sobota, 25 stycznia 2014

Chapter 17.

Uwaga!
Rozdział zawiera sceny nieprzeznaczone dla osób poniżej szesnastego roku życia.
Czytasz na własną odpowiedzialność lub opuszczasz fragment oddzielony od pozostałości tekstu '*'

- Jak ręka? - zapytał, stawiając na stoliku herbatę
- Nie piecze jak wczoraj, także sądzę, że chyba jest coraz lepiej. - Uśmiechnęłam się kiedy usiadł na drugim końcu kanapy i wyłożył moje nogi na swoje kolana. - A to niby ja miałam się sama skaleczyć. - Wywróciłam rozbawiona oczami
- No ale ty... Przecież to właśnie zrobiłaś.
- Co?!
- Nie moja wina, że nie możesz usiedzieć w miejscu. - Zaśmiał się
- A może raczej nie moja wina, że nawet kawałka szkła z ręki nie potrafisz wyciągnąć bez szkody?
Naszą małą kłótnię przerwał trzask drzwi i czyjeś kroki dochodzące z przedpokoju.
- Hej Mel, słuchaj mam do ciebie, wow... - przerwał widząc naszą dwójkę - Kazałem ci z nim tylko pogadać a nie od razu rzucać się nożami. - Zaśmiał się patrząc na rozciętą wargę chłopaka
- To akurat nie jest moja sprawka, Max. I nie rzucaliśmy się nożami... Tylko szklanką.
- No to jeszcze lepiej. - Pokręcił rozbawiony głową - Ale omijając szerokim kołem temat waszego życia prywatnego, chcę żebyście przyszli do mnie dzisiaj wieczorem. Poznacie Tonny'ego, odreagujecie trochę. Wyluzujecie się. - Poruszył brwiami
- Luzować to ja się wolę zdecydowanie prywatnie. - Burknął tak, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć
- Co ty tam mruczysz? - przymrużył oczy - A z resztą nieważne. Dzisiaj o ósmej. Liczę na was. - Uśmiechnął się szeroko następnie opuszczając moje mieszkanie
- Dlaczego go tak nie lubisz?
- Bo robi ci wodę z mózgu! - uniósł się - Później wynikają z tego same kłopoty. A poza tym, on cię podrywa.
- Harry, on jest gejem. Ile razy mam ci to powtarzać, żeby w końcu to dotarło do tej twojej pustej głowy? Tonny to jego chłopak. Myślisz, że zapraszałby go, gdyby chciał mnie poderwać?
- Nie wiem jak myślą homoseksualiści.
- Harry. - Westchnęłam - Dokładnie tak samo jak ty. Miej do mnie chociaż odrobinę zaufania. Naprawdę nikt się dla mnie nie liczy. Poza tobą. - Dodałam nieco ciszej - Nie musisz się o nic martwić. Zapewniam cię.
- Niech ci będzie. - Spasował - Ale to ja cię ubieram.
- Tylko błagam, nie wystylizuj mnie na zakonnicę.
- A powinienem. - Oznajmił rozbawiony jednocześnie zrzucając moje nogi ze swoich kolan
- Ej!
- Za chwilę musimy tam być. - Zaśmiał się - No chyba, że jednak wolisz zo...
- Już się ubieram skarbie. - Przerwałam mu, szybko wstając z kanapy - Coś ty taki niecierpliwy. Jezus Maria.
Ruszyłam wolnym krokiem do sypialni czując na sobie jego wzrok, który nieco mnie onieśmielał.
Kiedy w końcu będę się przy nim czuła swobodnie?
E, e, e, stop. Czy kiedykolwiek będę się czuła przy nim swobodnie?
No właśnie...
Oto jest pytanie.
- Załóż coś ładnego. - Mruknął mi do ucha, obejmując od tyłu w talii, jednocześnie kładąc brodę na moim ramieniu
- Tylko, że nie mam pojęcia co. - Westchnęłam - Cokolwiek wybiorę, nie będzie odpowiadać tobie.
Zauważyłam jak sięga po bordową sukienkę, która za Chiny nie była stonowana tak jak to on by chciał.
- Jestem przekonany, że w niej będziesz wyglądać bardzo dobrze.
- Sprzeczasz się sam ze sobą. - Odwróciłam się do niego przodem - Najpierw mówisz, że sam mnie ubierzesz najprawdopodobniej jak zakonnicę, a później sam wybierasz mi sukienkę, która wzbudza u mężczyzn tylko pożądanie. - Zacytowałam go
- No właśnie. - Wyszczerzył się - Po głębszych przemyśleniach uznałem, że skoro i Max i Tonny są innej orientacji, dlaczego ja mam nie korzystać?
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczyma.
- Możesz to powtórzyć? Bo chyba źle usłyszałam.
- Tak, właśnie przyznałem ci... Wam... rację.
Na jego słowa szeroko się uśmiechnęłam, całując go w policzek.
- Normalnie kolejny krok do sukcesu. - Zaśmiałam się w drodze do łazienki
- Ej, nie przebierzesz się tu?
Na jego słowa odwróciłam się do niego z uwodzicielskim uśmiechem.
- Żeby się przy panu przebierać, trzeba sobie na to zasłużyć, zapracować. Zobaczymy pod koniec dnia.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, szybko wyszłam z pokoju i zdecydowanym krokiem dotarłam do łazienki.
Zrzuciłam z siebie ubrania i spięłam wysoko włosy, aby nie zamoczyć ich podczas kąpieli.
Odkręciłam kurki i wlałam trochę płynu do wanny, który po chwili zamienił się w pianę.
Ostrożnie weszłam do ciepłej wody, siadając na jednym z końców wanny.
Od razu wyciągnęłam wygodnie nogi, które potrzebowały odpoczynku po ostatnim tygodniu.
Nie dane było mi się jednak odprężyć, ponieważ dosłownie kilka sekund później do łazienki wszedł Harry, który usiadł na jednym z końców, uważnie mi się przyglądając.
- Czego chcesz? - zapytałam zdenerwowana, oddzielając każdy wyraz
- Ciebie. - Uśmiechnął się słodko, co miało się nijak do jego odpowiedzi
- Już coś powiedziałam i zdania nie zmienię.
- No ale Mel...
- Co?! Nie będziesz miał zawsze tego czego chcesz. Przyzwyczaj się do tego.
Z jego twarzy zniknął uśmiech. Wstał i powoli ruszył do wyjścia.
- Dobrze. Ale nie licz na Bóg wie co przez najbliższe stulecia.
- To samo powiedziałeś kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy.
- Co? - zapytał zdezorientowany
- Pamiętam do dziś, jak mówiłeś, że na coś więcej mogę liczyć dopiero po trzech tygodniach współpracy, a tym czasem chciałeś mnie przelecieć na tylnych siedzeniach limuzyny, zaledwie po kilku zamienionych zdaniach.
- Ha, ha, bardzo śmieszne.
- Za to prawdziwe. - Zaśmiałam się
- Nieważne. - Burknął pod nosem, tym samym nareszcie zostawiając mnie samą
Od wczorajszej kłótni naprawdę starał się jak mógł. Podejrzewam, że nawet zaczął lekceważyć telefony od Mayi. Ale i tak nie mogłam mu pozwolić na sypianie ze mną gdzie tylko popadnie, kiedy mu się podoba i jak mu się zachce.
Przepraszam, ale ja mam swój honor.
- Zostało pół godziny do wyjścia. - Wydarł się zza drzwi na co tylko się zaśmiałam.
Naprawdę był jak dziecko.
Wstałam i wyszłam z wanny, owijając się ręcznikiem, kiedy nagle otworzył drzwi.
- No. Miło, że przynajmniej w tej kwestii się mnie słuchasz.
- Ja się pana słucham zawsze. - Uśmiechnęłam się słodko. - Po prostu zaczynam narzucać też własne zasady.
Na moje słowa tylko wywrócił oczami.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. - Machnął ręką, wychodząc z łazienki.
Szybko i dokładnie wytarłam ciało z wody, które następnie nabalsamowałam. Założyłam czystą bieliznę oraz bordową sukienkę, którą wybrał dla mnie Harry.
Rozpuściłam włosy, które ułożyłam w delikatne, niedbałe fale, następnie robiąc lekki makijaż.
Kiedy malowałam usta, do pomieszczenia ponownie wszedł chłopak, jednak przebrany w nowe ubrania. Staną obok mnie i spojrzał w lustro na swoje odbicie, poprawiając niedoskonałości, których bądźmy szczerzy, ja nie widziałam. Chwycił jeden z flakoników perfum, i psiknął nimi na swoją koszulę.
- Ile swoich rzeczy tu jeszcze masz? - zapytałam spoglądając na niego
- Trochę. - Zaśmiał się poprawiając swój kołnierzyk. Westchnęłam cicho po czym powróciłam do kończenia makijażu.
- Ładny zapach.
Spojrzał na mnie rozbawiony na co ja posłałam mu pytające spojrzenie.
- Ach tak. Komplementowanie ciebie pewnie też jest zabronione.
- Nie, ale... Powiedziałaś to tak po prostu. I nie wiem czy mam się z tego cieszyć, czy raczej się martwić, że mam nad tobą coraz mniejszą kontrolę.
- No cóż. Zawsze nadchodzi taki czas, że dzieci się przyzwyczajają i usamodzielniają. - Poklepałam go po ramieniu, wrzucając szminkę do kosmetyczki. Następnie również psiknęłam się perfumami, po czym ruszyłam do przedpokoju aby ubrać czarne szpilki, które idealnie pasowały do dzisiejszej stylizacji.
- Miło na ciebie popatrzeć. - Zaśmiał się, opierając o ścianę
- A co w tym takiego miłego?
- A chociażby widok. - Uśmiechnął się, chwytając moją dłoń, kierując się do wyjścia. Zamknął drzwi kiedy ja zapukałam już do Max'a. Jednak nie otworzył mi on.
Przede mną stał wysoki, przystojny chłopak, który uważnie mnie lustrował. Jego ciemnobrązowa grzywka była zaczesana na prawą stronę, a włosy były pozostawione w lekkim nieładzie. Jego niebieskie oczy były ciepłe i uprzejme ale za razem figlarne.
- Cud natury, Melanie Grey. - Zaśmiał się, chwytając moją dłoń i całując na powitanie - I Harry Styles. - Dodał rozbawiony zapewne z miny chłopaka - Wejdźcie. Max zaraz powinien być gotowy. - Krzyknął tak, aby był w stanie go usłyszeć
- Nie pieklij się tak, tylko ładnie się przedstaw i zajmij czymś gości. - Usłyszałam głos przyjaciela na co momentalnie się zaśmiałam.
Poczułam dłoń Harry'ego na moim biodrze, na co automatycznie zadrżałam. Nie uszło to jego uwadze, przez co powoli zaczął ją przesuwać w górę i w dół, doprowadzając mnie tym do obłędu.
Niech cię szlag, Styles!
Żwawym krokiem przeszłam do salonu, zostawiając zdezorientowanego Tonny'ego i rozbawionego Harry'ego razem w korytarzu.
Chwyciłam butelkę z alkoholem i nalałam odrobinę do szklanki.
- Nie za wcześnie? - zaśmiał się, odbierając trunek, kiedy chciałam się go napić
- A to niby dlaczego?
- Nie chcę, żebyś leżała tu nieprzytomna przed 10 pm. - Mruknął mi do ucha, na co przez moje ciało od razu przeszło stado przyjemnych dreszczy. Przystawił szklankę do ust i wypił jej całą zawartość - Dla ciebie zdecydowanie za mocny. - Uśmiechnął się delikatnie, następnie krótko mnie całując
- Więc. - Odchrząknął, tym samym rozdzielając naszą dwójkę - Siadajcie, częstujcie się, a ja idę wyciągnąć tą ciotę z tej łazienki. - Wywrócił oczami, szybko znikając w przedpokoju
- Naprawdę pociągasz mnie w tej sukience.
- Skąd ci się zebrało na takie wyznania? - ledwie z siebie wydusiłam
- Tak po prostu. - Musnął ustami moją szyję
- Przestań. - Warknęłam - Jesteśmy u znajomych.
- Nie chciałaś dać mi tego w domu, to odbieram to co moje teraz.
- Harry, błagam. - Jęknęłam kiedy przygryzł delikatnie moją skórę - I to niby na mnie wpływa źle alkohol?
- Owszem. - Zaśmiał się odrywając ode mnie i siadając na kanapie kiedy usłyszał głosy chłopaków
- Mel, wow, dziewczyno. - Uśmiechnął się szeroko kiedy wszedł do salonu - Wyglądasz obłędnie. Harry, skarbie.
- Max, podrywaczu.
- Skończcie. - Westchnęłam razem z Tonny'm, na co on tylko posłał mi szeroki uśmiech
- Co mamy zamiar robić? - zapytał, zawzięcie się we mnie wpatrując. Posłałam mu mordercze spojrzenie, na co on tylko uniósł brew.
Do cholery, przestań być tak zazdrosny.
- Trochę się napić, pogadać. Popalić. - Oznajmił rozbawiony, obejmując Max'a ramieniem.
Usiadłam koło Harry'ego i spojrzałam na nich.
- Popalić?
- Wszystko legalne. - Zapewnili jednocześnie, na co uroczo się do siebie uśmiechnęli
- Mel, dlaczego nic nie pijesz? - skrzywił się na co wymownie spojrzałam na chłopaka siedzącego obok - No tak. - Zaśmiał się - Harry, czy pozwolisz się jej napić wina?
- Ale ja nie chcę wina. - Skrzywiłam się
- No to w takim razie będziesz chyba jedyną trzeźwą osobą w naszym towarzystwie.
Spojrzałam na niego z wściekłością po czym gwałtownie wstałam i podeszłam do stolika chwytając butelkę z czystą wódką. Nalałam jej do szklanki i dodałam odrobinę soku, aby jakoś to przeżyć. Wypiłam wszystko za jednym zamachem.
- Coś czuję, że twoja dziewczyna nie bardzo ma zamiar cię słuchać. - Zaśmiał się, przytrzymując mnie kiedy się zachwiałam
- Jeszcze będzie tego żałować.
- Oj Harry - zaczął Max - daj jej się wyszaleć. I przede wszystkim sam wyluzuj odrobinę. Nie jesteś w pracy. Nie musisz być chodzącą perfekcją. Przynajmniej ten jeden raz. - Oznajmił odpalając jakiegoś dziwnego skręta - Masz.
- Co to jest? - zapytał spoglądając na papierosa podstawionego mu pod nos
- Spokojnie. Nic co mogło by cię zabić. Odstresujesz się, wyluzujesz. Pośmiejesz trochę. Pobawisz. - Wykonał zabawny ruch biodrami - No dalej Styles. Nie daj się prosić.
Niepewnie chwycił skręta i zaciągnął się nim, powoli wypuszczając dym.
Cholera... Dlaczego on musi być tak seksowny? Zwłaszcza kiedy jest wkurzony. I pali jakieś świństwo.
Boże święty.
- Dobry chłopiec. - Zaśmiał się, odpalając drugiego następnie siadając razem z Tonny'm naprzeciwko nas. Usiadłam z powrotem obok chłopaka, który objął mnie ramieniem, ponownie zaciągając się szlugiem.
Nachylił się nad stolikiem i nalała sobie czegoś do szklanki, następnie ponownie przyciskając mnie do swojego ciała.
Z każda godziną impreza coraz bardziej się rozkręcała. Coraz więcej szklanek było wypijacych, skrętów wypalanych.
- Ej, weźcie zagrajmy w butelkę, albo coś. - Oznajmił rozbawiony Tonny, który w tym momencie bawił się włosami swojego chłopaka
- Ale na co?
- Nie wiem.
- Na niegrzeczne rzeczy? - uniósł brew, śmiejąc się cicho
- Sam to powiedziałeś. - Uśmiechnął się szeroko Max, chwytając pustą butelkę i siadając na ziemi - Pomyśleć, że Styles potrafi się tak zabawić. - Pokręcił rozbawiony głową
Usiedliśmy w kółku i zaczęliśmy grę. Pierwsza jej połowa odgrywała się tylko między Max'em a Tonny'm, co że tak powiem z lekka mnie irytowało.
No bo ileż można siedzieć i patrzeć jak jedno całuje drugie albo robi mu malinkę.
- O! Mel. - Uśmiechnął się szeroko niebieskooki - Więc co ja z tobą mógłbym zrobić.
- Pocałuj ją! - wykrzyczał ożywiony
- Max, żartujesz chyba. - Wydukałam zdezorientowana
- No patrz, on nie ma nic przeciwko. - Wskazał na Harry'ego, który uważnie mi się przyglądał. On tylko oznajmił gestem, że daje mi wolną rękę.
Niepewnie klęknęłam na kolanach, obciągając swoją sukienkę, maksymalnie w dół.  Podeszłam do uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka i przyciągając go do siebie gwałtownie, zaczęłam go całować.
Oddawał i pogłębiał każdy pocałunek.
Jedno jest pewne.
Max ma cholerne szczęście, bo jego chłopak całuje nieziemsko.
Poczułam jak ktoś mnie od niego odrywa i ciągnie w górę.
Chwiejąc się przytrzymałam się Harry'ego, który zaczął ruszać w kierunku wyjścia.
- Ale no zaczekaj. - Zaczęłam się wiercić, jednak on tylko objął mnie jeszcze mocniej
- Twoja zabawa tutaj właśnie się kończy. - Wysyczał przez zęby, wychodząc z apartamentu i wyciągając ze swojej kieszeni klucze.
Otworzył moje mieszkanie. Następnie spojrzał na mnie ciemnymi oczami. Nim się zorientowałam już byłam przyparta do ściany i zachłannie całowana przez niego.
Właśnie tego mi brakowało przez cały wieczór. Mimo wszystko to jak całował mnie on, było nie do porównania.
*
Przejechał dłonią po mojej piersi i wzdłuż mojego ciała, zaciskając ją mocno na moim biodrze, gwałtownie mnie do siebie przyciągając.
Jęknęłam cicho w jego usta, czując jak zaczyna się o mnie leniwie pocierać.
Wciągnął mnie do apartamentu, zatrzaskując za nami drzwi.
Pozbywając się kolejno swoich ubrań, chwiejnym krokiem dotarliśmy do łazienki.
Oderwał się ode mnie i odkręcił wodę pod prysznicem.
Przygryzając wargę, zaczął do mnie powoli podchodzić, co tylko jeszcze bardziej doprowadzało mnie do obłędu. Położył dłoń na moim karku i gwałtownie przyciągnął do siebie, całując moją szyję.
Zaczął się cofać tak, że dotarł pod prysznic. Kiedy za nim weszłam zasunął drzwi kabiny i odwrócił się do mnie przodem.
Wycisnął odrobinę żelu na swoją dłoń i rozprowadził na moich ramionach.
Byłam jak zahipnotyzowana. Nie potrafiłam spojrzeć nigdzie, jak tylko w jego ciemne w tym momencie oczy.
Nie opuszczając mojego wzroku ani na moment zaczął schodzić dłońmi coraz niżej. Gwałtownie odwrócił mnie do siebie tyłem.
Zaczął całować mój kark jednocześnie drażniąc sutki kciukami.
Jęknęłam cicho, odchylając głowę do tyłu czując niesamowitą przyjemność.
- Harry potrzebuję cię. - Jęknęłam, przygryzając wargę
- Mnie?
- Tak. Błagam.
Usłyszałam jego cichy chichot. Zaczął schodzić z pocałunkami na moje plecy, składając je w linii kręgosłupa. Jednocześnie jego dłonie schodziły coraz niżej, tym samym namydlając moje ciało.
Podparłam się rękami o ścianę, czując że za chwilę mogę stracić równowagę.
Mój świat wirował. Nie wiem czy alkohol i te skręty zaczęły działać dopiero teraz, ale zupełnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie potrafiłam nad tym zapanować.
Poczułam jak ponownie wstaje i podchodzi nieco bliżej mnie.
- Za długo na to czekałem. A ty za bardzo mnie prowokowałaś. - Mruknął mi do ucha następnie przygryzając jego płatek - Pragnę pani, panno Grey. I będę panią miał. Teraz, w tym momencie. - Szepnął tym samym powoli we mnie wchodząc.
Rozchyliłam usta i odchyliłam głowę do tyłu, kładąc ją na jego ramieniu. Chwyciłam jedną dłonią jego podbródek i odwróciłam go tak, że bez problemu mogłam go pocałować.
Pogłębiał każdy pocałunek, co jakiś czas przygryzając moją wargę. Wykonał pierwsze, mocne pchnięcie na co momentalnie krzyknęłam.
- Krzycz moje imię. - Oznajmił ponawiając ruch
Podparłam się ponownie obydwoma rękami o ścianę, pochylając głowę w dół, czując przyjemność, pomimo że pchnięcia na początku były bolesne.
- Krzycz. - Pchnął mocno, na co bez zastanowienia wykrzyknęłam jego imię - Dokładnie. Jeszcze. - Całował mój kark i górną linię kręgosłupa.
Po kilku mocniejszych pchnięciach odrobinę złagodniał. Poruszał się płynnie jednak zdecydowanie, co jakiś czas delikatnie ściskając moją pierś.
To było nie do opisania. W jednej sekundzie był stanowczy i ostry, a za chwilę potrafił być zdecydowany, jednak czuły i delikatny.
Te zmiany doprowadzały mnie dosłownie do obłędu.
Jedną dłonią zaczął jeździć po moim podbrzuszu, na co mimowolnie zadrżałam.
Nie wiedziałam zupełnie na czym mam się skupić. Działo się tyle rzeczy na raz.
Zaczął powoli przyspieszać, tym samym pocierając palcami o moje wejście.
- Harry. - Jęknęłam czując coraz większe fale przyjemności.
Wbił we mnie dwa palce w tym samym momencie wykonując jedno z mocniejszych pchnięć co od razu spotkało się z moim głośnym krzykiem.
Cudowne uczucie.
Czułam jego ciężki oddech na mojej szyi co tylko przyprawiało mnie o jeszcze większe dreszcze.
- Boże, Harry... Nie wytrzymam dłużej. - Jęknęłam kładąc głowę na jego ramieniu.
Wyciągnął ze mnie palce i zacisnął obie dłonie na moich biodrach. Wysunął mnie odrobinę do przodu, wykonując dokładniejsze i głębsze pchnięcia, opierając swoje czoło o mój kark.
Usłyszałam jego głośny krzyk, tym samym czując w sobie rozlewające się ciepło, na co nie wytrzymałam dłużej.
Jego ciepły, przyspieszony oddech drażnił moją skórę, przyprawiając mnie o przyjemne mrowienie w tych miejscach, w których go odczuwałam.
Chłopak wyszedł ze mnie i odwrócił do siebie przodem, mocno przytulając.
Wtuliłam się w niego delikatnie tym samym przymykając powieki.

*

Obudziło mnie słońce, które niemalże od razu przyprawiło mnie o potworny ból głowy. Ostrożnie przekręciłam się na bok, czując straszliwy ucisk w okolicach lędźwi. Leniwie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w swojej sypialni. Przynajmniej tyle.
Powoli wstałam i zarzuciłam na siebie szlafrok po czym ruszyłam do kuchni. 
Siedział w niej Harry aktualnie z głową na chłodnym blacie. Podeszłam do niego i chwyciłam jego szklankę następnie upijając łyk słonej mikstury.
- Jeśli jeszcze raz zgodzę się na coś takiego, proszę cię, uderz mnie w głowę, złam mi rękę i zagroź dożywotnim celibatem, dobrze? - mruknął nie ruszając się ani na minimetr
- Pamiętasz coś w ogóle?
Na moje pytanie pokręcił tylko przecząco głową.
- Od czwartej szklanki kompletnie nie wiem co się ze mną działo. A ty? - spojrzał na mnie opuchniętymi oczami
- Podobnie. - Westchnęłam siadając obok niego - Mam tylko nadzieję, że nie zrobiliśmy niczego głupiego.
- Modlę się o to odkąd wstałem. To była moja pierwsza myśl na ten bajzel w przedpokoju.
- Bajzel?
- Wszędzie porozrzucane były nasze ubrania.
- Myślisz, że...
- Nie. - Przerwał mi - Raczej nie.
- Raczej?
- No nie sadzę żeby cokolwiek miało miejsce. Ale gdyby jednak, to mam nadzieję, że nic złego z tego nie wyniknie.
- Coś czuję, że chyba obydwoje potrzebujemy w tej sytuacji kościoła.
Na moje słowa chłopak cicho się zaśmiał i odwrócił głowę żeby na mnie spojrzeć.
- Przecież wiesz, że zawsze jestem ostrożny.
- Ale Harry, sam mówisz, że po czwartej szklance nie wiedziałeś co się z tobą działo. - Oznajmiłam, przeczesując palcami jego włosy
- Jeśli chodzi o te sprawy, dla mnie nie ma reguły.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Trzymam cię za słowo.

---------------------------------------------------------
A/N: przepraszam, że rozdział jest do bani, ale nie był on pisany z przyjemność :/ ta notka jest najlepszym przykładem na to, jak coś wychodzi pisane z przymusu i pod presją. Ja może po prostu nie będę komentować tego czegoś powyżej, bo szkoda moich słów. Moją wypowiedź można by w zasadzie porównać do jednego wywiadu:
I: Harry, co powiedział Niall kiedy odebrałeś mu jedzenie?
H: Mam pominąć przekleństwa?
I: Tak.
H: W takim razie nie powiedział nic
wypowiedziałabym się dokładnie tak samo jak Harry, pomijając wszelkie przekleństwa...
Męczyłam to gówno prawie tydzień i skończyłam je pisać dzisiaj (25.01.2014) o godzinie 01:51. Dokładnie... Jestem tym załamana, bo jeszcze nigdy nie napisałam czegoś tak... Cholernie skończonego/nieudanego... I pomyśleć, że siedziałam nad tym tydzień... Naprawdę no comment...

~*~

Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 

Pytania do mnie tu lub tu x
Postaci możecie pytać tutaj x

#Zarry; House Of Boys
#Zouis; Orphan
#Ziall; Where Are You Christmas?
#StylesTwins; The Styles Twins

Jakieś propozycje na shot'y? (prompty) Jeśli tak napisz x

Nowe opowiadanie z LARRY'M (fantasy, NIE +18) Fairy Tale


~*~


Powitajmy Tonny'ego gorącym buziakiem x

środa, 15 stycznia 2014

Chapter 16.

Rozdział dodany wcześniej, ponieważ mam do was pytanie!
Wszystko wyjaśnione pod postem x

Skrzywiłam się kiedy poczułam, że miejsce obok jest puste. Leniwie otworzyłam oczy i przejechałam dłonią po pomiętym prześcieradle, które było już chłodne. Westchnęłam cicho i przekręciłam się na plecy tym samym patrząc w sufit. Chciałam mieć jasność, a co? Mam jeszcze większy mętlik w głowie niż poprzednio. Z jednej strony Harry, z drugiej Maya, a jeszcze z trzeciej wpycha się Cara. Jest tego wszystkiego po prostu za dużo! Tak, może jestem chciwa, tak, może jestem zachłanna, ale ja nie chcę być tą trzecią, do której przyleci wtedy, kiedy dwóch pozostałych nie ma w pobliżu, albo się z nimi pokłóci i zostanę mu tylko ja.
Nie o to mi chodzi.
Jeśli mam być szczera, to w tym momencie naprawdę nie wiem już na czym stoję. Przed tym cholernym pocałunkiem przynajmniej byłam dla niego tylko pracownikiem. Ewentualnie przyjaciółką. A teraz? Kompletnie nie wiem jak to nazwać.
Usłyszałam cichy chichot, na którego dźwięk od razu przykręciłam głowę aby ujrzeć uśmiechniętego od ucha do ucha Harry'ego.
No i zapomniałam jeszcze dodać, że jakkolwiek chciałabym być na niego wściekła, w takich momentach nie potrafię. I wiem, że nie będę w stanie od niego odejść nawet jeśli by się okazało, że on nic do mnie nie czuje, tylko sypia sobie ze mną dla zabawy. Będę robić z siebie za przeproszeniem dziwkę, ale nie zostawię go, bo moje pieprzone uczucia powoli zaczynają mną rządzić. To zdecydowanie nie doprowadzi do niczego dobrego.
- Strasznie dużo ostatnio myślisz. - Zaśmiał się tym samym przechylając odrobinę głowę
- Strasznie dużo się dzieje. - Westchnęłam ponownie spoglądając w sufit - Czasami mam wrażenie, że o wiele za dużo. Kiedyś było zupełnie inaczej. Wiesz, w Sweet Heaven nie wiele ciekawych rzeczy miało miejsce. - Zaśmiałam się pod nosem - Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku wszystko zaczęło ożywać, ale stopniowo. A ostatni tydzień to dosłownie jakaś jazda bez trzymanki. Przy czym zupełnie nie wiesz czego masz się chwycić. A później orientujesz się, że tak naprawdę to nawet nie masz czego.
- Żałujesz pewnych decyzji?
- Nie. Po prostu trochę mnie ten natłok przerasta. - Westchnęłam cicho, ponownie na niego spoglądając. Oderwał się od parapetu i podszedł do łóżka. Przesunęłam się na jego miejsce, aby on mógł zająć moje. Nie uciekłam mu daleko, bo gdy tylko się położył od razu mnie do siebie przyciągnął na co mimowolnie się zaśmiałam. Ułożyłam się tak, że w tym momencie spoglądałam na nasze splątane nogi. Czy to możliwe, aby było już tak zawsze?
- Masz duże stopy. - Stwierdziłam rozbawiona
- Ja cały jestem duży.
- Wiem. Zdążyłam z ciebie zauważyć.
- Oj, niegrzeczna dziewczynka z ciebie. - Zaśmiał się głośno odwracając tak, że w tym momencie patrzyłam mu prosto w oczy. Uśmiechnęłam się szeroko następnie pstrykając go w nos.
- Tak samo jak z pana niegrzeczny chłopiec, panie Styles.
Na moje słowa tylko pokręcił z rozbawienia głową następnie się nade mną nachylając i krótko, ale czule całując.
- Wiesz, że za chwilę będziemy się musieli zbierać? - mruknął tym samym przejeżdżając nosem po moim policzku
- Ale ja chcę spać. - Zaczęłam się mu wyrywać, próbując się od niego odwrócić, jednak on bardzo łatwo mi to utrudnił
- To coś ty w nocy robiła?
- Hmmm... Zastanówmy się. Może tak ty sobie coś przypomnisz? O amnezji chyba nie wspominałeś.
- Bo jej nie mam. - Zaśmiał się
- To znajdź sobie odpowiedź na swoje pytanie sam. - Śmiałam się kiedy próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku
- Ale chcę to usłyszeć od ciebie.
- No to sobie poczekasz. Do końca swoich dni.
Usłyszeliśmy dzwonek jego telefonu, na co obydwoje zerwaliśmy się z miejsca. Szybko podbiegłam do jego spodni i wyciągnęłam dzwoniącą komórkę kiedy dokładnie w tym samym momencie na mnie wpadł głośno się śmiejąc.
- Od kiedy ty się nie wstydzisz, co? - zaśmiał się, przyciskając mnie mocno do swojego ciała
- Od wczoraj. - Wystawiłam mu język na co on tylko szeroko się uśmiechnął. Spojrzałam na wyświetlacz i mój dobry nastrój zniknął od tak. Oddałam mu telefon i wyswobodziłam z jego uścisku tym samym schylając się po jego koszulkę, następnie ją ubierając.
Czym prędzej przeszłam do sypialni zamykając za sobą drzwi. Nie chciałam tego słuchać. Nie miałam zamiaru. W ogóle co ja robię!?
Stajesz komuś na drodze do szczęścia, idiotko!
Przecież on kochał ją jako pierwszą!
Zaraz, wróć. On nadal ją kocha.
Powstrzymując łzy najlepiej jak tylko mogłam ruszyłam do łazienki. Szybko wykonałam poranną toaletę następnie ponownie przechodząc do pokoju i ubierając się do wyjścia. Wzięłam kilka głębszych oddechów i przeszłam do salonu, mając nadzieję, że Harry skończył już rozmawiać. Jednak nie zastałam go tam. Usiadłam na kanapie po turecku i zaczęłam się wpatrywać w panoramę Londynu. To coś absolutnie niesamowitego. Niektórym może się wydawać, że to przecież tylko szare i ponure wieżowce. Jednak nie potrafili dostrzec całej reszty. Albo po prostu nie mieli takiej okazji.
Poczułam wibrację w swojej kieszeni.
Szybko wyciągnęłam telefon i otworzyłam wiadomość.

Od: Harold
Czekam na dole.

Chwyciłam swoją torbę i powoli ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się schodami do lobby. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki, na których dźwięk nieznacznie się odwróciłam.
- Znowu ty? - westchnęłam jednocześnie wywracając oczami, nie zatrzymując się ani na moment
- Spokojnie, nic ci nie zrobię.
- Po ostatnich wydarzeniach w tych samych okolicznościach, śmiem wątpić. - Oznajmiłam sarkastycznie - Co ty, śledzisz mnie?
- Może.
Na jego słowa automatycznie się zatrzymałam.
- Ale spokojnie. Mówiłem, że nic ci nie zrobię.
- Z jakiegoś powodu, nie bardzo ci wierzę.
- Twój chłoptaś cię zostawił?
- A tobie co do tego?! I nie zmieniaj tematu! - krzyknęłam ponownie ruszając przed siebie
- Widzę, że to chyba delikatna sprawa. - Zaśmiał się co mnie tylko jeszcze bardziej zirytowało. Zatrzymałam się przed nim i z całej siły uderzyłam w policzek.
Zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam dopiero gdy ujrzałam jak patrzy na mnie z niedowierzaniem, łapiąc się za bolące miejsce.
- J-ja przepraszam. Nie chciałam. Przepraszam.
- Silna jesteś jak na modelkę.
- Ja... No wiesz... Pracowałam w kawiarni, często zmywałam naczynia, roznosiłam zamówienia. Wyćwiczyło się. - Zaśmiałam się nerwowo, spoglądając na swoje buty - Nie wygląda to chyba najlepiej.
- Nie przejmuj się tym.
- Skąd nagle taka zmiana, co?
- Bo mi przyłożyłaś, więc wiem, że lepiej z tobą nie zadzierać. - Oznajmił rozbawiony, na co momentalnie spuściłam wzrok i ruszyłam w kierunku hallu.
Pchnęłam energicznie drzwi tym samym wkraczając do lobby. Poczułam na sobie kilka spojrzeń w tym jedno, szmaragdowe. Z każdym krokiem szłam coraz to wolniej.
Nie. To jest po prostu niemożliwe.
- Cześć Mel. - Uśmiechnęła się szeroko, na co moja samoocena zaczęła gwałtownie spadać
- Maya, co tu robisz?
- Mam dzisiaj pokaz w Londynie. Rano dzwoniłam do Harry'ego i...
- Tak, tak, wiem. - Przerwałam jej starając się udawać jak najbardziej sympatyczną i szczęśliwą.
- Maya chciała żebym został na pokazie.
- Nie wiedziałam, że będziesz, więc niczego nie proponowałam, ale jeśli tylko masz ochotę to przyjdź. Wieczorem pójdziemy na jakiegoś drinka, czy coś.
- Może innym razem. Chcę odpocząć od tego wszystkiego.
- Jasne. - Zaśmiała się tym samym chwytając dłoń Harry'ego. Wpatrywałam się w ten obrazek przez dobre kilka minut. W tym momencie miałam ochotę po prostu ją zabić. Rzucić się na nią, wydrapać oczy, wyrwać wszystkie włosy, byle się trzymała jak najdalej od niego.
- Miło było cię spotkać. - Uśmiechnęłam się
Mhmmm, jak cholera.
Zrobiła krok w moi kierunku tak, że byłam zmuszona przytulić ją na pożegnanie.
- Poradzisz sobie? - zapytał kiedy stanęłam przed nim.
Serio teraz się tym martwisz? Eee, wróć... W ogóle się tym martwisz? Nie sądzę.
- Harry, mam prawie dwadzieścia lat. Jestem dużą dziewczynką. - Wywróciłam oczami na co on tylko cicho zaśmiał się pod nosem. Nachylił się nade mną i już chciał pocałować w usta, jednak odchyliłam głowę tak, że nie pozostało mu nic innego do wyboru jak policzek. Zatrzymał się na chwilę zapewne zaskoczony moją reakcją. Kiedy czułam jego oddech na swojej skórze, momentalnie przebiegało mnie stado dreszczy, jednak starałam się tego pod żadnym pozorem nie pokazywać. Ostatecznie musnął mój policzek swoimi rozgrzanymi wargami, pozostawiając na nim przyjemne uczucie mrowienia.
- Wrócę zaraz po pokazie.
- Harry. - Ponownie wywróciłam oczami - Twoje życie nie kręci się tylko wokół mnie. Dam sobie radę. Ja naprawdę jestem zaradna.
- Widzisz, nawet ona ci to mówi. - Zaśmiała się obejmując go w pasie następnie przyciągając do siebie i delikatnie muskając jego usta.
W tym momencie cały mój świat dosłownie legł w gruzach. Po tym wszystkim co się wydarzyło, ujrzeć coś takiego na własne oczy. I to w dodatku kiedy wszystkie uczucia są świeże i mocne.
Odrzuciłam od siebie wszystkie myśli i uśmiechnęłam się sztucznie jednak najbardziej wiarygodnie jak to tylko było możliwe.
- Okej. Lecę, bo się spóźnię, a chcę być w domu najszybciej jak się tylko da.
Wow. Pierwsze prawdziwe słowa wypowiedziane przeze mnie od dłuższego czasu.
- Szkoda. Ale obiecaj mi, że w wolnej chwili wyskoczymy na jakąś kawę.
- Masz moje słowo.
- No to super. - Uśmiechnęła się szeroko, ponownie mnie przytulając - W takim razie przyjemnej podróży.
- Mam nadzieję. - Westchnęłam - Połamania nóg na pokazie. Tylko nie dosłownie.
- Dzięki. - Zaśmiała się głośno
Skinęłam jeszcze głową w stronę Harry'ego, po czym ruszyłam do wyjścia, po drodze wyciągając telefon.
- Max? - zaczęłam kiedy usłyszałam szum w słuchawce
- Dziewczyno, wiesz która jest godzina? - jęknął, przeciągle ziewając
- Szlag. Zapomniałam o strefach czasowych. Przepraszam cię
- Dobra. Mów o co chodzi.
- Skombinuj coś mocniejszego na wieczór. Błagam.
- Coś nie tak?
- I to cholernie. - Westchnęłam będąc już bliska płaczu.
Otworzyłam drzwi taksówki, do której szybko wsiadłam. Poprosiłam kierowcę aby zawiózł mnie na lotnisko po czym powróciłam do rozmowy z Max'em.
- Co ten dupek znowu spaprał?
- Wszystko, Max. Ale nie chcę o tym rozmawiać teraz. Będę wieczorem.
- Mel, przyjdź od razu jak przyjedziesz. Zjemy jakiś obiad. Opowiesz mi wszystko na spokojnie.
- Dzięki Maxy. - Pociągnęłam nosem po czym się rozłączyłam.
Zauważyłam, że ktoś próbował się do mnie kilka razy dodzwonić.
Harry.

Od: Harold
MUSIMY porozmawiać.

Nie fatygowałam się na odpowiedź. Ma swoją Mayę. Niech się nią opiekuje. Niech zostawi mnie w spokoju.

- Spokojnie. Trzymaj. - Wręczył mi pudełko chusteczek, stawiając na stoliku dwa kubki herbaty. Usiadł koło mnie i objął opiekuńczo ramieniem - Co się stało? Opowiedz mi wszystko.
- Pojechaliśmy do mojej rodziny. Było cudownie. Aż sama nie wierzyłam, że może być tak dobrze. Wszystko skończyło się dzisiaj rano kiedy mieliśmy wracać do Nowego Jorku. - Chwyciłam jedną chusteczkę i wydmuchałam w nią nos, następnie ocierając mokre policzki - Rano zadzwoniła do niego Maya. Przyjechała na pokaz do Londynu. I była w tym samym hotelu co my.
Po tych słowach zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Nie potrafiłam wymazać tych wspomnień z pamięci. Jakkolwiek chciałam, nie potrafiłam.
- Nie chodzi mi o to, że ona tylko tam była. Pod tym względem jej osoba jest mi zupełnie obojętna.
- Mel, czy wczoraj stało się coś... O czym mi nie powiedziałaś, a diametralnie zmieniło relacje między tobą a Harry'm?
- Dlaczego tak dobrze znasz się na ludziach?
- Bo w przyszłości zostanę psychologiem. - Zaśmiał się - Powiedz mi wszystko. Nie tylko to, co jest cudowne i kolorowe.
- W pewnym sensie to było cudowne. Przynajmniej dla mnie. Do dzisiaj rana kiedy Maya nie była jeszcze w hotelu.
- Mel, wy wylądowaliście razem w łóżku, tak?
Na jego słowa schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam jeszcze bardziej. Jakby to w ogóle było możliwe.
Poczułam jak przyciąga mnie do siebie i mocno obejmuje.
- Będzie dobrze, Mel. To nie jest nic złego. Zrobiłaś to, bo go kochasz.
- Byłoby wszystko idealnie gdyby nie zjawiła się ona. Ty nigdy nie zrozumiesz tego jak mężczyznę, którego kochasz nad życie całuje jego była dziewczyna. I to w dodatku kilkadziesiąt centymetrów przed tobą.
- Tak mi przykro. - Szepnął, nieznacznie zacieśniając uścisk - On nie zasługuje na ciebie w żadnym calu. Niech go szlag trafi za to, że rozkochuje w sobie każdą możliwą dziewczynę. Mam nadzieję, że będzie się za to smażył w piekle.
Na słowa chłopaka cicho się zaśmiałam.
- Ale nie dzwonił, nie pisał? Nic?
- Dzwonił i pisał, ale ja... Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie mam pojęcia co robić.
- Pokaż mu, że jesteś lepsza. Musisz być silna. Pokazać mu, że nie dasz sobą pomiatać. Stać cię na to, Mel. Ja wiem, że gdzieś w głębi taka jesteś.
Gwałtownie zerwał się z kanapy i chwycił moją torbę.
- Idź pod prysznic. Ja zaraz wrócę.
- Max, ale co ty...
- Już. - Przerwał mi, po czym wyszedł, zostawiając mnie samą.
Rozejrzałam się niepewnie po apartamencie, zastanawiając się gdzie może być łazienka.
Zwinnym ruchem wstałam z kanapy i ruszyłam do pierwszych lepszych drzwi. O dziwo, trafiłam bez pudła.
Ściągnęłam swoje ubrania, które wrzuciłam do pralki, następnie ustawiając ją na odpowiedni program.
Odkręciłam kurki z ciepłą wodą, aby wypełnić nią wannę. Dodałam odrobinę płynu Max'a następnie ostrożnie wchodząc do wody.
Od razu się rozluźniłam i zaczęłam powoli relaksować.

Usłyszałam trzask drzwi na co momentalnie otworzyłam oczy. Poczułam jak zewsząd otacza mnie zimno.
- Szlag. - Przeklęłam pod nosem, jednocześnie szybko wychodząc z wanny i owijając się ręcznikiem.
- Mel, żyjesz?
- Tak, tak. - Oznajmiłam, szybko otwierając drzwi o mały włos go nimi nie uderzając - Boże, przepraszam.
- Jest okej. - Zaśmiał się.
- Już ciemno? Która jest godzina?
- 6 pm.
- Serio? - zapytałam zaskoczona
- Nie dziw się. Byłaś zmęczona. To co, zaczynamy?
- Ale co?
- No zabawę. Zobaczysz, że jak ten dupek wróci z tego Londynu, nie uwierzy, że to ty.
- Max, ja nie wiem.
- Ale ja wiem. - Przerwał mi po czym pociągnął za rękę do swojej sypialni - Mam nadzieję, że nie obrazisz się za to, że grzebałem ci w szafie. Ale pomijając temat. Zakładaj to i to. - Wręczył mi ubrania po czym wyszedł z pokoju. Spojrzałam na zestaw, który mi wręczył i z lekka zaniemówiłam.
No bo w czym miała mi pomóc dżinsowa sukienka bez rękawów, idealnie podkreślająca moją talię?
Miało to w nim wzbudzić tylko większe pożądanie?
No nie, ja dziękuję.
- Max powiedz mi, po co ja...
- Ćśś. - Uciszył mnie, wpatrując się we mnie. Ułożył jeszcze moje włosy po czym zrobił kilka kroków do tyłu - No i genialnie.
- Powiedz mi tylko czemu to ma służyć.
- No jak to czemu! Upiję cię, a później wyślę do domu, gdzie zapewne będzie czekał na ciebie Styles, który się wkurzy jak cię zobaczy, bo zauważy, że bawić to ty się potrafisz. I zobaczy co traci. Wyglądasz gorąco. - Poruszył zabawnie brwiami co tylko mnie rozbawiło. Jednak mój uśmiech szybko znikł z mojej twarzy
- Czy ty grzebałeś w szufladzie z moją bielizną?!
- Oj Mel, przestań. Jestem gejem. - Zaśmiał się - Mnie to nie rusza. Siadaj, kładź się, rób co chcesz. Idę po alkohol.
- Czekam! - krzyknęłam za nim tym samym opadając na sofę. Wyłożyłam nogi na oparcie i czekałam aż przyjdzie
- A jaka ona jest? Ta cała Maya? - Podał mi szklankę z drinkiem.
Upiłam łyk napoju po czym zaczęłam mu wszystko tłumaczyć.
- Gdyby nie to, że podrywa swojego byłego i faceta, którego kocham do szaleństwa, powiedziałabym, że świetna z niej dziewczyna. Może bym się z nią nawet zaprzyjaźniła, bo nie jest zła. Przyznam, że nawet bardzo sympatyczna. Ale wcześniej wymienione czynniki nie pozwalają mi się do niej zbliżyć chociażby na relacje znajome, a co dopiero przyjaciółki.
- No to nie źle. - Zaśmiał się, upijając łyk swojego drinka - Myślisz, że oni do siebie wrócą?
- Nie wiem. Mam cichą nadzieję, że nie, ale biorąc pod uwagę, że to ona była jego pierwszą i prawdziwą miłością... On ją nadal kocha. Jestem tego pewna na sto procent. - Dodałam na wydechu, szybko dopijając drinka. - Więcej. - Podałam mu szklankę
- Mel, nie możesz pić tak szybko. - Zaśmiał się
- Ale Maxy, proooooszę.
- No pięknie, już jesteś wstawiona.
- Wcale, że nie! - uniosłam się, jednocześnie gwałtownie wstając, na co tylko się zachwiałam
- Mhmmm, jasne. - Zaśmiał się - Jak na razie więcej już nie dostaniesz
- Ale ja chcę!
- Ale upijesz się do nieprzytomności!
Spojrzałam na niego jak na idiotę. Lekko chwiejnym krokiem dotarłam do przedpokoju gdzie ubrałam swoje szpilki, które zapewne też przyniósł on.
- Gdzie idziesz? - zapytał rozbawiony
- Upić się sama, w domu. Przynajmniej będę mogła pić tyle ile mi się podoba.
- Tylko wiedz, że ja cię ratował nie będę.
- Nawet cię o to nie poproszę. - Burknęłam następnie się odwracając i wchodząc na drzwi. Usłyszałam za sobą cichy śmiech chłopaka, na który tylko wywróciłam oczami - Zamknij się. - Syknęłam następnie chwytając klamkę i pociągając ją w dół. Zabrałam z szafki swoje klucze i ruszyłam do mieszkania obok. Włożyłam jeden z nich do zamka, jednak nie potrafiłam go przekręcić.
- Nie zamknąłeś drzwi, idioto! - krzyknęłam za nim
Szybko weszłam do apartamentu i nawet nie ściągając butów ruszyłam do kuchni. Kiedy przekroczyłem jej próg, stanęłam jak wryta. Czułam jak cały wypity alkohol ulotnił się w try migi.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytał, obracając szklankę z whiskey w ręce. Podniósł na mnie swój wzrok tym samym podpierając się łokciami o stół, nieznacznie się nad nim nachylając - Bo się bawiłaś z tego ci widzę.
Tylko spokojnie Mel. Zachowaj zimną krew.
- Tak. - Odpowiedziałam, podchodząc do barku, wyciągając z niego wino razem z kieliszkiem - Powiedziałabym, ze nawet bardzo.
- Mhmmm. A gdzie to byłaś, że było tak wybornie, co?
- U Max'a. Stęskniliśmy się za sobą. - Tłumaczyłam, upijając łyk wcześniej nalanego alkoholu
- No nie wątpię, skoro tak się dla niego ubierasz.
- On sam wybrał te ubrania. - Palnęłam zupełnie bez zastanowienia. Jego oczy pociemniały jeszcze bardziej. Oparł się o oparcie krzesła i spojrzał na mnie pytająco.
- Jak to on sam je wybierał?
No i co ja mam mu powiedzieć? Prawdę? Chociaż w zasadzie do tego namawiał mnie Max. Pieprzyć to.
- Normalnie. - Mówiłam cały czas spokojnie - Dałam mu klucze, wszedł do mieszkania, później do sypialni, otworzył moją szafę, wybrał tą sukienkę i mi ją przyniósł.
- Może jeszcze powiesz, że bieliznę ci dobierał.
- Nie będę się okłamywać.
Po wypowiedzianych słowach widziałam jak robi się coraz bardziej blady. Gwałtownie wstał tak, że krzesło z głośnym hukiem upadło na podłogę.
- Ty sobie ze mnie żartujesz, tak?
- No nie. Jestem z tobą po prostu szczera.
- Przestań, kurwa! - krzyknął następnie dopijając do końca swoją whiskey, odstawiając szklankę na stół
- Nie rozumiem co cię tak wścieka.
- N-nie rozumiesz.... Nie rozumiesz co mnie tak wścieka?! Ale ty naprawdę tego nie rozumiesz?! W szafie grzebie ci jakiś smarkacz, wybiera ci ciuchy, których najchętniej by się zapewne pozbył, przebierasz się przy nim i ty jeszcze nie rozumiesz o co mi chodzi! Kurwa mać, Mel! Co ty do cholery robisz?!
- To może ty mi w końcu coś wytłumaczysz, co?! - krzyknęłam co chyba nieco go zdziwiło.
O tak chłoptasiu, ja też potrafię. Nie myśl sobie.
- Uważasz, że co?! Że skoro każda wskakuje ci do łóżka gdy tylko na nią spojrzysz, ja będę robiła to samo?! Wiesz jak to jest kiedy mówisz coś innego, a robisz zupełnie odwrotnie?! To jest tak cholernie wkurwiające!
- Niby co?!
- Prosisz mnie żebym zawsze z tobą była! Żebym nigdy cię nie zostawiła! Całujesz mnie kiedy tylko ci się zachce! Zaciągnąłeś mnie do łóżka! Nawet okazujesz wobec mnie minimalne zarodki uczuć! Ale wystarczył jeden telefon! Tylko jeden pieprzony telefon! I wszystko nagle trafia szlag!
- Więc to o nią ci chodzi!
- Tak do cholery, chodzi mi o nią! - krzyknęłam będąc już na skraju wytrzymałości - Cały czas chodzi tylko o nią! Ja naprawdę nie oczekuję, że zaczniesz mnie kochać, że będziemy żyć długo i szczęśliwie, bo moje życie to nie jest jakaś pieprzona telenowela! Nie oczekuję tego, że się odkochasz, bo ja wiem, że to nie jest możliwe. Ale ja nie zamierzam być twoją zabawką, rozumiesz!
- Nie będę o tym z tobą rozmawiał. - Burknął, szybkim krokiem ruszając do przedpokoju. Chwyciłam pustą szklankę ze stołu i rzuciłam nią o podłogę tym samym przykuwając jego uwagę.
- Właśnie, że będziesz, rozumiesz to! Mam dosyć, że zawsze olewasz to co do powiedzenia mam ja! Zawsze, ale to zawsze mnie zmywasz! Mam tego dosyć, rozumiesz to! Nie mam zamiaru dłużej zasypiać z myślami, które gnębią mnie przez całą noc, bo jaśnie książę Harry Styles miał swoje humorki! Może będę żałować tego co powiem, może mnie zwolnisz i już nigdy więcej nie zobaczysz. Ale nie mam zamiaru dłużej tego w sobie trzymać.
- Mel, przestań...
- Zamknij się! - przerwałam mu na co momentalnie przestał mówić, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem - Jesteś pieprzonym egoistą, który lubi tylko i wyłącznie bawić się sercami innych dziewczyn! Może i troszczysz się o innych, ale tylko i wyłącznie materialnie! Czasami masz przebłyski bycia miłym i kochanym, ale to nie jest to samo, rozumiesz! A teraz proszę. Możesz już iść. - Dodałam drżącym od krzyku głosem po czym ruszyłam do schowka po miotłę oraz po szczotkę i zmiotkę. Przeszłam z powrotem do kuchni gdzie zaczęłam zbierać grubsze kawałki szkła.
- Zostaw to, bo się pokaleczysz. - Zaczął, kucając przede mną i próbując oderwać od pracy
- Nic mi nie będzie. - Burknęłam nie zaprzestając swoich czynności. Chłopak wyrwał mi z ręki szkło, przez co przejechał nim po wewnętrznej stronie mojej dłoni - Dzięki. Faktycznie pokaleczyłam się sama. - Oznajmiłam sarkastycznie. Pociągnął mnie do góry, a następnie do zlewu gdzie odkręcił zimną wodę. Zaczął dokładnie opłukiwać moją dłoń z krwi. Wyciągnął z szafki apteczkę i wyjął z niej bandaż. Osuszył ręcznikiem moją rękę i zaczął ją opatrywać.
- Przepraszam. - Oznajmił gdy skończył
- Zagoi się.
- Nie o to mi chodzi. Przepraszam za to wszystko co powiedziałaś. Masz rację. We wszystkim.
- Nie chodziło mi o to żebyś teraz wszystko rozkładał na czynniki pierwsze, analizował, albo miał wyrzuty sumienia. Ja po prostu...
Nie dokończyłam, bo przyłożył mi palec do ust, przez co podniosłam na niego swój wzrok. Widziałam, że  był ze mną szczery.
- Chcę tylko żebyś wiedziała, że ja nic nie czuję do...
- Harry. - Tym razem to ja mu przerwałam - Nie kłam. Mam wrażenie, że zaprzeczasz samemu sobie. To nie ma sensu. - Zaśmiałam się cicho, delikatnie przejeżdżając palcami po jego policzku. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Chcę zacząć wszystko od nowa, ale... Nie potrafię.
- Wiem. - Szepnęłam, głaszcząc go po głowie
- Chyba potrzebuję pomocy. - Zaśmiał się cicho na co ja także zachichotałam - Błagam cię tylko o jedno. Nie rób mi tego nigdy więcej. Tej sytuacji z Max'em. Nienawidzę być tak cholernie zazdrosny. Szczerze, to mnie przeraża. Zupełnie nie wiem co mam wtedy zrobić. Obiecujesz mi? - oderwał się aby na mnie spojrzeć
- Obiecuję.

--------------------------------------------------
Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 

Pytania do mnie tu lub tu x
Postaci możecie pytać tutaj x

#Zarry; House Of Boys
#Zouis; Orphan
#Ziall; Where Are You Christmas?
#StylesTwins; The Styles Twins

Jakieś propozycje na shot'y? (prompty) Jeśli tak napisz x

Nowe opowiadanie z LARRY'M (fantasy, NIE +18) Fairy Tale

~*~

Pytanie: Jeśli bym zrobiła twitcam'a, czy ktokolwiek by na niego wszedł? (będzie on przeznaczony specjalnie dla was, będziecie mogli pytać o rzeczy, które was ciekawią - dotyczące bloga + cała reszta - i takie tam podobne) Byłby on w sobotę (18.01.2014) około 18. A jeśli nie to napiszcie mi czy macie jakieś pytania (bo po ostatnim rozdziale kilka osób się zebrało). Jeśli tak, i nie chcielibyście tc, to zrobię coś na zasadzie A&Q. [proszę nie lekceważcie tego :(] Informacja o twitcam'ie lub A&Q pojawi się w piątek wieczorem w ogłoszeniach (tak dla waszej informacji to pod nagłówkiem i podstronami dodałam ostatnio news'y x)


sobota, 11 stycznia 2014

! NOWE OPOWIADANIE !

Cześć i czołem wszystkim :D
Zdaję sobie sprawę, że zapewne przeczyta to niewiele (jeśli w ogóle ktoś to przeczyta) osób, bo ludzie wchodzą na bloga głównie w sobotę, aby przeczytać rozdział, ale napiszę... W zasadzie co mi szkodzi.
Jeśli jest tutaj ktoś, kto lubi czytać opowiadania bromance i lubi Larry'ego, zapraszam was na prolog mojego nowego opowiadania :)
NIE będzie ono +18 oraz tematyka nie będzie realistyczna. Jest to opowiadanie fantasy.
Całuję xxx


Chapter 15.

Uwaga!
Rozdział zawiera sceny nieprzeznaczone dla osób poniżej szesnastego roku życia.
Czytasz na własną odpowiedzialność lub opuszczasz fragment oddzielony od pozostałości tekstu '*'
+ kilka ważnych ogłoszeń pod notką.

Przekręciłam się na bok aby przeturlać się na wolne miejsce koło mnie. Coś jednak stawiło mi skuteczny opór.
Skrzywiłam się pod nosem, niechętnie otwierając oczy. Na widok, który zobaczyłam, cicho się zaśmiałam, starając stłumić dźwięk dłonią.
Przeczesałam delikatnie włosy chłopaka i ledwie muskając jego skórę, pstryknęłam w nos. Westchnął cicho pod nosem i przekręcił się na drugi bok, tym samym odwracając do mnie tyłem. 
Jednym zwinnym ruchem usiadłam na łóżku, leniwie się przeciągając. Wstałam i po cichu udałam się do kuchni. Wyciągnęłam z szafki pieczywo tostowe, które następnie włożyłam do opiekacza. Wycisnęłam sok ze świeżych pomarańczy i jedną szklankę postawiłam przy wcześniej przygotowanym nakryciu.
Usiadłam na blacie i zaczęłam jeść jogurt z owocami i musli. Nie wiem, to chyba już jakieś uzależnienie.
Usłyszałam ciche kroki dobiegające z przedpokoju. Szybko skończyłam swoje śniadanie, które następnie popiłam sokiem.
Położyłam tosty na talerzu, dodatkowo stawiając przy nim masło oraz dżem.
- To dla mnie? - zaśmiał się cicho, obejmując mnie od tyłu, lekko przyciskając do swojego ciała. Od razu szeroko się uśmiechnęłam i odwróciłam do niego przodem.
- Nie wiem ile zjesz. - Skrzywiłam się delikatnie, na co on tylko ponownie się zaśmiał. Nachylił się nade mną i czule pocałował, wywołując tym ogromną fale odurzenia. Nie mam zielonego pojęcia jak to robił. Po prostu pstryk i już zapominasz o bożym świecie. Odruchowo wplątałam dłoń w jego włosy, delikatnie ją w nich zacieśniając. Jęknął cicho, jednocześnie przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Oderwał się ode mnie i po raz ostatni delikatnie musnął moje usta, opierając swoje czoło o moje.
- Nie ładnie to tak kusić od samego rana. - Mruknął pocierając swoim nosem o mój
- No właśnie, panie Styles. Jest pan chyba źle wychowany. - Oznajmiłam rozbawiona, jednocześnie nieświadomie przygryzając dolną wargę
- Nawet nie wie pani jak bardzo, pni Grey. - Szepnął następnie zachłannie mnie całując. Uniósł mnie lekko tym samym sadzając na stole i stając między moimi nogami. Zarzuciłam dłonie na jego kark, przyciskając go do swojego ciała najmocniej jak tylko potrafiłam. Poczułam jak jego ręce powoli wędrują pod moją koszulkę, gładząc moje plecy. Jego rozgrzane usta zaczęły całować moją szyję na co mimowolnie jęknęłam i odchyliłam głowę do tyłu.
- Chyba powinniśmy coś zjeść. - Mówił, nie zaprzestając swoich czynności - Nie możemy się spóźnić na samolot.
Oderwał się i spojrzał na mnie.
- Ubierz się, zanim stanie się coś niedobrego. - Odsunął się ode mnie, a następnie usiadł przy stole. Zwinnie zeskoczyłam ze stołu i ruszyłam do łazienki aby wziąć szybki prysznic.
Ubrałam ciemne rurki i rozłożyłam deskę aby wyprasować swoją koszulkę.
- Powiedziałem ubierz się, a nie rozbieraj jeszcze bardziej! - krzyknął uważnie mnie lustrując. Spojrzałam na niego, odstawiając żelazko na bok
- Przecież jestem ubrana. Mam spodnie, biustonosz. Nie jestem naga.
- Zależy z jakiego punktu widzenia.
- Chyba nie chcę poznawać tego twojego. - Zaśmiałam się, podchodząc do niego. Gdy tylko byłam na wyciągnięcie jego ręki, zwinnie mnie objął i przyciągnął do siebie.
- A gdyby go tak bardziej urealnić? Tak tylko odrobinkę? - Wydął dolną wargę tym samym zaczepiając swoje palce na zapięciu mojego biustonosza
- Pragnę ci przypomnieć, że nie mamy na to teraz czasu. - Oznajmiłam rozbawiona, jednocześnie mu się wyrywając i ubierając swój T-shirt.
- Teraz. - Przypomniał, znikając za drzwiami łazienki.
Parsknęłam śmiechem, składając deskę do prasowania. Wyciągnęłam nieco większą torbę i zapakowałam do niej najpotrzebniejsze kosmetyki oraz bieliznę na zmianę. No bo ileż rzeczy można pakować na jeden dzień. W tym samym momencie do pokoju wszedł Harry, owinięty w pasie tylko i wyłącznie ręcznikiem. Usiadłam powoli na łóżku i zaczęłam mu się uważnie przyglądać, stał odwrócony do mnie tyłem, szukając czegoś w szafie. Po chwili wyciągnął z niej swoje czyste ubrania na co ja tylko uniosłam brew ze zdziwienia.
- No co? - zaśmiał się
- Od kiedy masz tu swoje rzeczy?
- Od kąd kupiłem ten apartament? - zaśmiał się
- Och, czyli wszystko sobie zaplanowałeś? Co do sekundy? Uwiedziesz mnie i będziesz wychodził stąd zazwyczaj rano, więc zainwestujesz w ciuchy w mojej szafie?
Na moje słowa tylko się zaśmiał.
- Według ciebie to jest śmieszne? W takim razie nie odzywaj się do mnie więcej. -  Oznajmiłam rozbawiona, starając się jednak zachować jak najwięcej powagi. Przymrużył oczy i odrzucił ubrania w kąt. Wszedł na łóżko i zaczął podchodzić do mnie na klęczkach. Poprawiłam się na miejscu uważnie go obserwując, ani na moment nie zrywając kontaktu wzrokowego.
- Czy pani właśnie stosuje wobec mnie karę? - zaczął, momentalnie znajdując się nad moją twarzą. Przygryzłam dolną wargę i ułożyłam się pod nim wygodniej. Zarzuciłam ręce na jego kark i zaczęłam się bawić jego włosami.
- Możliwe, że tak, panie Styles.
- No i co ja teraz zrobię, panno Grey?
- Chyba powinien pan naprawić swój błąd. - Szepnęłam. Nasze usta dzieliła naprawdę niewielka odległość. Spojrzałam na nie przelotnie następnie ponownie powracając wzrokiem na chłopaka - I to ja pana kuszę?
- Owszem. - Mruknął pocierając nosem mój policzek, na co przymknęłam powieki
- Nie przypominam sobie, abym to ja paradowała po mieszkaniu w samym ręczniku, będąc pod nim zupełnie naga.
Zaśmiał się na moje słowa.
- Myślisz o tym?
- Może. - Jęknęłam nieco speszona
- Rozpuściłaś się moja panno. - Zaśmiał się - Co się stało z tą słodziutką, grzeczną dziewiętnastolatką?
- Chyba jej szef ma na nią taki wpływ. Bardzo, bardzo zły wpływ.
Uśmiechnął się szeroko, nachylając nade mną aby zapewne mnie pocałować. Jednak ja zepchnęłam go z siebie na łóżko, tym samym wstając, podnosząc jego ubrania i rzucając nimi w niego.
- Ubieraj się. Samolot wiecznie nie będzie na ciebie czekał. Nie jesteś jakimś Bogiem, Styles.
- Nie powinnaś była tego mówić. - Zaśmiał się wstając z łóżka i ściągając swój ręcznik
- Boże! - pisnęłam, odwracając się do niego tyłem - Ostrzegaj następnym razem, że masz zamiar się obnażać, co?
- Ja w przeciwieństwie do ciebie się nie wstydzę. - Usłyszałam za sobą jego śmiech, jednocześnie zatrzaskując drzwi sypialni.
Spokojnie, Mel. Tylko nie panikuj. To nic, że w twoim pokoju stoi teraz nagi, w dodatku idealny jak cholera chłopak, na którego najchętniej byś się w tym momencie rzuciła.
Potrafisz się opanować. Wierzę w ciebie.
Wzięłam kilka głębszych oddechów i weszłam z powrotem do sypialni, starając się w ogóle nie zwracać na niego uwagi.
- Spokojnie. Możesz sobie popatrzeć. - Zaśmiał się - Mnie to nie przeszkadza.
- Chyba tylko tobie. - Burknęłam, zasuwając swoją torbę. Podszedł do mnie w pełni ubrany i objął tak, że byłam zmuszona na niego spojrzeć.
- Nawet nie wiesz jak uroczo wyglądasz kiedy się wściekasz albo wstydzisz.
- Nabijasz się ze mnie. - Jęknęłam, wywracając oczami
- Nawet bym nie śmiał. - Zachichotał następnie delikatnie mnie całując - Chodź, bo na serio się spóźnimy.

- Twoi rodzice wiedzą, że przylecę z tobą? - zapytał wyglądając przez okno
- N-nie. Ja... Nawet nie zdążyłam do nich zadzwonić. Wyleciało mi to z głowy.
Usłyszałam jego cichy śmiech. Po chwili już na mnie spoglądał.
- No i co ty ze mną masz, co?
- No właśnie nie wiem. - Zaśmiałam się, opierając głowę na jego ramieniu. - Długo jeszcze?
- Nie. Niecała godzina. - Oznajmił, delikatnie głaszcząc mnie po ramieniu - Opowiedz mi coś o twoich rodzicach.
Zaśmiałam się pod nosem na jego prośbę, mocniej się w niego wtulając.
- Mama jest kochana. Zawsze chce dla nas jak najlepiej, ale nie jest zbyt surowa w wychowaniu. O dyscyplinę raczej dba tata. Nasza współpraca w zasadzie jest tylko i wyłącznie wynikiem mojego buntu.
- Buntu? - zapytał rozbawiony
- Tata nie pozwolił mi podpisywać z tobą kontraktu. Do dzisiaj pamiętam jego słowa.
- To znaczy?
Na jego pytanie momentalnie zrobiłam się czerwona. Nerwowo zacieśniłam uścisk.
- Błagam, nie każ mi tego mówić. - Jęknęłam speszona
- No ej! Nie będę się śmiał. Obiecuję.
Westchnęłam z bezsilności, zamykając tym samym oczy.
- Powiedział, że jeśli będę chciała coś osiągnąć, zapewne będę zmuszona pieprzyć cię co noc. - Oznajmiłam szybko, na jednym oddechu. Przez chwilę panowała cisza, jednak po minionym czasie zaczął się śmiać - No i co cię tak bawi idioto? - burknęłam, siadając prosto na swoim miejscu, odwracając się do niego plecami.
- Oj, Mel. - Zaczął rozbawiony, starając się mnie ponownie przytulić, jednak ja skutecznie mu to utrudniałam - To było przecież oczywiste, że tak powie. Cały biznes modelingu w zasadzie się na tym opiera.
- Co? - zapytałam, gwałtownie się odwracając w jego stronę
- To. - Odpowiedział rozbawiony następnie się nade mną nachylając - Ale istnieją pewne wyjątki.
- Tak?
- Mhmm. - Uśmiechnął się, delikatnie muskając moje usta - Za chwilę będziemy lądować. - Usiadł z powrotem na swoim miejscu, pociągając mnie za sobą.
Po około godzinie jechaliśmy już w kierunku mojego rodzinnego domu. Spojrzałam na chłopaka, który spokojnie wpatrywał się w okno. Był taki... Piękny. Naprawdę. Może ta gadka wydaje się głupia i naiwna, ale tak było. Był piękny.
Moje oczy automatycznie rozszerzyły się do granic możliwości kiedy zdałam sobie sprawę z jednego. Jak ja go przedstawię rodzinie? Kim on dla mnie tak naprawdę jest? Przygryzłam dolną wargę ze zdenerwowania, wpatrując się w mijane przez nas domy. Strach dosięgnął najwyższego stopnia kiedy okolica zaczęła się wydawać coraz bardziej znajoma. Zatrzymaliśmy się na podjeździe mojego domu. Zapłaciliśmy kierowcy i zwinnie wysiedliśmy z samochodu następnie ruszając do drzwi. Gwałtownie się zatrzymałam i odwróciłam do niego przodem.
- Oni są czasami nerwowi. Wpadają niepotrzebnie w paranoję. Ale to normalne. Brian kiedy cię zobaczy, zapewne oszaleje i już nigdy nie wypuści cię ze swojego pokoju. Możliwe też, że uwiesi się na tobie i nigdy nie odczepi. Mój tata na początku będzie surowy, ale myślę, że się uspokoi. Mam w każdym bądź razie taką nadzieję. - Tłumaczyłam nerwowo. Przyłożył swój palec do moich ust tym samym mnie uciszając
- Spokojnie. Zobaczysz, że będzie dobrze. - Uśmiechnął się ciepło następnie delikatnie całując, co nieco mnie podbudowało. Chwyciłam jego dłoń i ruszyłam ponownie do drzwi. Weszłam od razu, bez pukania.
Tak jak myślałam, zamęt totalny. Lucy biegała z pokoju do pokoju coś przestawiając i poganiając wszystkich.
- No ludzie! Mel będzie tu lada chwila! Pomóżcie mi, no!
Po schodach zszedł Bard, który, sądząc po jego twarzy i piżamie, zapewne przed sekundą wstał. Moja siostra stanęła jak wryta.
- Dlaczego dziecko jesteś jeszcze w piżamie!
- Jest sobota. Ogarnij się świrusko.
- Twoja siostra przyjeżdża, egoisto! Nie. Lucy, spokojnie. Oddychaj. - Starała się uspokoić - Do salonu! Już! Sprzątnij zabawki. A później doprowadź się do jakiegoś stanu używalności! - pogoniła go, wypychając do salonu - O, a ty Mel, pomożesz mi i mamie w kuchni. - Oznajmiła, wręczając mi szmatkę na co tylko się zaśmiałam. Odwróciła się gwałtownie w moim kierunku i dosłownie rzuciła mi się na szyję - O mój Boże, moja siostrzyczka! Nareszcie, no! - krzyczała radośnie na co wszyscy zgromadzili się w przedpokoju
- Lucy, udusisz mnie. - Zaśmiałam się, równie mocno ją obejmując
- No i tak się gorączkowała, że aż Melanie szmatę wetknęła.
- Idź się doprowadź do stanu używalności, bo jak cię kopnę w tyłek, to wylądujesz w Australii. - Krzyknęła na co wszyscy tylko wybuchli śmiechem. Oderwała się ode mnie i spojrzała na chłopaka - Wow. - Wydukała z siebie. Szybko ją tyrpnęłam, posyłając znaczące spojrzenie. Odchrząknęła - W-więc to jest ten słynny Styles?
- A to jest ta słynna Lucy? - Zaśmiał się następnie całując jej policzek co od razu spowodowało, że zrobiła się bordowa niczym pąsowa róża
- Melanie, skarbie. - Uśmiechnęła się moja mama, mocno mnie przytulając
- Mamusiu. Stęskniłam się.
- Moje małe dzieciątko. - Zaśmiała się następnie stając przed chłopakiem, który chwycił jej dłoń i pocałował jej wierzch - Kim dla ciebie jest ten wspaniały chłopak?
- To... Emm... Mój szef. - Odpowiedziałam ostrożnie, patrząc na ojca
- No z takim szefem to ja też bym mogła pracować. - Stwierdziła na co ja momentalnie zrobiłam się czerwona
- Miło panią poznać. - Zaśmiał się, dodatkowo całując jej policzek.
Podeszłam do Brad'a i jak to miałam w zwyczaju, chwyciłam go mocno i zaczęłam czochrać po włosach, na co on jak zwykle się wyrywał.
- Nawet teraz ode mnie uciekasz. Od swojej kochanej siostrzyczki, której nie widziałeś tak długo? Nawet nie wiesz jak jest mi przykro. - Śmiałam się, mocno zataczając kółka na jego głowie
- Boże! Za co dałeś mi tyle sióstr! - krzyknął, w końcu mi się wyrywając - Masz rodzeństwo? - zwrócił się do Harry'ego
- Tak. Siostrę. - Oznajmił rozbawiony
- No ale przynajmniej nie mieszkacie już razem. Macie własne życie.
- I myślisz, że to ją hamuje? - zaśmiał się - Zapytaj Mel. Ona wie najlepiej jakim cudownym i kochanym dzieckiem byłem. - Spojrzał na mnie na co tylko wywróciłam oczami
- Mam tylko nadzieję, że ty takiego przypału mi nie zrobisz. - Oznajmił poważnie następnie ruszając do łazienki
- Ach te nastolatki. - Westchnęłam - Hormony buzują, mózgi lansują. Koniec świata z nimi. - Odwróciłam się przodem do taty, który opierał się o ścianę, cały czas przyglądając się chłopakowi
- Więc moja córka pracuje dla ciebie, tak? - zaczął, podchodząc do niego bliżej.
Boże święty, błagam. Dopomóż żeby wszyscy wyszli z tego cało.
- Tak. Mel, to naprawdę zdolna dziewczyna. Radzi sobie świetnie. Pomimo, że dopiero co zaczęła się uczyć.
- No cóż. Zawsze była piękna. Nie dziwią mnie jej sukcesy. Robisz coś jeszcze, czy zajmujesz się tylko i wyłącznie modelkami?
- Tak w zasadzie zarządzam tylko jedną agencją. Głównie jestem fotografem.
- A co z resztą? - dopytywał
- Wszystkim zarządza mój tata.
Byłam pod wrażeniem tego jak spokojny był. Ja na jego miejscu już dawno bym stąd uciekła.
- Wiesz, że bardzo kocham swoje dzieci i nie darowałbym nikomu, gdyby coś im się stało.
- Staram się chronić Mel jak tylko mogę. - Oznajmił, przelotnie na mnie spoglądając. Dopiero teraz przypomniałam sobie o jego rozciętej wardze. Chwała Bogu, że opuchlizna z jego policzka zeszła. Mój ojciec zaśmiał się cicho, następnie klepiąc chłopaka po ramieniu
- Widzę efekty. Dobrze, że trafiła na takiego a nie innego szefa, który tylko by ją wykorzystywał do własnych interesów. - Odwrócił się w moim kierunku - A ze mną to się w końcu przywitasz, czy tak będę czekał aż do śmierci?
Bez zawahania do niego podeszłam i mocno go do siebie przytuliłam.
- Dobrze trafiłaś, córciu. - Szepnął tak, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć.
Na ostatnim stopniu stanął zaspany Brian, głośno ziewając i przyciskając misia do klatki piersiowej.
- Mamo, co się dzieje? - wychrypiał, przecierając oczy i podchodząc do niej
- Popatrz kto przyjechał. - Uśmiechnęła się, kucając przed nim
- Czyżby to mój ukochany bratanek?
- Ciocia! - krzyknął radośnie, podbiegając do mnie. Od razu wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam
- Mój mały mężczyzna. - Zaśmiał się kiedy poczułam jak jego rączki owijają się szczelnie wokół mojej szyi. Odwrócił głowę w kierunku Harry'ego. Na jego widok jego oczy wyglądały dosłownie jak dwie wielkie monety.
- Ciocia? - poklepał mnie po ramieniu następnie nachylając się nad moim uchem - To jest wujek Harry?
Zaśmiałam się na jego pytanie, krótko cmokając go w policzek.
- Tak.
Chłopiec szybko wyswobodził się moich ramion i podbiegł do chłopaka, który z szerokim uśmiechem wziął go na ręce.
- Wujek Harry! Przyjechałeś!
- Przecież obiecałem, prawda? - zaśmiał się, patrząc na mnie ciepłym wzrokiem, który uwielbiałam.
- Dobra ludzie, rozejść się. Ja zabieram Mel na poważną rozmowę. - Oznajmiła ciągnąc mnie za sobą na górę do jej pokoju. - O mój Boże! - pisnęła gdy tylko zamknęła za sobą drzwi - Jezusie Maryjo! To jest chodzący Bóg!
- No wiem. - Jęknęłam, opadając bezsilnie na łóżko. Dziewczyna położyła się koło mnie - Jest idealny.
- Mel, co jest między wami? Błagam powiedz mi. Tylko nie mów, że nic. Teraz nie tylko słyszę, ale wszystko widzę.
Westchnęłam cicho i położyłam się tak aby na nią spojrzeć.
- Lucy ja... Ja sama nie wiem. Jedno jest pewne. Kocham go do szaleństwa, ale... Nie mam zielonego pojęcia jak można nazwać tą relację między nami.
- Relację? To znaczy?
- Wczoraj... Wczoraj się pocałowaliśmy.
- O matulu! - krzyknęła radośnie - Ale tylko raz?
Na jej słowa odruchowo schowałam twarz w poduszki.
- O Boże! Zrobiliście to?! - dopytywała ożywiona
- Nie! - pisnęłam w pościel - Chodzi mi o to, że... Nie całowaliśmy się tylko raz. Z resztą bądźmy szczerzy. On co pięć minut szuka pretekstu żeby mnie pocałować.
- Zaraz się chyba rozpłaczę ze szczęścia. Mel, w końcu się układa po twojej myśli.
- Nie do końca. - Westchnęłam siadając naprzeciwko niej
- Jak to?
- Wróciła... Wróciła jego była. Pierwsza poważna miłość. Ona chce go odzyskać, rozumiesz?
- Przecież on świata poza tobą nie widzi.
- On ją nadal kocha, Lucy. Pomimo, że mówi co innego, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie mam w ogóle pojęcia dlaczego dałam mu się pocałować wiedząc, że jeszcze niedawno całował się z Mayą. A z resztą kto wie czy tylko całował. - Westchnęłam będąc bliska płaczu - Wiesz, to boli. Myśl, że... On nigdy nie będzie mój. Że ja zawsze będę tą drugą od wypadku.
- Nawet tak nie myśl, Mel. Może w tej dziewczynie zakochał się po raz pierwszy naprawdę, ale to nie znaczy, że już nigdy nie pokocha nikogo tak mocno jak jej.
- Lucy, ja wiem, że zawsze będzie mi czegoś do niej brakować. Gdybyś ją tylko zobaczyła. - Jęknęłam - Jest idealna.
- A co niby takiego ma ona czego nie masz ty, co? - zapytała, na co po moim policzku spłynęła łza
- Serce Harry'ego. - Szepnęłam ocierając policzki, słysząc coraz głośniejsze kroki
- Mama, mama, patrz co mam! - wskoczył na łóżko i pochwalił się nowym samochodem do kolekcji
- Jest prześliczny. Podziękowałeś?
- Tak. Ciocia, a kiedy wracasz?
- Dzisiaj wieczorem. - Odpowiedziałam na co na jego twarzy pojawił się smutek - Ale postaram się przyjechać najszybciej jak tylko mogę. Następnym razem na dłużej.
- Ale z wujkiem?
- Tak. Choćbym go miała przywlec tutaj siłą, przyjedzie. - Zaśmiałam się, przelotnie patrząc na uśmiechniętego od ucha do ucha Harry'ego
- Twoja mama prosiła żebyśmy zeszli do kuchni. - Oznajmił
- Ty? Do kuchni? Ona chyba nie wie co mówi. - Zaśmiał się, tym samym wstając i przechodząc koło niego następnie zbiegając na dół. Mamy nie było w pomieszczeniu. Odwróciłam się aby przejść do salonu, ale w tym samym momencie wpadłam na chłopaka, przez co obydwoje cicho się zaśmialiśmy. Pogładził mnie delikatnie po policzku, przyciągając do siebie nieznacznie i delikatnie całując.
- Tylko szef. - Usłyszeliśmy głos mojego taty, na którego dźwięk od razu się od siebie oderwaliśmy - Nie, nie przeszkadzajcie sobie. Obowiązki zawodowe, to obowiązki zawodowe. - Puścił do nas oczko następnie wychodząc z kuchni z jabłkiem. Schowałam twarz w dłoniach na co Harry tylko zaśmiał się pod nosem po czym objął mnie w pasie i opiekuńczo przytulił.
- Masz świetną rodzinę. - Oznajmił, całując mnie w czubek głowy - A z Lucy o czym to rozmawiałyście?
- A wiesz... Babskie sprawy.
- Które dotyczyły? - uniósł brew, spoglądając na mnie. Przeniosłam wzrok na jego usta, odruchowo przygryzając swoją wargę
- Ciebie.
- Mnie? - zapytał rozbawiony. Ponownie spojrzałam w jego oczy
- Mhmm. - Przytaknęłam na co on tylko pokręcił głową z rozbawienia po czym ponownie mnie pocałował
- To taki uroczy widok. - Zaczęła moja siostra na co nie nie chętnie oderwałam się od Harry'ego
- Nawet przytulić się człowiekowi nie dadzą w spokoju.
- Skoro całowanie z takim zaangażowaniem nazywasz przytulaniem. - Oznajmiła rozbawiona
- Każdy spogląda na to z innej perspektywy. - Pokazałam jej język po czym ruszyłam z powrotem na górę do pokoju Barad'a.
- Mogę wejść? - wychyliłam głowę zza drzwi. Uśmiechnął się i przytaknął, jednocześnie zakładając na siebie czystą koszulkę. - Widzę, że ktoś tu zaczął chodzić na siłownię
- Kiedyś trzeba zacząć. - Zaśmiał się, rozsiadając wygodnie na łóżku 
- Słuchaj Brad. - Zaczęłam, siadając naprzeciwko niego, bawiąc się rogami koperty - To są pieniądze na twoje studia. Na razie tylko tyle, ale gdybyś potrzebował więcej, - wręczyłam mu kopertę - po prostu zadzwoń.
- Boże, Mel... Ja nie mogę. To za dużo.
- Brad, nie dyskutuj. - Zatrzymałam go kiedy chciał mi je oddać - Złóż papiery na uczelnię jak najszybciej, póki jeszcze możesz i kształć się. Stać mnie na to. Gdybym nie miała pieniędzy, w ogóle bym ci tego nie proponowała. Chcę po prostu żebyś w życiu robił to co chcesz.
- Dziękuję ci. Naprawdę. Za wszystko co dla nas robisz. - Szepnął, mocno mnie przytulając
- To mój obowiązek.
- Mel, a ty... Ty jesteś szczęśliwa?
Spojrzałam na niego pytająco.
- O co ci chodzi?
- O to nowe życie.
- Było mi ciężko, ale teraz, widząc ile jest z tego pożytku, cieszę się jak małe dziecko.
Na moje słowa tylko cicho się zaśmiał.
- Jesteś najlepszą siostrą pod słońcem.
- Wiem to. - Zaśmiałam się ponownie mocno go przytulając.

- No i co?
- Odwołany. Najbliższy lot do Nowego Jorku jest jutro, w południe. - Oznajmił tym samym ruszając ze mną w kierunku wyjścia - W takim razie jesteśmy skazani na noc w Londynie. - Zaśmiał się, łapiąc taksówkę. Podał kierowcy adres hotelu, do którego jechaliśmy nie dłużej niż dwadzieścia minut.
- Dobry wieczór, panie Styles. - Uśmiechnęła się do niego recepcjonistka dosłownie rozbierając go wzrokiem - Pani Grey. - Skinęła głową w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niej sztucznie, modląc się w duchu, aby przestała tak na niego patrzeć. To irytujące! - Jeden pokój pojedynczy jak ostatnio oraz pański apartament?
-  Nie. Dzisiaj wezmę tylko mój pokój.
- Och, oczywiście. - Obrzuciła mnie znienawidzonym spojrzeniem. Wpisała coś do komputera po czym odeszła zapewne aby wziąć kartę
- Nie wiedziałam, że masz tu własny apartament. - Oznajmiłam bezuczuciowo, wpatrując się uważnie w kobietę
- Wolę się zabezpieczać. Tak na wszelki wypadek. - Zaśmiał się cicho następnie podążając za moim wzrokiem - Coś nie tak?
- Nie, dlaczego pytasz? - syknęłam starając się opanować zazdrość najlepiej jak tylko potrafiłam. Kobieta podała mu kartę, przygryzając delikatnie dolną wargę
- Miłej nocy, panie Styles. - Uśmiechnęła się, patrząc w jego oczy. Niechętnie przeniosła swój wzrok na mnie - Pani również.
- Dziękuję, dobranoc. - Oznajmiłam starając się, aby było to miłe. Następnie nie czekając na chłopaka, ruszyłam do windy. Wcisnęłam guzik i spojrzałam na licznik pięter. Zauważyłam, że ktoś staje obok mnie.
- Mówiłem, że się jeszcze spotkamy. - Zaśmiał się charakterystycznie tylko dla jednej osoby. Gwałtownie odwróciłam się w jego kierunku, spotykając się z jego niebieskim spojrzeniem. Automatycznie zrobiłam krok do tyłu, tym samym na kogoś wpadając. Poczułam jak zacieśnia swój uścisk, co nieco mnie uspokoiło.
- Znowu ty? - syknął przez zęby - Nie waż się do niej zbliżyć, rozumiesz?
- Nie jestem typem osoby, która słucha czyichś rozkazów. - Parsknął śmiechem. Harry stanął przede mną tym samym zmierzając się z mężczyzną
- Jestem pewien, że w drugiej windzie będzie ci się jechało o wiele przyjemniej. - Oznajmił chwytając moją dłoń i wsiadając do dźwigu, który właśnie przyjechał. Gdy drzwi się zamknęły od razu odwrócił mnie do siebie przodem - Wszystko w porządku? Zrobił ci coś? Dotknął cię?
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - Uśmiechnęłam się do niego przelotnie. Przyciągnął mnie do siebie i opiekuńczo przytulił, jednocześnie gładząc mnie po plecach
- Spokojnie. Nie bój się. Nie dam cię skrzywdzić.
- Wiem. - Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyszliśmy z windy i ruszyliśmy do apartamentu chłopka. Był ogromny. Chyba nawet jeszcze większy niż mój w Nowym Jorku. Po co komu i na co taki wielki pokój?
- Jedna łazienka jest tam. - Wskazał na drzwi - Idź się odstresować. - Szepnął, składając krótki pocałunek na moim karku przez co od razu przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Powoli ruszyłam we wcześniej wskazanym kierunku, po drodze zostawiając torbę w sypialni.
Szybko się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Po dziesięciu minutach owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed umywalką. Umyłam zęby oraz twarz następnie wycierając ją ręcznikiem i kremując. Niepewnie ruszyłam do sypialni. Harry stał przed dużym oknem tym samym tyłem do mnie. Po cichu złożyłam na krześle ubrania. Gwałtownie wyprostowałam się, zdając sobie sprawę, że nie mam przy sobie żadnej piżamy. Przełknęłam ciężko ślinę i najciszej jak tylko mogłam, podeszłam do niego. Spojrzał na mnie kątem oka jednak bardzo szybko spuścił wzrok.
- Wszystko w porządku? - zapytałam, delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu. On tylko przytaknął, wpatrując się w swoje palce. Westchnęłam cicho i już chciałam odejść, kiedy złapał moją dłoń i mocno mnie przytulił.
- Nie zostawisz mnie? - zapytał na co kompletnie zamarłam. Nie maiłam zielonego pojęcia co mam powiedzieć. O co mu chodziło? - Mel?
Oderwał się lekko tak, aby spojrzeć mi w oczy. Przejechałam delikatnie palcami po jego policzku na co on przekręcił głowę tak, że musnął ustami moją dłoń.
- Nie. - Szepnęłam, w pełni pewna tego co mówię. Uśmiechnął się lekko następnie przyciągając moją twarz bliżej i czule, ale zdecydowanie całując. Bez zastanowienia oddałam pocałunek, nieco go pogłębiając. 
*
Przejechał koniuszkiem języka po mojej dolnej wardze, przez co nieznacznie rozchyliłam usta. Od razu wykorzystał okazję. Przejechał dłońmi wzdłuż mojego ciała, zatrzymując się na biodrach. Ja z kolei swoje ręce opierałam na jego ramionach. Zaczął delikatnie całować moją szyję przez co ponownie poczułam przyjemne dreszcze, przebiegające wzdłuż mojego kręgosłupa. Zjechałam dłońmi na jego klatkę piersiową, czując jak przygryza moją skórę. Zaczął się powoli przemieszczać, ciągnąc mnie za sobą. Opadliśmy razem na łóżko, ponownie złączając nasze usta. Chwycił za końcówki mojego ręcznika jednak go nie ściągnął. Czułam, że nie był pewny. Oderwał się ode mnie i spojrzał w oczy, aby dostać ode  mnie jakąkolwiek odpowiedź. Chwyciłam jego dłoń i lekko pociągnęłam tak, że węzeł ręcznika od razu się rozwiązał. Powoli i delikatnie zaczął odkrywać moje ciało, pieszcząc je swoimi dłońmi. Przymknęłam powieki i odchyliłam głowę nieco do tyłu, zaczynając ciężej oddychać. Ponownie składał pocałunki na mojej szyi, powoli schodząc coraz niżej. Zaczął delikatnie całować moją pierś, przejeżdżając językiem po sutku.
Jęknęłam głośniej, zaciskając dłonie na pościeli.
Ponowił ruch, jednak tym razem trwał on znacznie dłużej.
- Harry... - szepnęłam, czując jaką niesamowitą przyjemność mi sprawia. Całował mój brzuch, palcami drażniąc moje sutki, które z każdym jego nowym ruchem twardniały coraz bardziej. Nachylił się nade mną i czule pocałował. Wplątałam dłonie w jego włosy, zachłannie oddając pocałunki.
- Robiłaś już to kiedyś? - zapytał, leniwie cmokając mnie w nos. Na jego pytanie momentalnie zrobiłam się czerwona. Przełknęłam ciężko ślinę i spuściłam wzrok. On jednak odwrócił palcem moją głowę tak, że byłam zmuszona na niego spojrzeć. - Mel?
- Nie. - Szepnęłam, zamykając ze wstydu oczy. Usłyszałam jego cichy chichot oraz szelest i dźwięk zamykanej szuflady. Niepewnie rozchyliłam powieki, aby zobaczyć co robi. Nachylił się nade mną i czule pocałował, gładząc mój policzek, co zaczęło mnie rozluźniać. Niespodziewanie się ode mnie oderwał i chwycił srebrną saszetkę. Podparłam się lekko na łokciach, uważnie przypatrując się temu co robił. Otworzył opakowanie zębami następnie wyciągając z niego prezerwatywę. Ściągną swój ręcznik i odrzucił gdzieś w kąt następnie nakładając zabezpieczenie na swojego członka. Zawisł nade mną i uważnie się we mnie wpatrywał, gładząc mój policzek.
- Powiedz tylko słowo, a przestanę. - Szepnął, pocierając swoim nosem o mój - Nie spinaj się. Po prostu postaraj się odprężyć. Zrelaksować. - Dodał, krótko mnie całując.
Nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego powoli oraz ostrożnie zaczął we mnie wchodzić. Zacisnęłam mocno powieki i odchyliłam głowę do tyłu przygryzając dolną wargę, czując niezbyt przyjemne uczucie.
Zaczął muskać moją szyję, co nieco mnie uspokoiło i rozluźniło. Wbiłam paznokcie w jego plecy i objęłam jego biodra nogami, czując jak mnie wypełnia. Wykonał jeden, leniwy ruch, który stał się dla mnie nieco przyjemniejszy. Przełknęłam ciężko ślinę i wypuściłam drżący oddech, który nieświadomie wstrzymywałam.
Wykonał kolejne pchnięcie, które tym razem było przyjemne.
Rozchyliłam usta i jęknęłam cicho, co dało mu sygnał, że jestem w miarę przyzwyczajona. Całował linię mojej dolnej żuchwy, wykonując nadal powolne, jednak bardziej zdecydowane ruchy.
Uczucie było nie do opisania. Miałam wrażenie jakbym spadała w dół i jednocześnie unosiła do góry. To było coś niesamowitego.
Dotarł do moich ust i zaczął mnie zachłannie całować. Wykonał jedno mocniejsze pchnięcie, które spowodowało największą falę przyjemność. Mimowolnie wypchnęłam biodra do góry, pragnąc więcej. Usłyszałam jak z jego ust ucieka cichy jęk na mój ruch. Zatrzymał się. Oddychał ciężko z pochyloną głową. Ponownie poruszyłam biodrami, na co tym razem jęknął stanowczo głośniej. Znowu zaczął się poruszać jednak tym razem szybciej niż poprzednio. Starałam się poruszać biodrami jak tylko mogłam, aby zgrać się razem z nim.
- Harry! - krzyknęłam kiedy uderzył o mój najczulszy punkt. Mój ciężki i przyspieszony oddech łączył się z moimi coraz to głośniejszymi jękami. Wypchnęłam biodra najwyżej i najmocniej jak tylko mogłam w tym samym momencie kiedy wykonywał kolejne pchnięcie. Obydwoje głośno krzyknęliśmy, czując z tego niesamowitą przyjemność. Chwyciłam jego twarz w dłonie i nieprzytomnie go pocałowałam z trudem łapiąc oddech. Przyspieszył jeszcze bardziej przez co miałam wrażenie jakbym unosiła się coraz to wyżej. Jakbym była lekka jak piórko. Objęłam go mocniej w pasie, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Odchyliłam głowę do tyłu maksymalnie i głośno krzycząc jego imię poczułam jak ponownie spadam, a w moim brzuchu budzą się do życia stada motyli.
Chłopak opadł na mnie, ciężko oddychając.
Starałam się unormować oddech jak tylko mogłam, jednak nie bardzo mi to wychodziło.
Harry podniósł się nieznacznie i zawisł nad moją twarzą. Leniwie otworzyłam powieki. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok, przeczesując jego rozczochraną fryzurę. Przyciągnęłam go do siebie i najczulej jak tylko potrafiłam pocałowałam. Poczułam jak delikatnie uśmiecha się pod nosem. Po chwili oderwał się ode mnie, objął w pasie i położył głowę na mojej piersi, normując oddech. Cały czas bawiłam się jego włosami, spoglądając na niego. Po niecałych piętnastu minutach wstał i ruszył do łazienki. Ja natomiast położyłam się na poduszkach i przykryłam kołdrą, podkulając nogi i odwracając się tyłem do drzwi. Poczułam jak 
bezszelestnie kładzie się koło mnie i obejmuje w pasie, odwracając do siebie przodem.
*
- Wszystko w porządku? - Zapytał, gładząc mój policzek. Uśmiechnęłam się i mocno w niego wtuliłam.
- W jak najlepszym. - Oznajmiłam szczęśliwa na co on pocałował mnie w czubek głowy, gładząc po ramieniu - Dziękuję. - Szepnęłam. Momentalnie zastygłam przypominając sobie o jego rozcięciu. Oderwałam od niego i podniosłam na tyle aby mieć na niego idealny widok. Przejechałam delikatnie opuszkami po jego wardze. - Bardzo cię boli?
- Nie. Prawie w ogóle tego nie czuję. - Uśmiechnął się
- Nie rób tego nigdy więcej. - Skrzywiłam się
- W takim razie mnie do tego nie zmuszaj. - Zaśmiał się ponownie mnie przytulając
- Harry?
- Hmmm...
- Ja... Kocham cię. - Szepnęłam patrząc mu prosto w oczy. Przez jego usta przemknął cień uśmiechu. Powoli nachylił się nade mną i pocałował w czoło. W tym momencie miałam wrażenie jakbym poznawała go na nowo. Czuły i opiekuńczy. Idealny.
- Śpij. - Mruknął układając mnie na swoim ramieniu 
- Ty też. - Zaśmiałam się cicho tym samym przymykając powieki, po chwili zasypiając

------------------------------------------------------
Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 
(UWAGA! BARDZO PILNIE POSZUKUJĘ DWÓCH OSÓB, KTÓRE BYŁYBY W STANIE, NO I OCZYWIŚCIE MAJĄ NA TO CHĘĆ, PROWADZIĆ KONTO TOM'A I BRIAN'A.
#PILNE)

Pytania do mnie tu lub tu x
Postaci możecie pytać tutaj x

#Zarry; House Of Boys
#Zouis; Orphan
#Ziall; Where Are You Christmas?
#StylesTwins; The Styles Twins

Jakieś propozycje na shot'y? (prompty) Jeśli tak napisz x

~*~

Jak pewnie niektórzy zauważyli, na blogu pojawiły się dwie nowe zakładki. Liebster Award oraz Rekomendacje.
W tej pierwszej znajdziecie odpowiedzi na zadane mi pytania przez dwie autorki (nie robię z siebie jakiejś Bóg wie gwiazdy, bo dostałam dwie nominacje. Wcale się za nią nie uważam. Powiem więcej, na serio zdziwiły mnie w ogóle jakiekolwiek nominacje, za które przy okazji i tak dziękuję x). Możecie mnie w ten sposób tak jakby troszeczkę lepiej poznać.
W ogóle zastanawiałam się czy nie zrobić A&Q, ale uznałam, że zapewne i tak nikomu nie będzie się chciało zadać chociażby jednego pytania, więc to raczej nie wypali :(
W drugiej z kolei znajdziecie link do blogów, które polecam :)

Od: majkelina22
Do: pewne osoby z tt
Wiadomość: skarbeńki kochane x nawet nie wiecie jak bardzo jestem wam wdzięczna, że polecacie #DarkAngel jako warte przeczytania fanfiction x jesteście kochani x cudowni x kocham was całym serduszkiem, które pewnie gdzieś tam mam x

~*~

OMG *-* NO JAK TAK MOŻNA?! *-*