ma się tyle fajnych ciuchów, a ubrać można tylko jeden komplet?
- Jak myślisz, co ubrać? Te spodnie i tą bluzę, - Zaczęłam przystawiać do siebie ubrania - czy te spodnie i ten sweter. Albo ta koszulka. Nie wiem, Harry pomóż mi. - Rzuciłam zrezygnowana ubrania na łóżko, tempo się w nie wpatrując
- Co powiesz na habit?
- W tym się nie da jeździć. - Wywróciłam oczami, spoglądając na niego - To raz. A dwa, będę miała na sobie kurtkę, więc żaden inny mężczyzna oprócz ciebie nie będzie wiedział co mam pod spodem. Plus gdy tylko zobaczą cię przy mnie, odjadą na tych łyżwach gdzie pieprz rośnie. A skoro mamy iść jeszcze coś zjeść ubiorę chyba sweter. Tylko teraz które spodnie? - Jęknęłam, patrząc na trzy różne pary
- Mel, to tylko ubranie. - Zaśmiał się, podchodząc bliżej
- A to - Zaczęłam machać rękami w powietrzu - to tylko powietrze, którym oddychasz?
- Przesadzasz. - Oznajmił wyciągając pierwsze lepsze ubrania, szybko je na siebie wciągając.
Nie cię szlag cholerny perfekcjonisto, który nawet w obierkach po ziemniakach będzie wyglądał idealnie.
- Dzięki, zawsze wiesz jak pomóc. - Burknęłam zirytowana tak naprawdę samą sobą.
Chwyciłam sweter oraz ciemne dżinsy i ruszyłam do łazienki, po drodze chwytając jeszcze komplet świeżej bielizny.
Zamknęłam za sobą drzwi i zsunęłam z siebie ręcznik, leniwie zakładając ubrania.
Stanęłam przed lustrem i wykonałam delikatny makijaż, który polegał w zasadzie tylko na podkreśleniu konturów oczu i nawilżeniu ust balsamem.
Rozpuściłam włosy, które następnie związałam w luźnego warkocza na boku i tak gotowa opuściłam łazienkę, przechodząc do przedpokoju gdzie czekał na mnie w pełni przygotowany chłopak.
Założyłam buty i kurtkę, po czym wrzucając do torby telefon, portfel i klucze, ruszyłam do wyjścia.
- Na które lodowisko pojedziemy? - zapytałam gdy już siedzieliśmy w samochodzie
- Chyba to na Times Square. Będzie najszybciej i najwygodniej.
- I najtłoczniej. - Dodałam, wyglądając za okno z lekkim uśmiechem - Ale w Nowym Jorku każde lodowisko będzie tak samo oblężone, więc co za różnica.
Harry odpalił silnik i ruszył w kierunku wspomnianego wcześniej miejsca.
Oparłam głowę o szybę, patrząc na spadające z nieba płatki śniegu. Ciekawe czy Brian ulepił już swojego pierwszego w tym roku bałwana. Albo czy w końcu nauczył się jeździć na łyżwach. Zawsze tak bardzo chciał pójść na lodowisko.
- Harry, mogę o coś zapytać? - przerwałam dotychczasową ciszę, spoglądając na niego niepewne
- Jasne. Pytaj o co chcesz.
Poprawiłam się nieco na miejscu, przełykając nerwowo ślinę i biorąc głęboki oddech.
- Mówiłeś, że grałeś w hokeja kiedy chodziłeś do szkoły. Nie przeszkadzała ci w tym choroba?
- W połączeniu z intensywną rehabilitacją, nie miałem z tym problemów. Dlaczego pytasz? - Spojrzał na mnie
- Po prostu Biarn chciał się nauczyć jeździć na łyżwach i zastanawiam się czy jest dla niego jakaś szansa.
- Na pewno. - Uśmiechnął się zatrzymując na światłach i chwytając moją dłoń - Co w ogóle u twojej rodziny?
- Dobrze, dobrze. Brad znalazł pracę i wstępnie dostał się na studia. Lucy dalej spotyka się z Tom'em, a Brian dzielnie ćwiczy. Chciałam ich zaprosić na kolejny pokaz, ale nie wiem czy moja siostra i mama to przeżyją. - Zaśmiałam się na samo ich wyobrażenie - Są bardzo wrażliwe.
- No charakter to masz zdecydowanie po tacie. - Oznajmił rozbawiony, zmieniając bieg i ruszając dalej
- Podaj chociażby dwa argumenty.
- Raz, uciekłaś z domu, dwa, powód dla którego uciekłaś, trzy, twój ojciec był wtedy tak samo uparty jak ty. Wymieniać dalej.
- Wystarczy. - Wywróciłam oczami, na co on tylko się zaśmiał, jednocześnie unosząc moją dłoń i delikatnie ją całując.
Po niecałej godzinie byliśmy już na miejscu. O dziwo obeszło się bez długiego stania w kolejce, więc po piętnastu minutach zakładaliśmy łyżwy.
- Ten facet się na ciebie gapi. - Jęknął zniesmaczony, na co ja tylko spojrzałam w tym samym kierunku. Mężczyzna puścił do mnie oczko, po czym odjechał tyłem wgłąb lodowiska, nie spuszczając ze mnie wzroku. - A wywal się na ten kościsty tyłek, cwaniaku. - Mruknął pod nosem, na co ja zaczęłam się niepohamowanie śmiać. - To takie zabawne, że jestem zazdrosny? - uniósł brew
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Oznajmiłam patrząc na niego i chwytając jego twarz w dłonie - Ale zupełnie niepotrzebnie. Ty mi wystarczasz w zupełności. - Uśmiechnęłam się szeroko następnie go całując - A teraz chodź mój zazdrosny chłopaku, bo mieliśmy jeździć, a nie odmrażać sobie, jak to powiedziałeś, kościste tyłki.
Harry chwycił moją dłoń i ruszył za mną do wejścia.
Otworzył przede mną drzwiczki i wpuścił jako pierwszą na co tylko się uśmiechnęłam.
Gdy tylko stanął na tafli lodu, splotłam razem nasze palce i ruszyłam w tym samym kierunku co cała reszta tłumu.
- Jak się czujesz jako dwudziestoczterolatek? - zaśmiałam się, jednocześnie odpychając nogami od podłoża
- Szczerze, to nie czuję żadnej różnicy. - Oznajmił rozbawiony - Chociaż może jedną. Jedzie obok mnie. - Uśmiechnął się szeroko spoglądając na mnie, na co tylko się speszyłam.
Ach tak, czyli z reagowaniem wracamy do punktu zero.
- Przestań. Nie lubię kiedy ktoś prawi mi takie komplementy.
- W takim razie będziesz musiała się przygotować, bo ja zamierzam to wszystko podkreślać na każdym kroku.
- Mogę mieć tylko nadzieję, że kiedyś ci się to znudzi. - Wywróciłam oczami z rozbawieniem - No hokeisto. Skoro taki dobry z ciebie łyżwiarz, to naucz mnie jeździć tyłem. Bo chyba to potrafisz, prawda? - Uniosłam brew na co on tylko wyjechał przede mnie i zaczął demonstrować swoje możliwości.
- Wspominała coś pani o jeździe wstecznej? - zaśmiał się jadąc twarzą do mnie co jakiś czas spoglądając czy nikogo za nim nie ma
- No już, Styles, nie chwal się tak, tylko ucz.
Zaczęłam się powoli zatrzymywać, tym samym podjeżdżając do barierki.
- To proste. Nie znam zasady jak powinny pracować nogi, co pierwsze powinno sunąć po lodzie i inne niepotrzebne bzdety. Osobiście wolę praktykę niż teorię. Po prostu popatrz przez chwilę, a później postaramy się to powtórzyć. - Oznajmił następnie odbijając się od barierki, okrążając całe lodowisko tyłem. - A teraz chodź. - Wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą od razu przyjęłam. Odwrócił mnie do siebie tyłem, swoje ręce kładąc na moich biodrach jednocześnie tłumacząc co kiedy mam robić. Po chwili mnie puścił i jechałam tylko i wyłącznie sama, uśmiechając się przy tym szeroko. Szybko okrążyłam lodowisko, wracając do niego podskakując radośnie.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. - Oznajmiłam, następnie rzucając mu się na szyję.
Nie przypuszczałam jednak, że z jego równowagą jest tak kiepsko.
Po chwili obydwoje leżeliśmy na lodzie, głośno się śmiejąc, zupełnie ignorując ludzi, którzy obok nas przejeżdżali.
- Nie za wygodnie ci? - zapytał z szerokim uśmiechem, poprawiając się nieco pode mną. Oparłam podbródek na jego klatce piersiowej, nie odrywając od niego wzroku.
- Nie powiem, lądowanie bardzo miękkie i przyjemne. Na wygodę też narzekać nie będę.
Na moje słowa zaśmiał się jeszcze głośniej, przez co jego dołeczki były widoczne perfekcyjnie, a oczy niemalże zamknięte.
Taki był właśnie w pełni szczęścia.
Poczułam jak przyciąga mnie do siebie po czym czule całuje.
Przyłożyłam dłonie do jego policzków i oddałam pocałunek najczulej i najdelikatniej jak tylko potrafiłam.
Miałam gdzieś, że właśnie całowałam się z Harry'm, leżąc na samym środku lodowiska, przed tłumem okrążających nas ludzi.
W tym momencie nie to mnie obchodziło.
- Chyba powinieneś wstać. - Szepnęłam kiedy w końcu, jednak niechętnie, się oderwałam - Będziesz chory.
- Jak ty będziesz się mną opiekować, mogę być chory dożywotnie od zaraz. - Uśmiechnął się słodko na co tylko pokręciłam głową z rozbawienia. Cmoknęłam go szybko w usta i podniosłam się z niego następnie pomagając mu wstać.
- Jeszcze zdążysz się przy mnie wychorować, nie martw się.
- Ależ ja jestem oazą spokoju. - Uśmiechnął się chwytając moją dłoń, ponownie ruszając w kierunku wyznaczonym przez koordynatora lodowiska.
Po godzinie jazdy szybko się zebraliśmy i czym prędzej pojechaliśmy do najbliżej pizzerii.
Harry ściągnął moją kurtkę, następnie odsuwając dla mnie krzesło, na co od razu uśmiechnęłam się pod nosem. Podziękowałam mu zajmując swoje miejsce i zaglądając w kartę.
- Duża na naszą dwójkę? - zapytał przeglądając menu
- Mogę to zjeść? - uniosłam brew - Nie wiem czy powinnam.
- Mel, nie musisz się przecież odchudzać. - Zmarszczył czoło, spoglądając na mnie
- Dobrze wiesz, że gdybym miała kilka centymetrów mniej, byłoby doskonale.
- Z tego co pamiętam to kilka centymetrów zniknęło już miesiąc temu. Masz idealne wymiary i tego masz się trzymać.
- Skoro tak mówisz. - Westchnęłam nieco rozbawiona, powracając wzrokiem na rodzaje pizzy - Duża na naszą dwójkę. Na jaką masz ochotę?
- Coś z mięsem i kukurydzą. Potrzebuję mięsa i kukurydzy.
- I podwójny ser. - Powiedzieliśmy razem na co tylko się zaśmialiśmy.
Chłopak przywołał kelnerkę, która chyba nie bardzo wierzyła w to, że przed nim stoi.
Z jednej strony chciało mi się śmiać, ale z drugiej wiedziałam, że jeszcze niedawno sama byłam w takiej sytuacji.
Dziewczyna szybko zapisała zamówienie w swoim notatniku, po czym ruszyła do kuchni, starając się nie potknąć o własne nogi.
- Wiesz co? Jesteś okropny. - Westchnęłam odprowadzając ją wzrokiem
- A co ja znowu zrobiłem?
- Onieśmielasz tyle dziewczyn. Ty wiesz jaki to jest stres? - zmarszczyłam czoło, patrząc na niego - Żeby nie palnąć głupoty, żeby wszystko zrobić jak należy. Żeby się nie potknąć. Ty zawsze robisz to co chcesz pewnie dlatego, że żadna dziewczyna cię nie onieśmiela. - Zaśmiałam się pod nosem - W końcu tyle lat praktyk. Całe dwadzieścia cztery lata.
- Ja nie pracowałem od urodzenia. - Uniósł rozbawiony brwi
- Chodziło mi tu o twoją mamę i siostrę. - Wywróciłam oczami - Współpracuj czasem, co?
- Postaram się. - Uśmiechnął się szeroko, przysuwając do mnie nieco bliżej - Naprawdę onieśmielam? - szepnął radośnie niczym małe dziecko
- Jakbyś nie wiedział. - Zaśmiałam się, trącając go lekko - Przez ciebie prawie pod samochód wpadłam.
- Tak, tak, pamiętam. - Oznajmił starając się stłumić śmiech - Potem wylałaś mi wodę na buty, później zrobił się z tego dramat. Tak, tak, pamiętam wszystko.
- Wspaniale. - Mruknęłam zażenowana swoim zachowaniem.
Naprawdę jak teraz na to patrzę, zastanawiam się, co mną wtedy kierowało. Wyszłam chyba na totalną idiotkę.
- To było w zasadzie urocze. - Zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem - Byłaś normalna, co szczerze nie źle mnie zdziwiło, bo od lat otaczałem się dziewczynami, którym wydawało się, że są najlepsze. Chciały wszystkim rządzić. A wtedy to ja mogłem o tobie decydować. Do czasu kiedy nie postawiłaś ultimatum. - Zaśmiał się, całując mnie delikatnie w czubek głowy
- Straszna jędza ze mnie, co?
- Potworna. Ale pomyśl sobie, że gdyby nie to, pewnie teraz ja bym tu nie siedział.
- Przynajmniej nie ze mną. - Położyłam głowę na jego ramieniu, obejmując go lekko w pasie
- Ale na szczęście jest tak jak jest.
- Na szczęście. - Uśmiechnęłam się
W naszą stronę zmierzała kelnerka, niosąc nasze zamówienie, na którego widok mimowolnie oblizałam usta.
- Smacznego. - Postawiła przed nami talerz z pizzą oraz szklanki zamówionych napojów, po czym szybkim krokiem odeszła od stolika.
Szybko się wyprostowaliśmy, jednocześnie podwijając rękawy, co tylko mnie rozbawiło.
Czułam się jakby naprawdę był moim lustrzanym odbiciem.
Obydwoje sięgnęliśmy po kawałek pizzy, następnie szybko biorąc gryza.
Była pyszna.
- Zawsze chciałem tak spędzić urodziny. - Uśmiechnął się - Tak normalnie. Bez żadnych wielkich zabaw.
- Więc dzień zaliczasz do udanych?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.

|DA| 

Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i poprawiając swoje dresy przeszłam do kuchni. Ustawiłam na blacie dwa kubki, do których nalałam mleka aby przygotować kakao.
Wyciągnęłam z szafki ciastka maślane i czekoladowe, które zaczęłam układać równiutko na talerzu, zabijając czas, czekając aż mleko w końcu się zagotuje.
Poczułam jak chłopak obejmuje mnie od tyłu i kładzie podbródek na moim ramieniu, tym samym łaskocząc mój policzek wilgotnymi włosami.
Uśmiechnęłam się poprawiając ciasteczka, które następnie odsunęłam na bok, aby zrobić miejsce kubkom.
Wsypałam do nich kakao oraz odrobinę korzennej przyprawy, po czym zamieszałam, aby proszek się rozpuścił.
- Ładnie pachnie. - Uśmiechnął się szeroko całując mój policzek, kolejno chwytając talerz i ruszając z nim do salonu.
Wzięłam kubki, idąc za chłopakiem. Postawiłam je na stoliku obok ciastek, następnie siadając obok niego, delikatnie się w niego wtulając.
- Strasznie szybko to wszystko przeleciało. Już wieczór, a ja pamiętam jak jeszcze śniadanie jedliśmy. - Zaśmiałam się, bawiąc sznurkami jego bluzy
- Dziękuję ci za dzisiaj. To naprawdę były moje najwspanialsze urodziny.
- Nie przesadzaj. Zasze mogło być lepiej. Mogłam się bardziej postarać.
- Nie zależnie co byś wymyśliła i tak byłyby cudowne, bo spędziłem je z tobą. Już ci to mówiłem.
- No niech ci będzie. - Westchnęłam rozbawiona, wtulając się w niego mocniej i przymykając powieki.
Poczułam jak delikatnie kreśli wzory na moim ramieniu, na co tylko lekko uniosłam kąciki ust.
Jego klatka piersiowa unosiła się miarowo i spokojnie przez co moje powieki zaczęły się robić coraz cięższe.
Słyszałam idealnie dźwięk bicia jego serca, co tylko i wyłącznie uspokajało i usypiało mnie jeszcze bardziej.
W końcu przestałam ze sobą walczyć i zasnęłam głęboko, mocno w niego wtulona.


|DA|

A/N: Dziękuję bardzo za podesłanie zdjęcia Xxx; prompts otwarte; RecoveryPrzebudzenie Wiosny
Co do zakładki zmiany i propozycje, ja się serio cieszę, że składacie mi swoje pomysły, ale no ej... Mniej sadyzmu :o Sadystką to jestem tutaj ja, jasne? :) 


piątek, 21 marca 2014

Chapter 25.

Siedziałam w parku na ławce, wpatrując się tylko i wyłącznie w jeden punkt kolejną już godzinę z rzędu.
Mogę się założyć, że wyglądałam jak chodzące siedem nieszczęść.
Opuchnięte oczy, niechlujne ubranie, włos każdy w innym kierunku.
I to ja jestem modelką, która powinna błyszczeć o każdej porze dnia i nocy? Błagam was.
W zasadzie sama już nie wiem co bolało mnie bardziej. To, że Harry przespał się z inną, czy fakt, że najzwyczajniej w świecie stchórzyłam.
Nie wiem.
Analizując wszystko dochodzę do wniosku, że wina może nie koniecznie w dużej mierze była po jego stronie.
Może faktycznie nie wiedział co się z nim dzieje. Przecież Cara mnie nienawidzi i zrobi wszystko żeby mnie zniszczyć i żeby mieć Harry'ego tylko dla siebie.
A poza tym zdjęcia nie znalazłyby się przypadkiem pod drzwiami. W dodatku koperta zaadresowana była do mnie.
Może faktycznie to było zaplanowane i idealnie dopracowane?
Ale i tak, boli i to cholernie. Nie wiem ile byłabym w stanie jeszcze takich sytuacji wytrzymać.
Nie wiem.
Może faktycznie potrzebuje kogoś takiego jak on sam? Dziewczynę pełną życia, chętną do różnych zabaw. Dobrą w łóżku. A nie to co ja. Spokojny człowieczek bez wyrazu.
Na samą myśl podciągnęłam kolana pod brodę, zanosząc się jeszcze większym płaczem.
- Mel? To ty? - usłyszałam znajomy głos, na co leniwie uniosłam głowę, mrużąc nieco oczy na kontakt ze słonecznymi promieniami.
Szybko przetarłam policzki i odchrząknęłam, następnie wstając i podając chłopakowi rękę.
- Tonny. Umm... Co tu robisz?
- Przyjechałem do dziadków. Remontują nowy dom. - Oznajmił uważnie na mnie patrząc - Szczerze, to miałem nadzieję, że cię jeszcze złapię przed odlotem, bo czytałem o pokazie, ale... Nie koniecznie chciałem cię zastać w takim stanie. Melanie, co się stało?
Nie odpowiedziałam nic. Jedynie stałam i wpatrywałam się w swoje buty.
Poczułam jak chwyta moją dłoń, przez co od razu spotkał się z moim zdziwionym spojrzeniem.
- Harry...
- S-skąd wiesz? - wydukałam, patrząc na niego zdezorientowana
- Po pierwsze, za trzy lata zostanę psychologiem, po drugie, czy może się dziać cokolwiek innego?
- Masz rację. - Westchnęłam - To zawsze się dzieje kiedy się kłócimy.
- Nie rozumiem tylko dlaczego. - Zmarszczył czoło - Ty kochasz jego, on ciebie. Wyglądacie razem na szczęśliwych.
- Wiesz, związek to nie jest prosta sprawa. - Przełknęłam szybko gulę, która niespodziewanie urosła w moim gardle - Raz jesteś szczęśliwy, a raz masz ochotę po prostu skoczyć z mostu. Tak się właśnie czuję teraz.
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Ja... Tonny, nie obraź się. To nie tak, że nie mam do ciebie zaufania, ale... Ja sama nie wiem co mam ci powiedzieć. To strasznie skomplikowane.
- Jasne. Rozumiem. - Uśmiechnął się pocieszająco - W takim razie mogę ci jedynie zaproponować oderwanie się od problemów. Najzwyczajniej w świecie się zabawimy.
- Ale ja nie jestem ubrana, a do hotelu nie chcę wracać. Nie teraz. Nawet pieniędzy nie mam przy sobie. - Westchnęłam
- O to się nie martw. Za wszystko zapłacę. A jeśli wyrzuty sumienia będą cię nękać po nocach, najzwyczajniej w świecie mi je zwrócisz.
- Niech będzie. - Uniosłam lekko kąciki ust, następnie ruszając za nim - A tak właściwie to w jakim celu nadal trzymasz mnie za rękę? - zapytałam, nerwowo przygryzając wargę
- To dodaje otuchy i pomaga się odstresować. Podobno.
- Masz może papierosa? Czuję nieodpartą potrzebę.
- Palenie zabija. - Zaśmiał się wyciągając paczkę i zapalniczkę
- W tym momencie tak bardzo mnie to obchodzi, że szok. - Wywróciłam oczami, chwytając skręta, odpalając go i mocno się nim zaciągając. - O wiele lepiej. - Wypuściłam gorzki, drażniący dym, następnie głęboko zaciągając się czystym powietrzem.
Poczucie wszechstronnej wolności.
Uczucie zdecydowanie nie do opisania.
- W takim razie w co cię ubierzemy, piękna pani?
- Zależy co wpadnie mi w oko i jak będę w tym wyglądać. Dwie niezbędne podstawy. Może wejdźmy tutaj. - Wskazałam na sklep, szybko dopalając papierosa do końca.
Zgasiłam niedopałek i pociągając chłopaka za sobą, weszłam do sklepu.
Zaczęłam przeszukiwać wzrokiem sklep w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Przeszłam w kierunku spodni wybierając czarną parę rurek, w drodze do przebieralni chwytając czarny, krótki, dopasowany top z długim rękawem.
Szybko się przebrałam i wyszłam aby pokazać się chłopakowi.
- Jest idealnie. - Uśmiechnął się szeroko - Jak ty to robisz, że patrzysz, wybierasz i już. Reszta dziewczyn zastanawia się milion razy czy to aby na pewno pasuje, czy jest odpowiednie, ładne. - Mówił z lekko wyczuwalnym obrzydzeniem na co mimowolnie się zaśmiałam.
- Muszę mieć jeszcze jakieś buty do tego. Mógłbyś mi przynieść te zamszowe oxfordki z ćwiekami na piętach? Są zaraz przy wejściu.
- Jaki rozmiar.
- Trzydzieści dziewięć. - Uśmiechnęłam się w podziękowaniu, następnie siadając na pufie w przebieralni.
Szczerze, to nigdy nie wierzyłam, że zakupy mogą poprawić humor. Do teraz.
Po chwili chłopak wrócił razem z butami.
Szybko je przymierzyłam po czym stanęłam przed lustrem, oceniając całość.
Nie było źle.
- Zostań już w tym. Zaraz odetniemy metki i zapłacimy.
- Jasne. - Zaśmiałam się chwytając swoje rzeczy i ruszając z nim do kasy.
Sprzedawca pomógł odciąć nam metki, następnie kasując z nich kody.
Tonny zapłacił za wszystko, jednocześnie chowając moje poprzednie ubrania do swojej torby.
Żegnając się z mężczyzną ruszyliśmy do najbliższej drogerii.
- Tak zawsze robiła moja siostra. - Zaśmiał się chwytając tester cieni, które następnie szybko rozprowadził po moich powiekach.
- Nigdy jej nie przyłapali? - Zapytałam rozbawiona, podając mu tusz do rzęs
- Przecież my tylko testujemy. - Uśmiechnął się kończąc makijaż - Usta wytestuj już sama.
Wybrałam odpowiedni odcień, szybko rozprowadzając go na ustach, rozglądając się dokoła czy aby na pewno byliśmy w dziale sami. Podeszłam jeszcze do ściany z perfumami. Chwyciłam tester z moimi ulubionymi i psiknęłam się nimi kilka razy następnie ruszając z Tonnym do wyjścia.
- Znasz tu jakiś fajny klub?
- Mel, zabawa i rozpusta to moje drugie i trzecie imię. - Zaśmiał się, skręcając w wąską uliczkę - Osobiście uwielbiam tu przychodzić. - Stanął przed masywnymi, czarnymi drzwiami. Otworzył jedno skrzydło i przepuścił mnie przodem, na co skinęłam tylko głową.
Już od samego wejścia czuć było przyjemny, intensywny i cholernie uwodzicielski zapach. Jakby męskie perfumy z nutą pieprzu, pomieszane z dymem papierosowym, jednakże nieco innym. Nie tak bardzo drażniącym.
- Co to za miejsce i zapach?
- Tutaj bawi się załoga Abercrombie. Zapach to ich perfumy.
- Jesteś pewnien, że możemy tu być? - przygryzłam nerwowo wargę, spowalniając kroku
- Ich szef to mój wujek. Jeden z ich modeli to mój brat. Jedna z ich pracownic to moja kuzynka. Dosyć argumentów? - Zaśmiał się pociągając mnie wgłąb budynku.
Po chwili ciemności, w końcu znalazłam się w głównej sali, gdzie ludzie bawili się w rytm muzyki.
Zapach tutaj był jeszcze bardziej intensywny i drażnił wszystkie możliwe zmysły. Jednak wyczuwałam w nim coś znajomego. Jakbym gdzieś już czuła te perfumy.
Podszedł do nas idealnie zbudowany chłopak, podając nam drinki. Uśmiechnął się na powitanie, następnie znikając gdzieś w tłumie. Szybko opróżniłam szklankę, pragnąc ugasić rozpalone zmysły.
- I jak się podoba?
- To nadal Ziemia, czy już niebo? - Odstawiłam pustą szklankę na wolny stolik, przygryzając niekontrolowanie wargę.
Poczułam jak ciągnie mnie na parkiet, po chwili już poruszając biodrami w rytm piosenki. Niemalże od razu podążyłam za resztą, zupełnie odrywając się od reali.
Godziny mijało bardzo szybko.
Tak samo jak piąta, pusta już szklaneczka.
Siedząc na kanapie z chłopakiem, którego poznałam chwilę temu, świat wydawał się taki zabawny.
Nie, no... W tym monecie wszystko z każdym było już zabawne.
- Mel, musimy wracać. - Starał się przekrzyczeć muzykę, na co tylko zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej.
Chwyciłam go pod ramię i chwiejnym krokiem przedarłam przez tłum tańczących, ruszając do wyjścia.
Kiedy w końcu znaleźliśmy się na zewnątrz, zaciągnęłam się głęboko powietrzem, na co od razu zakręciło mi się w głowie. Zamrugałam kilka razy, zaczynając powoli wracać do życia.
Tyle drinków, a film się nie urwał i już zaczynam trzeźwieć. No proszę, kto by pomyślał.
Szłam z Tonnym środkiem pustej ulicy, oświetlonej przez latarnie.
Wracaliśmy w ciszy, ale nie potrzebowaliśmy niczego więcej. Tyle nam wystarczyło.
Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi pokoju, za co naprawdę byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Dziekuję ci za wszystko. - Uśmiechnęłam się, mocno go przytulając - Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Odpowiedział radośnie, całując mnie w policzek - Pamiętaj, gdyby psycholog był potrzebny, jestem pod telefonem.
- Zapamiętam. - Oderwałam się od niego i po cichu otworzyłam drzwi - Śpij dobrze i do zobaczenia. - Szepnęłam następnie wchodząc do pokoju.
Nie zdążyłam jeszcze dobrze się odwrócić, jak światło nagle rozbłysło w przedpokoju.
Szybko odwróciłam się przodem do chłopaka.
Wyglądał okropnie. To zdecydowanie nie był ten sam Harry, którego poznałam kilka miesięcy temu.
Boże, co ja najlepszego zrobiłam.
- Cały dzień. Cały pieprzony dzień. Od rana do kurewskiej nocy i ani jednej oznaki życia. Wystarczył jeden sygnał. Kropka, przecinek, dwukropek. Cokolwiek! - krzyknął tracąc nad sobą panowanie
Chciałam go przytulić, ale nie potrafiłam się ruszyć. Ciało zaczęło mną władać. Zupełnie nie wiedziałam co się działo.
- Rozumiem, że nie chcesz mnie znać, że mnie nienawidzisz, ale kurwa mać! Mimo wszystko ja nadal się martwię! Dostaje kociego rozumu myśląc co się z tobą dzieje! Ty wiesz ile razy dzwoniłem z nadzieją, że ten twój cholerny telefon w jakiś nadzwyczajny sposób się do ciebie przeteleportuje?! Papierosów i lodów brakuje chyba nawet w hurtowniach!
Na jego słowa poczułam straszny ścisk w gardle. Zachowałam się tak strasznie nieodpowiedzialnie.
Zrobiłam kilka kroków w przód, aby w końcu go przytulić, jednak moja reakcja zaskoczyła mnie samą. Najzwyczajniej w świecie uderzyłam go w policzek.
Przez chwilę trwał w tej pozycji. Dopiero po chwili naciągnął nieco twarz, pocierając dłonią o mocno zaczerwione miejsce.
Nie czekając na jakikolwiek komentarz ruszyłam szybko do łazienki, zamykając się w niej na klucz.
Oparłam się o drzwi, będąc w szoku tego co zrobiłam.
Podeszłam powoli do umywalki i drżącymi rękoma zaczęłam ściągać z siebie ubrania.
Weszłam pod prysznic i stojąc pod nim chyba z godzinę, jak nie dłużej, zastanawiałam się co ja najlepszego zrobiłam. To nie tak miało być. Ja nie miałam go uderzyć. Ja nie chciałam.
Ubierając szybko jego koszulkę, wyszłam z łazienki i po cichu przeszłam do sypialni. Usłyszałam jednak dziwne odgłosy z salonu przez co zrobiłam kilka kroków w przód aby zobaczyć co robi.
Leżał na kanapie okryty kocem, wpatrując się w Madagaskar.
Na stole leżały dziesiątki litrowych opakowań po przeróżnych lodach. Po podłodze walały się inne bajki razem z, zapewne już pustymi, paczkami po papierosach.
Moje oczy momentalnie się zaszkliły. Nie mogłam na to patrzeć. Szybko weszłam do sypialni i zakopałam głęboko pod kołdrą, pragnąc jak najszybciej od tego wszystkiego uciec.

Przeciągnęłam się leniwie, szybko zamierając gdy poczułam kogoś przy sobie. Niepewnie i powoli przekręciłam się na plecy, tym samym dostrzegając skulonego chłopaka, z delikatnie opuchniętym policzkiem do kompletu całej reszty. Jęknęłam cicho, przypominając sobie sytuację z poprzedniego dnia.
Szybko przekręciłam się na drugi bok, odwracając tyłem do niego, nie powstrzymując łez. Starałam się jedynie być cicho, aby go nie obudzić.
- Nie musisz. Nie powinnaś. - Usłyszałam jego zachrypnięty głos, na co mocno przygryzłam wargę, aby się nie odezwać - To nie boli.
- Jak to nie? - zapytałam szybko, wypuszczając drżący oddech, pociągając nosem - Przecież widzę, że jest spuchnięty. Wiem jak boli opuchlizna.
- Nie policzek boli najbardziej.
Na jego słowa wtuliłam twarz w poduszkę, płacząc jak małe dziecko.
To było straszne uczucie. Chcesz kogoś tak bardzo objąć, ale coś ci nie pozwala. Chcesz kochać, ale czujesz blokadę.
- Przytul mnie, bo kiedy ja chcę to zrobić, dostajesz ode mnie z liścia. - Wydukałam na co bez zastanowienia przysunął się bliżej i delikatnie mnie objął.
On mnie kocha! Do  cholery jasnej! On mnie kocha!
Wystarczył jeden gest. Jego delikatny dotyk.
Odkręciłam się przodem do niego i wtuliłam mocniej, cicho pociągając nosem, starając się uspokoić.
Odgarnął moje włosy z twarzy następnie delikatnie gładząc mój policzek.
- Wiem, że to dla ciebie puste słowa, ale ja... Ja naprawdę... - ponownie urwał zastanawiając się nad wypowiedzeniem słów - Ja naprawdę cię kocham. I zdałem sobie sprawę z tego właśnie wtedy kiedy wyszłaś. Oczywiście, że czułem już coś wcześniej. Ale chyba dopiero teraz zrozumiałem na czym polega to uczucie. Jakie ono jest. Mel, ja... Ja naprawdę chcę tylko ciebie. Ja nie wyobrażam sobie życia z inną dziewczyną. Wiem, że tylko cię ranię. Przecież to już nie pierwszy raz. Ale zrozum, ja naprawdę nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Pamiętam tylko tyle, że wypiłem kieliszek z winem. Po tym nie mam pojęcia co się ze mną działo.
Oderwałam się lekko od niego, patrząc mu w oczy przez łzy. Delikatnie przyłożyłam dłoń do jego policzka i czule go pocałowałam.
Poczułam jak zacieśnia uścisk, na co po moich policzkach mimowolnie spłynęło kilka łez.
- Błagam, nie rób mi tego nigdy więcej. Tak bardzo cię kocham i nie potrafię odejść, ale te wszystkie wybryki cholernie ranią. - Mówiłam, co jakiś czas pociągając nosem - Proszę, obiecaj mi, że to już nigdy więcej się nie powtórzy.
- Obiecuję. Przysięgam.
Delikatnie przytaknęłam na jego słowa następnie ponownie go całując.
- Prześpij się. Proszę. Wyglądasz okropnie. Nie chcę żeby coś ci się stało.
Chłopak od razu zamknął oczy, wtulając się we mnie. Objęłam go delikatnie i bawiąc się jego lokami, wsłuchiwałam się w jego równomierny oddech.
Szczerze, to chyba najpiękniejszy moment w moim życiu. Jak dla mnie mógłby się nigdy nie kończyć.
- Kocham cię, Harry. - Szepnęłam, całując go w czubek głowy.
Westchnął cicho, poprawiając głowę na mojej klatce piersiowej. Układając się nieco wygodniej.
Moje powieki zaczęły się stawać coraz cięższe. Zamknęłam je, odprężając się i rozluźniając wszystkie mięśnie, cały czas bawiąc się jego włosami.
- Kocham cię, Mel. - Usłyszałam na co automatycznie się uśmiechnęłam, po chwili zasypiając w pełni szczęśliwa.

A/N: mam nadzieję, że obeszło się bez błędów. Przepraszam, że rozdział jest nijaki i ewidentnie naciągany, że trudno się go czyta i jest strasznie przeciętny, ale mimo wszystko, było mi ciężko i to cholernie. Postaram się jednak poprawić i zmobilizować, aby kolejny rozdział był warty waszej uwagi i czasu.
Dziękuję wszystkim osobom, które mnie wspierały. Gdyby nie wy, nie wiem czy na tym blogu pojawiłaby się jakakolwiek notka. Naprawdę dziękuję. Ściskam mocno was wszystkich.
Co do moich notek, nie będę ich pisać, bo wychodzą z tego same problemy. A poza tym wchodzicie na bloga, aby czytać opowiadanie, a nie to, co ja mam do powiedzenia... Jedynie sprawy organizacyjne będę w ten sposób załatwiać, ale chyba nie będzie ich za wiele, więc... No tak.
Rozdział dodany w piątek, ponieważ mam masę nauki i cały weekend będę prawdopodobnie siedzieć nad książkami.
Dzisiaj chcę tylko poinformować o:

  • jeśli kogoś to zainteresuje, robię nagłówki na zamówienie

niedziela, 16 marca 2014

Post od idiotki, której nienawidzicie, bo """""""""""""""""""""zjechała""""""""""""""""""""" dwa największe BÓSTWA wśród opowiadań...

Widzę, że naprawdę wiele z was ma problem ze zrozumieniem notki, którą napisałam przed poprzednim rozdziałem.
Powiem tak...
O CO WAM KURWA CHODZI?!
Piszecie, że ZJECHAŁAM opowiadania, które TYLKO I WYŁĄCZNIE PORÓWNAŁAM ILOŚCIĄ scen +16!
Nie napisałam żadnego złego słowa!
Powiem więcej, na Cold'a/Chills'a W ŻYCIU CAŁYM MOIM bym NIE napisała żadnej złej opinii na jego temat, bo po przeczytaniu czwartego rozdziału tłumaczenia sama wytrzymać nie potrafiłam i przeczytałam do końca kolejne 20 oryginału!
Dark'a czytałam rok temu w Wielkanoc od 23:00 do godziny 6:00!
BEZ PRZERWY!
Sama pisałam, że pomysł Dark Angel wpadł mi do głowy przez właśnie te dwa opowiadania!
WIĘC JAK DO CHOLERY MOGŁABYM JE ZJECHAĆ Z GÓRY NA DÓŁ, SKORO TYLE IM ZAWDZIĘCZAM I JARAM SIĘ NIMI TAK SAMO JAK CAŁA RESZTA?!

To, że napisałam, że większość opowiadania składa się tylko ze scen +16 NIE było hejtem na te fan fiction!
Chciałam tylko POKAZAĆ osobie, której te sceny NIE odpowiadają, że są opowiadania, które zawierają O WIELE WIĘCEJ TAKICH SCEN!
TO NIE BYŁO KRYTYKOWANIE!

Co do komentarza, że Dark'a i Cold Series piszą profesjonalistki. Nie to co ja.
W takim razie mam uznawać, że Słowacki albo Mickiewicz to amatorzy, tak?
No bo widzę, że ktoś świat bierze zupełnie na odwrót.
Fan Fiction to rodzaj, nazwijmy to dzieł pisanych, które ma na celu UROZMAICIĆ naszą wyobraźnię i UPRZYJEMNIAĆ CZAS WOLNY.
Owszem, niektóre z nich są tak dobre, że bez problemu można je zamienić na książki. 
Z tym się zgodzę.
Ale te dziewczyny JESZCZE nie są profesjonalistkami.
Aby nimi zostać muszą dużo i ciężko pracować.
Nabierać doświadczenia.
Co też nie znaczy, że nie są dobre w tym co robią, bo są i to cholernie.
Mnie naprawdę dużo do nich brakuje i zdaję sobie z tego sprawę, to też NIGDY nie uważałam się za profesjonalistkę.

Teraz sprawa tego, że Cold jest oparty na podstawie 50 Twarzy Greya.
Po raz kolejny JA NIE MAM NIC DO TEGO!
Choćby ktoś napisał opowiadanie na podstawie Kamasutry, nie obchodzi mnie to!
To jest jego opowiadanie, jego pomysł i ja nie mam nic do gadania.
Mogę ewentualnie zdecydować czy chcę je przeczytać, czy też nie.
ALE TO WSZYSTKO!
Sama nie raz pisałam imaginy na podstawie jakiegoś filmu albo książki.
NIE UWAŻAM TEGO ZA NIC ZŁEGO!
Tym bardziej, że autorka sama napisała, że większość opowiadania opiera się na tej książce.
Ja naprawdę nie mam nic do tego.
Szczerze, to zwisa mi to i powiewa na podstawie czego jest pisane opowiadanie.
Najważniejsze, aby mnie zaciekawiło i przyjemnie mi się je czytało.

Ja niby chcę zaszkodzić Dark'owi i Cold'owi?
Błagam, nie rozśmieszajcie mnie.
Jak takie coś jak Dark Angel może ZASZKODZIĆ dwóm najpotężniejszym opowiadaniom w Polsce i nie tylko?!
J-A-K?!
Ten komentarz nie wiem skąd ktoś wziął.
Chyba tylko i wyłącznie z własnej głupoty.

To, że porównałam ILOŚCI (przepraszam, że tak to podkreślam, ale nie chcę kolejnego, pieprzonego nieporozumienia) scen +16, nie znaczy, że porównuję treść, fabułę i styl opowiadań!
To jest przecież oczywiste, że Dark Angel nigdy nie będzie chociażby w połowie tak dobre jak Dark czy Cold (okazja dla hejterów. Zaraz pewnie 1617617 komentarzy pt.:,,To po co to piszesz?!" ,,Lol" ,,Żal mi cię" ,,Wypieprzaj stąd, bo nie jesteś profesjonalistką", ale cóż... Mówi się trudno)
Nigdy nie porównywałam się do autorek powyżej wymienionych opowiadań i NIGDY TEGO NIE ZROBIĘ, bo to przecież głupota.
Ośmieszę się sama przed sobą.
Stanę przed lustrem i zacznę się sobie śmiać w twarz...

Wiecie, ja już naprawdę mam dosyć.
Staram się. Sprawdzam i poprawiam rozdziały po kilka razy, aby nie zdarzył się jakikolwiek błąd, albo niezrozumiałe zdanie. Staram się wstawiać rozdziały w obiecanym terminie.
Przejmuję się i denerwuję, że rozdział jest daleko w lesie, a na następny dzień ma być na blogu.
Zarywam noc po całym pieprzonym, tygodniowym wycisku w szkole kiedy najchętniej zasnęłabym i obudziła w wakacje. Ale nie! Piszę dla was rozdział, żeby go wstawić.
Żeby sumiennie wykonywać to, co robię. Żeby spełniać w pełni moje obietnice.
Ale i tak zawsze będę idiotką, kurwą, szmatą, suką, beztalenciem, ścierwem i debilką, która nie potrafi nikomu dogodzić i """"""""""""""""""""""krytykuje"""""""""""""""""""""" dwa najbardziej popularne opowiadania na świecie.

Skoro anonimki mają ściski dupy i nie potrafią czytać tego co piszę ZE ZROZUMIENIEM, okej, wali mi to.
Ale wszystko ma swoje granice.
W zasadzie gdybym zawiesiła bloga, nikt by na tym nie ucierpiał.
Macie Dark'a, macie Chills'a, anonimki by się nie nerwowały, że ktoś zaśmieca internet takim niewypałem i bezcześci "tradycję" i styl fan fiction. 
Ja już naprawdę nie mam siły.
Jedyne co chcę teraz powiedzieć, to jedno wielkie


do wszystkich, którzy rozpętali tą wojnę w komentarzach pod poprzednim rozdziałem.
Po prostu siada mi psychika. Wiem, że publikowanie własnych prac wiąże się również z krytyką, ale jak wspomniałam wcześniej wszystko ma swoje granice.

A, i jeszcze jedno.
Na przyszłość, jeśli wchodzicie na JAKIEGOKOLWIEK bloga, czytajcie od pierwszego rozdziału, a nie od bieżącego, zupełnie wyrwanego z kontekstu całego opowiadania.

Rozumiem też, że każdy ma prawo do wyrażenia swojego zdania, ale komentarze anonimków podchodziły już pod hejtowanie. I to nie chodzi tylko o opowiadanie, ale i o moją osobę.
Nie wypowiadajcie się na mój temat, skoro w ogóle mnie nie znacie, dobrze?

Co do stałych czytelników, którzy jakimś cudem jeszcze ze mną zostali, nie wiem kiedy pojawi się rozdział. Postaram się aby wszystko powróciło do dawnego systemu, ale wszystko zależy od tego czy się przełamię po tej całej aferze.
Uwierzcie, naprawdę jest mi teraz ciężko.

Przepraszam
(za wszystko. Za to, że piszę, żyję, oddycham i denerwuję biedne anonimki)


sobota, 15 marca 2014

Chapter 24.

Na samym wstępie chcę wytłumaczyć dwie sytuacje, aby nie było żadnych niedomówień, więc jeżeli kogoś to nie interesuje, może tę notkę ominąć.
Sprawa pierwsza.
Co do pisania #NOH8
Rozbierając to na czynniki pierwsze, skrót oznacza 'no hate' co oczywiście odnosi się do akceptacji oraz zaprzestania tzw. 'hejtowania'.
Okej. Istnieje taka (#NOH8) kampania, która broni homoseksualistów i okej, w opowiadaniu takie związki/sceny +16 się nie pojawiają.
Jednakże jest wiele nazw, których się potocznie używa, pomimo że zapisany cel mają zupełnie inny.
Pisząc #NOH8, odnoszę się do osób, które pisanie takich scen mają za jakieś wybryki natury, przekleństwa szatana. To, że kampania odnosi się do homoseksualistów, nie znaczy, że pisząc tę nazwę mam na myśli akurat te związki, dlatego nie bardzo rozumiem dlaczego nie mogę używać tego skrótu skoro znaczenie wszyscy rozumieją i ma się nijak do wyżej wspominanej kampanii.
Jednakże skoro tak to przeszkadza, w porządku, nie będę tego pisać i usunę to z poprzednich rozdziałów.
Sprawa druga.
,,Trochę męczące jest to, że praktycznie przy każdym rozdziale jest scena +16. Nie lubię takich scen czytać, a przez to czytam o połowę rozdziału mniej :c"
Pragnę przypomnieć, iż na początku pisałam o tym, że opowiadanie takowe sceny przewiduje.
Nie rozumiem więc tej pretensji.
Co do fragmentu ,,[...] że praktycznie przy każdym rozdziale jest scena +16 [...]". 
Dark Angel w tym momencie ma 24 rozdziały. 
Scen +16 pojawiło się 5.
 Nie wiem, może ja jestem głupia, może ja jestem debilką (w sumie wychodzi na jedno), ale nie widzę (po liczbach) aby sceny erotyczne (Jezu, ludzie, bądźmy szczerzy. To co ja pisze i nazywam scenami erotycznymi to LAJT jak jogurt Jogobella) pojawiały się w każdym, co dwa, nawet co cztery rozdziały.
Przytoczę dwa najbardziej popularne przykłady opowiadań, którymi świat jara się jak zapałki.
Dark - Harry Styles
Opowiadanie (tłumaczenie) ma w tym momencie 59 rozdziałów.
3/4 opowiadania jest poświęcone na sceny gdzie Harry pieprzy (przepraszam za określenie, ale przestałam panować nad sobą jakiś tydzień temu i od tej pory tak jest codziennie) Bo i na odwrót.
A czytelnicy co? 
Normalnie szał pał! Jarają się tym bardziej niż samym istnieniem One Direction.
Cold/Chills - Zayn Malik
Cold (oryginał i tłumaczenie) rozdziałów 36, Chills (oryginał) rozdziałów 36.
Scen erotycznych więcej niż 3/4.
Cały świat szaleje na jego punkcie.
Przy czym UWAGA! Te rozdziały składają się TYLKO z takich scen. Tam nie ma opisanego niczego innego. Żadnego innego wydarzenia.
Całe 9 stron seksu, gdzie u mnie opis tych spraw zajmuje nie więcej niż 1/5 całego rozdziału, a nie połowę jak komentarz głosi. 
Poza tym sceny są zazwyczaj na końcu rozdziału i nie są jakimś szczególnie ważnym detalem, od którego zależy poprawne zrozumienie kolejnej części opowiadania.
Jest wyraźnie napisanie 'nie chcesz, nie czytaj. pomijaj. wyjdź z opowiadania. usuń z historii przeglądarki. a najlepiej zakop komputer 1686187 km pod ziemią, aby jądro naszej planety roztopiło wszystkie grzeszne opisy" (dobra, bo mnie za bardzo ponosi -.-)
Kolejny fakt, że Bo i Re wskakują do łózka facetom, których w zasadzie nie znają. No bardzo dojrzale.
Ja przynajmniej odczekałam te 15 rozdziałów, aż się poznają lepiej, a nie: 
- Pragnę cię. Pociągasz mnie.
- Chodź. Pieprz mnie do nieprzytomności.
(ja was naprawdę przepraszam za moje słownictwo)
Ja naprawdę nikogo nie zmuszam.
Pisałam na samym początku, że te sceny przewiduję, więc jeżeli ktoś nie lubi czegoś takiego czytać, niech w ogóle nie zaczyna, a jeśli podoba się fabuła, pomija się sceny +16.
Ludzie, to jest tylko seks. Oni naprawdę w jego trakcie nie planują zamachów terrorystycznych ze szczegółami, które będą cholernie potrzebne w kolejnym rozdziale, aby go zrozumieć.
Można to pominąć.
Ale żeby nie było, że idę na kompromis tylko tym, którym mi pasuje, oznajmiam, iż do końca opowiadania pojawią się już tylko trzy takie sceny.
Nie będę nikogo męczyć.
A dla zainteresowanych, 69 z poprzedniego rozdziału :))

Jeżeli przez moje małe (ta, małe. Dłuższe niż sam rozdział -.-) wyjaśnienie/sprostowanie/wytłumaczenie stracę czytelników, cóż, nie trzymam siłą. 
Ja po prostu wyjaśniłam pewne niedomówienia i wyraziłam swoje zdanie.

Jednakże nadal nie rozumiem...


W tym momencie już niczego...


Ale cóż. Nie będę was zasypywać większą dawką pretensji czy też wyjaśnień, bo zapewne wyglądacie już tak,


podczas gdy ja sama lepsza nie jestem....


Rozładowując napięcie cudnym tańcem Liam'a i dopingiem Nialler'a




Zapraszam na rozdział 24 x



|DA|

- I pamiętaj, spokój, skupienie i...
- Profesjonalizm. - Przerwałam mu rozbawiona, słysząc słowa, które powtarzał mi przed każdym pokazem - Harry, nawet gdybyś mnie obudził w środku nocy, wyrecytowałabym ci tę formułkę na pamięć.
- Wolę dmuchać na zimne. - Zaśmiał się, następnie nachylając nade mną i delikatnie całując - W takim razie do zobaczenie wieczorem w hotelu. Nie każ mi na siebie długo czekać.
- I tak mogę się założyć, że wrócę przed tobą.
- Będę leżał gotowy w sypialni. Jeszcze zobaczysz. - Zaśmiał się po raz ostatni krótko mnie całując - Leć, bo spóźnisz się na próbę, a wtedy, to mnie się oberwie, a nie bardzo mi na tym zależy. - Zmarszczył nos.
Przeczesałam dłonią jego loki następnie szybko wysiadając z samochodu, machając chłopakowi gdy odjeżdżał.
Przeskakując co drugi stopień dotarłam do wielkiej hali, gdzie miał się odbyć pokaz.
Już na samym wejściu przywitały mnie tłumy ludzi, którzy zawzięcie dekorowali wybieg i zajmowali się poszczególnymi modelkami.
- Ty jesteś Melanie Grey, tak? - zwrócił się do mnie młody chłopak ze słuchawkami na uszach, zawzięcie wertując kartki w swojej teczce - Proszę. - Wręczył mi dokument - To jest rozpiska dzisiejszego pokazu. Tam zrobisz makijaż i fryzurę, tam są kostiumy. - Wymachiwał rękoma na wszystkie strony świata - A tam - wskazał na kotarę - jest pokaz Dior, więc lepiej nie przechodzić na drugą stronę,aby nie przeszkadzać. To dosyć specyficzna forma. Dwie prezentacje w jednym. Kontrowersyjnie, ale właśnie o to chodzi. - Zaśmiał się - Kawy, herbaty, wody?
- Jak na razie dziękuję. - Zmarszczyłam czoło - Za dużo informacji na raz. Muszę to przyswoić. - Oznajmiłam rozbawiona - Przejdę na drugą stronę tylko na moment.
- Jasne. Tylko wróć za dziesięć minut, bo chcemy zacząć próbę.
Szybko przytaknęłam po czym ruszyłam na miejsce konkurencyjnego pokazu.
Od razu zauważyłam Harry'ego, który pomagał ustawić oświetlenie.
Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok, z prędkością światła do niego podbiegając i wskakując mu na plecy.
- Tłumacz się, Styles. Tylko konkretnie. - Zaśmiałam się całując go w policzek - Stęskniłam się.
- Widzieliśmy się kilka minut temu. - Zachichotał stawiając mnie na ziemi i odwracając się do mnie przodem.
Na jego słowa zrobiłam smutną minę i odwracając się na pięcie ruszyłam z powrotem do wyjścia.
- Skoro tak, to nie będę przeszkadzać.
- Stój głuptasie. - Chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie przodem, przyciągając mnie do klatki swojej piersiowej - Czasami tak się zastanawiam czy używasz ty tej swojej główki i tego co w niej masz, czy nie bardzo.
- Ależ tam jest tylko pan. - Uśmiechnęłam się szeroko - To pewnie dlatego.
- Wolę to, niż jakiegoś innego kurdupla.
- Harry! - klepnęłam go w ramię, następnie delikatnie się w niego wtulając
- No proszę, proszę, cóż za słodki obrazek. - Usłyszałam za sobą głos, którego nienawidziłam chyba bardziej niż tej całej Mayi. Ona przynajmniej starała się być miła. A niech cię trafi szlag, blondi lafiryndo! - Aż zaraz zwymiotuję. - Dodała z obrzydzeniem
- Cara, nie powinnaś tuszować zmarszczek? - Oderwałam się od niego, spoglądając na nią
- Już je wypełniłam. - Uśmiechnęła się sztucznie, powoli do nas podchodząc
- Cóż, widocznie zapomniałaś, że botoks należy co jakiś czas uzupełniać.
Na moje słowa Harry parsknął cichym śmiechem, starając się go jak najlepiej zamaskować. Dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie, następnie wzrokiem, powracając ponownie na mnie.
- Uciekaj stąd. Chanel czeka.
- Zazdrościsz, co? - podeszłam do niej, okręcając sobie na palcu kosmyk jej włosów - Nie martw się. Może przed końcem kariery również spotka cię ten zaszczyt. - Posłałam jej buziaka, po czym ruszyłam z powrotem na miejsce swojego pokazu.
Niemalże od razu zostałam zgarnięta przez dwie dziewczyny, które wręczyły mi szpilki i wypchnęły na wybieg.
Szybko zmieniłam buty i czekałam na swoją kolej.
Teraz chyba rozumiem co było zamierzeniem podwójnego pokazu.
Cienie zza kotary idealnie współgrały z dziewczynami na podeście.
Muszę przyznać, że ci ludzie naprawdę mieli niesamowitą wyobraźnię. Aby stworzyć coś takiego, trzeba być albo szaleńcem, albo geniuszem.
Z transu wybudził mnie dopiero chłopak, który odliczał dłonią przed moim nosem sekundy do wyjścia.
Przeszłam po wybiegu bez żadnego stresu, patrząc tylko i wyłącznie przed siebie, aby nie stracić równowagi.
Po wszystkim wysłuchaliśmy uwag projektantów, następnie ruszając na backstage, aby się przygotować.
W tłumie zauważyłam znajomą twarz, która niestety nie wróżyła niczego dobrego.
Wprost cudownie. Centrum piekła z dwoma diablicami na tronie. No dosłownie!
Poczułam na sobie jej spojrzenie, na co automatycznie przeniosłam wzrok na mojego fryzjera.
Przecież ona mnie zabije.
- Mogę ją na chwilę porwać? Dosłownie pięć minut.
- Pamiętaj, że nasz czas jest na wagę złota. - Zwrócił jej uwagę, odwracając mój fotel tak, że bez problemu mogłam wstać.
Dziewczyna w momencie chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła na tyły hali gdzie byłyśmy tylko we dwie.
- Jesteśmy przyjaciółmi, nic nas nie łączy. Ile razy zdążył cię już przelecieć, gdy mówiłaś te słowa, co? - Gwałtownie się odwróciła przodem do mnie - Raz? Dwa? - Podchodziła bliżej z każdym słowem - A może sto?! Czy cokolwiek co padło z twoich ust było prawdą? Bo nie uwierzę, że go nie kochasz, jak to mnie zapewniałaś. - Zaśmiała się - No odpowiesz wreszcie czy nie?
- Posłuchaj, nie wiem dlaczego skłamałam skoro mogłam od razu powiedzieć ci całą prawdę. Chyba po prostu się ciebie bałam. Ale wiesz co? - Zrobiłam krok w przód - To już minęło. I nie mam zamiaru obchodzić się z tobą jak z jajkiem. Bo kto zdradził swojego chłopaka z pierwszym lepszym projektantem, w dodatku pechowo zachodząc w ciążę? - Zaczęłam powoli krążyć po pomieszczeniu - A kto zniszczył mu życie? Jego uczucia? Całego jego? I zgrywa w tym momencie niewiniątko? Tłumaczy jak strasznie jest jej wstyd? - Stanęłam przed nią - Kto perfidnie bawi się jego sercem? Maya Momens. Znasz taką? Och, zapomniałam. To chyba ty, prawda? Bardzo miło mi cię poznać. - Uśmiechnęłam się sztucznie, następnie ruszając z powrotem do charakteryzacji
- A ty co?! Myślisz, że będziesz lepsza ode mnie?! Że będziesz mu wierna do końca waszego pieprzonego życia?!
- Tak. - Odpowiedziałam pewnie - Bo w przeciwieństwie do ciebie, ja nigdy nie miałam niczego jak na wyciągnięcie dłoni i doceniam to, co mam.
- Zobaczysz, że modeling jeszcze cię zeszmaci. Wspomnisz moje słowa przy pierwszej lepszej zakrapianej imprezie.
- Co tu się znowu dzieje? - wszedł za kotarę przenosząc wzrok z jednej na drugą
- Harry, Harry, skarbie mój. - Podbiegła do niego, wieszając mu się na szyi - Harry, powiedz, że to koniec z tą całą zabawą. Nie chcę dłużej bez ciebie mieszkać. Potrzebuję cię przy sobie.
Chłopak nawet nie drgnął. Po prostu stał i wpatrywał się w nią.
- No proszę. - Zaśmiała się - Przecież mnie kochasz. - Oderwała się aby na niego spojrzeć - No powiedz to. Powiedz, że mnie kochasz.
Milczał tylko i wyłącznie się w nią wpatrując. Odepchnęła go od siebie patrząc na mnie z wściekłością.
- W takim razie powiedz, że kochasz ją. No już, Styles. Chcę to usłyszeć.
Harry westchnął cicho, pocierając dłonią czoło z zakłopotania.
- Wiedziałam. - Parsknęła - Nigdy nie miałeś na tyle odwagi żeby wypowiedzieć szczerze te dwa słowa. Życzę ci z nim powodzenia. Ja usłyszałam je tylko raz. Jeśli w twoim przypadku stanie się to codziennością, napisz kartkę. Wygrałaś.
- Słucham? - Spojrzałam na nią zdezorientowana
- Wygrałaś. Jest twój. Ja już nie mam ani szans ani siły. - Westchnęła szybko nas wymijając i wychodząc zza kotary
- Nie. Nie mów nic. - Uciszyłam go, nerwowo przeczesując włosy. Poczułam jak delikatnie mnie obejmuje, co niemalże od razu odwzajemniłam.
Po raz kolejny, za dużo wszystkiego jak na pięć minut.
- Chyba powinnam pójść się przygotować. - Odchrząknęłam, lekko się od niego odrywając - Ty też powinieneś wracać. Potrzebują cię.
- Mam wrażenie, że ty potrzebujesz mnie bardziej. - Westchnął, zaczesując jeszcze nieupięte pasemko za moje ucho
- Nie, to nic takiego. - Zapewniłam, uśmiechając się do niego delikatnie - Muszę po prostu przeanalizować dokładnie jej słowa, bo nie dociera do mnie to co powiedziała.
Na moją wypowiedź tylko cicho się zaśmiał, kolejno krótko mnie całując.
- W takim razie zmykaj. Połamania nóg.
- Oby nie dosłownie. - Puściłam mu oczko, następnie szybko biegnąc do chłopaka, który cały czas czekał na mnie przy swoim stanowisku.
- Widzę, że królowa śniegu już nie zamraża. - Uśmiechnął się, kontynuując przygotowania mojej fryzury
- Mamy lato i to w dodatku w Australii. Trudno aby jej moce działały. - Zaśmiałam się spoglądając na jego odbicie tym samym powracając myślami do wydarzeń sprzed chwili.
Ona naprawdę spasowała? Odeszła i już nigdy nie wróci? Ale że tak naprawdę, bez żartów?!
Przygryzłam nerwowo wargę, co od razu spotkało się jękiem niezadowolenia wizażysty.
Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco, następnie wypuszczając usta, aby mógł na nich rozprowadzić błyszczyk.
Gdy w końcu skończył, biegiem ruszyłam do dziewczyny, która wydawała nam kostiumy.
Znalazłam skrawek wolnego miejsca gdzie mogłam się spokojnie przebrać.
Gdy otworzyłam frakonosz dosłownie zaniemówiłam.
Ile bym dała, aby ta sukienka znalazła się w mojej szafie.
Westchnęłam cicho, odrzucając wszelakie marzenia na bok, ostrożnie ją zakładając, aby nie daj Boże ją uszkodzić.
Chwyciłam w dłoń szpilki i ruszyłam do kolejki, w której ustawiły się już wszystkie modelki idące w pokazie. Szybko założyłam buty, słysząc rozbrzmiewającą po hali muzykę.
Kolejka zmniejszała się z każdą minutą, aż w końcu było po wszystkim. Prosto z wybiegu zostałyśmy poproszone o zejście do projektantów na grupowe zdjęcia oraz bankiet.
- I jak poszło mojej wspaniałej dziewczynie? - poczułam jak jego ciepły oddech oplata moją szyję, na co na moje usta od razu wkradł się szeroki uśmiech
- Zależy co by mój niezastąpiony chłopak chciał usłyszeć. - Zaśmiałam się, odwracając do niego przodem i splatając dłonie na jego karku
- To chyba jasne, że same pochwały. - Nachylił się nade mną, delikatnie całując moje usta - Prezentowałaś tą sukienkę?
Na jego słowa przytaknęłam z uśmiechem, przygryzając delikatnie wargę.
- Jeśli zrobiłaś to tak jak teraz, to duma mnie rozpiera. - Oznajmił rozbawiony
- W takim razie co? Bawimy się?
- Zostałabym, ale coś nie czuję się najlepiej. Ale chcę, żebyś ty został. - Szybko dodałam, widząc, że chce coś powiedzieć - Dam sobie radę. Bóg wie jak źle, to też znowu nie jest. - Uśmiechnęłam się, całując go w policzek
- Nigdy nie zostawiam cię samej w takich sytuacjach. - Jęknął niezadowolony - Będę się źle czuł z myślą, że ja bawię się w najlepsze, a ty umierasz w hotelu.
- Dramatyzujesz, słońce. - Zaśmiałam się, gładząc go po policzku - Muszę się po prostu porządnie wyspać i zobaczysz, że wszystkie dolegliwości prysną jak bańka mydlana.
- Jesteś pewna, że to co mówisz jest prawą?
- Harry. - Klepnęłam go w ramię rozbawiona - Skończ już z tymi przesłuchaniami i idź do znajomych. Ja ulotnię się jakoś po cichu.
- No dobrze. - Westchnął - Ale gdyby cokolwiek się działo, zadzwonisz, tak?
- Oczywiście. - Zaśmiałam się, następnie krótko go całując i ruszając na backstage, aby się przebrać w swoje ubrania.
Po bardzo ciężkim rozstaniu z sukienką, zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam tylnym wyjściem hali na zewnątrz.
Ciepłe  wieczory.
To zdecydowanie moje ulubione pory roku i dnia.
Zwłaszcza kiedy mogę sobie po prostu posiedzieć w spokoju, chociażby na balkonie.
Nie minęła niespełna godzina, jak już leżałam przebrana w koszulkę Harry'ego na łóżku hotelowym.
Chwyciłam telefon i zaczęłam przeglądać wszystkie wspólne zdjęcia od początku naszej znajomości.
To niesamowite jak przez niecały rok, życie potrafi się zmienić nie do poznania.
No bo bądźmy szczerzy sami ze sobą...
Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że mogę zostać jedną z lepszych modelek na świecie. A to wszystko tylko i wyłącznie dzięki Harry'emu.
Naprawdę tyle mu zawdzięczam.
Przekręciłam się na drugi bok, czując jak moje powieki zaczynają się robić coraz cięższe. Po chwili przestałam je kontrolować i pozwoliłam im samoczynnie opaść, tym samym odpływając do dalekiej krainy snów.

|DA|

Budząc się, nie poczułam nikogo obok siebie. Niechętnie otworzyłam oczy, rozglądając się dokoła. Był ranek. Obudziłam się w tym samym miejscu, w którym zasnęłam, ale brakowało jednej osoby.
Harry.
Przeciągnęłam się, cicho ziewając następnie szybko ruszając do salonu naszego apartamentu.
Zaśmiałam się cicho, na widok głęboko śpiącego chłopaka, który chyba nie wypił tylko jednego kieliszeczka jak to kiedyś zapewniał. Kucnęłam przed nim i delikatnie odgarnęłam mu włosy z czoła, na co nieznacznie się poruszył.
Usłyszałam donośnie pukanie do drzwi, na co szybko spojrzałam w kierunku, z którego dochodził odgłos.
Nie chcąc aby ktoś go obudził, szybko pobiegłam do drzwi, jednak gdy je otworzyłam, nie zastałam tam nikogo. Na wycieraczce jedynie leżała koperta zaadresowana do mnie.
Podniosłam ją i jeszcze raz uważnie rozglądając się po korytarzu, weszłam do środka.
Szybko rozpakowałam paczkę i wyciągnęłam jej zawartość.
Zdjęcia.
Zdjęcia.
Zdjęcia.
Dziesiątki zdjęć, które w sekundzie rujnują całe twoje życie.
Podparłam się dłonią o ścianę, czując jak robi mi się słabo.
Zaczerpnęłam kilka głębszych oddechów i nie zważając na to czy obudzę Harry'ego, czy nie, specjalnie głośno i donośnie zaczęłam pakować swoje rzeczy.
Nie płakałam. Nie.
Pomimo, że ciężko było mi powstrzymać łzy, nie chciałam,mu dać tej satysfakcji.
Powoli drzwi sypialni zaczęły się otwierać. Staną w nich zaspany chłopak, który nie miał najmniejszego pojęcia co się dzieje z nim, ani wokół niego.
- Ale zaraz, chwila. - Otrząsnął się, podchodząc do mnie i szybko zamykając walizkę
- Widzę, że mi jeszcze pomagasz. - Uśmiechnęłam się sztucznie - To takie kochane z twojej strony.
- Melanie, uspokój się. O co ci chodzi?
- O co mi chodzi? O ci mi chodzi?! Przespałeś się z nią, dupku! - krzyknęłam, rzucając na łóżko jego wspólne zdjęcia z Carą. - Nie no, super jest się zabawiać z tymi modelkami z wyższych sfer. Zwłaszcza kiedy ta niczego nie warta daje wolną rękę, prawda?
- Proszę cię, nie mów tak. - Próbował chwycić moją dłoń, jednak skutecznie mu to uniemożliwiłam - Mel, ja niczego nie pamiętam. Ja naprawdę nie wiem co się działo.
- W takim razie sobie przypomnij. - Chwyciłam walizkę, ruszając z nią do przedpokoju. Szybko naciągnęłam na siebie swoje krótkie spodenki po czym gwałtownie zaczęłam ubierać buty
- Błagam cię, nie wychodź. Daj mi to chociaż wytłumaczyć.
- Tu nie ma niczego do tłumaczenia, Styles. - Podniosłam się patrząc na niego z wściekłością - Dostałeś swoją szansę. Kolejną już z resztą. Ja nie jestem bankiem bez limitów. Powiem ci, że jeszcze jakoś  zniosłabym Mayę, ale tą dziwkę?! Chociaż w tym momencie już sama nie wiem kto nią jest. Czy ty, czy ona. - Oznajmiłam, szybko się odwracając kiedy poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
Chwyciłam szybko klamkę i wyszłam, zostawiając wszystko w pokoju.
Chciałam się po prostu znaleźć jak najdalej od niego.
- Błagam cię. Nie zostawiaj mnie. - Pobiegł do mnie, odwracając do siebie przodem
- To ty mnie zostawiłeś. Ja się tylko usuwam bez niepotrzebnych spotkań z tą suką.
- Nie chcę tego. Nie chcę jej.
- Mogłeś pomyśleć o tym zanim wskoczyłeś jej do łóżka. - Pociągnęłam nosem, ocierając łzy i ruszając dalej przed siebie
- Ale... - urwał na moment - Ale ja kocham ciebie. Nie Carę, nie Mayę, rozumiesz?! - krzyczał za mną. Na jego słowa automatycznie się zatrzymałam, nie dowierzając w to co właśnie usłyszałam
- Co ty powiedziałeś? - Spojrzałam na niego, ciężko przełykając ślinę.
Zauważyłam, że dzieli nas już niewielki dystans, przez co spuściłam wzrok, nie chcąc patrzeć mu z oczy. Jedną dłonią przeczesał moje włosy, a drugą chwycił moją, splatając razem nasze palce.
- Kocham cię.
Wystarczyły tylko dwa słowa wypowiedziane po raz kolejny w przeciągu kilku minut, abym rozpoczęłam emocjonalną III wojnę światową.
Harry Styles właśnie wyznał mi miłość.
O. Mój. Boże.
Poczułam jak przyciąga mnie bliżej chcąc pocałować, jednak od razu go powstrzymałam i wyrwałam się z jego uścisku. Spojrzałam na niego z przerażeniem i żalem zupełnie nie wiedząc jak się zachować.
- Ja... Ja przepraszam, ale... Przepraszam, ale nie wierzę ci. - Oznajmiłam następnie podnosząc na niego wzrok. Wyglądał gorzej niż trup. Był w okropnym stanie.
Tak bardzo chciałam go w tym momencie przytulić, ale nie. Musiałam stchórzyć przed prawdziwym przyznaniem się do uczucia.
Oczywiście. Brawo, Mel...
- Nie wierzę. - Szepnęłam, następnie czym prędzej wybiegając z hotelu.

|DA|


A/N: no to tak... MAMY NOWY WYGLĄD :D YAY. Siedziałam na nim do godziny drugiej w nocy, edytując CSS i HTML, bo NIC nie chciało działać, albo jak zadziałało, to nagle się psuło -.- Mam jednak nadzieję, że wszystko pasuje i jest czytelne (starałam się jak mogłam i chyba jest w miarę okej) 
Zmieniłam też układ. Wszystkie strony, archiwum, obserwatorzy itp., znajdują się po prawej stronie. Z kolei dodatki w postaci zdjęć będą umieszczane pod postami :) Ode mnie na dzisiaj to tyle. 

Dziękuuuuję wam za wszystkie wyświetlenia i komentarze x


Oby tak dalej. No i żebym oczywiście was nie zaczęła zanudzać opowiadaniem ^^


(uzależniam się od gifów... Za chwilę będę chyba nimi pisać rozdziały :o)

(a to nawet nie wiem dlaczego dodaję xd po prostu mi się podoba haha xd)