środa, 6 listopada 2013

Chapter 5.

Rozdział dedykuję Kali 
Nie płacz już kochanie 
Dobrze wiesz, że cię kocham 

Dzisiaj mija już równy tydzień od rozpoczęcia mojej nauki w nowojorskiej agencji modelek.
Zajęcia jak zajęcia. Codziennie od rana do wieczora chodzenie w szpilkach, po linii, po parkiecie, po korytarzu, po trawie. Nawet na czas drogi do domu nie wolno mi ich zdejmować. Ciągłe ćwiczenia na siłowni, ścisła dieta, której, będąc szczera, i tak nie przestrzegam. Ponoć nie musiałam się odchudzać...
Mieszkam niedaleko studia, w jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic Nowego Jorku. Mój apartament jest ogromny. Nowoczesny, ale i za razem urządzony bardzo... sentymentalnie. Nie czułam się w nim obco. Czułam się jak w domu. Jego wnętrze było ciepłe i przytulne.
Bardzo tęsknię za rodziną. Niby się kontaktujemy, ale telefon komórkowy, to jednak nie to samo co słodki całus Brian’a w policzek.
- Mel, skup się... - wyrwał mnie z zamyślenia głos mojego trenera - Ostatnimi czasy jesteś strasznie rozkojarzona.
- Po prostu często myślę o rodzinie. Chyba nawet za często. - Dodałam szeptem, po czym podkręciłam tempo bieżni
- Nie przemęczaj się. Biegnij, ale bądź skoncentrowana. To nie w szybkości leży sukces, a w umyśle. - Pouczył mnie, tym samym wciskając kilka guzików, które przywróciły poprzednie tempo. Następnie odszedł do innych dziewczyn, które również były początkującymi.
Włożyłam do uszu słuchawki, z których akurat sączyły się dźwięki świeżo zaczętej Latch od Disclosure.
Piosenka od razu dała mi motywację i jeszcze większe chęci do działania. Zawsze sprawiała, że chciało mi się tańczyć. Tak też było i w tym przypadku, jednak taniec przełożył się tym razem na żywszy, bardziej skoncentrowany bieg.
Spojrzałam na telefon.
9:37 pm
Jeszcze 23 minuty i koniec... Treningu. Pozostaje nam jeszcze tylko pół godziny chodzenia w szpilkach po linii.
Och, tak. Zapomniałam dodać, że pracujemy do późnego wieczora. Instruktorzy twierdzą iż, takoż, ponieważ, że jest to tylko i wyłącznie dla naszego dobra, ponieważ większość pokazów odbywa się wieczorami, więc musimy być przygotowane na dosyć rygorystyczny grafik.
Powoli spowalniając szybkość taśmy zakończyłam swój dzisiejszy, jakże wykańczający trening.
Sprawnie zeskoczyłam z bieżni, po czym żegnając się z trenerem oraz resztą zgromadzonych, ruszyłam do szatni.
Wyciągnęłam ze swojej torby żel pod prysznic oraz szampon i zabierając ze swojej szafki większy ręcznik podreptałam do łazienki.
Zsunęłam do kostek czarne, sportowe, któtkie spodenki, a biały top przeciągnęłam przez głowę, następnie rzucając go koło short’ów. Stanęłam przed dużym lustrem, spoglądając na czynione postępy.
- Coś nie bardzo je widać. - Powiedziałam sama do siebie, przyszczypując skórę pośladków. Westchnęłam ciężko, po czym odwróciłam się tyłem do odbijającego mnie szkła, aby ściągnąć z siebie bieliznę.
Jednym, zwinnym krokiem weszłam do kabiny, gdzie następnie odkręciłam ciepłą wodę, aby w ciszy i spokoju się zrelaksować.
Łazienki były oddzielne, więc nie miałam się czego obawiać, że ktoś może tu wejść. Byłam tu tylko i wyłącznie ja. Nikt więcej.
Wycisnęłam na dłoń odrobinę żelu, który po zmieszaniu z wodą zamienił się w białą pianę, którą natychmiast pokryłam swoje obolałe od ćwiczeń ciało.
Minął już niby tydzień, a ja nadal odczuwam silne zakwasy.
Nie spieszyłam się z kąpielą. Do kolejnych zajęć miałam jeszcze dobre 45 minut, więc spokojnie. Jak to mówią Amerykanie - Relax -
Pokryłam włosy dosyć dużą plamą, o ile można to tak nazwać, szamponu, następnie delikatnie go wmasowując w głowę.
O tak. Dokładnie tego mi było trzeba. Odprężenie i chwila zmysłowości.
Opłukałam dokładnie całe ciało, aby spokojnie wyjść spod prysznica.
Owinęłam się szczelnie ręcznikiem, a tym mniejszym odsączyłam włosy z wody.
Pozbierałam zwinnie wszystkie swoje rzeczy, po czym opuściłam łazienkę.
Maszerowałam pustym hall’em wprost do szatni, w której zastałam Harry’ego.
- Cześć. - Przywitał się z uśmiechem, gdy tylko mnie zobaczył
- Hej. Nie wiem czy wiesz, ale to damska szatnia. Nie powinno cię tu być. - Zaśmiałam się, tym samym podchodząc do torby i chowając niepotrzebne rzeczy, z kolei wyciągając ciemnogranatowe rurki i luźny, przewiewny top w miętowym odcieniu.
- Nielegalność to moje drugie imię.
- Na pewno... Więc co cię tutaj sprowadza.
- Głównie ty, ale nie powiem, że widok męczących się, młodych dziewczyn, całych oblanych potem nie był podniecający.
- Widzę, że humor jak zawsze dopisuje.
Z każdym dniem poznawałam go coraz lepiej. Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakiwał. Z każdym dniem coraz bardziej onieśmielał. Cudownie, nieprawdaż?
Staliśmy tak tylko na siebie patrząc z jakieś dobre 10 minut. Ciekawi mnie kiedy w końcu łaskawie pozwoli mi się przebrać.
- Widzę, że już zdążyłaś wziąć prysznic...
- I co z tego wnioskujesz?
- Emmm... Powinnaś się... Przebrać? - zapytał ostrożnie, jakby się bał, że palnie jakąś głupotę. No cóż, nie tym razem, Styles
- Bingo.
- Więc dlaczego tego nie zrobisz?
- Hmm... Pomyślmy. Stoisz przede mną, w tym samym pomieszczeniu co ja, patrzysz na mnie... Podawać jeszcze więcej powodów?
- Nie, wystarczy. - Zaśmiał się, następnie od razu się odwracając do mnie tyłem - Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że..
- Tak, tak. - Przerwałam mu - Żadna modelka, broń Boże nie może czuć się skrępowana, gdy jest rozebrana publicznie, ponieważ, częściowo, na tym właśnie polega jej praca.
- Widzę, że ktoś tu uważnie słucha.
- Co też nie zmienia faktu, - kontynuowałam, puszczając jego wcześniejszą uwagę mimo uszu - że nie musisz widywać mnie nagiej prywatnie. - Skończyłam, jednocześnie dopinając swój biustonosz. W tym samym momencie chłopak odwrócił się do mnie przodem i uważnie zlustrował moje ciało
- Co też nie zmienia  faktu iż bardzo bym chciał.
- A czy istnieje na tym świecie kobieta, której nie chciałbyś zobaczyć nago? - zadrwiłam, następnie wciskając się w swoje dżinsy
- Pani Robinson, która mieszka w apartamencie nade mną. Jest chyba pierwszą kobietą na liście tych, które zdecydowanie wolę widywać w ubraniu. - Oznajmił z niesamowitą powagą
- Masz ciekawych sąsiadów.
- A twoi? - zapytał, tym samym siadając na jednej z ławek
- Nie narzekam. Znajdzie się kilka miłych sąsiadek, mniej więcej w moim wieku oraz kilku miły sąsiadów, również w moim wieku.
- Przystojni?
- Jak cholera. - Westchnęłam, przeciągając luźny top przez głowę
- Cholera? Szykuj się na przeprowadzkę...
- Dlaczego tak cię irytuje myśl, że ktoś mi się może podobać? - zapytałam lekko zdenerwowana, siadając i zakładając czarne szpilki.
Udręka!
- Bo wiem jak to się zazwyczaj kończy. Dwa spojrzenia, kilka uśmiechów, pare słów, pocałunek, seks i nieplanowana ciąża w wieku dziewiętnastu lat. Już nie raz, takim oto sposobem zakończyły swoją karierę najbardziej obiecujące dziewczyny z wielu światowych agencji modelek.
- Wiesz, istnieje coś takiego jak prezerwatywa.
- Oraz takie coś jak dziurawa prezerwatywa. - Dodał
- Powiedz po prostu wprost, że jesteś zazdrosny...
- A, to też. - Zaśmiał się - Ale tak na serio... Uważaj. Wiem jacy ną Nowojorczycy jeśli chodzi o TE sprawy.
- Testowałeś ich osobiście?
- Ja nie, ale Gemma tak. - Oznajmił, z nietęgą miną.
- Oł... Sorry. Nie wiedziałam.
- Nie było tematu. Chodź, bo spóźnisz się na ćwiczenia.
Pokiwałam niemrawo głową i wstałam, następnie szybko i niedbale wrzucając rzeczy do torby i szafki.
Następnie ruszyłam za nim do wyjścia.
Przeszliśmy na inne piętro, gdzie była ogromna sala wyłożona lustrami, z czarną podłogą i kilkoma białymi, przyklejonymi do niej pasami.
- Melanie, moja najdroższa. - Przywitał mnie Antonio, na co szeroko się uśmiechnęłam
- Mój ulubiony Włoch...
- Ulubiony, bo jedyny. - Zaśmiał się - Tęskniłem za tobą, kochanie.
- A co ja mam powiedzieć? Gdzie cie wymiotło?
- Tydzień w Madrycie, później tydzień w Paryżu... Wiesz... Obowiązki...
- Oczywiście. Jak tam Matty.
- A dobrze. Ostatnio złapało go jakieś przeziębienie, wiesz... Nowy Jork oblężony przez grypę... Ale ogólnie w porządku.
- Pozdrów go i życz zdrowia.
- Czy ty podrywasz mojego chłopaka? - zapytał z chytrym uśmieszkiem na ustach
- Ja? Jakżebym śmiała. A poza tym Harry by mi na to na pewno nie pozwolił. Wiesz... Językiem amerykańskim full control
- No tak... Pan Gorszy Niż Mąż potrafi nie źle kontrolować. Maya przekonała się chyba o tym najlepiej.
- Maya? - zapytałam z zaciekawieniem
- Antonio, chyba powinieneś już zaczynać, prawda? - przerwał nam chłopak, wyraźnie zakłopotany całą sytuacją.
Kim była Maya? Jego pierwszą dziewczyną? Pierwszą, prawdziwą miłością?
- No to Melanie, zaczynamy. - Zarządził chłopak o włoskich korzeniach, następnie dając mi znak abym zajęła wyznaczone miejsce. Niechętnie przeszłam na jeden z początków linii.
Kolejne pół godziny męki pańskiej.
Co chwilę w mojej głowie odbijało się jego liczenie moich kroków, jednak moje myśli były daleko hen od treningu. Cały czas w uszach dudniły mi słowa Antonia. Maya przekonała się o tym chyba najlepiej.
Kim do cholery ona była?! I dlaczego tak Harry zareagował na wzmiankę o niej... Gwałtownie, jakby ze strachem, że coś może się wydać.
- Dość! - krzyknął i zaprzestając naszych ćwiczeń klaśnięciem w dłonie.
Wszystkie dziewczyny łącznie ze mną się zatrzymały i odetchnęły jakby z ulgą. Rozejrzałam się dokoła i przyjrzałam się uważnie każdej z nich. Wszystkie wyglądały niebiańsko, nawet pomimo zmęczenia.
No i gdzie tu ta sprawiedliwość?!
- Muszę przyznać, że dzisiaj poszło wam zniewalająco dobrze. Powiedziałbym, że jak na was to nawet ZA dobrze. - Oznajmił Antonio - Podczas waszego treningu, dołączyli do nas dwaj projektanci, którzy jutro mają swój pokaz na Times Square. Wybraliśmy we czwórkę kilka dziewczyn, które po raz pierwszy spróbują swoich sił na wybiegu.
We czwórkę? To znaczy, że Harry też maczał w tym palce...
- Ustawcie się w lini. - Ponownie przemówił
Wszystkie posłusznie wykonałyśmy jego polecenie. Jako kolejny, głos zabrał jeden z dwóch nieznanych nam mężczyzn.
- Pokaz to już wyższa szkoła jazdy. Nie jest to sesja, gdzie możecie robić milion zdjęć, a później dla lepszego efektu wyretuszować je w photoshop’ie. Tutaj idziecie na żywioł. Będzie to nie lada wyzwanie, bo żadna z was nie miała jeszcze doczynienia z czymś takim. Chyba nawet z sesją zdjęciową. Mam rację panie Styles? - zapytał na co chłopak, tak jakby wyrwany z jakiegoś snu, przytaknął - No... W takim razie zaczynacie od razu od poziomu wyżej. - Zaśmiał się szorstko, na co momentalnie się skrzywiłam - Ale przejdźmy do szczegółów. Nie chcę was niepotrzebnie zatrzymywać. W pokazie pójdziesz ty, ty... - zaczął wskazywać na nas palcem - ty, ty, no i oczywiście Melanie. - Zakończył, stając przede mną i przyglądając mi się z szerokim uśmiechem - Gratuluję. Już nie mogę się doczekać jutra. - Szepnął mi do ucha, na co cierpko się uśmiechnęłam - No dziewczęta... Wypocznijcie. Jutro czeka was ciężki dzień. Ciao. - Pożegnał się, po czym w raz z drugim, małomównym, opuścił salę
- Gratuluję dziewczyny. Jestem z was dumny. Reszta niech się nie załamuje. Będziecie mieć jeszcze niejedną szansę pokazania się na wybiegu. A tym czasem dziękuję wam za dzisiaj i do zobaczenia jutro o ósmej. Dobrej nocy wam życzę. - Uśmiechnął się ciepło, następnie podchodząc do stolika ze swoimi rzeczami, dając nam ewidentny znak, że skończyliśmy zajęcia. Szybko ściągnęłam ze stóp szpilki, aby moje palce odpoczęły chociaż na sekundę.
Jedna, wielka ulga...
- Mel, ale z ciebie szczęściara.
- Zapamiętał cię po imieniu. - Zaczęły dziewczyny, otaczając mnie z każdej możliwej strony
Po krótkiej, dość chaotycznej rozmowie w końcu miałam chwilę wytchnienia. A od domu dzieli mnie tylko 15 minut piechotą. Ach... Cudownie.
W dobrym nastroju, niemalże tanecznym krokiem przeszłam przez sam środek sali i żegnając się ze wszystkimi pchnęłam duże szklane drzwi, następnie ubierając na nogi z powrotem te przeklęte buty.
Ugh... Jeszcze tylko 15 minut. Jedyne pocieszenie.
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, na co gwałtownie się odwróciłam.
- Wracasz do domu? - zapytał Harry, uśmiechając się pod moim adresem w nieodgadniony sposób
- Tak. Nareszcie.
- Odwiozę cię. - Oznajmił, po czym chwycił moją dłoń i nakierował do wyjścia.
W drodze do domu buzia praktycznie mu się nie zamykała. Przez cały czas mówił mi jaki to jest ze mnie dumny, dawał mi różne wskazówki, uspokajał mnie. Ogólnie rzeczy potrzebnie niepotrzebne.
Wiem, zagmatwane to...
Kilka razy również odezwało się jego nieco ambitne ego, no ale cóż. Tacy właśnie są mężczyźni...
- Dzięki za podwiezienie. - Uśmiechnęłam się do niego, dziękczynnie... Boże... Jak to brzmi...
- Cała przyjemność po mojej stronie. Mieszkamy naprzeciwko, więc to żaden kłopot. Naprawdę
No tak... O tym też nie wspomniałam. Harry mieszka w apartamentowcu zupełnie naprzeciwko mnie, a żeby było jeszcze ciekawiej na tym samym piętrze tak, że spokojnie możemy ze sobą rozmawiać siedząc na balkonie.
- W takim razie do jutra? - zapytałam ze słyszalną w głosie, chyba nawet za bardzo, nadzieją
- Tak. Do jutra. Wyśpij się porządnie.
- Jasne. Cześć. - Pożegnałam się, po czym wysiadłam z samochodu, szybko kierując się do mojego bloku. Windą wjechałam na dwudzieste piętro, gdzie znajdował się mój apartament. Szybko otworzyłam drzwi, aby po chwili móc dosłownie runąć na łóżko.
Byłam potwornie zmęczona.
Usłyszałam dźwięk dobiegający z mojej torby.
- Nie, nie, nie... Właśnie teraz? - zaczęłam narzekać, jednocześnie niechętnie zsuwając się z materaca. Gubiąc po drodze szpilki dotarłam do torebki, z której wyciągnęłam to dzwoniące ustrojstwo
- Słucham... - zaczęłam, gdy tylko odebrałam telefon, następnie tłumiąc ziewnięcie
- Cześć Mel.
- Lucy... Hej. Co słychać? - dopytywałam, tym razem ziewając już bez żadnego skrępowania
- W porządku. Za to ty chyba jesteś wykończona...
- Muszę przyznać, że dają w kość i to ostro. I to w dodatku siedem dni w tygodniu. Można się zajechać... Ale są efekty. Jutro idę w pokazie. - Pochwaliłam się bez większego entuzjazmu, co było wyraźnym odbiciem mojego zmęczenia
- No to ci gratuluję. Już nie mogę się doczekać kiedy w gazecie zobaczę twoje zdjęcie na pierwszej stronie.
- Cóż... Na to sobie jeszcze poczekasz z... Całą wieczność?
- Och, Mel... Nie przesadzaj... Z tego co mi mówiłaś, to jesteś na prawdę dobra. Z resztą bądźmy szczere, kamera uwielbiała cię od dziecka.
- No tak. Jasne. Na pewno.
- Co tam u Harry’ego. Nie dzwonił od dwóch dni. Pewnie jest zajęty...
- On... Do ciebie dzwoni?
Nie wiem dlaczego, ale poczułam dziwne ukłucie w sercu. Ale przecież to tylko telefony... I to w dodatku do mojej siostry, a on jest tylko moim szefem i raczej nie powinno mnie obchodzić co i w dodatku z kim robi, więc o co chodzi?... Niech to szlag!
- No tak. Codziennie. Pyta się co u nas słychać i w ogóle. Często pyta się o Brian’a. Mały go polubił. Zawsze z nim rozmawia. - Zaśmiała się - Wydaje się być sympatyczny i bardzo... Troskliwy. No i oczywiście jest mega przystojny. - Dodała rozmarzonym tonem.
O nie... Moja siostra nie będzie się zakochiwać w żadnym Harry’m Styles’ie... O, co to, to nie.
- Ty... Czujesz coś do niego?
- Nie, chyba, sama nie wiem... Wiesz... Chciałabym mieć kogoś takiego jak on. Widać, że potrafi się opiekować kobietami. No dziećmi chyba z resztą też...
- Lucy, ja... Ja nie chcę nic mówić, ale... To chyba nie jest partia dla ciebie.
- A to niby dlaczego? - zapytała oburzona
- Bo... On żyje w świecie zabaw, wielu, ale to na prawdę wielu kobiet. I w dodatku nie wydaje mi się żeby szukał stałego związku. Jest raczej typem kobieciarza. Wolnego ptaka. Rozumiesz?
- Ale jest taki opiekuńczy.
- Faktycznie, jest, ale pamiętaj, że to nie wszystko, Lucy. - Dodałam, na co zastałam głuchą ciszę w słuchawce - Halo?
- Masz rację... To samo było z sama wiesz kim...
- Pamiętam. Dlatego też cię ostrzegam. Nie chcę żeby to zakończyło się tak samo. Nie zniosłabym ponownie tego widoku jak siedzisz z miśkiem na parapecie, pijesz herbatę, a pokój jest dosłownie zalany mokrymi od łez chusteczkami. - Zaśmiałam się, czym wywołałam także śmiech u mojej siostry
- Ty to zawsze wiesz jak poprawić mi humor.
- W końcu jestem twoją siostrą.
- Słuchaj Mel, dziękuję ci za wszystko. Za to że się tak o nas wszystkich troszczysz, za te pieniądze które nam przesyłasz. Dajesz nam naprawdę tak wiele... Dziękuję.
- To mój obowiązek, Luc. Wiesz, nie mogę się doczekać kiedy się z wami wszystkimi zobaczę. Strasznie chciałabym się do was przytulić. Czuję się taka samotna...
- Zawsze możesz wpaść do Harry’ego.
- Lucy! - zganiłam ją - On... On mieszka w zupełnie innym bloku...
- Mhmmm... Rozmawiacie ze sobą będąc na balkonie...
- Co nie zmienia faktu, że to zupełnie dwa inne budynki. A poza tym on nie jest mną zainteresowany. Nie gram w jego lidze.
- Ty sobie ze mnie żartujesz, tak? Niby kto jak nie ty?
- Maya..
- Kto? - zapytała nieco zdezorientowana
- Też tego nie wiem, ale ma zamiar się dowiedzieć. I to teraz w tym momencie. Muszę kończyć. Ucałuj ode mnie wszystkich. Zadzwonię jutro i powiem jak było na pokazie, okej?
- Mel, będziesz wykończona...
- Cóż, trzeba płacić za strefy czasowe. - Zaśmiałam się - Do usłyszenia.
- Pa
Rzuciłam telefon na łóżko,a następnie pobiegłam do garderoby, z której wyciągnęłam świeży strój do spania. Szybko się w niego przebrałam. Rozpuściłam włosy i tak oto gotowa usiadłam na łóżku z moim VAIO.
Wpisałam w Google 'Maya’ i zobaczyłam wyniki wyszukiwania.
Boże święty... Za dużo tego wszystkiego. Skąd, do cholery, mam wiedzieć o którą Mayę chodzi?! Czy o bizneswoman, czy o projektantkę wnętrz, czy może o światowej sławy modelkę, cz... Chwila. To jest to!
Maya Momens
Poprawiłam w wyszukiwarce hasło i drżącym palcem wcisnęłam Enter.
Jest.
Piękna brunetka o zniewalająco niebieskim, hipnotyzującym spojrzeniu. Kliknęłam na pierwszy termin, który był jej biografią na Wikipedii.
Amerykańska, światowa modelka odkryta przez Harry’ego Styles’a.
Po przeczytaniu pierwszego zdania dosłownie wbiło mnie w materac. Bezsilnie opadłam na ramę łóżka, wpatrując się uważnie w jej zdjęcie, które powoli zaczynało mnie przerażać.
Chwila, ile ona ma lat?
23 lata - głosił napis pod obrazkiem
Wielokrotnie nagradzana.
Sesje dla najlepszych magazynów.
Pokazy najwyśmienitszych projektantów.
Czytałam wyrywkowo zdanie, po zdaniu. Dlaczego tak robiłam? Może po prostu nie chciałam wiedzieć wszystkiego, a tym bardziej znać prawdy, która mogłaby mnie w niewyjaśniony sposób zaboleć.
Życie prywatne
Nie wiem czy powinnam zjeżdżać niżej. Jednak ciekawość wzięła górę.
Wielokrotnie widywana z Dylan’em Sprous’em.
Niejednokrotnie przyłapywana na wspólnych nocach z Harry’m Styles’em.
Automatycznie kliknęłam przycisk Wstecz.
Wzięłam głęboki oddech i zamrugałam kilkakrotnie powiekami. Zjechałam niżej, aby znaleźć jakieś artykuły z gazet.

Maya Momens w ciąży.

Kliknęłam na artykuł, który najbardziej ze wszystkich mnie zaciekawił.

Maya Momens, lat 18 widziana była niedawno w okolicach kliniki ginekologicznej niedaleko jej apartamentu, który od niedawna dzieli wraz z jej partnerem Harry’m Styles’em (lat 18).
Jej mina nie wyrażała zadowolenia. Była przygnębiona.
Pozostają nam dwa niewyjaśnione pytania... Była przygnębiona, bo nie udało jej się zajść w ciążę, czy może dlatego, że Harry zostanie ojcem ciut za szybko?

Maya Momens: ,,Usunęłam to dziecko. Byłam na nie zdecydowanie za młoda, a jego ojciec zupełnie nie dojrzał do swojej roli.“

Bez zastanowienia otworzyłam kolejny artykuł.
Bla, bla, bla, bla, bla... Jest...

,,Usunęłam ciążę. Nie byłam gotowa na to aby zostać matką, tym bardziej, że nie miałam żadnego oparcia w moim partnerze. On sam jest jeszcze dzieckiem...“ - tłumaczy
Niestety, do tej pory nie wiadomo kto był ojcem dziecka. Najprawdopodobniej należało ono do młodego Styles’a, ale Maya Momens uporczywie upiera się przy anonimowości mężczyzny, co tylko utrzymuje nas w przekonaniu, że Harry mógł zostać zdradzony, tym bardziej, że niedawno ich związek się zakończył (czytaj: Maya Momens wyprowadza się ze wspólnego apartamentu)

Zamknęłam okno wyszukiwarki, a następnie system laptopa. To za dużo jak na jeden dzień.
Odłożyłam komputer na stolik koło łóżka, a następnie opadłam bezwładnie na poduszki.
Zupełnie nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
Dzisiejsze zachowanie Harry’ego, kiedy Antonio wspomniał o tej dziewczynie, te wszystkie artykuły. Czy faktycznie mógł być ojcem tego dziecka?
No, to by wyjaśniało dlaczego za wszelką cenę chce mnie odseparować od mężczyzn. Nie chce powtórki z rozrywki.
Z zamyślenia wyrwał mnie głośny dzwonek telefonu, na którego dźwięk aż podskoczyłam.
Szybko go odebrałam, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
- Co się stało? Wyglądasz na... Zagubioną? - usłyszałam ten cudowny głos, który obezwładniał mnie już od naszego pierwszego spotkania. Gwałtownie się podniosłam do pozycji siedzącej. Po chwili jednak się rozluźniłam i przetarłam dłonią gorące czoło
- Bo tak się właśnie czuję. - Odpowiedziałam cicho, jednocześnie spoglądając w duże okno.
Siedział na balkonie i uważnie mi się przyglądał
- Co się dzieje?
- Nic.
- Nie kłam. Przecież widzę, to po pierwsze, a po drugie, sama mi się przed chwilą przyznałaś, że coś jest nie tak.
- Powiedziałam tylko, że jestem zagubiona.
- A to nie to samo?
Nie odpowiedziałam nic. Najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam znaleźć żadnego racjonalnego argumentu.
- Nie chcę o tym rozmawiać, bo wiem, że cię tym wkurzę. A poza tym jak już mówiłam, jestem zagubiona w swoich myślach, więc chyba muszę je najpierw poukładać. Sama.
Tym razem to on milczał. Ponownie na niego spojrzałam. Nie zmienił swojej pozycji, a telefon nadal trzymał przy uchu. Jedynie wyraz jego twarzy się zmienił. Był zdenerwowany i zły jednocześnie. Jakby nie wiedział co ma odpowiedzieć
- Wiem o co ci chodzi.
- Wiesz? - zapytałam zdziwiona
- Podejrzewam. Pytaj o co chcesz.
Nie powiem, zaskoczyła mnie jego odpowiedź oraz podejście do całej sytuacji. Spodziewałam się raczej, że będzie wściekły, nawrzeszczy na mnie, a później od razu wywali z pracy.
- Czy to dziecko... Czy ono było twoje?
- Nie. - Odpowiedział szybko i zdecydowanie - Gdyby było moje, za nic w świecie nie pozwoliłbym go usunąć. Nawet pomimo tego, że obydwoje byliśmy młodzi i niedoświadczeni jeśli chodzi o tworzenie rodziny.
- Czyli pozwoliłeś usunąć jej nieswoje dziecko?
- Nie wiedziałem o nim. Dowiedziałem się już po wszystkim.
- No a gazety? Nie czytałeś ich?
- Maya tłumaczyła, że była tylko na badaniach tych waszych wszystkich babskich spraw. Ja jej uwierzyłem. Potrafiła być na prawdę bardzo przekonywująca.
- O... Emm.. Okej...
- Nadal zagubiona?
- Jeszcze bardziej niż poprzednio...
Na moje słowa chłopak tylko się zaśmiał. Od razu przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Nie chcesz wiedzieć dlaczego się rozstaliśmy?
- Nie wiem czy powinnam to w ogóle wiedzieć... Nie wiem czy ty chcesz o tym rozmawiać...
- Wysyłał do niej codziennie milion SMS’ów. W końcu się wkurzyłem i je przeczytałem. Starała się to jakoś żałośnie wytłumaczyć, ale... Coś zaczynało jej brakować języka...
- Wiesz czyje było to dziecko?
- Jakiś facet znad naszego apartamentu. Nawet go dobrze nie znałem. Był od niej starszy.
Przełknęłam ciężko ślinę i ze świstem wypuściłam powietrze.
- To ona była...
- Tak. Ją właśnie poznałem na tej ławce w parku.
- Przykro mi... Naprawdę...
- Daj spokój. Było minęło. Zdążyłem już o niej całkowicie zapomnieć. - Zaśmiał się, jednak mało przekonywująco
- Coś nie sądzę...
W słuchawce ponownie zapanowała cisza. Jednak wiedziałam, że nadal tam jest.
Powoli opadłam na poduszki i przykryłam się kołdrą.
- Jesteś zmęczona?
- I to jak... - odpowiedziałam, następnie przeciągle ziewając. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy chichot z jego strony.
Uwielbiałam ten dźwięk.
- Śpij. Jutro twój wielki dzień...
- Jak się nie wywalę, osobiście zacznę wierzyć w cuda. - Zaśmiałam się, ledwie utrzymując otwarte oczy
- Dasz radę. Lou nie bez powodu zapamiętałby twoje imię.
- Mhmmm... - wymruczałam już zupełnie nie kontaktując
- Śpij już. - Zaśmiał się.
To były ostatnie słowa, które usłyszałam.

------------------------------------------------------
Taka malutka niespodzianka ode mnie :)
Rozdział szósty w sobotę, tak jak z naszą umową :)
P.S. Do anonima, który zrobił mi cudny spamik pod rozdziałem pierwszym... Jeśli nadal tu jesteś i to czytasz... Dzięki za wibracje mojego telefonu co pięć minut xd hahahah xd ily x

Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands)

LOVE YA ALL 




14 komentarzy :

  1. Ciekawy : )
    Świetny : )
    Lubię takie rozdziały : )
    Pozdrawiam
    G xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci !!! Boże to było genialne !! Normalnie kocham Cię ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jeeeny! to byla najlepsza niespodzianka pod słońcem chyba! zakochałam sie w tym opowiadaniu, nawet nie wiesz jak mi kamień z serca spadł, że to nie dziecko Harry'ego...
    iiii juz się nie moge doczekać soboty! *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest taaak świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Piszesz naprawdę cudownie, zazdroszczę ci talentu <3 Zaskoczyło mnie to że Harry dzwoni do Lucy, i rozmawia z Brianem, czyżby przejął się jego losem? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam i życzę weny ;**

    http://unmasked-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. OOOOOO jejkju juz sie nie moge doczekac sie pokazu.
    Myslalam ze Harry nie owie o May. Bd sie starał to ukryc.
    Mel jest zazdrosna o Lucy. Boi się że Lucy sie w nim zakocha
    zekam na nastepny
    Podoba mi sie sposob w jaki piszesz
    @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  7. OH MY GOSH! ksvbhadbsaljvalkjivnaj nie no nie wierzę... jesteś tak niesamowitym stworzeniem, do tej pory nie sądziłam, że człowiek potrafi tak genialnie pisać, to ty sprawiasz, że chce mi się wierzyć :)
    I ty mi tu mówić będziesz że to nie wciąga? wszystko co robisz wciąga :> Kocham Cię nad życie :*
    Thank you for your exist ♥

    P.S. dziekuję Ci za dedyk to dla mnie wiele znaczy :) jesteś cudowną istotą :)

    Never Stop Writing haha ;)
    Kisses *-:

    OdpowiedzUsuń
  8. ciesze sie że komuś mogę sprawić przyjemność :) będę ci spamować bo takie świetne i cudne blogi trzeba ospamować najlepszymi komentarzami ;) ily too xx

    OdpowiedzUsuń
  9. perfekcyjny blog

    OdpowiedzUsuń
  10. nie mogę się doczekać soboty!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. piszesz tak niezwykłym językiem że nie potrafie przestać czytać

    OdpowiedzUsuń
  12. Twój odwieczny fan :*

    OdpowiedzUsuń
  13. BOZE TAK LEZE W ŁÓŻKU I CZEKAM NA SOBOTĘ. Loffki :*

    OdpowiedzUsuń