Rozdział dedykuję Kali ♡
Nie płacz już kochanie ♡
Dobrze wiesz, że cię kocham ♡
Dzisiaj mija już równy tydzień od rozpoczęcia mojej nauki w nowojorskiej agencji modelek.
Zajęcia jak zajęcia.
Codziennie od rana do wieczora chodzenie w szpilkach, po linii, po parkiecie,
po korytarzu, po trawie. Nawet na czas drogi do domu nie wolno mi ich zdejmować.
Ciągłe ćwiczenia na siłowni, ścisła dieta, której, będąc szczera, i tak nie
przestrzegam. Ponoć nie musiałam się odchudzać...
Mieszkam niedaleko
studia, w jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic Nowego Jorku. Mój
apartament jest ogromny. Nowoczesny, ale i za razem urządzony bardzo...
sentymentalnie. Nie czułam się w nim obco. Czułam się jak w domu. Jego wnętrze
było ciepłe i przytulne.
Bardzo tęsknię za rodziną.
Niby się kontaktujemy, ale telefon komórkowy, to jednak nie to samo co słodki
całus Brian’a w policzek.
- Mel, skup się... -
wyrwał mnie z zamyślenia głos mojego trenera - Ostatnimi czasy jesteś strasznie
rozkojarzona.
- Po prostu często myślę
o rodzinie. Chyba nawet za często. - Dodałam szeptem, po czym podkręciłam tempo
bieżni
- Nie przemęczaj się.
Biegnij, ale bądź skoncentrowana. To nie w szybkości leży sukces, a w umyśle. -
Pouczył mnie, tym samym wciskając kilka guzików, które przywróciły poprzednie
tempo. Następnie odszedł do innych dziewczyn, które również były początkującymi.
Włożyłam do uszu słuchawki,
z których akurat sączyły się dźwięki świeżo zaczętej Latch od Disclosure.
Piosenka od razu dała mi
motywację i jeszcze większe chęci do działania. Zawsze sprawiała, że chciało mi się tańczyć. Tak też było i w tym przypadku, jednak taniec przełożył się tym
razem na żywszy, bardziej skoncentrowany bieg.
Spojrzałam na telefon.
9:37 pm
Jeszcze 23 minuty i
koniec... Treningu. Pozostaje nam jeszcze tylko pół godziny chodzenia w
szpilkach po linii.
Och, tak. Zapomniałam
dodać, że pracujemy do późnego wieczora. Instruktorzy twierdzą iż, takoż,
ponieważ, że jest to tylko i wyłącznie dla naszego dobra, ponieważ większość
pokazów odbywa się wieczorami, więc musimy być przygotowane na dosyć
rygorystyczny grafik.
Powoli spowalniając
szybkość taśmy zakończyłam swój dzisiejszy, jakże wykańczający trening.
Sprawnie zeskoczyłam z bieżni,
po czym żegnając się z trenerem oraz resztą zgromadzonych, ruszyłam do szatni.
Wyciągnęłam ze swojej
torby żel pod prysznic oraz szampon i zabierając ze swojej szafki większy ręcznik
podreptałam do łazienki.
Zsunęłam do kostek
czarne, sportowe, któtkie spodenki, a biały top przeciągnęłam przez głowę, następnie
rzucając go koło short’ów. Stanęłam przed dużym lustrem, spoglądając na
czynione postępy.
- Coś nie bardzo je widać.
- Powiedziałam sama do siebie, przyszczypując skórę pośladków. Westchnęłam ciężko,
po czym odwróciłam się tyłem do odbijającego mnie szkła, aby ściągnąć z siebie
bieliznę.
Jednym, zwinnym krokiem
weszłam do kabiny, gdzie następnie odkręciłam ciepłą wodę, aby w ciszy i
spokoju się zrelaksować.
Łazienki były oddzielne,
więc nie miałam się czego obawiać, że ktoś może tu wejść. Byłam tu tylko i wyłącznie
ja. Nikt więcej.
Wycisnęłam na dłoń
odrobinę żelu, który po zmieszaniu z wodą zamienił się w białą pianę, którą
natychmiast pokryłam swoje obolałe od ćwiczeń ciało.
Minął już niby tydzień,
a ja nadal odczuwam silne zakwasy.
Nie spieszyłam się z kąpielą.
Do kolejnych zajęć miałam jeszcze dobre 45 minut, więc spokojnie. Jak to mówią
Amerykanie - Relax -
Pokryłam włosy dosyć dużą
plamą, o ile można to tak nazwać, szamponu, następnie delikatnie go wmasowując
w głowę.
O tak. Dokładnie tego mi
było trzeba. Odprężenie i chwila zmysłowości.
Opłukałam dokładnie całe
ciało, aby spokojnie wyjść spod prysznica.
Owinęłam się szczelnie ręcznikiem,
a tym mniejszym odsączyłam włosy z wody.
Pozbierałam zwinnie
wszystkie swoje rzeczy, po czym opuściłam łazienkę.
Maszerowałam pustym hall’em
wprost do szatni, w której zastałam Harry’ego.
- Cześć. - Przywitał się
z uśmiechem, gdy tylko mnie zobaczył
- Hej. Nie wiem czy
wiesz, ale to damska szatnia. Nie powinno cię tu być. - Zaśmiałam się, tym
samym podchodząc do torby i chowając niepotrzebne rzeczy, z kolei wyciągając
ciemnogranatowe rurki i luźny, przewiewny top w miętowym odcieniu.
- Nielegalność to moje drugie imię.
- Na pewno... Więc co cię
tutaj sprowadza.
- Głównie ty, ale nie
powiem, że widok męczących się, młodych dziewczyn, całych oblanych potem nie był
podniecający.
- Widzę, że humor jak
zawsze dopisuje.
Z każdym dniem poznawałam
go coraz lepiej. Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakiwał. Z każdym dniem
coraz bardziej onieśmielał. Cudownie, nieprawdaż?
Staliśmy tak tylko na
siebie patrząc z jakieś dobre 10 minut. Ciekawi mnie kiedy w końcu łaskawie
pozwoli mi się przebrać.
- Widzę, że już zdążyłaś
wziąć prysznic...
- I co z tego
wnioskujesz?
- Emmm... Powinnaś się...
Przebrać? - zapytał ostrożnie, jakby się bał, że palnie jakąś głupotę. No cóż,
nie tym razem, Styles
- Bingo.
- Więc dlaczego tego nie
zrobisz?
- Hmm... Pomyślmy.
Stoisz przede mną, w tym samym pomieszczeniu co ja, patrzysz na mnie... Podawać
jeszcze więcej powodów?
- Nie, wystarczy. - Zaśmiał
się, następnie od razu się odwracając do mnie tyłem - Ale zdajesz sobie sprawę
z tego, że..
- Tak, tak. - Przerwałam
mu - Żadna modelka, broń Boże nie może czuć się skrępowana, gdy jest rozebrana
publicznie, ponieważ, częściowo, na tym właśnie polega jej praca.
- Widzę, że ktoś tu uważnie
słucha.
- Co też nie zmienia
faktu, - kontynuowałam, puszczając jego wcześniejszą uwagę mimo uszu - że nie
musisz widywać mnie nagiej prywatnie. - Skończyłam, jednocześnie dopinając swój
biustonosz. W tym samym momencie chłopak odwrócił się do mnie przodem i uważnie
zlustrował moje ciało
- Co też nie
zmienia faktu iż bardzo bym chciał.
- A czy istnieje na tym świecie
kobieta, której nie chciałbyś zobaczyć nago? - zadrwiłam, następnie wciskając
się w swoje dżinsy
- Pani Robinson, która
mieszka w apartamencie nade mną. Jest chyba pierwszą kobietą na liście tych,
które zdecydowanie wolę widywać w ubraniu. - Oznajmił z niesamowitą powagą
- Masz ciekawych sąsiadów.
- A twoi? - zapytał, tym
samym siadając na jednej z ławek
- Nie narzekam. Znajdzie
się kilka miłych sąsiadek, mniej więcej w moim wieku oraz kilku miły sąsiadów,
również w moim wieku.
- Przystojni?
- Jak cholera. - Westchnęłam,
przeciągając luźny top przez głowę
- Cholera? Szykuj się
na przeprowadzkę...
- Dlaczego tak cię
irytuje myśl, że ktoś mi się może podobać? - zapytałam lekko zdenerwowana,
siadając i zakładając czarne szpilki.
Udręka!
- Bo wiem jak to się
zazwyczaj kończy. Dwa spojrzenia, kilka uśmiechów, pare słów, pocałunek, seks i
nieplanowana ciąża w wieku dziewiętnastu lat. Już nie raz, takim oto sposobem
zakończyły swoją karierę najbardziej obiecujące dziewczyny z wielu światowych
agencji modelek.
- Wiesz, istnieje coś
takiego jak prezerwatywa.
- Oraz takie coś jak
dziurawa prezerwatywa. - Dodał
- Powiedz po prostu
wprost, że jesteś zazdrosny...
- A, to też. - Zaśmiał
się - Ale tak na serio... Uważaj. Wiem jacy ną Nowojorczycy jeśli chodzi o TE
sprawy.
- Testowałeś ich osobiście?
- Ja nie, ale Gemma tak.
- Oznajmił, z nietęgą miną.
- Oł... Sorry. Nie
wiedziałam.
- Nie było tematu. Chodź,
bo spóźnisz się na ćwiczenia.
Pokiwałam niemrawo głową
i wstałam, następnie szybko i niedbale wrzucając rzeczy do torby i szafki.
Następnie ruszyłam za
nim do wyjścia.
Przeszliśmy na inne piętro,
gdzie była ogromna sala wyłożona lustrami, z czarną podłogą i kilkoma białymi,
przyklejonymi do niej pasami.
- Melanie, moja najdroższa.
- Przywitał mnie Antonio, na co szeroko się uśmiechnęłam
- Mój ulubiony Włoch...
- Ulubiony, bo jedyny. -
Zaśmiał się - Tęskniłem za tobą, kochanie.
- A co ja mam powiedzieć?
Gdzie cie wymiotło?
- Tydzień w Madrycie, później
tydzień w Paryżu... Wiesz... Obowiązki...
- Oczywiście. Jak tam
Matty.
- A dobrze. Ostatnio złapało
go jakieś przeziębienie, wiesz... Nowy Jork oblężony przez grypę... Ale ogólnie
w porządku.
- Pozdrów go i życz
zdrowia.
- Czy ty podrywasz
mojego chłopaka? - zapytał z chytrym uśmieszkiem na ustach
- Ja? Jakżebym śmiała. A
poza tym Harry by mi na to na pewno nie pozwolił. Wiesz... Językiem amerykańskim
full control
- No tak... Pan Gorszy Niż Mąż potrafi nie źle kontrolować.
Maya przekonała się chyba o tym najlepiej.
- Maya? - zapytałam z
zaciekawieniem
- Antonio, chyba
powinieneś już zaczynać, prawda? - przerwał nam chłopak, wyraźnie zakłopotany
całą sytuacją.
Kim była Maya? Jego
pierwszą dziewczyną? Pierwszą, prawdziwą miłością?
- No to Melanie,
zaczynamy. - Zarządził chłopak o włoskich korzeniach, następnie dając mi znak
abym zajęła wyznaczone miejsce. Niechętnie przeszłam na jeden z początków
linii.
Kolejne pół godziny męki
pańskiej.
Co chwilę w mojej głowie
odbijało się jego liczenie moich kroków, jednak moje myśli były daleko hen od
treningu. Cały czas w uszach dudniły mi słowa Antonia. Maya przekonała się o tym chyba najlepiej.
Kim do cholery ona była?!
I dlaczego tak Harry zareagował na wzmiankę o niej... Gwałtownie, jakby ze
strachem, że coś może się wydać.
- Dość! - krzyknął i
zaprzestając naszych ćwiczeń klaśnięciem w dłonie.
Wszystkie dziewczyny łącznie
ze mną się zatrzymały i odetchnęły jakby z ulgą. Rozejrzałam się dokoła i przyjrzałam
się uważnie każdej z nich. Wszystkie wyglądały niebiańsko, nawet pomimo zmęczenia.
No i gdzie tu ta
sprawiedliwość?!
- Muszę przyznać, że
dzisiaj poszło wam zniewalająco dobrze. Powiedziałbym, że jak na was to nawet
ZA dobrze. - Oznajmił Antonio - Podczas waszego treningu, dołączyli do nas dwaj
projektanci, którzy jutro mają swój pokaz na Times Square. Wybraliśmy we czwórkę kilka dziewczyn, które po raz
pierwszy spróbują swoich sił na wybiegu.
We czwórkę? To znaczy, że
Harry też maczał w tym palce...
- Ustawcie się w lini. -
Ponownie przemówił
Wszystkie posłusznie
wykonałyśmy jego polecenie. Jako kolejny, głos zabrał jeden z dwóch nieznanych
nam mężczyzn.
- Pokaz to już wyższa
szkoła jazdy. Nie jest to sesja, gdzie możecie robić milion zdjęć, a później
dla lepszego efektu wyretuszować je w photoshop’ie. Tutaj idziecie na żywioł. Będzie
to nie lada wyzwanie, bo żadna z was nie miała jeszcze doczynienia z czymś
takim. Chyba nawet z sesją zdjęciową. Mam rację panie Styles? - zapytał na co
chłopak, tak jakby wyrwany z jakiegoś snu, przytaknął - No... W takim razie
zaczynacie od razu od poziomu wyżej. - Zaśmiał się szorstko, na co momentalnie
się skrzywiłam - Ale przejdźmy do szczegółów. Nie chcę was niepotrzebnie
zatrzymywać. W pokazie pójdziesz ty, ty... - zaczął wskazywać na nas palcem -
ty, ty, no i oczywiście Melanie. - Zakończył, stając przede mną i przyglądając
mi się z szerokim uśmiechem - Gratuluję. Już nie mogę się doczekać jutra. -
Szepnął mi do ucha, na co cierpko się uśmiechnęłam - No dziewczęta...
Wypocznijcie. Jutro czeka was ciężki dzień. Ciao.
- Pożegnał się, po czym w raz z drugim, małomównym, opuścił salę
- Gratuluję dziewczyny.
Jestem z was dumny. Reszta niech się nie załamuje. Będziecie mieć jeszcze
niejedną szansę pokazania się na wybiegu. A tym czasem dziękuję wam za dzisiaj
i do zobaczenia jutro o ósmej. Dobrej nocy wam życzę. - Uśmiechnął się ciepło,
następnie podchodząc do stolika ze swoimi rzeczami, dając nam ewidentny znak, że
skończyliśmy zajęcia. Szybko ściągnęłam ze stóp szpilki, aby moje palce odpoczęły chociaż
na sekundę.
Jedna, wielka ulga...
- Mel, ale z ciebie szczęściara.
- Zapamiętał cię po
imieniu. - Zaczęły dziewczyny, otaczając mnie z każdej możliwej strony
Po krótkiej, dość
chaotycznej rozmowie w końcu miałam chwilę wytchnienia. A od domu dzieli mnie
tylko 15 minut piechotą. Ach... Cudownie.
W dobrym nastroju,
niemalże tanecznym krokiem przeszłam przez sam środek sali i żegnając się ze
wszystkimi pchnęłam duże szklane drzwi, następnie ubierając na nogi z powrotem
te przeklęte buty.
Ugh... Jeszcze tylko 15
minut. Jedyne pocieszenie.
Poczułam czyjąś dłoń na
ramieniu, na co gwałtownie się odwróciłam.
- Wracasz do domu? -
zapytał Harry, uśmiechając się pod moim adresem w nieodgadniony sposób
- Tak. Nareszcie.
- Odwiozę cię. - Oznajmił,
po czym chwycił moją dłoń i nakierował do wyjścia.
W drodze do domu buzia
praktycznie mu się nie zamykała. Przez cały czas mówił mi jaki to jest ze mnie
dumny, dawał mi różne wskazówki, uspokajał mnie. Ogólnie rzeczy potrzebnie
niepotrzebne.
Wiem, zagmatwane to...
Kilka razy również
odezwało się jego nieco ambitne ego, no ale cóż. Tacy właśnie są mężczyźni...
- Dzięki za
podwiezienie. - Uśmiechnęłam się do niego, dziękczynnie... Boże... Jak to
brzmi...
- Cała przyjemność po
mojej stronie. Mieszkamy naprzeciwko, więc to żaden kłopot. Naprawdę
No tak... O tym też nie
wspomniałam. Harry mieszka w apartamentowcu zupełnie naprzeciwko mnie, a żeby
było jeszcze ciekawiej na tym samym piętrze tak, że spokojnie możemy ze sobą
rozmawiać siedząc na balkonie.
- W takim razie do
jutra? - zapytałam ze słyszalną w głosie, chyba nawet za bardzo, nadzieją
- Tak. Do jutra. Wyśpij
się porządnie.
- Jasne. Cześć. - Pożegnałam
się, po czym wysiadłam z samochodu, szybko kierując się do mojego bloku. Windą
wjechałam na dwudzieste piętro, gdzie znajdował się mój apartament. Szybko
otworzyłam drzwi, aby po chwili móc dosłownie runąć na łóżko.
Byłam potwornie zmęczona.
Usłyszałam dźwięk
dobiegający z mojej torby.
- Nie, nie, nie... Właśnie
teraz? - zaczęłam narzekać, jednocześnie niechętnie zsuwając się z materaca.
Gubiąc po drodze szpilki dotarłam do torebki, z której wyciągnęłam to dzwoniące
ustrojstwo
- Słucham... - zaczęłam,
gdy tylko odebrałam telefon, następnie tłumiąc ziewnięcie
- Cześć Mel.
- Lucy... Hej. Co słychać?
- dopytywałam, tym razem ziewając już bez żadnego skrępowania
- W porządku. Za to ty
chyba jesteś wykończona...
- Muszę przyznać, że dają
w kość i to ostro. I to w dodatku siedem dni w tygodniu. Można się zajechać...
Ale są efekty. Jutro idę w pokazie. - Pochwaliłam się bez większego entuzjazmu,
co było wyraźnym odbiciem mojego zmęczenia
- No to ci gratuluję. Już
nie mogę się doczekać kiedy w gazecie zobaczę twoje zdjęcie na pierwszej
stronie.
- Cóż... Na to sobie
jeszcze poczekasz z... Całą wieczność?
- Och, Mel... Nie
przesadzaj... Z tego co mi mówiłaś, to jesteś na prawdę dobra. Z resztą bądźmy
szczere, kamera uwielbiała cię od dziecka.
- No tak. Jasne.
Na pewno.
- Co tam u Harry’ego.
Nie dzwonił od dwóch dni. Pewnie jest zajęty...
- On... Do ciebie
dzwoni?
Nie wiem dlaczego, ale
poczułam dziwne ukłucie w sercu. Ale przecież to tylko telefony... I to w
dodatku do mojej siostry, a on jest tylko moim szefem i raczej nie powinno mnie
obchodzić co i w dodatku z kim robi, więc o co chodzi?... Niech to szlag!
- No tak. Codziennie.
Pyta się co u nas słychać i w ogóle. Często pyta się o Brian’a. Mały go polubił.
Zawsze z nim rozmawia. - Zaśmiała się - Wydaje się być sympatyczny i bardzo...
Troskliwy. No i oczywiście jest mega przystojny. - Dodała rozmarzonym tonem.
O nie... Moja siostra
nie będzie się zakochiwać w żadnym Harry’m Styles’ie... O, co to, to nie.
- Ty... Czujesz coś do
niego?
- Nie, chyba, sama nie
wiem... Wiesz... Chciałabym mieć kogoś takiego jak on. Widać, że potrafi się
opiekować kobietami. No dziećmi chyba z resztą też...
- Lucy, ja... Ja nie chcę
nic mówić, ale... To chyba nie jest partia dla ciebie.
- A to niby dlaczego? -
zapytała oburzona
- Bo... On żyje w świecie
zabaw, wielu, ale to na prawdę wielu kobiet. I w dodatku nie wydaje mi się żeby
szukał stałego związku. Jest raczej typem kobieciarza. Wolnego ptaka.
Rozumiesz?
- Ale jest taki opiekuńczy.
- Faktycznie, jest, ale
pamiętaj, że to nie wszystko, Lucy. - Dodałam, na co zastałam głuchą ciszę w słuchawce
- Halo?
- Masz rację... To samo
było z sama wiesz kim...
- Pamiętam. Dlatego też
cię ostrzegam. Nie chcę żeby to zakończyło się tak samo. Nie zniosłabym
ponownie tego widoku jak siedzisz z miśkiem na parapecie, pijesz herbatę, a
pokój jest dosłownie zalany mokrymi od łez chusteczkami. - Zaśmiałam się, czym
wywołałam także śmiech u mojej siostry
- Ty to zawsze wiesz jak
poprawić mi humor.
- W końcu jestem twoją
siostrą.
- Słuchaj Mel, dziękuję
ci za wszystko. Za to że się tak o nas wszystkich troszczysz, za te pieniądze
które nam przesyłasz. Dajesz nam naprawdę tak wiele... Dziękuję.
- To mój obowiązek, Luc.
Wiesz, nie mogę się doczekać kiedy się z wami wszystkimi zobaczę. Strasznie
chciałabym się do was przytulić. Czuję się taka samotna...
- Zawsze możesz wpaść do
Harry’ego.
- Lucy! - zganiłam ją -
On... On mieszka w zupełnie innym bloku...
- Mhmmm... Rozmawiacie
ze sobą będąc na balkonie...
- Co nie zmienia faktu, że
to zupełnie dwa inne budynki. A poza tym on nie jest mną zainteresowany. Nie
gram w jego lidze.
- Ty sobie ze mnie żartujesz,
tak? Niby kto jak nie ty?
- Maya..
- Kto? - zapytała nieco
zdezorientowana
- Też tego nie wiem, ale
ma zamiar się dowiedzieć. I to teraz w tym momencie. Muszę kończyć. Ucałuj ode
mnie wszystkich. Zadzwonię jutro i powiem jak było na pokazie, okej?
- Mel, będziesz wykończona...
- Cóż, trzeba płacić za
strefy czasowe. - Zaśmiałam się - Do usłyszenia.
- Pa
Rzuciłam telefon na łóżko,a
następnie pobiegłam do garderoby, z której wyciągnęłam świeży strój do spania.
Szybko się w niego przebrałam. Rozpuściłam włosy i tak oto gotowa usiadłam na łóżku
z moim VAIO.
Wpisałam w Google 'Maya’ i zobaczyłam wyniki
wyszukiwania.
Boże święty... Za dużo
tego wszystkiego. Skąd, do cholery, mam wiedzieć o którą Mayę chodzi?! Czy o
bizneswoman, czy o projektantkę wnętrz, czy może o światowej sławy modelkę,
cz... Chwila. To jest to!
Maya Momens
Poprawiłam w
wyszukiwarce hasło i drżącym palcem wcisnęłam Enter.
Jest.
Piękna brunetka o
zniewalająco niebieskim, hipnotyzującym spojrzeniu. Kliknęłam na pierwszy
termin, który był jej biografią na Wikipedii.
Amerykańska, światowa modelka odkryta przez Harry’ego Styles’a.
Po przeczytaniu
pierwszego zdania dosłownie wbiło mnie w materac. Bezsilnie opadłam na ramę łóżka,
wpatrując się uważnie w jej zdjęcie, które powoli zaczynało mnie przerażać.
Chwila, ile ona ma lat?
23 lata - głosił napis pod obrazkiem
Wielokrotnie nagradzana.
Sesje dla najlepszych magazynów.
Pokazy najwyśmienitszych projektantów.
Czytałam wyrywkowo
zdanie, po zdaniu. Dlaczego tak robiłam? Może po prostu nie chciałam wiedzieć
wszystkiego, a tym bardziej znać prawdy, która mogłaby mnie w niewyjaśniony
sposób zaboleć.
Życie prywatne
Nie wiem czy powinnam
zjeżdżać niżej. Jednak ciekawość wzięła górę.
Wielokrotnie widywana z Dylan’em Sprous’em.
Niejednokrotnie przyłapywana na wspólnych nocach z Harry’m Styles’em.
Automatycznie kliknęłam
przycisk Wstecz.
Wzięłam głęboki oddech i
zamrugałam kilkakrotnie powiekami. Zjechałam niżej, aby znaleźć jakieś artykuły
z gazet.
Maya Momens w ciąży.
Kliknęłam na artykuł,
który najbardziej ze wszystkich mnie zaciekawił.
Maya Momens, lat 18 widziana była niedawno w okolicach kliniki
ginekologicznej niedaleko jej apartamentu, który od niedawna dzieli wraz z jej
partnerem Harry’m Styles’em (lat 18).
Jej mina nie wyrażała zadowolenia. Była przygnębiona.
Pozostają nam dwa niewyjaśnione pytania... Była przygnębiona, bo nie
udało jej się zajść w ciążę, czy może dlatego, że Harry zostanie ojcem ciut za
szybko?
Maya Momens: ,,Usunęłam to dziecko. Byłam na nie zdecydowanie za młoda,
a jego ojciec zupełnie nie dojrzał do swojej roli.“
Bez zastanowienia
otworzyłam kolejny artykuł.
Bla, bla, bla, bla,
bla... Jest...
,,Usunęłam ciążę. Nie byłam gotowa na to aby zostać matką, tym
bardziej, że nie miałam żadnego oparcia w moim partnerze. On sam jest jeszcze
dzieckiem...“ - tłumaczy
Niestety, do tej pory nie wiadomo kto był ojcem dziecka.
Najprawdopodobniej należało ono do młodego Styles’a, ale Maya Momens uporczywie
upiera się przy anonimowości mężczyzny, co tylko utrzymuje nas w przekonaniu, że
Harry mógł zostać zdradzony, tym bardziej, że niedawno ich związek się zakończył
(czytaj: Maya Momens wyprowadza się ze wspólnego apartamentu)
Zamknęłam okno
wyszukiwarki, a następnie system laptopa. To za dużo jak na jeden dzień.
Odłożyłam komputer na
stolik koło łóżka, a następnie opadłam bezwładnie na poduszki.
Zupełnie nie wiedziałam
co o tym wszystkim myśleć.
Dzisiejsze zachowanie
Harry’ego, kiedy Antonio wspomniał o tej dziewczynie, te wszystkie artykuły.
Czy faktycznie mógł być ojcem tego dziecka?
No, to by wyjaśniało
dlaczego za wszelką cenę chce mnie odseparować od mężczyzn. Nie chce powtórki z
rozrywki.
Z zamyślenia wyrwał mnie
głośny dzwonek telefonu, na którego dźwięk aż podskoczyłam.
Szybko go odebrałam,
nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
- Co się stało? Wyglądasz
na... Zagubioną? - usłyszałam ten cudowny głos, który obezwładniał mnie już od
naszego pierwszego spotkania. Gwałtownie się podniosłam do pozycji siedzącej.
Po chwili jednak się rozluźniłam i przetarłam dłonią gorące czoło
- Bo tak się właśnie
czuję. - Odpowiedziałam cicho, jednocześnie spoglądając w duże okno.
Siedział na balkonie i
uważnie mi się przyglądał
- Co się dzieje?
- Nic.
- Nie kłam. Przecież
widzę, to po pierwsze, a po drugie, sama mi się przed chwilą przyznałaś, że coś
jest nie tak.
- Powiedziałam tylko, że
jestem zagubiona.
- A to nie to samo?
Nie odpowiedziałam nic.
Najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam znaleźć żadnego racjonalnego argumentu.
- Nie chcę o tym
rozmawiać, bo wiem, że cię tym wkurzę. A poza tym jak już mówiłam, jestem
zagubiona w swoich myślach, więc chyba muszę je najpierw poukładać. Sama.
Tym razem to on milczał.
Ponownie na niego spojrzałam. Nie zmienił swojej pozycji, a telefon nadal
trzymał przy uchu. Jedynie wyraz jego twarzy się zmienił. Był zdenerwowany i zły
jednocześnie. Jakby nie wiedział co ma odpowiedzieć
- Wiem o co ci chodzi.
- Wiesz? - zapytałam
zdziwiona
- Podejrzewam. Pytaj o
co chcesz.
Nie powiem, zaskoczyła
mnie jego odpowiedź oraz podejście do całej sytuacji. Spodziewałam się raczej, że
będzie wściekły, nawrzeszczy na mnie, a później od razu wywali z pracy.
- Czy to dziecko... Czy
ono było twoje?
- Nie. - Odpowiedział
szybko i zdecydowanie - Gdyby było moje, za nic w świecie nie pozwoliłbym go
usunąć. Nawet pomimo tego, że obydwoje byliśmy młodzi i niedoświadczeni jeśli
chodzi o tworzenie rodziny.
- Czyli pozwoliłeś usunąć
jej nieswoje dziecko?
- Nie wiedziałem o nim.
Dowiedziałem się już po wszystkim.
- No a gazety? Nie czytałeś
ich?
- Maya tłumaczyła, że była
tylko na badaniach tych waszych wszystkich babskich spraw. Ja jej uwierzyłem.
Potrafiła być na prawdę bardzo przekonywująca.
- O... Emm.. Okej...
- Nadal zagubiona?
- Jeszcze bardziej niż
poprzednio...
Na moje słowa chłopak
tylko się zaśmiał. Od razu przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Nie chcesz wiedzieć
dlaczego się rozstaliśmy?
- Nie wiem czy powinnam
to w ogóle wiedzieć... Nie wiem czy ty chcesz o tym rozmawiać...
- Wysyłał do niej
codziennie milion SMS’ów. W końcu się wkurzyłem i je przeczytałem. Starała się
to jakoś żałośnie wytłumaczyć, ale... Coś zaczynało jej brakować języka...
- Wiesz czyje było to
dziecko?
- Jakiś facet znad
naszego apartamentu. Nawet go dobrze nie znałem. Był od niej starszy.
Przełknęłam ciężko ślinę
i ze świstem wypuściłam powietrze.
- To ona była...
- Tak. Ją właśnie poznałem
na tej ławce w parku.
- Przykro mi... Naprawdę...
- Daj spokój. Było minęło.
Zdążyłem już o niej całkowicie zapomnieć. - Zaśmiał się, jednak mało
przekonywująco
- Coś nie sądzę...
W słuchawce ponownie
zapanowała cisza. Jednak wiedziałam, że nadal tam jest.
Powoli opadłam na
poduszki i przykryłam się kołdrą.
- Jesteś zmęczona?
- I to jak... -
odpowiedziałam, następnie przeciągle ziewając. W odpowiedzi usłyszałam tylko
cichy chichot z jego strony.
Uwielbiałam ten dźwięk.
- Śpij. Jutro twój
wielki dzień...
- Jak się nie wywalę,
osobiście zacznę wierzyć w cuda. - Zaśmiałam się, ledwie utrzymując otwarte
oczy
- Dasz radę. Lou nie bez
powodu zapamiętałby twoje imię.
- Mhmmm... - wymruczałam
już zupełnie nie kontaktując
- Śpij już. - Zaśmiał się.
To były ostatnie słowa,
które usłyszałam.
------------------------------------------------------
Taka malutka niespodzianka ode mnie :)
Rozdział szósty w sobotę, tak jak z naszą umową :)
P.S. Do anonima, który zrobił mi cudny spamik pod rozdziałem pierwszym... Jeśli nadal tu jesteś i to czytasz... Dzięki za wibracje mojego telefonu co pięć minut xd hahahah xd ily x
Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands)
LOVE YA ALL ♡
Ciekawy : )
OdpowiedzUsuńŚwietny : )
Lubię takie rozdziały : )
Pozdrawiam
G xx
Dziękuję Ci !!! Boże to było genialne !! Normalnie kocham Cię ! <3
OdpowiedzUsuńjeeeny! to byla najlepsza niespodzianka pod słońcem chyba! zakochałam sie w tym opowiadaniu, nawet nie wiesz jak mi kamień z serca spadł, że to nie dziecko Harry'ego...
OdpowiedzUsuńiiii juz się nie moge doczekać soboty! *.*
ghjklkjhg świetne xx
OdpowiedzUsuńJest taaak świetnie!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Piszesz naprawdę cudownie, zazdroszczę ci talentu <3 Zaskoczyło mnie to że Harry dzwoni do Lucy, i rozmawia z Brianem, czyżby przejął się jego losem? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam i życzę weny ;**
OdpowiedzUsuńhttp://unmasked-fanfiction.blogspot.com/
OOOOOO jejkju juz sie nie moge doczekac sie pokazu.
OdpowiedzUsuńMyslalam ze Harry nie owie o May. Bd sie starał to ukryc.
Mel jest zazdrosna o Lucy. Boi się że Lucy sie w nim zakocha
zekam na nastepny
Podoba mi sie sposob w jaki piszesz
@JustinePayne81
OH MY GOSH! ksvbhadbsaljvalkjivnaj nie no nie wierzę... jesteś tak niesamowitym stworzeniem, do tej pory nie sądziłam, że człowiek potrafi tak genialnie pisać, to ty sprawiasz, że chce mi się wierzyć :)
OdpowiedzUsuńI ty mi tu mówić będziesz że to nie wciąga? wszystko co robisz wciąga :> Kocham Cię nad życie :*
Thank you for your exist ♥
P.S. dziekuję Ci za dedyk to dla mnie wiele znaczy :) jesteś cudowną istotą :)
Never Stop Writing haha ;)
Kisses *-:
ciesze sie że komuś mogę sprawić przyjemność :) będę ci spamować bo takie świetne i cudne blogi trzeba ospamować najlepszymi komentarzami ;) ily too xx
OdpowiedzUsuńperfekcyjny blog
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać soboty!!!!!!
OdpowiedzUsuńpiszesz tak niezwykłym językiem że nie potrafie przestać czytać
OdpowiedzUsuńTwój odwieczny fan :*
OdpowiedzUsuńBOZE TAK LEZE W ŁÓŻKU I CZEKAM NA SOBOTĘ. Loffki :*
OdpowiedzUsuń