piątek, 13 grudnia 2013

Chapter 11.

Włóczyłem się bez celu po ulicach Oxfordu już kolejną z rzędu godzinę. Czasami nienawidziłem siebie za te niekontrolowane wybuchy złości. Robiły jeszcze więcej szkody. Jakby było mi tego wszystkiego mało...
Moją uwagę przykuł podświetlony napis jednego z nielicznych tu klubów.
Upić się? W zasadzie dlaczego nie?
Jutro sesja... A, chrzanić to.
Już od samego wejścia czuć było zapach alkoholu wymieszanego z dymem papierosowym i innymi używkami.
Czyli jak wszędzie.
Usiadłem przy barze, tym samym dając barmanowi gest, którym oznajmiłem co chcę zamówić. Odwróciłem się przodem do tańczących na parkiecie ludzi. Głównie studenci.
Wypiłem swoją pierwszą kolejkę i zamówiłem kolejną. Ponownie zlustrowałem klub, jednak tym razem dokładniej. Moją uwagę przykuł jeden stolik przy którym siedziała grupa ludzi. Kilku z nich wydawało się być znajomych. Przymrużyłem lekko oczy, aby wyostrzyć obraz.
Pili, palili, niektórzy nawet ćpali. No tak. Studenci odreagowują tydzień. Zdziwił mnie jednak fakt, że Mel..
Chwila, moment, zaraz... Co?!
Gwałtownie zerwałem się z miejsca i potrącając kogoś co chwilę, przedzierałem się przez tłum, aby dotrzeć do dziewczyny, która na przemian piła i paliła mam nadzieję, że tylko alkohol i papierosy.
Kiedy dotarłem do stolika wszyscy się z czegoś śmiali. Mój wzrok powędrował do chłopaka, który mocno obejmował Melanie w pasie.
Od razu zaczęła się we mnie zbierać złość.
Szczerze, to nie mam pojęcia dlaczego tak reagowałem. Przecież nic szczególnego nas nie łączy. Ja jestem tylko jej szefem, ona tylko dla mnie pracuje. To wszystko. Ale jednak pomimo to coś mnie do niej ciągnie. Może dlatego, że po prostu dobrze się z nią rozmawia? W zasadzie mogę jej powiedzieć wszystko i wiem, że zawsze mi pomoże. Czułem się za nią w pewnym sensie odpowiedzialny.
- Melanie?
Na dźwięk mojego głosu dziewczyna spojrzała na mnie, po czym, tak jak cała reszta, ponownie wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Idziemy. - Oznajmiłem chwytając ją za rękę i pomagając wstać.
- Ej no, gościu. Znajdź sobie swoją laskę. - Protestował ten, który ją obejmował. Ja natomiast zupełnie go zignorowałem i razem z Mel ruszyłem do wyjścia.

- I wiesz co?
- Nie mam pojęcia. - Westchnąłem, tym samym pomagając dziewczynie jako tako iść
- W zasadzie to sama nie wiem. - Odpowiedziała, po czym zaczęła się śmiać
- Coś ty piła, paliła, albo ćpała? - zaśmiałem się pod nosem.
No bo pomimo wszystko jej niektóre zachowania były przekomiczne.
- No i wiecie, Harry Styles był w klubie, ale wyszedł z tą nową modelką. A tak chciałam z nim pogadać.
- Mhmmm... Pogadać. - Usłyszałem rozmowę kilku dziewczyn, która odbijała się echem od ścian kamienic. Automatycznie skręciłem w jedną z węższych uliczek. Nie zależało mi teraz na spotykaniu napalonych dziewczyn, które były nieprzewidywalne.
- Wiecie co? Stawiam stówę, że oni mają ze sobą romans. - Oznajmiła jedna z nich, na co parsknąłem śmiechem. Czego to ludzie dzisiaj nie wymyślą
- Steve, co ty robisz? Ja chcę na plażę. - Marudziła, próbując się wyrwać z mojego uścisku
- Nie jestem Steve.
- Nie? - zapytała z przerażeniem - To kim ty jesteś i... Kim jestem ja?
- Muszę chyba ci kupić jakiś łańcuch i przywiązać nim do łóżka, bo nie wyrobię zdrowotnie przy tobie. - Zaśmiałem się, jednocześnie zaczesując pasemko jej włosów za ucho.
Przyjrzałem się jej uważnie. W tym momencie stała nieruchomo. Jedynie oddychała i wpatrywała się we mnie jak zahipnotyzowana. Dokładnie skanowałem jej twarz. Wychwytywałem każdy detal.
Muszę przyznać, że była idealna. Naprawdę. Przyznaję się bez bicia. I osobiście nie dziwi mnie to, że Lou ją tak uwielbia. Co też nie zmienia faktu, że ani trochę mi się nie podoba.
Przejechałem kciukiem po jej policzku i zatrzymałem się na podbródku, który delikatnie uniosłem do góry.
- I tak niczego nie zapamiętasz. - Uśmiechnąłem się po czym nachyliłem nad nią i pocałowałem.
Nie był to pierwszy raz. Pamiętam jak pocałowała mnie po pokazie. Co prawda tego nie pamięta, ale mnie jak na razie to nie przeszkadzało.
Poczułem jak jedną dłoń kładzie na moim karku, a drugą wplątuje we włosy. Przez mój kręgosłup przebiegł delikatny, lekko wyczuwalny dreszcz, jednak tyle wystarczyło abym się od niej oderwał.
- Musimy wracać. - Oznajmiłem po czym ponownie chwyciłem ją w pasie i pomogłem doprowadzić do domu.
Wyjście pod tą sakramencką górę nie było wcale takie łatwe biorąc pod uwagę stan Melanie i moją miłość do wspinaczki. Jednak jakoś się udało.
Najciszej jak tylko potrafiłem dotarłem do mojego pokoju, gdzie przeszliśmy od razu do łóżka. W tym samym momencie straciliśmy równowagę, więc opadliśmy na poduszki, tym samym znajdując się w dosyć dwuznacznej sytuacji. Żadne z nas nie hamowało w tym momencie śmiechu. Jednak po pewnym czasie ponownie tej nocy zaczęliśmy się w siebie wpatrywać. Nie potrafiłem dłużej wytrzymać tej presji. Pocałowałem ją. Znowu. Wiem, że nie powinienem się tak bawić, ale w tym momencie to było silniejsze ode mnie.
Jej dłonie powędrowały do mojej koszuli, której guziki powoli zaczęła rozpinać. Z kolei moje ręce wędrowały w górę jej ud.
Szybko jednak wyrwałem się z transu i zdałem sobie sprawę do czego to zmierza. Delikatnie się od niej oderwałem i oparłem swoje czoło o jej tym samym uspokajając swój nieco przyspieszony oddech.
- Nie możemy. - Wyszeptałem jednocześnie składając na jej ustach drobne pocałunki
- Dlaczego? - zapytała wyraźnie rozczarowana co tylko mnie rozbawiło
- Bo nie wiesz co się wokół ciebie dzieje.
- Wiem!
- Tak? No to powiedz jak masz na imię, jak na imię mam ja i gdzie jesteśmy.
- Ja jestem Kiera, ty jesteś Emett i jesteśmy w Londynie.
- No.. Z ostatnim prawie trafiłaś. - Zaśmiałem się pod nosem po czym po raz ostatni krótko ją pocałowałem i usiadłem na jej biodrach. Powoli zacząłem ściągać jej ubrania, pozostawiając ją w samej bieliźnie. Naprawdę powstrzymywałem się ostatkiem sił. Nie moja wina, że Melanie Grey jest tak cholernie pociągającą fizycznie dziewczyną. Jakimś cudem udało mi się ją ubrać w moją koszulkę. Jak najskuteczniej starałem się zmyć jej makijaż, co nie powiem, w miarę mi się udało. Po dziesięciu minutach już spała.

***

 Nie za bardzo wiedziałam co się ze mną dzieje. Od momentu dotarcia do klubu i wypicia pierwszej kolejki miałam totalną pustkę w głowie. Nie pamiętałam niczego.
Ostrożnie się podniosłam i usiadłam na łóżku. Byłam w pokoju Harry'ego, to pewne, ale dlaczego?
Przeczesałam palcami nerwowo włosy, które opadły na lewą stronę mojej twarzy.
- Widzę, że śpiąca królewna już wstała.
Szybko odwróciłam głowę w kierunku, z którego dobiegał głos, jednak okazało się to największym błędem w całym moim życiu.
- Czy przed śmiercią zdążę jeszcze powiedzieć rodzicom, że ich kocham? - zapytałam jednocześnie opadając na poduszki, na co on tylko się zaśmiał.
Jasne pieprzony perfekcjonisto. Śmiej się ze mnie. Jasne.
- Pamiętasz coś? Cokolwiek?
- Nie bardzo...
- Mhmmm...
- 'Mhmmm' czyli dobrze, czy 'mhmmm' trumna już czeka?
- Zależy z której strony spojrzeć.
- Bardzo narozrabiałam? - dopytywałam tym samym na niego spoglądając. Był uśmiechnięty od ucha do ucha. Radosny jak nigdy dotąd.
- Nie. Powiedziałbym, że prawie w ogóle. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej
- Co ci się stało, że jesteś taki szczęśliwy, co?
- Nie musisz tego wiedzieć. - Zaśmiał się
- Wytłumacz mi jedno. Dlaczego TY musisz wiedzieć o mnie wszystko łącznie z najbardziej prywatnymi sprawami, a ja zaledwie wiem tylko jak się nazywasz.
- Tyle ci wystarczy. A poza tym wiesz o mnie więcej niż ci się wydaje.
Między nami zapanowała cisza, ale nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Uspokajała mnie. Harry przekręcił głowę na bok i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Wiesz... Do twarzy ci w... Pościeli. - Oznajmił, następnie zaczynając się śmiać. Po pewnym czasie ja także do niego dołączyłam.
Nie trwało to jednak za długo, kiedy do pokoju wtargnął pełny energii, przeszczęśliwy Lou.
- Melanie, moje słońce najdroższe. Najmocniej cię przepraszam za mojego syna.
Zauważyłam, że na jego słowa Harry automatycznie się spiął. Jego spojrzenie było przepełnione nienawiścią, złością i potwornym bólem. Bądź co bądź, było mi go naprawdę szkoda.
- Louis... To żaden problem. Swoją drogą to cieszę się, że poznałam Mike'a. To wspaniały chłopiec.
- Powiem ci coś w tajemnicy. - Uśmiechnął się szeroko następnie się nade mną nachylając - Mikey jest tobą wprost zauroczony. - Zaśmiał się chrapliwie, na co mimowolnie się skrzywiłam. - No to co? Za godzinę spotykamy się na dole? - zapytał Harry'ego, który w tym momencie zajmował się jednym ze swoich aparatów. Spojrzał na niego zdezorientowany.
- Słucham?
Mężczyzna tylko westchną zirytowany.
- Pytam się czy godzina wystarczy abyś się przygotował do sesji.
- W zupełności.
Lou przeniósł swój wzrok ponownie na mnie, posyłając mi szeroki uśmiech.
- W takim razie do zobaczenia kochana. Już nie mogę się doczekać. - Oznajmił po czym ruszył do wyjścia.
Kiedy zostaliśmy z Harrym sami, tym razem w pokoju zapanowała ta niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. O czym rozmawiać.
Jednak w końcu na mnie spojrzał i przerwał dotychczasowe milczenie.
- Więc... Emmm... Boli cię głowa?
- Jakoś nie bardzo. Pomimo, że zapewne nie wypiłam najmniej. - Zaśmiałam się pod nosem, na co przez jego usta przemknął cień uśmiechu - Masz ze mną istne piekło. Same kłopoty.
- Uwierz mi, bywały gorsze.
- Harry, ja naprawdę przepraszam. Po prostu... Wiedziałam jak zareagujesz na to, że Maya...
- Nie ma o czym mówić. - Przerwał szybko, zanim zdążyłam dokończyć.
Miałam do niego mnóstwo pytań. Już od dłuższego czasu. Codziennie przybywało ich jeszcze więcej, ale... Bałam się jakiekolwiek z nich zadać. No bo spójrzmy prawdzie w oczy. Nie wiedziałam czy jesteśmy chociażby przyjaciółmi...
- O czym myślisz? - zapytał ni stąd ni  zowąd
- A, o wszystkim i o niczym. Jak zwykle zresztą.
- Jakieś szczególnie trudne tematy?
- No... Kilka by się znalazło. - Westchnęłam ciężko - Ale... Wątpię żebyś mi z nimi pomógł.
- Ej! Aż takim idiotą nie jestem!
- Przecież niczego takiego nie powiedziałam.
- No ale chyba pomyślałaś?
- Chodziło mi raczej o... Twoją reakcję niż głupotę. Ale... Nieważne. Chyba powinniśmy się zbierać. Godzina to na dobrą sprawę wcale nie tak dużo czasu. - Oznajmiłam szybko wstając z łóżka następnie zabierając swoje rzeczy i wychodząc z pokoju.

Owinięta ręcznikiem stanęłam przed szafą, z której wygrzebałam pierwsze, lepsze, jako tako nadające się do założenia ubrania.
- Jak to o moją reakcję? - zapytał gdy tylko zamknęłam drewniane drzwi. Podskoczyłam w miejscu kiedy go zobaczyłam.
- Możesz straszyć gdzieś indziej?
- Możesz odpowiedzieć na moje pytanie?
- To... To nie jest ważne.
- No nie byłbym tego taki pewien?
- Harry, to nie są moje sprawy i nie mam zamiaru cię tu teraz tym męczyć. To są po prostu moje myśli i kiedyś prędzej czy później same się wyjaśnią.
- Myślisz o mnie. - Stwierdził z zadziornym uśmiechem
- Tak? - odpowiedziałam ostrożnie, bojąc się, że coś co powiem, mogłoby być jednak nieodpowiednie.
- Ach te kobiety. Tylko by się zakochiwać mogły.
- Co? Czekaj, co?! Nie! To nie tak! To... Czy ty sobie przypadkiem nie myślisz za dużo, Styles?
- No to spróbuj zaprzeczyć. - Zaśmiał się, krzyżując ręce na piersi
- Właśnie to robię.
- Myślisz, że każda dziewczyna rozmawia ze swoim szefem owinięta tylko ręcznikiem?
- Przepraszam cię bardzo, ale to ty bez pytania wtargnąłeś do mojego pokoju.
- Mogłaś się ubrać.
- Przed tobą? Centralnie? Czy ty siebie w ogóle słyszysz?
- Tak, tłumacz to sobie jak chcesz. - Uśmiechnął się tym samym próbując dosięgnąć mojego policzka
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cię nienawidzę.
- To zabolało. - Oznajmił z teatralnym smutkiem, co nieco mnie rozbawiło. Ale nie dałam tego po sobie poznać
- Wyjdź z mojego pokoju. Już! - krzyknęłam tym samym dosłownie wypychając go na korytarz
- A buziaka chociaż dostanę?
- Nie. - Odpowiedziałam następnie zatrzaskując mu drzwi nosem.
Na prawdę go nie rozumiałam. Raz  się wkurza tak, że prawdopodobnie potrafił by mnie zabić. Z kolei później dosłownie mnie uwielbia.
Osobiście mu współczuję. Mieć takie wahania nastrojów przez całe życie... To tak jak by był w ciąży przez 23 lata! Straszne...
Szybko się przebrałam w czarne dżinsy, koszulę w granatowo-czerwoną kratę oraz ciemne trampki, po czym rozczesałam porządnie włosy i pozwoliłam im swobodnie opaść na ramiona.
Kiedy zbiegłam na dół wszyscy już siedzieli przy stole.
- Słyszałem Mel, że nie źle wczoraj zabalowaliście. - Zaśmiał się Lou następnie biorąc do ust kęs jajka na bekonie
- No... Może troszeczkę.
- Ach ten Jose. Nigdy więcej nie zostawię cię z nim samego. - Oznajmił rozbawiony tym samym spoglądając na czerwonego już od wstydu chłopaka
- Każdy człowiek, zwłaszcza taki młody jak my, czasami potrzebuje rozrywki.
- Ależ oczywiście, że tak. - Uśmiechnął się szeroko, uporczywie się we mnie wpatrując, co było dosyć niezręczne - Cudnie dzisiaj wyglądasz. Jak zwykle zresztą.
Na jego komplement posłałam mu blady uśmiech po czym spojrzałam na swój pusty talerz. Wzięłam do ręki jogurt, który powoli zaczęłam jeść. Jednak nie bardzo byłam w nastroju do jedzenia czegokolwiek. Po opróżnieniu połowy zawartości plastikowego pojemnika, położyłam go na talerzu i odsunęłam od siebie.
- Tylko tyle? - zapytała ze zdziwieniem Cloe
- Przepraszam, nie jestem jakoś specjalnie głodna.
- Ale musisz mieć siłę kochana. - Wtrącił Lou - Czeka cię kilka, jak nie kilkadziesiąt godzin ciężkiej pracy.
- Bardzo dobrze to wiem. Jednak wpychanie w siebie na siłę też nie jest najlepszym rozwiązaniem
- Ależ oczywiście. Po prostu nie chcę żeby moja dziewczynka źle się czuła.
- Tak, tak. - Wymamrotałam po czym bezsilnie opadłam na oparcie krzesła
- Zjedz coś jeszcze. Proszę. - Wyszeptał dosłownie błagalnym tonem. Spojrzałam na bruneta błagalnym wzrokiem, ale on chyba nie miał zamiaru odpuścić. Dzięki Bogu, Louis wstał od stołu i zaczął nas poganiać, żeby zrobić zdjęcia na dobrym tle. To chyba jak na razie pierwsza rzecz, za którą byłam mu naprawdę wdzięczna.
Szybko pobiegłam do swojego pokoju, aby zabrać torbę i po niecałych pięciu minutach już siedziałam w samochodzie.
Wyciągnęłam słuchawki, które następnie włożyłam do uszu. Włączyłam muzykę i opierając głowę o szybę przymknęłam powieki, aby ostateczne zebrać w sobie wszystkie możliwe siły. Nie przecież mogłam nawalić na swojej pierwszej sesji.
Nie jechaliśmy długo. Na miejscu byliśmy niemalże po pół godziny.
- Dobrze. Twoja garderoba to ta po prawej. My z Harry'm jesteśmy zaraz po lewej. - Uśmiechnął się, klepiąc tym samym chłopaka po ramieniu - Sarah, do charakteryzatorni zaprowadzi cię Conrad. - Uśmiechnął się po czym ruszył w kierunku pomieszczenia, którym zapewne była jego garderoba. Odetchnęłam z ulgą na co chłopak tylko się zaśmiał pod nosem.
- Też bym tak chciał. - Westchnął rozbawiony - Przygotuj się. Za godzinę zaczynamy. - Oznajmił puszczając tym samym oczko i odchodząc.
Powoli i ostrożnie chwyciłam za klamkę, którą następnie pociągnęłam w dół, otwierając przed sobą drzwi pokoju. Był ogromny. Urządzony w stylu późnego średniowiecza, co nadawało mu niebywały urok. Mój wzrok niemalże od razu powędrował w kierunku wieszaka z masą ubrań. Wolnym krokiem do niego podeszłam i zaczęłam przeglądać kreacje, które niczym nie przypominały tych z pokazu.
Przeważały długie, zwiewne sukienki, odpowiednie w zasadzie na każdą okazję zaczynając od czerwonego dywanu, poprzez urodziny koleżanki, kończąc na zwykłych zakupach.
Rzuciłam torbę na podłogę i przygryzając dolną wargę zaczęłam intensywnie myśleć nad wyborem pierwszej kreacji.
Postawiłam na zwiewną, beżową sukienkę do ziemi, wiązaną z tyłu na szyi.
Gdy miałam już ją na sobie, nie ubierając jeszcze butów, szybko pobiegłam do charakteryzatorni.
- No nareszcie! Ileż moż... Wow! - przerwała gdy tylko mnie zobaczyła - Ta sukienka jest niesamowita.
- Prawda?
- No muszę powiedzieć, że Lou się postarał z tą nową kolekcją. Cara nie wie co traci...
- Cara?
- No tak. Przecież to zawsze ona była twarzą jego kolekcji, ale po ostatnim numerze jaki wykręciła, Louis powiedział w końcu dość.
- Tak, tak. Słyszałam o tym. - Przytaknęłam tym samym przymykając oczy, aby dać przyjaciółce łatwiejszy dostęp do moich powiek
- Powiem ci, że sława potrafi zniszczyć człowieka doszczętnie. Przecież Cara była taką fajną dziewczyną. Później zaczęła romansować z Dess'em, Harry'm.
- Kim był Dess?
- Stary Styles.
- Serio?!
- Mhmmm... Żona prawie się z nim przez to rozwiodła, ale związek z Harry'm tak jakby załagodził całą sytuację.
- A... Myślisz, że... No wiesz... Są nadal razem? - zapytałam starając się brzmieć obojętnie
- Przecież nasz seksowny fotograf poluje teraz na ciebie. - Zaśmiała się zadziornie, na co ja dałam jej tylko kuksańca w bok - Uważaj, bo rozmażę tusz i co ja wtedy zrobię?!
- Pomalujesz mnie jeszcze raz. - Zaśmiałam się, na co ona mi zawtórowała
- Mel..lanie Grey? - zapytał chłopak około dwudziestki
- Tak?
- Jesteś proszona na plan.
- Jasne. Dzięki. - Podziękowałam mu  ciepłym uśmiechem co on od razu odwzajemnił
- Idź i pokaż im kto tu rządzi.
- Oczywiście. - Westchnęłam po czym podniosłam się z krzesła i najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam po buty a następnie na plan.
- Melanie, bogini ty moja. - Zaczął gdy tylko mnie zobaczył. Kątem oka zauważyłam też Harry'ego, który chyba nie bardzo wierzył w to co widzi.
- Już znowu nie przesadzajmy z tymi bóstwami. - Zaśmiałam się nerwowo, niechętnie odwzajemniając jego uścisk
- Ale co ja poradzę, że jesteś chodzącą... Afrodytą? - dodał po chwili zastanowienia
- Możemy już zaczynać? - dotarł do nas znużony głos Harry'ego, na co, mogę przysiąc, że Lou przeklnął pod nosem
- Oczywiście. - Oznajmił ze sztucznym uśmiechem, co chłopak, równie sztucznie odwzajemnił
- Twarda jesteś. - Szepnął kiedy go mijałam
- To znaczy?
- Jeszcze nie dałaś się Lou. Podziwiam cię. - Zaśmiał się, czym wywołał u mnie szeroki uśmiech. - Tak trzymaj.
Dyskretnie przybiliśmy sobie po piątce, po czym słysząc wołanie mężczyzny pobiegłam na wzgórze, na którym już na nas czekał.
- Tak myślę o formie zdjęć. Chodzi o to, żeby wydobyć kobiece piękno. -Tłumaczył zawzięcie - Bądź naturalna. Zaczniemy może na tych skałach. Usiądź na nich. - Instruował mnie. Spojrzał na mnie przechylając głowę. - Nie, nie... Hmmm... Co by tu...
- Niech się położy. - Zasugerował Harry
- Człowiek geniusz. - Klasnął w dłonie następnie delikatnie mnie popychając, abym się położyła. Odszedł, zostawiając mnie samą. Usłyszałam dźwięk aparatu, który dał znak, że chłopak zaczął robić zdjęcia.
Starałam się wykonać pracę najlepiej jak tylko potrafiłam, co sądząc po minie Lou, bardzo dobrze mi wychodziło.
- Okej. Teraz wstań i przejdź odrobinę do tyłu. - Poprosił Harry, zmieniając tym samym aparat - Chwyć sukienkę w obie ręce. Okej. Tak. - Mówił cały czas wykonując fotografie - Unieś ją delikatnie do góry. O tak. Super.
- A gdyby zrobić zdjęcia na polanie?
- Nie obraź się Lou, ale myślę, że... Nie będą one najlepsze.
- To znaczy? - zapytał najwyraźniej nie rozumiejąc jego uwagi
- Najprościej mówiąc, będą wieśniackie. Chcesz wydobyć piękno Mel. Wpychając ją na łąkę, tylko ją pogrążysz.
- Jak chcesz. To ty jesteś szefem.
Harry tylko mu przytaknął, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.
- Przebierz się w kolejny kostium.
Nie minęło pięć sekund jak Conrad ciągnął mnie w kierunku jakiegoś namiotu.
- Przenieśliśmy się tutaj, żeby wszystko szło szybciej. - Wyjaśnił, wręczając mi sweter
- Jasne, nie m problemu. - Wzruszyłam ramionami, po czym szybko przebrałam się w kolejną sukienkę.
Zmieniłam makijaż oraz fryzurę i po pół godziny byłam prowadzona w kolejne miejsce sesji.
Tym razem zdjęcia robione były na plaży. Od razu pomyślałam o Brian'nie. Pamiętam jak zawsze opowiadał mi o jego wymarzonym domu nad morzem. Zaśmiałam się na to wspomnienie.
- Melanie, możemy? - zapytał Lou, tym samym wybudzając mnie z transu
- Tak. Oczywiście. - Uśmiechnęłam się. Stanęłam na swoim miejscu i zaczęłam pozować do zdjęć. Szczerze, to nie przypuszczałam, że będzie to takie proste i przyjemnie. Naprawdę świetnie się przy tym bawiłam.
- Dobrze. Na razie dziękuję. Musimy poczekać aż odrobinę się ściemni. Kolejne zdjęcia będą robione pod zamkiem. Dziękuję. - Oznajmił, po czym ruszył z dół, zapewne do naszego wcześniejszego miejsca zatrzymania.
Spojrzałam na Harry'ego, który w tym momencie wgrywał zdjęcia do komputera. Podeszłam do niego i zaczęłam się przyglądać jego pracy. Był niesamowicie skupiony. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Po około piętnastu minutach w końcu podniósł na mnie swój wzrok.
- Mamy sporo dobrych zdjęć, a to zdarza się naprawdę bardzo rzadko. - Zaśmiał się - Idziemy się przejść?
- Jasne. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. Ruszyłam jako pierwsza. Postanowiłam to dobrze wykorzystać, dlatego też po dziesięciu minutach podziwialiśmy panoramę całego Oxfordu.
Chłopak usiadł na skale i starał się uspokoić swój oddech. W tym momencie przypomniały mi się słowa Gemmy Harry ma astmę.
Szybko podeszłam do niego i usiadłam na miejscu obok.
- Wszystko w porządku? - zaczęłam wypytywać - Boże, Harry przepraszam cię. Na śmierć zapomniałam o astmie.
- Wiedziałaś? - zapytał zdziwiony, ale i jednocześnie przerażony
- Tak. Gemma mi powiedziała.
- No oczywiście. - Zaśmiał się pod nosem
- Naprawdę przepraszam.
- Nic się nie stało. To już nie jest to samo co kiedyś. Udusić się raczej nie uduszę.
 Dlaczego nie wybiłeś mi tego pomysłu z głowy?! - zapytałam z wyrzutem
- Panie mają pierwszeństwo.
- Głupek. - Wymamrotałam na co on tylko się zaśmiał. Ściągnął z szyi aparat i położył go po drugiej stronie. Zwinnie wstałam i chwyciłam go w ręce. Niestety karta okazała się być już pusta. Westchnęłam z niezadowoleniem i zaczęłam kombinować jak wykorzystać sprzęt.
- Więc... - zaczęłam po chwili namysłu - Opowiesz mi w końcu coś o sobie? -  zapytałam jednocześnie robiąc chłopakowi zdjęcie. Spojrzał na mnie rozbawiony.
- A co konkretnie chcesz wiedzieć?
- To co wiesz o mnie ty. - Powiedziałam, przechwytując aparatem kolejną sekundę dzisiejszego dnia. Zaczął nad czymś intensywnie myśleć. Jednak po chwili w końcu zaczął mówić.
- Jestem Harry Styles, mam dwadzieścia trzy lata i jeszcze więcej nieudanych związków za sobą. Biznesem związanym z modelingiem zajmuje się teoretycznie cała moja rodzina. Mama jest menagerem korporacji, tata szefem wszystkich agencji, siostra modelką, a ja fotografem i szefem oddziału w Nowym Jorku.
- Czyli biznes rodzinny?
- Chyba najprościej można to tak nazwać. -  Zaśmiał się - O moim dzieciństwie zapewne wiesz już wszystko z każdym najdrobniejszym szczegółem. Kiedy byłem nastolatkiem porządnie się buntowałem. - Uśmiechnął się na wspomnienie - Hulałem, szalałem, imprezowałem. Coś mi chyba z tego okresu zostało. Ale pomimo wszystko w miarę wyrosłem na ludzi. Zakochany tak na poważnie byłem tylko raz, ale wiesz jak się to skończyło. Dużo podróżuję, ale tego wymaga mój zawód.
- Dlaczego dzwonisz do mojej siostry? Jaki masz w tym cel? - zapytałam przeglądając zdjęcia, które mu zrobiłam. Spojrzałam na niego kiedy nie odzywał się przez dłuższy czas.
- Czuję się w pewny sposób odpowiedzialny.
- Odpowiedzialny? -  zapytałam, wyraźnie nie rozumiejąc co ma na myśli
- Zarówno za ciebie jak i całą twoją rodzinę. Ja... - przerwał na moment - Ja wiem co to znaczy być chorym na zanik mięśni.
Na jego słowa zaniemówiłam. Szybko się otrząsnęłam i podeszłam do niego, stając naprzeciwko.
- Jak to?
Chwycił moją rękę i pociągnął mnie tak, że siedziałam na skale obok niego.
- Lekarze wykryli u mnie tą chorobę kiedy miałem cztery lata. Na rehabilitację chodziłem do szesnastego roku życia. Wtedy okazało się, że wszystko zaczyna wracać do normy. Że zaczynam zdrowieć. Dlatego chodzę codziennie wieczorem na siłownię. Żeby się nie cofnąć, pomimo że po chorobie nie ma już praktycznie ani śladu. Po prostu... Nie mógłbym przechodzić przez to jeszcze raz.
Między nami zapanowała cisza. Harry cały czas wpatrywał się w swoje palce, natomiast ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.
Autentycznie byłam w szoku. Nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego słowa.
W końcu na mnie spojrzał. Starał się wyczytać jakąkolwiek reakcję z mojej twarzy, jednak na marne.
Po około pięciu minutach w końcu się otrząsnęłam.
- Przepraszam... Gdybym wiedziała, w ogóle nie zaczynałabym tej ro...
- Nie. W zasadzie cieszę się, że o tym wiesz.
- Masz ze mną same problemy. Jak nie uciekam to wymuszam. Osobiście ci współczuję.
Na moje słowa on tylko donośnie się zaśmiał i objął mnie ramieniem.
- Przynajmniej potrafisz się do tego przyznać. - Uśmiechnął się szeroko - Ale powiem ci, że cieszę się, że cię mam. Może ja dla ciebie jestem tylko szefem, ale ty dla mnie... - przerwał na chwilę - Jesteś jak druga siostra. Chociaż nawet Gemmie tyle o sobie nie mówię.
- Emmm... Wiesz... - zaczęłam zakłopotana - Polecam się na przyszłość. - Oznajmiłam z dorodnymi rumieńcami na policzkach.
- Zapamiętam. - Zaśmiał się, delikatnie zacieśniając uścisk

------------------------------------------------------------

Sesja zdjęciowa ~Oxford~

Follow on tt:
Chcesz prowadzić konto jakiejś postaci? skontaktuj się ze mną na tt :) (alwayscoldhands) 
+ jeśli macie jakieś pytania do mnie, PISZCIE :) Ask meeeee
Pytania postaciom możecie zadawać tutaj.
Tłumaczenie OMN
Chcę podziękować @MyBooBear_xx za ostatni komentarz pod rozdziałem :) nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło kiedy go przeczytałam x
Chcę ogólnie podziękować osobom, które to komentują. Każdy komentarz, nawet ten najkrótszy wiele dla mnie znaczy.
Przynajmniej wiem, że czyta to ktoś jeszcze oprócz moich dwóch koleżanek z klasy :D
Dodaję dzisiaj, bo jutro moja mama ma premierę w teatrze, na którą idę, a spektakl trwa ponad 3h, więc... Raczej bym nie zdążyła go wstawić w sobotę xd

P.S. Przepraszam jeśli pojawiły się jakiekolwiek błędy. Starałam się poprawić wszystkie, ale dzisiaj... Jestem nie do życia :( Przepraszam :(





14 komentarzy :

  1. Umm .. czyżby była pierwsza?? kocham cie kocham kocham!! Juz sie biorę za czytanie a bardziej rozwinięty komentarz dodam ... potem hah <3 @MyBooBear_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty jak zawsze :D masz talent bardzo wielki talent *-* @zlodziejmalin

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!!! ♥
    Dziękuje za informację i czekam na następny ;**
    Przepraszam że tylko tyle ale musze już lecieć ;/
    @klaudia_0304

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że w notce znalazły się informacje, które zapewne przydadzą się w kolejnych rozdziałach. Ogólnie sposób w jaki piszesz jest fantastyczny <3. Gdy widzę, że dodajesz kolejne rozdziały po prostu skaczę do nieba, ponieważ uwielbiam czytać twoje wypociny. Fabuła jest wspaniała, a kolejnym plusem jest Twoja umiejętność obrania jej w słowa. Czekam na dalsze losy Mel i Harrego.

    +jeśli masz czas i ochotę zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu znalazłam czas zeby napisać coś o to pod tym cudem! jak zawsze cudownie ale to wiesz..i to nie ty mi dziekuj ale to ja tobie dziękuje za te twoje zajebiste wypociny! Do.następnego kochana!!@MyBooBear_xx

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham to, kocham ich, kocham ciebie <3
    pijana Mel >>>>>>>>
    huhuhu Hazz ją całował oj nie może sie powstrzymać chłopina xd
    nie przepadam za Louisem ;/ ale cóż ...
    czekam na nastepny x

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow ale piekne czekam na nastepna czesc ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Harry się zakochał, chociaż wciąż zaprzecza.
    Mel zaskoczyło i zabolało jak powiedział że jest dla niego jak siostra.
    I to jak ledwo się powstrzymywał jak ją całował czy rozbierał awww
    to jest mega pięknie
    @Justineayne81

    OdpowiedzUsuń
  9. Zrobiłam błąd w nazwie nicku do powyższego komentarza. Powinno być @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  10. jeju, uwielbiam to opowiadanie *.*
    świetny rozdział
    już nie mogę doczekać się kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Harry to idiota :)) nie chce sie przyznac ze sie zakochał eee. Mel biedna. Ehhh
    A tak btw. Miśka jesteś najlepsza i sie nie przejmuj. Blog jest świety

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak druga siostra...
    Harry Ty idioto!!!
    Boze czy tylko ja czytam i caly czad mysle 'no dalej cioto, pocaluj ja!!!'
    Emejzing!!!
    Kocham ten ff <3

    OdpowiedzUsuń