Obudziły mnie promienie
słońca przedzierające się przez zasłoniętą, drewnianą roletę.
Chwila, moment... Zasłoniętą?
Leniwie rozchyliłam
powieki i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Byłam u siebie, to fakt,
ale dam sobie głowę uciąć, że nie zasłaniałam okien i zasypiałam przy zapalonym
świetle.
Do mojego nosa dotarł
cudowny zapach tostów, który niemalże od razu postawił mnie na proste nogi.
Poczułam na ramionach chłód,
więc zanim opuściłam sypialnię, założyłam jeszcze swoją białą, sportową bluzę,
w której codziennie rano biegam.
Która jest w ogóle
godzina?
5:30 am
O... Idealna pora.
Ruszyłam niepewnym
krokiem do kuchni, skąd dobiegały odgłosy stawianych na stole naczyń.
Wchodząc do jadalni, o
mały włos się nie przewróciłam.
Ten Harry Styles
przygotowuje dla nas śniadanie. I w dodatku jest ubrany tylko w swoje szare
dresy, natomiast koszulka spoczywa sobie spokojnie na jednym z krzeseł.
Święty Jezu...
Szybko otrząsnęłam się z
transu, w który nieświadomie popadłam i zdecydowanym krokiem wkroczyłam do
pomieszczenia.
Dlaczego on na mnie tak
działa? Dlaczego musi być tak onieśmielający? No błagam was! W ogóle, czy to
legalne aby tak się zachwycać osobą, z którą łączą cię stosunki tylko i wyłącznie
zawodowe? Chyba raczej nie...
- Hej. - Rzuciłam
szybko, czym przykułam jego uwagę. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem
- Jak się spało? -
zapytał, jednocześnie stawiając na stole sok pomarańczowy
- Dobrze, ale krótko...
- Cóż... Nie powinnaś ze
mną rozmawiać po nocach. Wtedy byłabyś zapewne wyspana. - Zaśmiał się, na co ja
tylko wywróciłam oczami
- A może tak skrócić
czas zajęć w waszej szkole? Nie powiem, że nie są męczące i w dodatku trwają całą
wieczność...
- Przesadzasz.
- Tak? W takim razie
chodź w szpilkach 24 godziny na dobę, to pogadamy inaczej...
- Przemyślę to, ale
gruszek na wierzbie nie obiecuję.
- Przynajmniej bierzesz
pod wzgląd jakiekolwiek propozycje zmian. - Uśmiechnęłam się, następnie się
przeciągając. Nie trwało to jednak długo, gdyż Harry zaczął mnie delikatnie
smyrać po odsłoniętym brzuchu, co wywołało u mnie niespodziewany przypływ łaskotek.
- Masz łaskotki! -
oznajmił jakby to było jego największe w świecie odkrycie
- Och, na serio?
Zaczęłam się powoli
wycofywać, gdy zauważyłam w jego oczach niebezpieczny błysk, który zapewne był
wynikiem jego niecnych zamiarów, które miał wobec mnie.
Na jego usta wkradł się
zadziorny uśmieszek, na którego widok się zatrzymałam i spojrzałam na niego
pytająco.
Jak na zawołanie zerwaliśmy
się ze swoich miejsc w tym samym momencie.
Pobiegłam do sypialni,
gdzie zaczęłam się nerwowo rozglądać w poszukiwaniu drogi ucieczki.
Łazienka.
W trybie natychmiastowym
pobiegłam do wcześniej wybranego pomieszczenia. Niestety ten wybór nie należał
do najlepszych w moim życiu.
Stanęłam na środku
pomieszczenia i zaczęłam się nerwowo wpatrywać w drzwi, które wcześniej zamknęłam.
Pech ciał, że nie na klucz.
- Więc... - zaczął,
jednocześnie powoli do mnie podchodząc. Z każdym jego krokiem ja cofałam się do
tyłu aż do oporu. - Dalej już nie uciekniesz. Nie ma szans. - Zaśmiał się, gdy
zauważył, że próbuję cofnąć się jeszcze dalej
- Prób wyważania ścian
nigdy za wiele, prawda. - Uśmiechnęłam się nerwowo, na co on tylko pokręcił głową
z dezaprobatą. Następnie szybko do mnie doskoczył i zaczął łaskotać gdzie
popadnie.
Mój śmiech wypełnił całą
łazienkę, na którego dźwięk Harry także zaczął się śmiać. Z ledwością łapałam
oddechy, których z czasem zaczynało mi zdecydowanie brakować. Widząc to, chłopak
zaprzestał swoich małych tortur.
Obydwoje poczuliśmy swąd
palących się tostów.
Brunet gwałtownie
podniósł się z podłogi i sprintem pobiegł do kuchni.
Ja tylko zaśmiałam się
na jego reakcję. Wstałam z chłodnej posadzki i stanęłam przed dużym lustrem.
Związałam włosy w niechlujnego koka na czubku głowy. Następnie zabrałam się za
szorowanie zębów. Umyłam jeszcze ręce i twarz, w które następnie wtarłam
odrobinę kremu nawilżającego.
Spojrzałam na swoje
odbicie jeszcze raz. Uśmiechnęłam się do siebie. O dziwo wyglądałam całkiem
dobrze. Oczywiście jak na poranne wstawanie.
Przeszłam do jadalni,
gdzie już czekało na mnie gotowe śniadanie. Uśmiechnęłam się pod nosem na widok
Harry’ego krzątającego się w mojej kuchni.
A gdyby mieć taki widok
codziennie?
Nie, Mel, stop! Ogarnij
myśli...
Potrząsnęłam głową,
jednocześnie odganiając od siebie wszelkie myśli związane z chłopakiem stojącym
przed moją kuchenką.
- O czym myślisz? -
zapytał, ni stąd ni zowąd znajdując się tuż przede mną. Instynktownie od niego
odskoczyłam, na co posłał mi zdziwione spojrzenie
- O niczym.
- Nie można myśleć o
niczym. - Zaśmiał się - Ale zmuszał cię do zwierzeń nie będę. Siadaj.
Obydwoje przeszliśmy do
stołu przy którym następnie usiedliśmy.
Spojrzałam na swój
talerz z dwoma tostami i jajecznicą.
- Nie bój się, nie jest
trujące.
- Nawet o tym nie pomyślałam.
- Oznajmiłam, marszcząc przy tym brwi
- W takim razie o czym.
- Już powiedziałam, o
niczym, panie Styles.
- Zgadza się, pani Grey,
ale sądziłem, że jednak zmieni pani zdanie.
- Zawsze pan uwodzi
swoje pracownice w ten sposób?
- Robiąc im śniadanie?
- Między innymi...
- Między innymi? -
zapytał rozbawiony - Co masz na myśli?
- Te wszystkie gesty, słowa...
- Komplementami sypałem
z rękawa od zawsze. Co do gestów... Większość zapewne nadal wykorzystuję. A jeśli
chodzi o śniadania... Jesteś pierwszą kobietą w całym moim życiu, która je coś
ugotowanego przeze mnie.
- A Maya?
- Nigdy...
- Mama, siostra?
- Tak samo... Zazwyczaj
to one gotowały. Uważały, że mogę spalić kuchnię...
- No i się nie myliły. -
Zaśmiałam się, na co w moim kierunku poleciał jeden z jego tostów - Nawet nie
wiesz jak bardzo się ciesze, że dbasz o moje odżywianie. - Skomentowałam -
Jednakże trzeci tost chyba już nie znajdzie miejsca w moim żołądku.
- Oddawaj. Jest mój.
Uśmiechnęłam się pod
nosem, jednocześnie podając mu opieczony chleb. Gdy tylko go otrzymał od razu
zanurzył w nim swoje idealnie białe i proste zęby.
Przez chwilę mu się
przyglądałam. Wyglądał jak małe dziecko. Po raz kolejny. Uwielbiałam widzieć go
w takim stanie. Cieszył się z byle czego.
- Co? - zapytał z pełnymi
ustami, na co wybuchłam niepohamowanym śmiechem
- Wyglądasz jak Brian w
każdą sobotę. - Oznajmiłam z wielkim uśmiechem na ustach
- Oh... Fajnie.
- Nie mów z pełną buzią,
bo się udusisz.
- Dobrze mamo. - Westchnął,
wywracając teatralnie oczami - Denerwujesz się?
- Nie bardzo. Sama się
sobie dziwię...
- Nie stresuj się, bo to
zupełnie niepotrzebne.
- Mów za siebie.
Dobra... Sprężaj się, bo trzeba iść biegać.
- Nie, nie... Ja nigdzie
nie idę. Daj człowiekowi zjeść w spokoju chociaż śniadanie.
- W takim razie
smacznego. - Oznajmiłam, po czym wstałam i skierowałam się do swojego pokoju
- Ej, nie zrobisz mi
tego...
- Przykro mi. Praca
modelki wymaga wyrzeczeń!
- No kto by pomyślał. -
Burknął, czym wywołał u mnie cichy chichot
Przebrałam się w swój
strój do biegania i gotowa ruszyłam do wyjścia przy którym czekał na mnie
Harry.
- A ty co?
- Idę z tobą. Przecież
nie puszczę cię samej. - Westchnął jakby to było oczywiste
- Nie musisz. Przecież
codziennie biegam sama.
- No nie zupełnie. - Zaśmiał
się uwodzicielsko, poruszając przy tym brwiami
- Nie będę wnikać.
- Oj nie wnikaj, nie
wnikaj.
Wyszliśmy z mieszkania,
następnie kierując się do windy, przy której stał wysoki szatyn o szarych lśniących
oczach, w których tańczyły radosne iskierki. Gdy nas zobaczył wyciągnął z
jednego ucha słuchawkę i uśmiechnął się ciepło. Zlustrowałam go od góry do dołu.
Na moje oko też szedł biegać.
- Cześć. Jesteś Melanie
Grey, prawda? Jestem Colin Moore. Mieszkam naprzeciwko. - Przedstawił się,
podając mi rękę, którą bez zawahania uścisnęłam
- Hej. Miło cię poznać.
Widzę, że też chodzisz biegać. Codziennie o szóstej?
- Tak. O ósmej zaczynam
pracę... Często cię widuję rano w parku. Też biegasz...
- Jak widać. - Zaśmiałam
się nieco onieśmielona. Mogę się założyć, że aktualnie płonęłam żywym rumieńcem
- Jeśli chcesz możemy
biegać razem. Oczywiście jeśli tylko chcesz... Znaczy...
- Z przyjemnością. -
Przerwałam jego rozterki, na co on posłał mi szeroki uśmiech
Poczułam czyjąś rękę
owijającą się w mojej talii.
Cholera, Harry...
- Emm.. A twój chłopak
to? - zapytał wyraźnie zmieszany całą sytuacją
- On? A, to nie jest mój
chłopak. To... Mój szef? - oznajmiłam niepewnie - No w każdym razie na pewno
nie chłopak.
- Harry Styles. -
Przedstawił się, wyciągając rękę w kierunku mojego sąsiada. Na jego słowa oczy
Colin’a niemalże wyskoczyły z orbit
- T-ten Harry Styles?
- Zależy o którym
mówisz. - Zaśmiał się
- No ba! Jasne, że to
ty... Kurczę, Megan nie uwierzy...
- Megan? - dopytał z
zainteresowaniem.
Co go do cholery
obchodzi jakaś Megan?!
- Megan to moja...
Emm... Znaczy się teraz już nasza... Sąsiadka... - oznajmił, znacząco się
rumieniąc. Zaśmiałam się na ten widok, co spotkało się z pytającym spojrzeniem
obydwóch chłopaków
- Sąsiadka powiadasz...
- Oj, przestań... To nie
tak... - próbował się tłumaczyć - Z resztą, kogo ja oszukuję...
Usłyszeliśmy trzask
drzwi. Chwilę później koło Colin’a stała już wysoka, niebieskooka, prześliczna
blondynka
- Cześć Colin. O hej! Ty
musisz być Mel. Jestem Megan. Mam nadzieję, że szybko się zaprzyjaźnimy. -
Przywitała mnie ciepłym uśmiechem. Następnie jej wzrok powędrował na stojącego
koło mnie bruneta. Jej szczęka niemalże opadła do samej ziemi - O mój Boże!
Boziu, Boziuniuuuu! Colin, kocham cię! - krzyknęła nie spuszczając z Harry’ego
wzroku. Zauważyłam, że on też przyglądał się jej uważnie z nieodgadnionym błyskiem
w oczach, które momentalnie pociemniały - Jak go tu sprowadziłeś?!
- No wiesz, tak w
zasadzie to...
- Nie ważne! - krzyknęła,
następnie odpychając mnie od chłopaka - Cześć, jestem Megan. Uwielbiam cię od czternastego
roku życia. Nie wierzę, że przez tyle lat mieszkaliśmy naprzeciwko i nigdy się
nie widzieliśmy!
- No wiesz... Jestem
trochę zajęty. Dużo pracuję.
- No pewnie, że tak!
Spojrzeliśmy na siebie z
Colin’em posępnie, tym samym oddalając się od nich, dając im wolną rękę.
- Więc, skąd jesteś? -
zaczął
- Anglia. Tak konkretnie
to z Holmes Chapel. A ty? Nie masz amerykańskiego akcentu...
- Też jestem Anglikiem.
Przyjechałem z Hastings do Nowego Jorku na studia.
- Mmm... Hastings...
Cudowne miasto. I to w dodatku na wybrzeżu.
- Oj tak... Strasznie tęsknię
za domem. No ale jeszcze tylko kilka lat. - Uśmiechnął się pocieszająco
- A co studiujesz?
- Prawo...
- Też chciałam być
prawnikiem. - Zaśmiałam, na co chłopak mi zawtórował
- Colin... Dobrze się
bawisz? - usłyszeliśmy głos wściekłej blondynki, która wpatrywała się w nas z
zazdrością - Winda już przyjechała.
- Jasne. Już idziemy. -
Oznajmił z szerokim uśmiechem, po czym pociągnął mnie za rękę i wprowadził jako
pierwszą do dźwigu.
- No to w takim razie do
zobaczenia. Wpadnę po ciebie jutro. - Oznajmił, po czym pobiegł razem z Megan w
przeciwnym kierunku
- Randka się szykuje? -
zapytał bez uczuciowo, tępo wpatrując się przed siebie
- Ktoś musi go wspierać
gdy dziewczyna, którą kocha nad życie flirtuje z chłopakiem, który bardzo
dobrze wie co ten drugi do niej czuje.
Rozwinęłam słuchawki,
które następnie podpięłam do swojego telefonu. Następnie jedną z nich wsadziłam
do ucha. Włączyłam cicho byle jaką piosenkę i zaczęłam biec truchtem w ogóle
nie zwracając uwagi na biegnącego koło mnie Harry’ego.
- Ach tak... Czyli uważasz,
że owijanie sobie faceta wokół palca, który i tak nic do ciebie nie czuje jest
w porządku?
- My tylko rozmawialiśmy...
- rzuciłam z wyrzutem
- No wiesz... Wyglądało
to inaczej...
- Przynajmniej lepiej niż
rozbieranie zupełnie nieznajomej laski wzrokiem! - wykrzyczałam mu prosto w
twarz. Był zaskoczony. Nie spodziewał się tego po mnie. Przymknęłam
powieki i ponownie ruszyłam przed siebie
- A może ty po prostu
jesteś zazdrosna? - zaczął, jednocześnie mnie doganiając
- Sądzisz, że
kiedykolwiek chciałabym się znaleźć na jej miejscu i zapewne po jakimś czasie w
twoim łóżku? Nie, dziękuję, nie pociąga mnie pan.
- Odnoszę inne wrażenie.
- Czego ty jeszcze ode
mnie chcesz, co? - zapytałam, ponownie się zatrzymując - Doceniam to, że się o
mnie troszczysz. Jest mi z tego powodu na prawdę miło, ale do cholery! Jesteś
moim szefem, który wparowywuje nad ranem do mieszkania swojej podopiecznej i
robi jej śniadanie. To na prawdę miłe, ale z pewnością nienormalne. Z tego co
mówiłeś, nigdy nie zachowywałeś się tak w stosunku do żadnej innej modelki,
nawet do swojej dziewczyny... Więc o co ci chodzi?! Sądzisz, że jak będziesz miły
i sympatyczny to szybciej ci ulegnę?!
Nie odpowiedział nic.
Stał i milczał tylko i wyłącznie się we mnie wpatrując.
- Tak też myślałam. -
Dokończyłam, po czym przebiegłam przez ulicę i kontynuowałam swój poranny dżoging
- Mel, zaczekaj, to nie
tak! - krzyknął za mną
Wyciągnęłam telefon w celu
wysłania mu wiadomości, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu. Schowałam
go ponownie do kieszeni, wcześniej podgłośniając muzykę. Włożyłam drugą słuchawkę
do ucha i kompletnie odcinając się od otaczającego mnie świata biegłam dalej.
O co tak w zasadzie
zrobiłam mu awanturę? Sama nie wiem. O dziewczynę? Tak. O coś co zupełnie nie
powinno mnie obchodzić? Zdecydowanie tak. O coś co dało mu do zrozumienia, że
mogę coś do niego czuć? Oh, tak, tak, tak i jeszcze raz to cholerne TAK!
Pięknie, cudownie, po
prostu świetnie.
Nie pozostaje mi nic
innego, jak wrócić do mieszkania i zacząć się pakować, bo nawet jeśli mnie nie
wywali, sama nie wiem czy będę w stanie spojrzeć mu jeszcze w twarz.
Tylko ja potrafię tak
zwalić sytuację. Tylko ja jestem do tego zdolna. I tylko ja nigdy nie potrafię
trzymać języka za zębami i panować nad emocjami.
Wkurzona wtargnęłam do
wnętrza budynku, w którym mieszkałam.
Tak... Zdecydowanie
najkrótsze biegi w całej historii dżogingu...
Złapałam windę, którą
dotarłam do swojego apartamentu. W biegu ściągałam z siebie ubrania, które
natychmiast lądowały na podłodze. Wyłączyłam też telefon. Byłam pewna, że Harry
będzie próbował się ze mną skontaktować... A przynajmniej miałam taką nadzieję.
Po godzinie spędzonej
pod prysznicem i racjonalnym porządkowaniu swoich myśli, owinięta ręcznikiem
przeszłam do sypialni.
Postanowiłam wyjść na
balkon. Chociaż na chwilę się odprężyć.
Położyłam się wygodnie
na leżaku i pod wpływem słońca rozluźniłam wszystkie spięte mięśnie.
Leniwie otworzyłam oczy
i spojrzałam na balkon z naprzeciwka.
Rozczochrana Cara
Delevingne owinięta granatowym ręcznikiem.
No tak, można się było
tego spodziewać. Po chwili dołączył do niej Harry.
- Niezłe widoki, co nie?
- usłyszałam głos, na który automatycznie odwróciłam głowę w kierunku z którego
dobiegał - Jestem Max. - Uśmiechnął się tym samym wyciągając rękę w moim
kierunku.
Wstałam z leżaka na
równe nogi i nieśmiało ścisnęłam jego rękę.
- Melanie.
- Wiem... Słynna Mel
Grey, która dzisiaj idzie w pokazie mody na Times
Square.
- Skąd wiesz? - zapytałam
zaskoczona
- Myślisz, że takiego błahego
osiemnastolatka jak ja było by stać na takie mieszkanie? - zaśmiał się - Emily
Sue to moja siostra. Przybrana... Nie jesteśmy biologicznym rodzeństwem.
- Dlatego nie jesteście
do siebie podobni. - Uśmiechnęłam się - Ems też została wybrana. Przyjdziesz?
- Jak mógłbym odmówić
okazji podziwiania tak pięknych dziewczyn i to w dodatku za darmo... Błagam cię,
Mel.
- No tak. Młodzi mężczyźni.
- Ten twój szef chyba coś
do ciebie ma bo dosłownie zabija cię wzrokiem. Albo to raczej o mnie mu
chodzi...
- Mam go gdzieś. Jestem
dorosła, więc mogę chyba robić co mi się żywnie podoba, prawda?
- Z nim tylko
teoretycznie. - Oznajmił, po czym zaczął się powoli wycofywać do swojego
mieszkania - Do zobaczenia wieczorem.
- Do zobaczenia. - Pożegnałam
się. Po chwili już go nie było.
Z nim tylko teoretycznie... O co mu chodziło?
- Dlaczego nie odbierasz
telefonu? - wyrwał mnie z zamyślenia. Szybko przeniosłam na niego swój wzrok
- Jest wyłączony.
- A to dlaczego? -
zapytał zaskoczony, jednocześnie unosząc brew
- Chcę odpocząć przed
pokazem. Nie chcę żeby ktokolwiek mi przeszkadzał.
- Ja chcę tylko
porozmawiać. Wątpię aby to cię zmęczyło...
- Przecież rozmawiamy.
Do czego potrzebny jest ci telefon? - Oznajmiłam sarkastycznie
- Cały Nowy Jork nie musi
wiedzieć o naszych problemach...
- Pozdrów Carę! -
odkrzyknęłam, po czym nie czekając na jego dalsze kazanie weszłam z powrotem do
sypialni.
Przeszłam do garderoby,
z której wyciągnęłam białą koszulkę na ramiączkach i ciemne krótkie spodenki, w
które szybko się przebrałam. Następnie suche już włosy związałam gumką w luźnego
koka. Na stopy założyłam czerwone, krótkie Converse’y,
natomiast oczy zakryłam ciemnymi okularami pasującymi do całego zestawu. Włączyłam
telefon, do którego następnie podłączyłam słuchawki. Chwyciłam jeszcze torbę i
tak oto gotowa do wyjścia opuściłam mieszkanie.
W windzie odczytałam
jeszcze wszystkie zaległe SMS’y oraz sprawdziłam nieodebrane połączenia.
Połączeń od Harry’ego
chyba z tysiąc. Wiadomości też nie mniej, przy czym ostatnia została wysłana
nie tak dawno temu, ale nie miałam siły a tym bardziej ochoty, aby na nie
odpisywać.
Odpisałam jedynie Brad’owi
oraz Lucy. Następnie włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam playlistę z ulubionymi
piosenkami puszczanymi w BBC Radio1.
Żwawnym i zdecydowanym
krokiem szłam przez ulicę, kompletnie nie zwracając na siebie uwagi. Byłam dokładnie
takim samym człowiekiem jak cała otaczająca mnie reszta.
W końcu dotarłam na Times Square gdzie właśnie był stawiany
długi wybieg.
Czyli pokaz na otwartej
przestrzeni...
Przełknęłam ciężko ślinę
i wzięłam kilka głębszych oddechów. Po chwili już szłam w stronę garderób.
- Mel! Co tu robisz tak
wcześnie? - usłyszałam głos Gemmy, gdy właśnie chwytałam klamkę od drzwi
budynku. Uściskałyśmy się na powitanie tym samym szeroko się uśmiechając, a
następnie udałyśmy się na krótki spacer po okolicy
- Wolałam być wcześniej
niż się spóźnić...
- Na pewno tylko o to
chodzi?
- Tak. W zupełności.
- I nie ma to nic
wspólnego ze sprzeczką twoją i Harry’ego?
- Skąd wiesz?
- Dzwonił do mnie. -
Oznajmiła obojętnie
- Zawsze ci się ze
wszystkiego spowiada?
- Właśnie nie. I powiem
ci, że strasznie mnie tym zaskoczył. Był na prawdę zdruzgotany.
- Cara na pewno go zdołała
pocieszyć. Widziałam ich razem na balkonie w dosyć dwuznacznych strojach.
- O nie. Nie, nie.
Mel... Cara to już przeszłość. Jest dla niego nikim. Poza tym ja widzę jak wy
na siebie patrzycie. Uwierz mi, że Harry nie byłby w stanie cię skrzywdzić. Od
kiedy cię poznał, coś się w nim zmieniło. Nie za bardzo wiem co, ale na pewno z
gorszego na lepsze.
- Faktycznie ja na niego
patrzę inaczej niż na przyjaciela. Przyznaję, że mam do niego słabość, ale on
traktuje mnie tylko jak swoją kolejną modelkę. Łatwą, po trzech tygodniach współpracy
gotową na jednorazowy skok w bok.
- Mel, spójrz na mnie. -
Poprosiła. Niechętnie odwróciłam się do niej przodem, aby spojrzeć w jej
uderzająco podobne do brata oczy - Nigdy nie troszczył się o nikogo tak jak o
ciebie. Nawet o rodzinę.
- A Maya?
- Z tego co wiem to dla
niej nie gotował. - Zaśmiała się, na co na mojej twarzy także pojawił się
niemrawy uśmiech, który z czasem zaczął się robić coraz szerszy - Zaufaj mi.
- Gemma, proszę cię
tylko o jedno. Nie mów o niczym Harry’emu. W sensie, że mam do niego słabość.
Wiem, że nie pierwsza ani nie ostatnia, ale proszę...
- Masz to jak w banku.
Co nie znaczy, że nie będę was ze sobą swatać żeby w końcu postawić na swoim. -
Dodała z rozbawieniem, na co ja też głośno się zaśmiałam
Po odwiedzinach Starbucks’a wróciłyśmy na Times Square aby przygotować się do
pokazu.
Zaczęłyśmy od make-up’u.
Nie znałam jeszcze swojego stroju, ale sądząc po makijażu musi być to coś oszałamiającego.
Moje powieki były pokryte na przemian pionowymi pasami granatu oraz ciemnego
fioletu. Przypominało mi to trochę kolory kosmosu. Wiem, śmieszne porównanie,
ale taka prawda. Dosyć mocna kreska do której wykorzystano srebrny eye liner idealnie oddzielała cienie od
moich wydłużonych czarnym tuszem rzęs, które były długie i gęste tak, jakby były
doczepiane.
Cud kosmetyki!
Dziewczyna, ta sama
która malowała mnie tydzień temu na pokazie w Londynie, zaczęła rozprowadzać róż
na moich kościach policzkowych.
Znając życie, to nie było
potrzebne, bo przez stres i ekscytację będę wyglądać na tym wybiegu jak pąsowa
róża. Od dziecka taka byłam. Rumiana...
Usta zostawiła na sam
koniec. Chwyciła śliwkową szminkę i delikatnie rozprowadziła ją pędzelkiem po
moich ustach.
- Zaczekaj jeszcze. -
Zwróciła się do mnie, jednocześnie uważnie mi się przyglądając - O czymś
zapomniałam. Coś jest nie tak. Aha! Zamknij oczy. - Poleciła, gdy tylko odwróciła
się do stolika pełnego przeróżnych kosmetyków. Od razu wykonałam jej polecenie.
Po chwili poczułam coś, co obciąża moje rzęsy jeszcze bardziej. - Już. - Oznajmiła
z wyraźnym zadowoleniem. Spojrzałam w lustro. Brokat, który odbijał się tylko i
wyłącznie w świetle. Inaczej był niewidoczny.
- Jesteś niesamowita. -
Wymamrotałam pełna podziwu
- Niestety jestem tu
tylko na okres próbny i znając moje szczęście, za tydzień już mnie tu nie będzie.
- Jak to! Przecież jesteś
doskonała! Ten makijaż jest... Wow!
- Wszystko zależy od
pana Styles’a.
- Którego?
- Tego młodszego. - Dodała,
także się rumieniąc.
Do cholery, czy
wszystkie dziewczyny i kobiety tak na niego reagują?!
- Coś mi się zdaje, że
zabawisz u nas na dłużej. - Zaśmiałam się - Już ja o to zadbam...
- Dziękuję. - Uśmiechnęła
się od ucha do ucha, następnie nachylając się nade mną i mocno przytulając
- Nie ma sprawy, a teraz
pójdę po to coś w czym mam wyjść. Do zobaczenia.
- Powodzenia.
Podziękowałam jej
skinieniem głowy i szerokim uśmiechem. Następnie ruszyłam razem z Gemmą do
garderoby, gdzie wszystkie modelki miały się zjawić po ukończeniu makijażu.
- Witam was wszystkie. -
Powitał nas Lou - Jesteście tutaj, ponieważ chcę wam wręczyć wasze stroje oraz
powiedzieć, która idzie w jakiej kolejności. No to tak... Gemma ma jedną z
dwóch ważniejszych kreacji. Marco, wręcz tej młodej damie jej sukienkę, proszę.
- Zwrócił się do drugiego projektanta, który w tym momencie wyglądał jak jego służący
- Gdy jedna modelka wraca, automatycznie wychodzi druga. Rozumiecie?
- Przepraszam, a nie
powinno być przypadkiem jakiejś próby? - wtrąciła jedna z dziewczyn
- Masz rację, ale my tak
nie działamy. Idziemy na żywioł. Zawsze. Ten kto z nami współpracował bardzo
dobrze to wie. Zgadza się Eva?
- Oczywiście Louie. -
Oznajmiła z pysznym uśmiechem.
- Bardzo ładnie.
Wracając do kolejki. Po Gemmie wychodzi właśnie Eva, Sophie, Cara... - na to
imię gwałtownie zaczęłam jej poszukiwać po sali. Jest. Stoi ta żmija.
Cudownie... - Emily, Frou, Michaela, Olivia, Lola, Madison, no i na końcu, w
drugiej naszej najważniejszej kreacji, Mel. - Oznajmił z szerokim uśmiechem
dumy. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły na jego słowa. Z ledwością trzymałam
wciśnięty mi przed sekundą frakonosz ze strojem - No dziewczęta. Przebieramy się.
Wszystkie jak na zawołanie
się rozeszły. Została tylko Cara wraz z wysoką szatynką... Eva? Tak jej chyba
było na imię.
- Ty jesteś Melanie
Grey, tak? - zaczęła ciemnowłosa, tym samym do mnie podchodząc
- Tak. Masz do mnie jakąś
sprawę?
- W zasadzie to tak. Nie
miałabyś ochoty wyskoczyć czasem na kawę ze mną i Carą? Myślę, że stworzyły byśmy
zgrany tercet jeśli chodzi o przyjaciółki. - Zaśmiała się sztucznie
- A zaprzyjaźnić się ze
mną chcecie dlatego, że dobrze dogaduję się z siostrą Harry’ego, czy może
dlatego, że mieszkam naprzeciwko niego?
Na moje słowa żadna nic
nie powiedziała. Jedynie zaczęły otwierać i zamykać buzie jakby chciały coś
powiedzieć, ale w ostatnim momencie się wycofywały.
- Odłóżmy tą kawę na
razie. - Uśmiechnęłam się najbardziej przyjaźnie jak tylko potrafiłam, po czym
odeszłam w stronę Gemmy. Wyciągnęłam swój strój z frakonosza i dosłownie
zaniemówiłam... Tym razem ze zdziwienia.
- Emm... Marco? - zawołałam,
cały czas lustrując ubranie
- Słucham cię drogie
dziecko. - Zaczął gdy tylko do mnie podszedł
- Co to tak właściwie
jest... No bo... Będąc oczywiście szczera... To są... Trzy paski...
- Trzy kaszmirowe paski,
dziecko. Kaszmir jest bardzo drogi, więc miej świadomość, że to zaszczyt nosić
coś takiego. - Tłumaczył, wskazując na coś sukienko podobne - A dla twojej
informacji, to sukienka. I nie trzy paski, tylko cztery. Na plecach jest
jeszcze jeden. - Oznajmił, klepiąc mnie przy tym po ramieniu, następnie odchodząc
- O ja cię! Jaki czad! -
Powiedziała entuzjastycznie Gemma
- Jeśli chcesz mogę się
z tobą zamienić...
- Wiesz jaki kaszmir
jest drogi?! To zaszczyt chodzić w czymś takim. W dodatku im bardziej skąpy
kostium, tym lepsza modelka go nosi.
- Ale ja się nie nadaję.
Jestem za gruba.
Dziewczyna zmarszczyła
czoło i uważnie mi się przyjrzała
- Niby gdzie? Jesteś do
tego idealna! Chodź, pomogę ci się przebrać.
Rozebrałam się ze
wszystkich dotychczasowych ubrań, pozostając w samej bieliźnie. Ściągnęłam jeszcze
biustonosz, który Gemma odłożyła na kupkę wraz ze spodenkami i koszulką.
Następnie narzuciła na
mnie tą rzekomo sukienkę i poprawiła wszystkie paski, które się zawinęły. No
dobra. Przynajmniej piersi i tyłek zakryły. Nie jest tak źle.
- Wyglądasz... Bosko. -
Oznajmiła pełna podziwu
- Zgodzę się z panią,
pani Styles. - Zaśmiał się Lou - Mel, załóż szlafrok. Nie chcę żebyś się przeziębiła.
- Uśmiechnął się, następnie zakładając na moje ramiona satynowe okrycie - Tak
lepiej. Na razie. - Wyszeptał do mojego ucha, po czym odszedł
- Nie podoba mi się ten
koleś. Krzyżuje moje plany. - Naburmuszyła się - Dobra... Leć na fryzurę, a ja
szybko się przebiorę i do ciebie dołączę.
- Jasne. Do zobaczenia.
Szybkim krokiem, jeszcze
w moich trampkach przeszłam z powrotem do charakteryzatorni, gdzie tym razem
inna kobieta zajęła się moimi włosami.
Na początku je porządnie
wytapirowała, po czym zebrała je zwinnie grzebieniem i uformowała w koka,
praktycznie niczym nie różniącego się od poprzedniego. No dobra... Ten był w jeszcze
większym nieładzie. Pozostawiła kilka pasm swobodnie opadających na moją twarz
i ramiona. Na końcu jeszcze utrwaliła fryzurę lakierem, po czym oznajmiła, że
wszystko jest już gotowe.
Podziękowałam jej i
zwalniając miejsce następnej dziewczynie opuściłam pomieszczenie.
Szłam korytarzem do
sali, w której wszystkie się przebierałyśmy. Niespodziewanie z naprzeciwka
wyszedł na moją drogę Harry.
No cudownie. Jeszcze
jego mi teraz brakuje.
- Szukałem cię. -
Oznajmił, jednocześnie mnie zatrzymując i chwytając za nadgarstek
- Dlaczego?
- Chcę porozmawiać.
Proszę. Nie zajmę ci dużo czasu.
Spasowałam. W zasadzie
czułam potrzebę tej rozmowy. Zaciągnął mnie do jakiejś sali, gdzie byliśmy
tylko i wyłącznie we dwójkę. Światło dawało to z korytarza, nieśmiało wpadające
przez zamglone okrągłe okno w drzwiach.
- Przepraszam cię za
dzisiaj. - Zaczęłam - Nie powinnam się wtrącać, ani tym bardziej interesować
twoim życiem. Masz 23 lata i...
- I też czasami
potrzebuję kogoś, kto mnie przywróci do pionu. - Przerwał mi - W zasadzie to ja
powinienem cię przeprosić. Wiem, że moje zachowanie na samym początku nie było
najlepsze. Może i nawet niestosowne, ale... Taka moja natura.
- Wiem. Zdążyłam zauważyć.
- Zaśmiałam się - A poza tym Gemma też mi wiele wyjaśniła...
- Jedyna rzecz, za którą
jestem jej wdzięczny. - Uśmiechnął się szeroko - Naprawdę przepraszam. Jeśli
jestem nadopiekuńczy, to... Po prostu to powiedz. - Westchnął - Nie wiem
dlaczego, ale coś mi się każe tobą opiekować za wszelką cenę. Nie mam
pieprzonego pojęcia o co w tym chodzi... - zaśmiał się niemrawo
- No ja tym bardziej,
panie Styles.
- Czyli wszystko już w
porządku?
- Jak najbardziej. - Uśmiechnęłam
się
Staliśmy tak przez kilka
minut patrząc sobie tylko i wyłącznie w oczy, które teraz wypełniało
niesamowite szczęście. Po minionym czasie obydwoje mocno się do siebie
przytuliliśmy.
Przez moje ciało przeszło
stado dreszczy, a w głowie zaczęło wirować. Czułam jak tracę grunt pod nogami,
jednak za wszelką cenę starałam się utrzymać.
- A ty wychodzisz
dzisiaj w trampkach? - zaśmiał się, jednocześnie odrywając się ode mnie i spoglądając
na moje stopy
- Myślałam, że uda mi się
ciebie przechytrzyć. Niech to szlag...
- Masz coś pod tym
szlafrokiem? - zapytał z zadziornym uśmieszkiem.
Dawny Harry Styles powraca! Jej, jak cudownie!
Dawny Harry Styles powraca! Jej, jak cudownie!
- Owszem.
Chłopak chwycił na pasek
szlafroka, który w trybie natychmiastowym rozwiązał. Kiedy zobaczył mój strój
jego źrenice natychmiast się rozszerzyły, jednak po chwili na twarzy pojawił się
grymas
- Co to w ogóle jest?
- Niby sukienka. No, w
każdym bądź razie jakiś cud nad cudami, bo idzie jako ostatnia, czyli honorowa
kreacja...
- Nie podoba mi się to.
- Wyszeptał, po czym chwycił mnie za rękę i szybkim krokiem ruszył do
projektanta
---------------------------------------------
Follow on tt:Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands)
OFKDIDKDKSPF OMFG *-*
OdpowiedzUsuńKocham Toooo Opowiadanie :) xx
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeeeeejku, jak Harry jest słodki!
OdpowiedzUsuńOMGOMG :D
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!!
haha
Serio :D
Pozdrawiam
G x
Czytam naprawdę wieeeele opowiadań, ale to uważam za najlepsze! Uwielbiam to czytać i zawsze z niecierpliwością czekam nak kolejny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne świetne i jeszcze raz swietne <33
OdpowiedzUsuńszczerze to myslalam że pocalują sie wtedy gdy Harry ją przeprosil, ale i tak rozdzial jest zajebisty, podoba mi sie taki opiekunczy Harry <33
http://unmasked-fanfiction.blogspot.com/
Jejkuu , cudowny . *.*
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawi co zrobi Harry z sukienką Mel .
Czekam na kolejny rozdział z wielką niecierpliwością . ;*
life-is-full-of-secrets.blogspot.com
@basiaandbasiaa
TAK BARDZO CHCĘ JUŻ KOLEJNY :< JA NIE WYTRZYMAM DO PRZYSZŁEGO TYGODNIA... <3
OdpowiedzUsuń@suuunshine_
Kocham *-* I czekam na nexta ;) Mega ! I niech Hazz nie zabiera tej sukienki :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny :) Harry i Mel *.*
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że coś z tego będzie <3 Pozdrawiam :)) xx
wspaniały :) czekam na nowy :D ♥
OdpowiedzUsuń@labilex
Świetne ;) <3
OdpowiedzUsuńjak wygląda ta sukienka dasz zdjècie?
OdpowiedzUsuń26 year old Environmental Tech Inez Durrance, hailing from Le Gardeur enjoys watching movies like Catch .44 and Board sports. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Alfa Romeo Tipo 256 Cabriolet Sportivo. Odwiedz ten link
OdpowiedzUsuń