Love ya :)))
Z każdą nową modelką na
wybiegu popadałam w jeszcze większe kompleksy. Jak ja mam się z nimi równać? No
powiedzcie mi, jak?!
Nogi jak stąd do Księżyca,
a moje, no niestety, sięgają tylko do pasa. Idealnie zarysowane mięśnie
brzucha, z resztą perfekcyjnie płaskiego brzucha, jędrne pośladki, gładkie
nogi. Hipnotyzujące spojrzenie.
Nie to co ja - zwykła
dziewczyna, jak co druga na ulicy.
Westchnęłam cicho tak, aby mój towarzysz nie zauważył mojego zakłopotania i widocznego na mojej twarzy
grymasu. Spojrzałam na niego kątem oka. Był wyraźnie znudzony.
No tak... Po
8141197981798 pokazie, osobiście można mieć ich już dosyć.
Przyszła kolej na Gemmę.
Przyjrzałam się jej uważniej niż pozostałym modelkom. Poruszała się z niesamowitą
gracją. Tak jakby szła zupełnie na bosaka, a nie w szpilkach niczym Mount Everest... Mimika jej twarzy,
idealna. Sylwetka, idealna. Nogi, idealne. Wszystko, idealne. Do diaska! Jak można
być tak perfekcyjnym człowiekiem!
Opadłam zrezygnowana na
oparcie krzesła.
Zaczęłam intensywnie myśleć
nad tym, czy modeling to aby na pewno zawód dla mnie. Może trzeba mi było posłuchać
ojca i zostać w domu, w Holmes Chapel i do grobowej deski pracować jako sprzątaczka,
kelnerka i barman w jednym w Sweet
Heaven... Tak, to zdecydowanie praca mojego przeznaczenia...
Przymknęłam na sekundę
powieki, aby się odprężyć i odgonić wszystkie złe myśli. Niestety na nic to się
nie zdało.
Niech to szlag...
Pokaz w końcu dobiegł końca.
Wszystkie modelki wraz z projektantami weszły na wybieg. Owacje na stojąco
dostali niemalże od razu.
Nadszedł czas na after
party.
- Byłaś niesamowita. -
Oznajmiłam, mocno przytulając Gemmę, która właśnie do nas dotarła
- I tak tobie nie
dorówna dzisiaj nikt.
- Weź przestań. - Zaśmiałam
się - Mogę się założyć, że już po pierwszych dwóch krokach leżałabym tam jak długa.
Na moje słowa obydwie
parsknęłyśmy śmiechem. Następnie dołączyłyśmy do grupy, z którą rozmawiał jej
brat.
- Już się nie mogę
doczekać kiedy to ciebie zobaczę na wybiegu, Mel. - Zaczął Paul, jednocześnie
wręczając mi kieliszek różowego wina
- Coś czuję, że jeszcze
trochę sobie poczekasz. - Wyznałam na co wszyscy się zaśmialiśmy
- Harry, mam nadzieję, że
znajdziesz gdzieś dla nas wspólną sesję. Mieć zdjęcie z taką ślicznotką to
niemalże zaszczyt.
- Och Paul... Nie
pochlebiaj mi tak. Zawstydzasz mnie.
- Osobiście mogę to
obserwować cały czas. - Uśmiechnął się, następnie upijając łyk swojego wina.
- Cześć wszystkim! -
przywitała się blondynka, która do nas dołączyła. Wszyscy odpowiedzieli jej
niemrawym Cześć, po czym szybko spuścili
wzrok.
Aha, chyba ktoś tu za nią
nie przepada.
- Harry... Jak ja cię
dawno nie widziałam, pyszczku ty mój.
Na jej ostatnie słowa
zaczęłam żałować, że właśnie w tym momencie sączyłam swój napój, bo z
rozbawienia prawie wyplułam go na Gemmę, która widząc moją reakcję, zaczęła się
chicho śmiać. Oczywiście razem ze mną.
- Pozwolicie, że na
chwilę was opuścimy. - Wydukała przez śmiech, po czym chwyciła mnie za
nadgarstek i pociągnęła w innym kierunku. Jednak ktoś jej na to nie pozwolił,
ponieważ równie szybko złapał mnie za przedramię
- Nie może to zaczekać?
- zaczął jej brat, znacząco na nią patrząc
- Skoro jesteś zajęty...
- Nalegam. - Wysyczał,
dostatecznie już wyprowadzony z równowagi. Jego siostra tylko westchnęła
- Chcesz coś jeszcze do
picia?
- Nie, dzięki. - Podziękowałam
jej, ciepło się uśmiechając. Ona tylko poklepała mnie po ramieniu z wyraźnym
współczuciem malującym się w jej oczach.
O co kurde chodzi?
Całe towarzystwo rozpłynęło
się jakby w powietrzu. Została tylko ta blondynka z Harry’m, no i ja.
Poczułam jak uścisk chłopaka
się zacieśnia, tak jakby się bał, że ucieknę w trakcie rozmowy.
- Cara... Jak ci się
wiedzie? - zaczął rozmowę
- Po tym jak mnie wywaliłeś
z agencji? A wiesz... Całkiem, całkiem. No niestety nie jest tak wspaniale, bo
nie ma tam ciebie. Nowy szef nie jest tak uprzejmy jak ty...
- Czyżby? No popatrz,
popatrz...
- Nie wierzę, że za mną
nie tęsknisz... - wysyczała, dosłownie rozbierając go wzrokiem.
Osobiście nie rozumiem
celu, dla którego miałam być świadkiem tej rozmowy.
- No jakoś tak nie
bardzo...
- Przemykały przez twoje
łóżko lepsze ode mnie?
- Możliwe..
- Ona też załatwiła
sobie posadkę w ten sposób?
- Cara, dość! - krzyknął,
jednocześnie zwracając uwagę kilku osób w pobliżu - Wiesz... Ona jest
przynajmniej na tyle dobra, że nie musi chodzić do łóżka z kim popadnie, aby
osiągnąć sukces. Och, czyżbyś nierównomiernie rozprowadziła puder? Spójrz gdzieś w lustro, bo mogę się mylić. - Oznajmił ze sztucznym uśmiechem, po czym
odwrócił się od niej i ciągnąć mnie za sobą ruszył do wyjścia
- Po co to zrobiłeś? -
zapytałam będąc już na dworze, tym samym uwalniając się z jego uścisku
- Zrobiłem co?
- Po co byłam ci do szczęścia
potrzebna przy tej rozmowie?
- Potrzebowałem wsparcia...
- Wsparcia? - zapytałam
ewidentnie nie rozumiejąc tego co do mnie mówił
- Tak. Nie odważyłbym się
jej powiedzieć tego co jej powiedziałem, gdyby ciebie tam nie było. A co za tym
idzie? Jakże wspaniała noc, och wyczuj ten sarkazm, w towarzystwie przereklamowanej
już na rynku, modelki Cary Delevingne.
- Jakoś nie chcę mi się
wierzyć w to, że nie załatwiłbyś tego sam. - Wyznałam, jednocześnie kręcąc głową,
aby wyrzucić z niej myśl, że TEN Harry Styles mógłby być tchórzem i od tak
sobie ulegać kobietom. Przecież to one ulegały jemu. To on miał nad nimi
kontrolę i władzę. Nie one nad nim.
- A dlaczegóż to niby? -
zapytał nieco rozbawiony
- No bo to przecież
kobiety ulegają tobie a nie ty im. To ty masz nad nimi kontrolę.
W tym momencie zdałam
sobie sprawę, że wypowiedziałam swoje wszystkie myśli na głos. Spojrzałam na
niego przelotnie, co chyba nie było najlepszym pomysłem. Była zaskoczony ale i
rozbawiony moim wyznaniem. Ja natomiast czułam jak moje policzki dosłownie się
palą.
- Nie zgodzę się z tym. -
Zaśmiał się, jednocześnie do mnie podchodząc i stając blisko mnie. Zdecydowanie
ZA blisko. Starałam się zrobić krok w tył, jednak uniemożliwił mi to mur
Parlamentu. Niech to szlag! Musi on stać własnie tutaj!
Starałam się jak
najskuteczniej uniknąć jego wzroku, co nie powiem, udawało mi się dopóki jaśnie
księciu, cud chłopak, Bóg nad Bogami, czy jak kto inny chce, nie chwycił mojego
podbródka i nie nakierował mojego spojrzenia prosto w jego dwa szmaragdowe
kryształki.
- T-to znaczy? - zająknęłam
się, gdy poczułam jego ciepły oddech na moich odsłoniętych obojczykach
- Kiedyś ci to wytłumaczę.
Może za rok, może za dwa lata, a może nawet jutro.
- Musisz zawsze dopinać
swego? - westchnęłam niezadowolona
- Teoretycznie tak. - Zaśmiał
się, po czym chwycił moją dłoń i ruszył w stronę ulicy
- Nie wracamy na przyjęcie?
- Już nie. - Uśmiechnął
się cwaniacko, po czym zacieśnił uścisk jeszcze bardziej, zapewne wyczuwając
moje wahanie.
Co miałam zrobić? Uciec
nie ucieknę, więc muszę się zdać tylko i wyłącznie na niego i chcąc, czy też i
nie, muszę mu w pełni zaufać.
Zaprowadził mnie do
jakiegoś parku, gdzie następnie usiedliśmy na ławce pod płaczącą wierzbą.
- Lubię tu przychodzić
kiedy jestem w Londynie. - Zaczął - Tutaj też poznałem moją pierwszą poważną miłość.
I nie... Nie opowiem ci o niej. Przynajmniej nie dzisiaj. - Zaśmiał się,
uprzedzając moje pytanie.
Siedzieliśmy w ciszy. Żadne
z nas się nie odzywało. Nie bardzo wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać.
Pytać o nic nie mogę, bo zapewne na żadne z moich pytań nie odpowie, pomimo, że
mam ich naprawdę sporo.
W ogóle co my tutaj
robimy?!
- Cała twoja rodzina
zajmuje się modelingiem? - zaczęłam w końcu, wcześniej ciężko przełykając ślinę.
Słyszałam jak mój głos zaczyna drżeć
- Tak. Tata jest szefem
wszystkich naszych agencji, mama jest ich menagerem, siostra modelką, a ja
fotografem. Każdy robi to co lubi i wszyscy są szczęśliwi.
- Nie myślałeś nigdy o
jakiś studiach?
- Szczerze, to miałem
okres kiedy chciałem zostać prawnikiem. - Zaśmiał się - Ale bardzo szybko zmieniłem
zdanie. Zdjęcia to jednak coś co kocham. A ty?
- Co ja?
- Twoja praca, studia...
- Jeśli mam być szczera,
to nienawidziłam pracy w Sweet Heaven. Co
do studiów, zawsze chciałam zrobić kilka fakultetów. Trzy główne to Medycyna,
Literatura angielska i... Prawo... - dodałam niemalże szeptem, tym samym się
rumieniąc. Ponownie!
- Czyli teraźniejszy
zawód widocznie odstaje od twoich marzeń...
- Można tak powiedzieć,
chociaż nie powiem, że nigdy nie chciałam być modelką, bo perfidnie bym skłamała...
- Och, cóż za zaszczyt, że
jesteś ze mną szczera. - Zaśmiał się, następnie spoglądając w niebo - Jutro
lecimy do Nowego Jorku.
- Tak, pamiętam.
- Ale powiedz mi, jak
mnie masz zapisanego w kontaktach. Na prawdę mnie to ciekawi. - Oznajmił ożywiony.
Boże... Jak można tak szybko zmieniać tematy...
- Często tak
przeskakujesz z tematu na temat?
- Zazwyczaj...
Nie dawał za wygraną.
Wiedziałam, że mi nie odpuści.
- Normalnie, po ludzku, Harry, ale zaczynam bardzo poważnie
rozpatrywać opcję Natręt. Idealnie by
do pana pasowała, panie Styles.
- Dziękuję za ten
komplement, panno Grey. Nie jest ci zimno?
- Nie, nie.
Och, oczywiście... Na
pewno...
- Perfidna kłamczucha z
ciebie. - Oznajmił mrużąc przy tym oczy - Chodź, bo się rozchorujesz, a tego to
byśmy nie chcieli.
Niepewnie spojrzałam na
jego rękę wyciągniętą w moim kierunku
- Nie gryzę, ani nie
parzę... Spokojnie. - Zaśmiał się.
Ostatecznie chwyciłam
jego dłoń i połączyłam jego palce razem z moimi.
Czułam się dosyć niezręcznie.
Będę szczera. Jeszcze nigdy nie szłam z żadnym chłopakiem za rękę, a tym
bardziej z chłopakiem, którego znam ledwie dwa dni.
W ogóle moje życie miłosne
nie było jakoś bardzo przebojowe. Szczerze, to nie działo się w nim dosłownie
nic. Tak, mam czyste konto. Nigdy z nikim się nie umawiałam, nie byłam na
randce, nie całowałam się, ani nie uprawiałam seksu.
Boże... Czuję się jak
zakonnica.
Na tą myśl znacznie się
skrzywiłam, co Harry natychmiast zauważył.
- Co się stało?
- Nic, po prostu zdaję
sobie powoli sprawę jak nudne było moje dotychczasowe życie. - Odpowiedziałam
z zażenowaniem, na co chłopak głośno się zaśmiał. Szczęście, że ulice były
puste, bo zapewne wszyscy od razu wlepiali by w nas swoje ślepia. Spojrzałam na
niego i można powiedzieć, że natychmiast się zauroczyłam.
Wyglądał teraz tak
niewinnie i uroczo, a zarazem podniecająco. W dodatku dźwięk jego śmiechu,
który co jakiś czas dudnił w moich uszach, był bezcenny. Można powiedzieć, że
nawet kojący zmysły.
Ile bym dała, żeby słyszeć
jego głos codziennie kiedy się budzę oraz kiedy zasypiam.
Chwila, stop. Nie myśl o
nim w ten sposób. On jest tylko i wyłącznie twoim szefem... Z idealnym uśmiechem,
głosem i wszystkim innym po drodze... ALE TYLKO SZEFEM!
- Jesteś zmęczona?
- Trochę. Chyba za dużo
wrażeń jak na jeden dzień.
- Z czasem się przyzwyczaisz.
- Uśmiechnął się, następnie przepuszczając mnie w drzwiach.
Już jesteśmy pod
hotelem?! Tak szybko ?!
- Masz wszystko? Może
czegoś potrzebujesz? - zapytał gdy staliśmy pod drzwiami naszych pokoi
- Nie, dziękuję.
Cholera... - przeklnęłam, gdy przypomniałam sobie o swoich ubraniach - Moje
ubrania zostały w sali konferencyjnej Parlamentu... I w dodatku mam na sobie to wszystko..
- Ubrania czekają na
ciebie w pokoju. - Przerwał mi - A sukienka, buty i dodatki są już twoje...
- Ale Harry, ja... Nie
mogę tego przyjąć...
- Kochanie... Ja nie
proszę cię żebyś je zatrzymała, tylko ci każę, a to jest pewna różnica, prawda?
Słodkich snów. - Pożegnał się, następnie otwierając drzwi i znikając we wnętrzu
swojego apartamentu.
Jeszcze przez chwilę tak
stałam w bezruchu, napajając się jego zapachem.
Dopiero po chwili zdałam
sobie sprawę, że moja karta została w spodniach, która znajduje się w moim
pokoju. Wolnym krokiem ruszyłam do windy, którą następnie zjechałam na dół, do
recepcji.
- Dobry wieczór. W czym
mogę pani pomóc? - zwróciła się do mnie młoda, rudowłosa kobieta, która pracowała
w recepcji na nocną zmianę
- Zostawiłam swoją kartę
w torbie, którą odtransportowano do mojego pokoju. Jest zatrzaśnięta. Czy mogłabym
dostać klucz zapasowy?
- Ależ oczywiście. - Uśmiechnęła
się ciepło - Poproszę o numer pokoju
- 269...
- Już.. O... proszę
bardzo. Duplikat może pani oddać wraz z główną kartą jutro rano, przy
wymeldowywaniu się
- Dziękuję bardzo.
Dobrej nocy.
- Wzajemnie pani
Styles...
- Słucham? - zapytałam
zaskoczona
- Pani jet żoną pana
Styles’a, tak?
- Nie. Jestem jego...
Znajomą... Przyjaciółką rodziny... - wymyśliłam na szybko
- Och. Przepraszam. Pan
Styles podał swoje nazwisko również do pani rezerwacji. Nie będzie to
problemem jeśli na rachunku też będzie ono widniało?
- Oczywiście, że nie.
Następnym razem nie dopuścimy do takiej pomyłki. Już ja tego dopilnuję. - Zaśmiałam
się
- Oczywiście. -
Odpowiedziała mi ciepłym uśmiechem - A można znać pani tożsamość?
- Melanie Grey.
- W takim razie dobrej
nocy pani Grey.
Pożegnałam ją skinieniem
głowy, po czym ruszyłam na górę, jednakże tym razem po schodach. Osobiście miałam
dosyć wind.
Ściągnęłam ze swoich
stóp szpilki i przeskakując zwinnie co dwa stopnie ruszyłam na swoje piętro.
Gdy chciałam naskoczyć
na kolejny stopień, poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku, która gwałtownie przyciągnęła
mnie do siebie.
- Witam ponownie pani
Grey... - wyszeptał zmysłowo do mojego ucha
- My się w ogóle znamy?
- zapytałam, tym samym próbując się wydostać z uścisku blondyna
- Nie mów złotko, że już
mnie nie pamiętasz... - oznajmił z wyraźnym amerykańskim akcentem - Przecież to
ty najzwyczajniej w świecie zignorowałaś mnie w restauracji. Bardzo dobrze cię
pamiętam. Takich oczu nie da się zapomnieć. O nie. - Wyszeptał, jednocześnie
przejeżdżając nosem po moim policzku
- Przepraszam pana, ale
muszę już iść.
- Chciałabyś kochanie.
Ale muszę cię rozczarować... Jesteśmy tu sami, a twojego cudownego chłopaka nie
ma w pobliżu. Cóż za...
- Kto powiedział, że go
tu nie ma. - Przerwał mu ochrypły, bardzo dobrze znany mi głos - Zostaw ją w
spokoju. Nie dotarło, że nie che mieć z tobą nic wspólnego?
- A jeśli jej nie puszczę?
To co mi zrobisz?
- To cię, grzecznie mówiąc
kurwa zabiję. Satysfakcjonująca odpowiedź?
- Słuchaj kochany... Możemy
się dogadać. Moja będzie w piątki, twoja w soboty i wszyscy będą zadowoleni.
- Mówię jeszcze raz i
zarazem już ostatni... Puść ją, albo ta noc z pewnością nie będzie należała do
najprzyjemniejszych w całym twoim życiu.
Blondyn przeniósł na
mnie swój wzrok. Następnie przycisnął usta mocno do mojego policzka, pozostawiając
na nim ich odcisk
- Jeszcze się spotkamy.
- Wyszeptał, po czym łaskawie mnie puścił
- Melanie, możesz iść do
pokoju? Mamy z panem chyba do porozmawiania.
- Harry, jest w porządku.
- Proszę, czy możesz pójść
do tego pieprzonego pokoju i zostawić nas samych? - wysyczał ozięble przez zęby.
Następnie nakierował na mnie swój wzrok, który nieznacznie stał się cieplejszy
- Proszę. - Szepnął, na co ja tylko niemrawo pokiwałam głową i ruszyłam po
schodach na górę.
Do pokoju dotarłam
najszybciej jak tylko mogłam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po których następnie
osunęłam się w dół. Moja głowa dosłownie pękała od natłoku myśli.
O kogo powinnam się
martwić. O Harry’ego, czy może lepiej o tego blondyna. Co Harry może mu zrobić?
Co blondyn może zrobić Harry’emu?
Na samą myśl o
posiniaczonym brunecie przez moje ciało przeszło stado nieprzyjemnych,
lodowatych dreszczy.
Gwałtownie podniosłam się
z podłogi i pobiegłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie sukienkę oraz biżuterię,
a buty rzuciłam gdzieś w kąt.
Weszłam do kabiny
prysznicowej. Następnie odkręciłam ciepłą wodę i dałam upust emocjom. Z moich
oczu popłynął wodospad łez powstrzymywanych od dłuższego czasu. Płakałam za
wszystkie czasy, kiedy tego zrobić nie mogłam.
Po dziesięciu minutach
owinęłam się ręcznikiem, aby swobodnie przejść po apartamencie w celu
znalezienia piżamy. Powróciłam do łazienki gdzie ją ubrałam, a ręcznikiem owinęłam
mokre włosy. Szybko umyłam zęby. W pełni gotowa przeszłam do sypialni, gdzie
usiadłam na łóżku i nerwowo przewracając telefon w dłoni zaczęłam czekać na
jakikolwiek odgłos dochodzący z pokoju obok.
Odblokowałam komórkę w
celu znalezienia jakiejkolwiek wiadomości, jednak spotkało mnie tylko i wyłącznie
wielkie rozczarowanie...
Weszłam w wiadomości
tekstowe i zaczęłam je po kolei czytać. Co jakiś czas na mojej twarzy pojawiał
się uśmiech spowodowany treścią niektórych SMS’ów. Spojrzałam na ich nadawcę...
Mr. Styles... W tym momencie
przypomniałam sobie sytuację kiedy po raz pierwszy dzisiaj zobaczyliśmy się z
Gemmą... Harold...
Szybko weszłam w edycję
numeru i wystukałam nową nazwę, następnie ją zapisując. Zaśmiałam się na to
wspomnienie.
Och, ile bym dała żeby
go teraz, w tym momencie zobaczyć.
Usłyszałam ciche pukanie
do drzwi. Przełknęłam nerwowo ślinę, po czym na trzęsących się nogach podeszłam,
aby niepewnie je otworzyć.
- Mogę wejść?
- Harry! - krzyknęłam, tym samym czując ogromną
ulgę z tego, że widzę go całego i zdrowego. Następnie, nie kontrolując w ogóle
mojego ciała, rzuciłam się na jego szyję. Na początku był zaskoczony i nie za
bardzo wiedział co się dzieje. Jednak po kilku sekundach objął mnie w pasie i
delikatnie do siebie przyciągnął. Z czasem jego uścisk nabrał na sile,
delikatności i czułości.
- Nie rób tego więcej.
- Muszę cię chronić. Od
tego jestem. - Zaśmiał się, jednocześnie gładząc mnie po plecach. Poczułam jak
rozwija moje włosy z ręcznika - Wejdźmy do środka, bo będziesz chora. -
Wyszeptał, po czym popchnął mnie delikatnie wgłąb pokoju.
Powoli się od niego
odkleiłam i zdałam sobie sprawę, że zachowałam się jak totalna idiotka.
- Przepraszam...
- Za co? - zapytał
zaskoczony, zamykając za sobą drzwi
- Za to, że się tak na
ciebie rzuciłam. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Potrzebowałaś tego. To
przecież oczywiste. - Uśmiechnął się, następnie gładząc mnie delikatnie po
ramieniu.
Na jego dotyk moja skóra
od razu przyjemnie zapiekła.
- Wszystko w porządku?
Skrzywdził cię jakoś? - dopytywał z troską i jednocześnie ze złością
- Nie. Wszystko jest
okej. Dziękuję. Za wszystko...
- Już powiedziałem, to
mój obowiązek. - Wyjaśnił, następnie przyglądając się mojej twarzy. Delikatnie
ją odchylił tak, że miał idealny widok na mój prawy policzek, po którym następnie
przejechał kciukiem - Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię się pogodzić z myślą,
że cię całował, czy też dotykał. Osobiście mam go ochotę za to zabić.
- Harry, spokojnie. Na
prawdę wszystko jest w porządku. Zapomnijmy o tym, dobrze?
- Ja nie zapomnę
Melanie. Nie licz na to. - Wyszeptał chłodno, na co od razu dostałam gęsiej
skórki - Połóż się.
Byłam jak
zahipnotyzowana. Cała sytuacja była dosyć dziwna. Wyglądało to trochę tak jakby
Harry był jakimś czarodziejem, a ja marionetką, która po każdym wypowiedzianym
zaklęciu robi co tylko zechce.
Posłusznie podeszłam do łóżka
na którym następnie się położyłam. Chłopak nie odstępował mnie na krok. Szedł
tuż za mną. Tak blisko, że czułam jego oddech na moich plecach.
Okrył mnie szczelnie kołdrą
i usiadł koło mnie na brzegu łóżka. Przez chwilę uważnie mi się przyglądał,
starając się ukryć uśmiech. Następnie jego wzrok powędrował na mój telefon.
Chwycił go i w trybie ekspresowym odblokował
- Nie... Naprawdę? -
zapytał zdegustowany, ale i jednocześnie rozbawiony.
Domyśliłam się o co mu
chodzi.
- Została zmieniona
jakieś dwadzieścia minut temu. Była zupełnie inna. - Zaśmiałam się widząc jego
minę, która wyglądała jak mina intensywnie myślącego, w dodatku naburmuszonego
pięciolatka
- Niech ci będzie. -
Rzucił obojętnie, odkładając telefon na miejsce - Posuń się trochę.
Zrobiłam mu miejsce, tak
jak mnie prosił. Zwinnie wślizgnął się pod pierzynę i przylgnął do moich pleców. Dopiero teraz poczułam jakie
niesamowite ciepło od niego bije. Zdałam sobie też sprawę, że ma na sobie tylko
i wyłącznie szare dresy.
Moja dłoń niekontrolowanie
drgnęła na samą myśl o jego nagim torsie.
- Zostanę z tobą dopóki
nie zaśniesz. Będę spokojniejszy wiedząc, że nie wybierzesz się już na żadne
wycieczki. - Zaśmiał się, po czym złożył delikatny, ledwie wyczuwalny pocałunek
na czubku mojej głowy.
P.S.... HAPPY HALLOWEEN BUAHA!